Reklama

„Probesth, Probija, Probe”. Z wizytą na meczu Cracovii de Uruguay

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2019, 15:17 • 9 min czytania 0 komentarzy

Montevideo, Urugwaj. Jestem na obrzeżach miasta, mijam Campeon del Siglo, nowy stadion zespołu Penarol, jednego z najbardziej utytułowanych klubów piłkarskich na świecie. Ale nie dla mnie te piękne areny i sportowe spektakle tytanów. Jako fan Ekstraklasy idę na przyboczne boiska, na których rozgrywana jest czwarta kolejka amatorskiej ligi piłkarskiej Urugwaju – Liga America.

„Probesth, Probija, Probe”. Z wizytą na meczu Cracovii de Uruguay

Patrząc na nowy, piękny stadion Penarolu nie sposób jednak nie wspomnieć, że Montevideo ma wspaniałe tradycje piłkarskie. Znajduje się tu założony 14 maja 1899 roku Club Nacional de Football, którego odwiecznym rywalem jest założony 28 września 1891 roku Club Atlético Peñarol. Oba należą do jednych z najbardziej utytułowanych klubów świata – Nacional posiada 46 tytułów mistrza Urugwaju, Panarol 48. Powiedzieć, że kluby te się nie lubią, to jakby nic nie powiedzieć. Konkurują ze sobą na wielu płaszczyznach – Panarol założyli Brytyjczycy i mimo kontrowersji z datą powstania, są najstarszym klubem w kraju. Nacional też uznaje się za najstarszy klub, tyle że założony przez miejscowych. O debrach połączonych z kibicowską napierdalanką nie wspominam, bo to oczywiste. Z ciekawostek: to w 2011 roku cały świat zachwycał się rekordowo długą flagą Penarolu. Ultrasi stworzyli flagę mającą 309 metrów. Dwa lata później to Nacional był górą. Stworzył 600-metrową flagę, która została wpisana do księgi rekordów Guinessa. Ta najważniejsza rywalizacja, boiskowa, jest jednak bardzo wyrównana. Do tej pory rozegrano 456 meczów pomiędzy Penarolem a Nacionalem. Bilans: 159 – 151 – 146 dla Penarolu.

Gdy w 2006 roku przeprowadzono badanie, za fanów Penarolu uważało się 45% liczącego niespełna 1,5 miliona mieszkańców Montevideo. 35% określiło się kibicami Nacional. A co z pozostałymi, niezagospodarowanymi dwudziestoma procentami mieszkańców? Oni kibicują innym. I naprawdę mają komu. Montevideo klubami piłkarskimi stoi. W obecnym sezonie na szesnaście zespołów pierwszej ligi (Primera División Uruguaya), czternaście pochodziło z Montevideo! Spoza stolicy mamy tylko dwóch ananasów – Plaza Colonia z położonego 200 km od Montevideo miasta Colonia del Sacramento oraz Cerro Largo F.C. położone w interiorze, w mieście Melo, około 350 kilometrów od Montevideo. W stolicy mieszka prawie połowa mieszkańców Urugwaju.

Ale ja nie o piłce z pierwszych stron gazet. Jeżeli ktoś chce poczytać, to świetny artykuł na temat piłki nożnej w Montevideo można znaleźć na Weszło (tutaj).

Ok, wróćmy do amatorskiej Liga Americana. Gra w niej zespół Cracovia de Uruguay – klub wzorowany na naszej rodzimej Cracovii. Chłopaki mają identyczne barwy oraz herb. I co ciekawe, nie mają żadnego Polaka w składzie, to w stu procentach inicjatywa Urugwajczyków. Docieram na miejsce, siadam na trawie na małym wzniesieniu przy boisku. Słońce grzeje, są 23 stopnie, o 11:00 czasu lokalnego (6:00 rano w Polsce) zaczyna się mecz Cracovia – Patorozu.

Reklama

Jak to się w ogóle stało, że w Urugwaju znajdziemy taki klub? Po meczu porozmawiam z chłopakami, zapytam, co spowodowało, że skromni, piłkarscy amatorzy wzorują się na znanej na całym świecie ekipie piłkarskiej z Krakowa. Postaram się również dowiedzieć, dlaczego zamiast ligi hiszpańskiej czy angielskiej śledzą naszą, słynąca z centrostrzalów i niskiego pressingu Ekstraklasę, oraz dlaczego zamiast wzorować się na taktyce Jose Mourinho wolą powtarzać na boisku schematy opracowywane przez jego mniej znanego brata, trenera Cracovii, Michała Probierza.

