Reklama

Piotr Włodarczyk, czyli podły oszust przebrany za piłkarza

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2008, 11:39 • 10 min czytania 0 komentarzy

Kibice Zagłębia Lubin przysłali nam tekst o Piotrze Włodarczyku. „Nie jestem wirtuozem klawiatury, ale Władeczek nie jest też wirtuozem piłki. Dla nas, kibiców Zagłębia, to rzecz bardzo ciekawa, więc liczymy na rychłą publikację” – napisał jeden z autorów. A że rzecz jest rzeczywiście ciekawa i zgrabnie napisana – zamieszczamy. Jazda na maksa z władcą ligowych muraw i zarządcą knajp i knajpek, który niedawno podpisał kontrakt z Arisem Saloniki i teraz będzie udawał piłkarza w Grecji.

Piotr Włodarczyk, czyli podły oszust przebrany za piłkarza

Nie chciał go trener. Zamiast niego wolał Marcina Mięciela, a nawet Dawida Nowaka. Nie chcieli go także kibice. Oni przekonywali, że tylko sprowadzenie Grzegorza Rasiaka byłoby gorszym wyborem. Kariera Piotra Włodarczyka w Zagłębiu Lubin nie miała prawa być usłana różami. I faktycznie nie była. ” Mało się ze szczęścia nie popłakałem. Nie spodziewałem się, że transfer wychodzący sprawi mi tyle radości” – nie, tych słów nie wypowiedział trener Ulatowski. Napisał je jeden z kibiców, a przyklasnęli mu pozostali. A że nie od dziś wiadomo, iż vox populi vox Dei, Piotr Włodarczyk lada moment zakotwiczy w Grecji. Daj boże…

Dlaczego kibice tak biadolili? Przecież do Lubina trafił świetny napastnik. Taki, co zdobył 89 bramek w lidze, a na poczet tego okazałego dorobku należy jeszcze zapisać bramki strzelone w pozostałych rozgrywkach (Puchar Polski, Puchar Ekstraklasy, Puchar UEFA). Lubin wzmocnił snajper, który w ostatnich 11 meczach ligowych sezonu 2006/07 zdobył 9 goli. Zawodnik, który w meczu decydującym o tytule Mistrza Polski w 2007 roku pokonał Michala Vaclavika, a przy okazji napsuł sporo krwi obrońcom Zagłębia. Dlaczego, skoro wszystko przemawiało na „tak”, kibice byli na „nie”? Why? Bo przecież nie „for money”!

Hm… Nie da się uciec od jednej kwestii – Włodarczyk, przy całej sympatii dla niego, był uznawany w stolicy za zawodnika nie podpierającego ścian w dyskotece. Takiego, który nie odmówi kielicha, czy browara, gdy trafi się okazja. Zapytany przez dziennikarza „Gazety Wyborczej” (21.07.07 r.) oto, czy prawdą jest, że treningi urozmaicał sobie dobrą zabawą, Włodarczyk aż się zagotował. – No, teraz to już się zdenerwowałem! Kto gada takie głupoty?! Nie było żadnych bankietów. Po dyskotekach też nigdy się nie szlajałem. Zresztą ja nawet tańczyć nie umiem. Oczywiście chadzaliśmy razem z rodzinami na kolacje do lokali i tego się nie wypieram. Byliśmy dobrymi kolegami, nasze dzieci bawiły się razem, na treningach też trzymaliśmy ze sobą, żartowaliśmy.

Tako rzekł Włodarczyk. Działacze Legii mieli jednak swoje racje i rozwiązali tzw. grupę bankietową. Z tria Surma, Włodarczyk, Burkhardt ostał się tylko ten ostatni, ale tylko przez kilka najbliższych miesięcy. – Ależ ja dopiero teraz mam motywację do gry! Zapewniam, że w żadnym wypadku nie czuję się wypalonym piłkarzem. Mam trzydzieści lat, kilka sezonów gry przed sobą i na pewno nie brakuje mi motywacji. Choćby w najbliższym okresie. Mam bowiem coś do udowodnienia niektórym działaczom Legii – deklarował w wywiadzie prasowym „Władeczek”. Miał być tajną bronią Zagłębia na mecze o Ligę Mistrzów ze Steauą. Trener Michniewicz liczył, że skoro napastnik strzelał w bojach o Ligę Mistrzów – zapomniał dodać, że nieudanych – bramki Szachtarowi Donieck, to i ze Steauą Bukareszt coś „ukłuje”. Sam Włodarczyk podzielał ten pogląd.

