Reklama

Higuain wraca do żywych w wielkim stylu. A Milan dalej swoje…

redakcja

Autor:redakcja

28 października 2017, 21:23 • 2 min czytania 14 komentarzy

Gdy latem nowe transfery Milanu były ogłaszane regularnie, co kilka dni, można było po cichu liczyć, że nadchodzi renesans „Rossonerich”. Jednak kolejki w Serie A mijają nieubłaganie, a takie mecze w wykonaniu bandy Montelli jak dzisiejszy z Juventusem na pewno nie dają argumentów, by powiedzieć: tak, to jest to. Dzisiaj zespół z Lombardii przyjąć musiał zasłużoną porażkę.

Higuain wraca do żywych w wielkim stylu. A Milan dalej swoje…

Smaczku dzisiejszej rywalizacji miała dodać obecność w jedenastce Milanu Leonardo Bonucciego, który nie dość, że odszedł z Juventusu zwaśniony z połową ludzi z klubu, to robi dokładnie to samo w Milanie. Z jedną różnicą – w Turynie ta jego gra wyglądała o niebo, a nawet dwa lepiej niż podczas pobytu w Mediolanie. Niektórzy mówią, że jest to najsłabszy punkt układanki/misz-maszu (skreśl niepotrzebne) Vincenzo Montelli. Niestety, Leo całe dzisiejsze spotkanie spędził w loży, kilka dni wcześniej skutecznie wykartkowując się na ten klasyk calcio. A szkoda…

Samo spotkanie stało na dość słabym poziomie. Gra była rwana, żaden z zespołów w pierwszej części nie chciał się zbytnio odkryć, zaryzykować, więc w efekcie oglądaliśmy ciągłe faule, przeplatane nieudanymi zagraniami czy machaniem rękami. Jednak w ciągu tej 45-minutowej napieprzanki w środku pola znalazło się miejsce na jedną, od początku zaplanowaną i idealnie wyprowadzoną akcję Juve. Pjanić minął drugą linię prostopadłym podaniem, następnie Dybala zagrał do Higuaina, a „Pipita” nie dał szans Donnarummie. A Milan? A Milan standardowo. Milion podań do Biglii, Kessiego, czy Suso, ale co z tego? Spieszymy z odpowiedzią. Nic.

Druga połowa to już dominacja Juve. Montella co prawda pozmieniał co nieco w swojej drużynie, ale umówmy się – czy wejście Antonellego czy Locatellego może coś zmienić w ofensywie? Nie wydaje nam się. Higuain postanowił po nieco ponad godzinie zgasić ostatni promyk nadziei na San Siro i po raz drugi wpisał się na listę strzelców, tym razem po asyście Kwadwo Asamoaha. Dybala przepuścił futbolówkę między nogami, a Gonzalo przyjęciem zgubił Rodrigueza i wykończył akcję mistrza Włoch. Od tego momentu spotkanie właściwie zmieniło się w regularny piknik. Turyńczycy chcieli dokończyć to spotkanie z jak najmniejszymi stratami kondycyjnymi, a Milan strzelić gola. Problem w tym, że zdecydowanie zbyt mało przekonująco.

Milan – Juventus 0:2
Higuain 23′, 63′

Reklama

Najnowsze

Weszło

Komentarze

14 komentarzy

Loading...