Reklama

Szkurin strzela, karawana Kieresia jedzie dalej

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

19 sierpnia 2024, 21:14 • 5 min czytania 19 komentarzy

Piast przekonał się dziś, że na chodzonego nie da się zostać liderem Ekstraklasy. Wydawało się przez długi czas, że nie da się również wygrzebać ze strefy spadkowej. A jednak – Stali się to udało, dzięki błyskowi Ilji Szkurina w drugiej połowie. Napastnik mielczan rozgonił ciemne chmury znad Kamila Kieresia. 

Szkurin strzela, karawana Kieresia jedzie dalej

Bo ten mecz był zapowiadany jako starcie o być albo nie być trenera ekipy z Podkarpacia. W końcu jego zespół zamykał przed tym spotkaniem tabelę Ekstraklasy. Początek tego sezonu jest koszmarny dla Stali. Punktu i gola w czterech meczach nie tłumaczyły jednak ani seria kontuzji, ani niełatwy terminarz.

Piast z kolei był na drugim biegunie. Mógł po tym meczu stać się samodzielnym liderem, a w obecnej kampanii jeszcze nie zaznał smaku porażki. Jak wiemy jednak z doświadczeń z poprzedniego sezonu (i tego również), nasi ekstraklasowicze z czołówki ligowej stawki nie przepadają za wykorzystywaniem potknięć sąsiadów z tabeli. Piast do tego wybitnie nie leżał Stali. Ostatnie zwycięstwo drużyna z Mielca odniosła w bezpośrednim starciu w sierpniu cztery lata temu. Od tamtego czasu obie ekipy spotkały się osiem razy i aż sześć z tych batalii wygrał zespół z Gliwic.

Spokój Kieresia

Sam Kiereś przed spotkaniem wydawał się dość spokojny. Wspominając mały jubileusz osiemnastu miesięcy na stanowisku szkoleniowca Stali, podkreślał w rozmowie z dziennikarzem Canal+ Sport, że „wewnątrz klubu nie ma złych emocji, gorsza energia jest na zewnątrz. Nie mam żadnego ultimatum, to po prostu trudny moment. Nie pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, to jest element pracy trenera. Dzisiaj gramy mecz i gramy o trzy punkty.”

Ten pozorny spokój nie miał jednak odzwierciedlenia w wyjściowej jedenastce. Pierwszy raz od jesieni 2022 roku Stal Mielec zagrała dwójką napastników od początku. Obok Szkurina w podstawowym składzie wybiegł Łukasz Wolsztyński, który ostatni raz miał taką okazję w ligowym meczu wiosną 2020 roku (jeszcze w Górniku) i mógł zapomnieć, jak wygląda początek meczu z perspektywy boiska. Zresztą w tej fazie spotkania wyróżniał się głównie brzydkimi faulami i dyskusjami z sędzią, ale im dalej w mecz, tym bardziej zaczęły być widoczne jego waleczność i walory czysto piłkarskie.

Reklama

Inną nowością w składzie Stali był 20-letni Jakub Mądrzyk, który debiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Premierowy mecz w Ekstraklasie wyglądał jednak całkiem obiecująco, a golkiper, który ma wejść w buty wytransferowanego do azerskiego Karabachu Agdam Mateusza Kochalskiego, pozwalał sobie nawet na… dryblingi z napastnikami przeciwnika.

W pierwszych minutach najbardziej aktywny był jednak Grzegorz Tomasiewicz z Piasta, który miał prawo na stadionie w Mielcu czuć się jak u siebie. W końcu grał tu w latach 2018-2022, to w barwach Stali debiutował w Ekstraklasie. Przewaga Piasta była w pierwszej połowie widoczna, ale obie drużyny wyglądały raczej jak Piotr Ćwielong w niedzielę o 17:00. Było to zaskakujące zwłaszcza w kontekście zawodników Stali, którzy nie wyglądali, jakby chcieli walczyć o uratowanie swojego szkoleniowca.