Zaraz zaczyna się widowisko. Spotkanie będzie oglądać około 20 kibiców. Nie mogę oderwać wzroku od sędziego liniowego – czarnowłosej Urugwajki w podkolanówkach i mini.

received_271396337141812

Nikt z kibiców nie pije piwa. Większość z nich ma za to tykwę, bombillę, duży termos z wrzątkiem i siorbie yerbę mate. Tutaj to norma, 1/3 mijanych na mieście ludzi ma ze sobą taki zestaw. Będziesz ich mijać na ulicy, spotkasz na plaży, w autobusie czy kolejce do kibla.

Widowisko nie porywa. Ale, co tu dużo ukrywać, przed wyjazdem do Ameryki byłem na meczu Pogoń Szczecin – Zagłębie Lubin i wydaje mi się, że poziom tego meczu nie jest wybitnie niższy. Cracovia szybko zaczyna przegrywać.

GH010327_1555189186690_highGH010338_1555189081924_highreceived_374712269804669received_1209514459221109

Reklama

Eres periodista de Polonia? – pyta mnie jedna z osób oglądających mecz. Tak, jestem dziennikarzem z Polski. Ricardo jest na Liga America co tydzień. Kibicuje swojemu synowi, bramkarzowi rywala Cracovii, Patorozu. Jego syn, Federico Luca Mazzeo liznął trochę lepszej piłki. Przeszedł wszystkie szczeble w młodzikach Nacional, gdzie miał okazję zakolegować się i bronić strzały Luisa Suareza. Po trampkarzach przeszedł do klubu z Montevideo, Danubio FC, czterokrotnego mistrza Urugwaju. Klub założyli w 1932 roku bułgarscy imigranci. Danubio to po hiszpańsku „Dunaj”. Tam (ani nigdzie indziej) jednak nie zrobił żadnej kariery, dlatego gra dzisiaj dla przyjemności w amatorskim klubie, nie licząc już na zbyt wiele.

Czas leci szybko, worek z bramkami zostaje rozwiązany błyskawicznie. Cracovia dostała lanie 2:5 i przez całe, trwające 2×30 minut spotkanie była zespołem słabszym. Tempo typowo ekstraklasowe, ale dużo bardziej agresywne i pełne poświeceń. Niby liga amatorska, ale i jednym, i drugim zależało. No i ta liniowa… Urugwajczycy walczyli. Pod koniec spotkania byliśmy świadkiem mocnego wślizgu na piłkarzu Cracovii, który zakończył się awanturą i przepychankami kilku piłkarzy.

Zawodnicy powoli schodzą z boiska.

received_170444760554781

Wiem, graliśmy gówno, ale uwierz, że normalnie jesteśmy dużo lepsi – mówi mi największy kibic zespołu, Carlos, ojciec Frana (obrońca) i Andresa (pomocnik) Patrone, dwóch z trzech założycieli klubu. Tłumaczy mi, że skład Cracovii się posypał, bo dzisiejsza kolejka wypadła akurat w czasie przerwy świątecznej i połowa składu mając wolne pojechała na wakacje. Skład trzeba było ratować znajomymi, z którymi nie było dużego zgrania, stąd taki wynik.

Na płocie wisi flaga Cracovii, obok biegają dzieciaki w klubowych barwach. Powoli witam się z piłkarzami. Wszyscy mają kopie koszulek Cracovii ze swoimi nazwiskami, herbem Cracovia de Uruguay i emblematem Liga Americana. Fran gra natomiast w oryginalnej, ekstraklasowej koszulce, którą dostał w paczce (wraz z masą klubowych gadżetów) od prawdziwej Cracovii. Piłkarze rozmawiają, przebierają się, po chwili dołącza do mnie Fran i kilku innych piłkarzy, w tym trzeci założyciel Cracovii, napastnik Martin Anon. – Powiedz mu, że to wszystko przez grę FIFA – śmieje się Carlos. – Si – odpowiada Fran. – Wszystko zaczęło się od grania z bratem w FIFĘ. Nudne jest granie najsilniejszymi, Real, Barcelona, to nie jest nasza piłka nożna, to biznes – mówi. – Mam podobnie, karierę gram Pogonią Szczecin albo Legią, A ze znajomymi często robiliśmy w Fifie turniej zespołów do trzech gwiazdek, bo trzaskanie cały czas Barceloną czy Bayernem się nudzi – dodaje.