Reklama

Niestety, początek sezonu w jego wykonaniu był taki, jak spodziewali się kibice. Grał słabiutko, bez szczęścia pod bramką rywali. W rewanżu ze Steauą w Bukareszcie wszedł w 58. minucie, a już kilkanaście minut później z powodu urazu stawu skokowego ponownie usiadł na ławce . – Brakuje mi regularnych treningów oraz rytmu meczowego. Prawdą bowiem jest, że jeśli zawodnik czuje się bardzo dobrze pod względem fizycznym, to ma to później przełożenie na jego postawę w trakcie spotkań. Jest pewniejszy, zrobienie wielu rzeczy na murawie przychodzi mu łatwiej. Liczę, że niebawem będę w takiej dyspozycji, jakiej chciałbym być i jakiej też ode mnie się oczekuje – opowiadał Włodarczyk po kilku kolejkach minionego sezonu.

Na pierwszą bramkę w jego wykonaniu kibice musieli czekać aż do 13. kolejki Orange Ekstraklasy. Wcześniej nie wykorzystał paru szans, a w meczu z Lechem w pucharze omal się nie zabił o słupek bramki Kotorowskiego. Z Cracovią poszło lepiej. Włodarczyk szczęśliwie, na raty pokonał Marcina Cabaja. – Był troszeczkę moment kryzysowy – opowiadał ze śmiechem dziennikarzom. Wyluzowany, przyznawał. – Miałem trochę szczęścia w tej sytuacji, ale ostatecznie wpadło, piłka znalazła w sieci i z tego faktu wszyscy są zadowoleni. Ja także. Przyznam, że takie uczucie się pojawiło. Ponad dziesięć meczów bez gola to dużo i zdaję sobie z tego sprawę. Wiem też, że oczekiwania związane z moją osobą były duże, choć ja także więcej oczekiwałem od siebie. Jednak jestem zdania, że teraz, kiedy wpadła ta pierwsza bramka, może być już tylko lepiej – deklarował. Pytany powody indolencji strzeleckiej, mówił. – W Legii zarzucano mi, że marnowałem sytuacje. Ale w tej rundzie nie miałem nawet czego marnować! Wynikało to z prostej przyczyny – nie stwarzałem sobie okazji bramkowych.

Miało być z górki, a wyszło, jak w życiu, inaczej. Jesienią Włodarczyk zdobył ledwie dwa gole w nic nie znaczących meczach Pucharu Ekstraklasy, wiosną dorzucił do tego dorobku dwie bramki w meczach ligowych (Odra Wodzisław, Zagłębie Sosnowiec) i jedną w Pucharze Polski (Polonia Warszawa). Łączny bilans dla Lubina to 35 spotkań i 6 goli.

„Włodar” to postać w ligowym środowisku znana, rozpoznawana także przez kibiców. Nic dziwnego, że był ciągle na świeczniku, że nieustannie mu się przypatrywano, komentowano szeroko jego postawę na boisku. A także poza nim. Ci kibice, którzy z przyjściem Piotrka wiązali pewne nadzieje, nie raz zastanawiali się, co jest tak naprawdę powodem jego fatalnej formy. Przecież z dnia na dzień nie można zapomnieć jak się gra w piłkę! Owszem, nie można, ale pod warunkiem, że zrobi się wszystko, by wysoką formę prezentować. A czy Włodarczyk zrobił wszystko?

Pewien niesmak wytworzył się już po kilku tygodniach od jego pobytu w Lubinie, gdy fizjolog Jan Chmura zasygnalizował, że kiepska dyspozycja fizyczna napastnika może wiązać się z pewnym problemem. Chmura powiedział jasno: On ma badania jak człowiek, który lubi sobie poimprezować. Jakiś czas później Chmury w Lubinie nie było. Nie akceptowali go zawodnicy, którzy traktowali go jak takiego papę-pierdołę. Najgorszą karą był dla nich trening indywidualny z „Jasiem Chmurką”. „Zapierdala jak pojebany…” narzekali zawodnicy na profesora, który kondycję, zaiste, miał niesamowitą. Szkoda tylko, że nie wyglądał na swoje 55 lat, tylko na 75. To jednak temat na inne opowiadanie.

