Znów wiele sobie obiecywaliśmy po jego występie. Na Euro 2016 miał prawo być jeszcze piłkarzem drugiego planu, dopiero wchodził na solidny, europejski poziom w klubie. Ale teraz powinien stanowić już o sile zespołu. Albo chociaż być ważnym elementem tej układanki. Tymczasem – jak wielu innych – zawiódł kompletnie. Ile będziemy czekać na Piotra Zielińskiego, który – zdaniem Maurizio Sarriego czy Zbigniewa Bońka – ma być polską odpowiedzią na Kevina de Bruyne?
Nie chcemy się nad tym gościem pastawić. Jakoś po cichu mu kibicujemy – tak osobiście, a nie tylko jako reprezentantowi Polski. Poznaliśmy jego historię i wiemy, że to chłopak o wielkim sercu, który jest wyczulony na krzywdę innych. Przy tym nie należy do tych, co rozkręcają w szatni imprezy po zwycięstwach i nie intonują przyśpiewek wraz z kibicami. Trzyma się raczej z boku i unika rozgłosu.
Ale doskonale wiemy też, że to chłopak z ogromnym potencjałem. Ludzi z przypadku nie bierze się do Napoli. Anonimów nie chwali Maurizio Sarri. Ogórkami nie zachwyca się Zbigniew Boniek. My też podczas oglądania jego meczów w lidze włoskiej myślimy, że to materiał na klasowego grajka. Takiego magika. Ale gdy przychodzą ważne mecze w kadrze, to Zieliński korzysta ze swojego starego tricku – sztuczki znikania.
Zerknijmy w statystyki:
– mecz z Senegalem – trzy kluczowe podania, osiem podań w pole karne, zero udanych dryblingów, dwa (!) wygrane pojedynki
– mecz z Kolumbią – zero kluczowych podań, dwa podania w pole karne, dwa udane dryblingi, siedem wygranych pojedynków
– mecz z Japonią – jedno kluczowe podanie, jedno (!) podanie w pole karne, jeden udany drybling, cztery wygrane pojedynki
Słowem – dramat. Poza meczem z Senegalem, gdzie Zielińskiemu zdarzało się częściej zagrywać w pole karne, to właściwie są liczby katastrofalne. Jego wpływ na grę ofensywną reprezentacji był zerowy. A jeśli już jakoś zaistniał, to raczej w negatywnym kontekście. Nie robił przewagi, nie kreował sytuacji, nie nadawał tempa grze, nie stworzył łańcucha między obroną a defensywą. Był wystawiany jako “ósemka” – źle. Jako “dziesiątka” – źle. W systemie z trójką obrońców – źle. Na czwórkę z tyłu – źle.
Możemy szukać dla Zielińskiego usprawiedliwień, że on po prostu wtapia się w poziom zespołu i sam prochu nie wymyśli. Ale idąc tym tokiem myślenia, to wystawny w środku pola Kamila Drygasa. Jak nic Zieliński nie wymyśli, to czemu nie?
W eliminacjach Zielkowi grało się nieźle. Może nawet dobrze. Przecież na finiszu zaliczał asystę za asystą, miał wymierny wpływ na kreowanie gry. A przyszła duża impreza – i znów piach. No bo zobaczmy na to, jak nasz rozgrywający prezentował się na dużych imprezach:
– vs Irlandia Północna – ławka
– vs Niemcy – ławka
– vs Ukraina – słabe 45 minut
– vs Szwajcaria – ławka
– vs Portugalia – ławka
– vs Senegal – słabe 90 minut
– vs Kolumbia – słabe 90 minut
– vs Japonia – słabe 80 minut
Piotrek, masz już 24 lata i 33 występy w kadrze. To już nie ten moment, gdy byłeś “młodym, obiecującym piłkarzem”. Czas na prawdziwe granie, a nie takie pitu-pitu, jak w meczu z Kolumbią:
Dzisiaj brakuje nam realnej alternatywy na pozycji Zielińskiego. Po prostu nie widzimy kandydata, który mógłby zamiast niego chwycić za kierownicę. Ale zaraz do reprezentacji trafi nowy selekcjoner i – dajmy na to – będzie chciał grać na dwójkę napastników. Jeśli piłkarz Napoli przez taki manewr straci miejsce w wyjściowym składzie, to chyba nikt płakać nie będzie. Bo to już chyba nie ten czas, żebyśmy dostosowywali ustawienie pod gościa, który znów uciekł w cień, gdy był potrzebny.
fot. FotoPyk