Nie wiedzieliśmy wiele o Polsce, ale wiemy, że patrząc na mapę, jesteście między wielkimi krajami i w całej waszej historii musieliście walczyć. „Poland always fight” – wtrąca po angielsku Fran. – Mamy tak samo, jesteśmy wciśnięci między dwie potęgi, Brazylię i Argentynę. Nie mamy długiej historii, ale tak samo musieliśmy walczyć – stwierdza mój rozmówca. Uwielbiam te porównania innych krajów do położenia Polski. Spotkałem się z tym w Armenii i Korei Południowej, gdzie jeden z poznanych mieszkańców tłumaczył mi, że mają podobnie jak Polska: są wciśnięci między Japonię i Chiny, stąd ich równie dramatyczna historia z sąsiadami co historia Polski. Koreańczycy mają nawet specjalne powiedzenie na swoje położenie, mówią, że są „krewetkami pływającymi wśród wielorybów”.

Fran powtarza słowa brata: – Mamy bardzo krótką historię, ale spójrz na nas: jesteśmy na mapie tak samo jak wy. I w naszej krótkiej historii też musieliśmy walczyć. I taka jest piłka Urugwaju. To nie komercja, to nie mecze telewizyjnych gwiazd na wielkich stadionach, to walka. Piłka nożna to jedna z najważniejszych, a dzisiaj najważniejsza z rzeczy, jaka daje nam, Urugwajczykom, poczucie jedności i świadomości narodowej.

Piłka scaliła nasz naród – wtrąca Carlos, umieszczając urugwajską piłkę nożną między Bogiem a walkami z Europejczykami, Brazylią i Argentyną o niepodległość.

Dlatego stwierdziliśmy, że pogramy kimś z Polski – kontynuują bracia. – Popatrzyliśmy na Ekstraklasę i… wybraliśmy Cracovię. – Dlaczego? – pytam. – Bo nie wiedzieliśmy zbyt wiele o Polsce, ale miasto Cracovia kojarzyliśmy, że to kolebka Polski, królowie, historyczne miejsce. Poczytaliśmy na Wikipedii i się wkręciliśmy, jako fani historii futbolu stwierdziliśmy, że pierwszy mistrz Polski to idealny wybór. Szybko dorzuciliśmy do FIFY grę Cracovią w Championship Menager i reszta przyszła sama. Orientujemy się w sytuacji w Ekstraklasie, oglądamy mecze Cracovii przez internet. Gol jest świetnym zawodnikiem, sądzę, że duża kariera piłkarska czeka Helika, a Wdowiak jest kimś, kto będzie grać w waszej reprezentacji. No i nie ukrywajmy, że dużą różnicę w Cracovii robią Hiszpanie, Javi i Airam. No i sam trener… Jak wymawia się jego nazwisko, bo każdy z nas mówi inaczej? Probesth, Probija, Probe – piłkarze urugwajskiej Cracovii rzucają swoje koncepcje. – Probierz – mówię kilka razy, ale nikt nie potrafi wymówić nazwiska poprawnie. – Dobra, trudno, zostaje Probesth. Podoba nam się jego styl, kojarzy się nam z naszym mistrzem, selekcjonerem Urugwaju, Oscarem Tabarezem. Stara się, żeby Cracovia grała podobnie.

received_2402272393339245received_408376716377915

Andres pyta, komu w Polsce kibicuję. Odpowiadam, że Pogoni Szczecin. O dziwo nie wywołuje to jego zdziwienia. – To ci w niebiesko-czerwonych barwach? – pyta. – Tak – odpowiadam, mówiąc, że bardziej dokładnie to granatowo-bordowych. Pokazuje mi w telefonie wyszukane szybko barwy i herb Pogoni. Si, este club.