A nasz „Władeczek” w wywiadach prasowych przekonywał, że nie jest nędzny, w drużynie zaś wiódł prym. Szybko wkupił się w łaski chłopaków. Był, jak zwykle, sympatyczny, umiał błysnąć żartem w towarzystwie. Chłopakom z lubińskiej prowincji imponowały opowieści o barwnym, najeżonym ciekawymi przygodami życiu w stolicy. „Włodar” miał fantazję także w Lubinie. Gdy przychodził do Zagłębia jeden z kibiców Legii zarejestrował się na forum sympatyków „miedziowego” klubu.
– „Teraz Włodar” znajdzie najlepszą knajpę w Lubinie, a następnie zaprowadzi tam pół drużyny!” – napisał.
– „Ale w Lubinie nie ma fajnych knajp!” – ripostował kibic „Miedziowych”.
– „To nic. Pojedzie do Legnicy, albo Wrocławia!” – padła odpowiedź. Trochę się z tego pośmiano, poprzypominano sobie niewykorzystane sytuacji z Legii, rzucono parę razy „Nędzą” i zapomniano. Do czasu.

Reklama

Zespół wrócił z ligowego blamażu w Grodzisku Wielkopolskim (0:2). Było mocno po 22, gdy były napastnik Legii wkroczył do osiedlowej „Ł»abki” znajdującej się przy ulicy Grabowej. Zapakował dwa „Tyskie” do koszyka, zapłacił w kasie i wyszedł. Kibice Zagłębia znajdujący się w sklepie przecierali oczy ze zdumienia. Dzień później na nieoficjalnej stronie kibiców jeden opisał całą sytuację. Tydzień później po meczu ligowym kolejny fan dopisał „Panie Piotrze, w Ł»abce na Grabowej czeka na pana to, co zawsze. Dobrze schłodzone!”. Nie wiadomo, czy to był zirytowany postawą zawodnika fan, czy nadgorliwy sprzedawca.

Jako, że Lubin mały, huczał od plotek. Kilka dni po meczu rewanżowym z Legią Warszawa w półfinale Pucharu Polski na skrzynkę mailową dyrektora Jarosza przyszedł list. Młody dyrektor czyta go z niedowierzaniem. Woła trenera Ulatowskiego. Obaj panowie są wstrząśnięci. Okazuje się, że dwa dni przed meczem, w niedzielę, dwójka piłkarzy Zagłębia postanowiła się rozerwać. Wybrali się do Wrocławia do modnego klubu „54”. Tam raczyli się drinkami, a czas umilał im papierosek i towarzystwo pięknych dziewczyn. Pech chciał, że do klubu wybrali się także studenci z Lubina, kibice Zagłębia. Zachowanie zawodników, których za dwa dni mieli dopingować w meczu z Legią obserwowali z zażenowaniem. Kilkanaście godzin po meczu, w którym do dalszych gier awansowała warszawska drużyna jeden z nich nie wytrzymał. Wysłał dramatycznego maila, w którym nakreślił całą sytuację. A jak grał z Legią Włodarczyk? A jak Jackiewicz? A ile grali? Można sprawdzić w sieci.

Luty, Zagłębie wraca z trzeciego obozu przygotowawczego w Portugalii. Zespół ląduje we Wrocławiu, zawodnicy dostają dzień wolnego. Prezes Pietryszyn, który jeszcze wtedy był w klubie, wraz z dyrektorem Jaroszem i skautem Branco wybrali się do jednej z restauracji w rynku. Była już późno, gdy nagle zobaczyli jak do knajpy wchodzi dwóch, mocno „zrobionych” gości w towarzystwie równie roześmianych panienek. W klubie zastanawiano się później kto był bardziej zszokowany – Włodarczyk i Alunderis, czy szefostwo klubu.

Klagentuft, dwie godziny przed meczem Polska-Niemcy. Przed obiektem stoi szefostwo Zagłębia, toczy się rozmowa. Nagle dialog się urywa, a wzrok wszystkich pada na dwie, obejmujące się wzajemnie, idące chwiejnym krokiem męskie postacie. Jeden z nich zatrzymuje się co chwile i niepewnym ruchem, za to z szerokim uśmiechem rozdaje autografy. Gdy Panowie przechodzą obok delegacji, Ci niedowierzają. Obaj pijani mają na sobie koszulki reprezentacji Polski, a one zdradzają personalia. „Włodarczyk” i „K.Malinowski”. Podobno równie dobrze obaj panowie bawili się na weselu Mariusza Piekarskiego. Malinowski, zdaniem dziennikarza Jacka Kmiecika miał wówczas powiedzieć „Spuszczę Zagłębie”.

