Reklama

Polska zatrzyma choleryczną manię wygrywania Sabitzera? Ta i inne historie gwiazdy Austrii

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

21 czerwca 2024, 09:17 • 8 min czytania 3 komentarze

Z powodu smutku po przegraniu finału Ligi Mistrzów zrezygnował z gry w meczach towarzyskich reprezentacji. W gniewie po porażce jest w stanie coś rozbić lub zrugać swoich kolegów. Nie zmieniło się to nawet po ponad dwóch dekadach gry w piłkę. Kiedy jednak ochłonie, staje się potulny jak baranek, skryty i małomówny aż do kolejnego meczu, który rozpala w nim żądzę zwyciężania. A następny zagra z Polską. Marcel Sabitzer nie zakłada innego wyniku niż triumf Austrii. Czy jednak Biało-Czerwoni przerwą jego choleryczną manię wygrywania?

Polska zatrzyma choleryczną manię wygrywania Sabitzera? Ta i inne historie gwiazdy Austrii

7 maja 2024. Marcel Sabitzer szaleje na boisku w Paryżu. Biega między kolegami. Zaczepia ich, wskakuje im na plecy, po chwili otacza go grupka osób. On pośrodku pręży muskuły i próbuje dostać się na trybuny. Wzięty przez dziennikarzy na wywiad cały czas jest nabuzowany emocjami, na tyle, że Peter Schmeichel stara się go lekko przyciskać za ramię. Austriak w rozmowie szczerze mówi: – Dziś wieczorem wypiję dużo drinków, więc zobaczymy, w jakiej formie będę jutro.

1 czerwca 2024. Marcel Sabitzer po końcowym gwizdku sędziego siada na murawie Wembley. Zupełnie się nie rusza. Głowę chowa w dłoniach i cicho łka. Do pionu nie mogą go podnieść ani Felix Nmecha, ani Marcel Lotka. Austriak potrzebuje dobrych kilku minut, by zwlec się z boiska. Nie udziela żadnych wywiadów i dopiero podczas zgrupowania reprezentacji komentuje swój występ.

Reklama

Nie tłumi emocji

Jak można się łatwo domyślić, opisaliśmy zachowanie Marcela Sabitzer w dwóch kolejnych meczach Ligi Mistrzów. W pierwszej sytuacji Borussia Dortmund zapewniła sobie awans do finału Champions League, druga natomiast opisuje porażkę BVB 0:2 z Realem Madryt. To po niej Austriak zupełnie się zaszył. Nie był obecny w mediach. Na Instagramie opublikował jeden krótki post: – Im bliżej jesteś spełnienia marzeń, tym mocniej boli porażka. 

Ból przegranej siedział w nim jednak znacznie dłużej niż kilka chwil po końcowym gwizdku sędziego, co wyjaśnił na zgrupowaniu reprezentacji Austrii. – Po pierwsze chcę powiedzieć, że absolutnie w każdej minucie jesteśmy profesjonalnymi sportowcami, ale nie należy zapominać, że przede wszystkim pozostajemy ludźmi. Nie można ukrywać ani tłumić emocji. Każdy widział po meczu, jak się czułem. Byłem zdeterminowany, by wygrać to spotkanie i zgarnąć tytuł, dlatego było to bardzo, bardzo trudne dla mnie. Noc po finale była dla mnie bardzo krótka. Dużo myślałem, wracały do mnie różne obrazki. Staram się z tym pogodzić, jestem w trakcie tego, ale jeśli chodzi o mistrzostwa Europy, nie macie się czym martwić – usprawiedliwił swoją nieobecność w sparingach z Serbią i Szwajcarią.

Ci, którzy go jednak znają, wiedzieli, że nie będzie w stanie wystąpić w nic nieznaczącym meczu towarzyskim, by skupić się na najważniejszych starciach na Euro 2024. Od dzieciństwa nie potrafił pogodzić się z jakąkolwiek porażką.