Z minuty na minutę gospodarze częściej atakowali, ale bez konkretnych efektów. Ciut lepiej prezentował się Piast. Wynikało to z lepszej organizacji gry i większych umiejętności czysto piłkarskich poszczególnych graczy. Trzeba jednak podkreślić, że różnica była niewielka, co patrząc na start tego sezonu, nie było dla Piasta żadną chlubą. Wręcz można było mówić o pewnym zawodzie, jeśli chodzi o dyspozycję drużyny z Gliwic. Bramkarze byli w pierwszej części meczu niemal bezrobotni. Gdyby w pewnym momencie – wzorem piłki ręcznej – trenerzy wprowadzili w ich miejsce dodatkowego zawodnika w polu, nikt by nie zauważył, że golkiperów nie ma między słupkami.

Przebudzenie Szkurina

Kiedy przysypialiśmy w 44. minucie, nagle po akcji Stali z wymianą kilkunastu podań na połowie przeciwnika, na bramkę głową strzelał Szkurin. I zabrakło mu dosłownie centymetrów albo trochę więcej siły, bo opadający na ziemię podczas interwencji Plach wybił piłkę koniuszkami palców, a następnie poradził sobie z dobitką. Obudził się też w końcówce pierwszej części Wolsztyński, który swoim nastawieniem wreszcie trochę poderwał Stal.

Druga połowa niewiele różniła się od pierwszej. Oba zespoły liczyły na złotego gola, który da im trzy punkty. Piast znowu był lepszy, ale atakował zbyt nieporadnie i mało przekonująco, jak na potencjalnego lidera Ekstraklasy. Kolejne zmiany w obu zespołach niewiele wnosiły. Jedynie Damian Kądzior kilka razy pokazał się pod bramką Mądrzyka, ale znowu bez efektów.

I kiedy odliczaliśmy już minuty do końca tego wątpliwej jakości partidazo, nagle przebudził się Szkurin. Najpierw dostał prezent od linii defensywnej. Jeden nie trzymał linii spalonego, drugi krył na radar, trzeci nie sięgnął piłki. Białoruski napastnik takich sytuacji nie zwykł marnować i strzałem w krótki słupek nie dał szans Plachowi.

Reklama

Żeby utrzymać się w Ekstraklasie, trzeba mieć w składzie zawodnika, który potrafi zrobić różnicę, nie mając zbyt wielu atutów po swojej stronie. I Szkurin to zapewnił. Drugi raz błysnął kilka minut później. Na połowie Piasta zrobiło się luźniej, kiedy goście zaczęli atakować większą liczbą zawodników, a wicekról strzelców Ekstraklasy z ubiegłego sezonu wyprowadził akcję, na końcu której Ravve Assayag trafił po raz drugi do bramki.

Stal wypunktowała przeciwnika w kilka minut i obnażyła braki niedoszłego lidera Ekstraklasy. W pierwszej połowie wyczekała rywala, a w drugiej wyprowadziła dwa nokautujące ciosy. Kamil Kiereś za to po raz kolejny udowodnił, że najlepiej idzie mu wtedy, kiedy jest najtrudniej. Chociaż Stali nie oglądało się dziś dobrze, to trzy punkty zostają w Mielcu, a trener może odetchnąć pełną piersią bez konieczności odpowiadania w każdym wywiadzie na pytania o ultimatum. Przynajmniej na jakieś dwa tygodnie…

Stal Mielec – Piast Gliwice 2:0 (0:0)

Szkurin 79, Assayag 85

6
Mądrzyk
5
Senger
5
Matras
yellow-card
5
Esselink
6
Guillaumier
1
3
Wołkowicz
yellow-card
4
Hinokio
6
Domański
yellow-card
5
Jaunzems
7 +
Shkurin
1
1
yellow-card
5
Wolsztyński
yellow-card
D. Kos 5

Zmiany:

icon-swap
Adrian Bukowski
5
K. Hinokio
1
icon-swap
K. Getinger
4
K. Wołkowicz
icon-swap
R. Assayag
Ł. Wolsztyński
1
icon-swap
Robert Dadok
A. Jaunzems
icon-swap
F. Gerbowski
M. Domański

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

19 komentarzy

Loading...