Cracovia jest niemalże w środku tabeli, dzisiaj było słabo, bo połowa składu to znajomi, a nie osoby z klubu. Mamy pechowy początek, na start rozgrywek trzy tygodnie temu wygraliśmy pierwszy mecz 3:0, a teraz trzecie spotkanie z rzędu przegraliśmy. Normalnie jesteśmy lepsi i mimo problemów wciąż celujemy w wygranie ligi. Będzie lepiej. Teraz po prostu część składu wyjechała na wakacje, a dwóch ważnych piłkarzy mamy kontuzjowanych – mówi Andres.

Dario, pokaż mu bliznę! – mówi jeden z piłkarzy. Stojący z nami chłopak podciąga spodnie, pokazując ogromną, pooperacyjną bliznę.

received_275443926697488

To Dario Rojas, nasz najlepszy obrońca. Kilka miesięcy temu tak go sfaulowano – mówi Andres. – Kolano mi poszło, miałem dwie operacje. Już chyba sobie nie pogram. I to wszystko dla Cracovii, rozumiesz? – mówi Dario. – Właśnie, jak to jest z tą waszą nazwą? Jak Fran i Andre powiedzieli wam, że chcą nazwać klub Cracovia to pewnie zrobiliście wielkie oczy i pukaliście się w czoło? – pytam. – Nieee. Przyjaźnimy się wszyscy, chłopaki spokojnie wyjaśnili nam, jak na to wpadli, że jesteście walczakami i w pewien sposób podobni. Stwierdziliśmy, że to w sumie świetny pomysł – odpowiada Dario.

Słyszałem, że graliście z polskimi dziennikarzami – mówię. 15 stycznia 2019 roku Cracovię de Uruguay odwiedziła Reprezentacja Dziennikarzy, która zagrała z nimi mecz. – Tak, odezwał się do nas dziennikarz sportowy z Polski, napisał, że jest z ekipą w Argentynie i jeżeli chcemy, to mogą do nas przyjechać na mecz. Powiedz mi, co może robić w Argentynie wielka grupa dziennikarzy sportowych z Polski? Oczywiście odpisałem, że chcemy i ci ludzie przyjechali do Urugwaju tylko po to, żeby z nami zagrać. Przegraliśmy, ale minimalnie, jedynie 1:3. Ale wynik tego nie oddaje, mieli szczęście – przekonuje jeden z braci.

Pytam, czy ktoś z nich był w Polsce. Odpowiada mi Andres: – Tylko ja i Ernesto Airaldi, nasz drugi kontuzjowany, byliśmy w 2010 roku na Eurotripie i zahaczyliśmy o Polskę. Na trzy dni – Warszawa i Auschwitz, ale muszę ci powiedzieć, że wsparcie od was z kraju mamy cały czas. To niesamowite, zobacz na Facebooka na nasz fanpage, większość komentarzy jest od Polaków. Dostajemy też od was sporo wiadomości, mamy nawet kontakt z prawdziwą Cracovią, która przysłała nam dużo gadżetów. A od dziennikarzy dostaliśmy koszulkę z autografami całego zespołu. To naprawdę wielki zaszczyt dostać takie wsparcie. A do Polski może kiedyś uda nam się przyjechać, to byłoby wielkie wydarzenie pójść na prawdziwą Cracovię.

Cracovio, kibice – może pomyślcie nad taką fajną akcją i zaproście waszych urugwajskich przyjaciół na mecz?

Rozmawiamy jeszcze trochę, po czym powoli opuszczamy stadion i umawiamy się na wieczór. Chłopaki podrzucają mnie do miasta. Idę przygotowywać się do spotkania z Lucią Topolanski, wiceprezydent Urugwaju o polskich korzeniach. Opowie mi o tym, jak jej rodzina dotarła do Urugwaju. Bo Urugwaj jest mieszanką europejskich wpływów, polskich również.

Tekst i zdjęcia: Mateusz Jakubowski

Najnowsze

EURO 2024

Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju

AbsurDB
0
Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju
Niemcy

Honess: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Szymon Piórek
1
Honess: Zatrudnienie Xabiego Alonso będzie praktycznie niemożliwe

Komentarze

0 komentarzy

Loading...