Nie potrafi udawać

Była jedna rzecz, w której „Sabi” nigdy nie był dobry. A było to przegrywanie. Nawet porażki na treningach sprawiały mu fizyczny ból – powiedział Reinhard Holzschuster, jeden z jego trenerów w grupach młodzieżowych Grazer AK cytowany przez bundesliga.com. W tym samym artykule wypowiedział się również Ralf Rangnick, który prowadził go w Lipsku, a teraz jest selekcjonerem Austriaków. – Nigdy nie lubił przegrywać, co moim zdaniem jest pozytywną cechą. Jednak czasem za bardzo przez to wybuchał – ocenił szkoleniowiec.

Reklama

I Sabitzer zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Ale przesadnie nie stara się tego zmieniać. Czasem zdarza mu się czymś rzucić, coś potłuc lub zniszczyć, a nawet zrugać swoich kolegów. Działa jednak w afekcie i ci, którzy go znają, wiedzą, by przesadnie się tym nie przejmować, bo to jego jeden z niewielu sposobów na rozgonienie ciemnych chmur po porażkach. Gdy to zrobi staje się potulny jak baranek. Pomimo że jest kapitanem reprezentacji, rzadko zabiera głos i stara się usuwać cień, robiąc miejsce innym aż do momentu kolejnej przegranej.

Nie mogę udawać, że jestem kimś, kim nie jestem. Reaguję bardzo emocjonalnie, kiedy przegrywam mecze. Staram się kontrolować i odpowiednio kierować tymi emocjami, ale są sytuacje, w których mam z tym problem. Z pewnością były chwile, kiedy dochodziło do nieprzyjemnych incydentów. To prawda. Obecnie rozumiem, że żadna drużyna nie wygrywa każdego meczu. Żadnej drużynie na świecie nie udało się tego dotychczas osiągnąć. Dlatego mogę spojrzeć na wszystko we właściwy sposób. Niemniej jednak diagnoza, w jaki sposób i dlaczego dochodzi do porażek, wciąż mnie frustruje i wywołuje emocje – tłumaczył się Sabitzer w rozmowie na oficjalnej stronie BVB, po czym dodał: – Spokój znajduję dopiero w towarzystwie odpowiednich osób.

Zmusztrowany przez ojca

Dlatego też po porażce z Francją zatonął w objęciach swojej córki. W rodzinie znalazł oparcie, choć na początku była ona dla niego źródłem frustracji i konfliktów. Jako syn trenera i byłego piłkarza m.in. LASK Linz podlegał stałej musztrze. Ojciec Herfried zawsze wymagał od niego więcej i lepiej. Matka natomiast cały czas ciągnęła go do nauki, bo nie wierzyła, że Marcelowi uda się zostać zawodowym graczem, co było źródłem kłótni między rodzicami. Finalnie stanęło na zdaniu Herfrieda, który powiedział, że nawet jeśli jego syn nie zostanie piłkarzem, to w życiu poradzi sobie nawet bez dobrych ocen. Nie musiał sprawdzać jednak swojej teorii, bo Marcel jest profesjonalnym piłkarzem, a ich relacje są już znacznie lepsze. Obaj wymieniają się spostrzeżeniami po występach Austriaka, który ma już obecnie własną wspierającą go rodzinę.

I była mu potrzebna po spotkaniu z Francją, bo czuł po nim ogromne rozczarowanie. Harował na całym boisku. Przebiegł ponad 11 kilometrów i zanotował sprint z maksymalną prędkością przekraczającą 33 km/h. Wykonał mnóstwo skoków pressingowych. A wszystko prawie w ogóle bez piłki przy nodze. Zaliczył z nią tylko 40 kontaktów przez cały mecz, choć grał w środku pola. Napracował się za dwóch, a finalnie jego reprezentacja przegrała 0:1. Takie momenty są dla niego najbardziej bolesne.

Właśnie dlatego nie wyszła mu przygoda w Monachium. Był bardzo zdeterminowany, wręcz przemotywowany. Przychodził bowiem do klubu, który w przeszłości dopingował. Nad łóżkiem miał plakaty Ze Roberto i Giovane Elbera. A tu już na starcie przylepiono mu łatkę pupilka Juliana Nagelsmanna. Od pierwszych dni rzucano mu kłody pod nogi. A działacze, w szczególności Hasan Salihamidzic, podawali w wątpliwość jego przydatność zespołowi, próbując ściągnąć kolejnego gracza do środka pola. To wpłynęło na jakość jego gry, co szybko zauważył Dietmar Hammann. – Jest zbyt niezdyscyplinowany. Za szybko się grzeje, grając na szóstce. A tam potrzebujesz kogoś spokojnego – wypalił w swoim felietonie dla „Sky Sports” były zawodnik Die Roten.