Bonus: poznańskie Echa Miasta opisują jak na EURO bawili się polscy celebritis. Opisują jak Jarek Jakimowicz popijał zieloną herbatę z kibicami. Jak znany aktor chlał wódkę z polskimi fanami, a ci nie mogli uwierzyć, że piją z tym znanym aktorem. Jak Tomasz Lis przyleciał na mecz własnym helikopterem, prosto z urlopu. I jak pijany szczęściem Piotr Włodarczyk otwierał korowód radosnych kibiców reprezentacji Turcji, szczęśliwych po zwycięstwie reprezentacji znad Bosforu nad Szwajcarią.

Teraz gruchnęła wieść, że Piotr Włodarczyk trafi do trzeciej drużyny ligi greckiej Arisu Saloniki. – Sprawy potoczyły się bardzo szybko. Oferta pojawiła się w czwartek, a już w poniedziałek wszystko zostało ustalone. Z pewnością na mojej decyzji zaważyła piątkowa degradacja Zagłębia do drugiej ligi. Lepiej strzelać bramki w europejskich rozgrywkach, niż w polskiej drugiej lidze – przekonuje zawodnik, a prezes Arisu już obwieścił, że „Włodar” jest ich nowym zawodnikiem. Z kim będzie rywalizował o miejsce w ataku? Z byłym napastnikiem kadry Brazylii, Udinese, Parmy, Milanu, Borussi Dortmund, Marcio Amoroso. Jego konkurentem będzie też David Eto’o,brat Samuela, były napastnik Metalurga Donieck. O prawo do premii meczowych będzie z Polakiem rywalizował Davide Costa, mający w swoim CV wpisane występy w Vasco da Gama, Cordobie, Dinamo Zagrzeb. Niezłym „herbatnikiem” jest także Koke (Olympique Marsylia, Sporting Lizbona, Malaga), a na jego tle nieco ubożej prezentują się rodacy Filipe Huerta i Javito. Oni byli tylko w Barcelonie B. Grek Papazoglu to melodia na przyszłość. Gougoulias w Arisie jest od trzech lat. Czy na tle tych piłkarzy może zabłysnąć jeszcze gwiazda Piotra Wlodarczyka? Czterokrotnego reprezentanta Polski (2 gole). Mającego 93 bramki w polskiej lidze, byłego zawodnika Auxerre (bez gola). Włodarczyka w jego decyzji wspierają lubińscy kibice:

(24.06.2008 – 7:18) – Kudłaty (87.105.236.123).
Boże ty jesteś, ty jednak istniejesz 🙂 i się nami jednak opiekujesz 🙂 !!!!!!!!!

(24.06.2008 – 8:16) – TS (83.19.204.234).
Ale nie zapomnijmy wpisać mu w umowie że reklamacji nie uwzględniamy! 🙂

(24.06.2008 – 18:12) – DM (89.79.9.169).
Happy Day, data odejścia Włodara jest jedną z najważnieszych w historii klubu. Pierwszy wielki sukces Prezesa Jeża !

(25.06.2008 – 2:13) – Maro (83.27.251.173).
Mało się ze szczęścia nie popłakałem ;] Nie spodziewałem się, że transfer wychodzący sprawi mi tyle radości!

To nie jest tak, że oni Włodarczyka nie lubią z racji jego imprezowych upodobań. Nie. Vidas Alunderis pił na oczach kibiców wódkę – inna sprawa, że oni mu ją polewali – a dziś fani za nim płaczą. A przecież Litwin to mierny obrońca. Tylko na boisku zawsze dawał z siebie wszystko. W stosunku do Włodarczyka większość fanów od początku była na „Nie”. Trzeba uczciwie powiedzieć, Piotrek swoją grą i nie tylko pomógł zmienić opinię na „Nie, nie, nie!!”. Oni byliby na nie, nawet wtedy, gdyby byli Michałem Pirogiem, a napastnik robiłby przed nimi takie cuda jak „Gleba” z You Can Dance. Byliby na „nie” i już. Won!

Jesteśmy ciekawi czy o to, jaka jest najlepsza knajpa w Salonikach „Nędza” zdołał już wypytać Marcina Mięciela, byłego kolegę w Legii? A jak myślicie kogo zabierze do niej Piotrek? Wybierzcie pięciu zawodników, spośród tych, którzy znajdują się w kadrze Arisu. My stawiamy na Amoroso, Koke, Jahicia, Kelemena i Ivicia. Tak nam podpowiedziała intuicja. Bo liczy się sport i dobra zabawa…

FOT: W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...