Lepszy niż Schweinsteiger

Nagle coś, za co był chwalony przez Juliana Nagelsmanna, stało się jego zmorą. To selekcjoner reprezentacji Niemiec stworzył z niego w Lipsku pomocnika wszechstronnego, dzięki jego eksplozywności, którą dotychczas pożytkował w innych miejscach boiskach. Do Saksonii przychodził bowiem jako skrzydłowy, a nawet napastnik. Później został przyklejony już mocniej do linii bocznej. Nagelsmann widział w nim natomiast świetnego środkowego pomocnika, co do dziś możemy obserwować. Sam Sabitzer świetnie się w tym odnajduje, o czym z uśmiechem opowiadał na oficjalnej stronie Borussii Dortmund.

Najtrudniejszą rzeczą w piłce nożnej jest zachowanie prostoty i podejmowanie właściwych decyzji w odpowiednim momencie. Od najmłodszych lat dopasowuję do tego swoją grę. Może nie wygląda to spektakularnie, ale kto mnie uważnie obserwuje i ma wiedzę o tym, widzi, że robię wiele ważnych rzeczy, które są w danej chwili potrzebne. Stąd bierze się moja wszechstronność. Kto wie, może zagram kiedyś jako bramkarz. Może brakuje mi trochę wzrostu, ale wtedy po prostu stanę na palcach – mówił szczerze Austriak, który przechodzi podobną drogę, co Bastian Schweinsteiger.

„Schweini” również zaczynał jako skrzydłowy, a karierę kończył w środku pola. On także występował w Bayernie, by później przenieść się do Manchesteru United. Dla niego był to jednak koniec pięknej przygody z piłką, natomiast Sabitzer na Wyspach Brytyjskich odżył. Na wypożyczeniu spisywał się fenomenalnie. Czerwone Diabły chciały go nawet wykupić, ale Bayern zażądał zaporowe 30 mln euro. To odstraszyło United, a jednocześnie okazało się, że Thomas Tuchel nie widzi go w swoich planach, więc Austriak stał się niepotrzebny. Gdy zatem pojawiła oferta z Dortmundu za 19 mln euro ani Bayern, ani tym bardziej sam zawodnik nie zastanawiał się długo.

Musiał coś zmienić

– Dla mnie było jasne, że chcę coś zmienić. Pytanie brzmiało, dokąd się udać. Oczywiście w grę wchodziły też względy rodzinne, dlatego ostatecznie podjąłem decyzję, że idę tam, gdzie jako rodzina czujemy się dobrze. Potem wszystko potoczyło się szybko i w ciągu 48 godzin odbyłem podróż na trasie Monachium – Dortmund – Monachium – USA – wyjaśnił Sabitzer, o swojej długiej drodze do dołączenia do BVB na tournee za oceanem.

Reszta, choć zakończyła się niespełna trzy tygodnie temu, jest już historią. Teraz Sabitzer skupia się na tym, by wprowadzić do fazy pucharowej reprezentację Austrii. Będzie biegał, pressował, walczył, kopał – wszystko, by po ostatnim gwizdku sędziego znowu nie zatopić swojej twarzy w dłoniach w geście smutku, a cieszyć się z kolegami. Pytanie, czy Polska mu na to pozwoli.

WIĘCEJ O EURO 2024:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Amerykanie ich wyzwolili, a potem najechali. Trudna historia „Los Canaleros”

Patryk Stec
2
Amerykanie ich wyzwolili, a potem najechali. Trudna historia „Los Canaleros”

EURO 2024

Piłka nożna

Amerykanie ich wyzwolili, a potem najechali. Trudna historia „Los Canaleros”

Patryk Stec
2
Amerykanie ich wyzwolili, a potem najechali. Trudna historia „Los Canaleros”

Komentarze

3 komentarze

Loading...