Reklama

Sandecja wraca, gdzie jej miejsce. Do Nowego Sącza, do I ligi

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2018, 19:12 • 4 min czytania 40 komentarzy

Sandecja Nowy Sącz oficjalnie zakończyła swój ekstraklasowy żywot. Przed meczem z Cracovią piłkarze Moskala mieli w swoich rękach stosunkowo dużo, ale na boisku w Mielcu w daremnym stylu upuścili to na ziemię. Marzenia o utrzymaniu roztrzaskały się w drobny mak. Cud, bo właśnie w takich kategoriach należałoby rozpatrywać ewentualne pozostanie „Sączersów” w elicie, już na pewno się nie wydarzy. Na kolejkę przed końcem rozgrywek Sandecja oficjalnie zjeżdża piętro niżej. Czyli tam, gdzie po prostu dużo lepiej pasuje.

Sandecja wraca, gdzie jej miejsce. Do Nowego Sącza, do I ligi

Na szczegółowe podsumowanie nierównej walki zawodników z Nowego Sącza z ekstraklasowymi realiami przyjdzie jeszcze czas. Niemniej, mecz z Cracovią był idealną ilustracją tych kilku miesięcy, które Sandecja spędziła wśród najlepszych drużyn w kraju. Było słabo, bez jakości, momentami ambitnie, ale częściej nieudolnie i byle jak. Brakowało pomysłu, czegoś co można by nazwać przećwiczonym schematem i najzwyczajniej w świecie umiejętności. W ekstraklasie jest oczywiście mnóstwo miejsca na różnego rodzaju wariacje, ale te, które prezentowała Sandecja, były po prostu na zbyt niskim poziomie. I w efekcie doprowadziły do spodziewanego i jak najbardziej zasłużonego spadku.

Już początek dzisiejszego spotkania pokazał nam, że podopieczni Moskala nie są kompletnie przygotowani na walkę o swoje być albo nie być. Inicjatywę właściwie od pierwszego gwizdka przejęła Cracovia, która przecież sezon ma już z głowy. „Sączersi”, jak mieli to ostatnio w zwyczaju, nastawili się na defensywę, co przez jakiś czas zdawało egzamin, ale koniec końców okazało się gwoździem do trumny. W 29. minucie meczu Javi Hernndez dośrodkował w pole karne Michała Gliwy, a zagraną przez Hiszpana piłkę Patrik Mraz wybił w taki sposób, że ta poleciała prosto do Michała Helika, który z bliskiej odległości wpakował ja do siatki. Zawodnik krakowskiego klubu zdobył już swoją ósmą bramkę w tym sezonie, co jak na środkowego obrońcę jest doskonałym wynikiem.

Jak na stratę bramki zareagowali podopieczni Moskala? Ot, jakoś przeczłapali do końca pierwszej połowy, by po przerwie ruszyć na rywali z werwą pijanego rowerzysty. Raz szarpnął wprowadzony za beznadziejnego Trochima Ksionz, tradycyjnie waleczny był Piszczek, za błąd przy kryciu Helika w akcji bramkowej próbował zrehabilitować się Danek, ale to by było na tyle. Najlepszym zagraniem popisał się Damir Sovsić, posyłając w 55. minucie spotkania no look pass do Filipa Piszczka, którego idiotycznie wyciął jak zawsze mizerny Diego Ferraresso. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Maciej Małkowski, ale jego katastrofalny strzał Adam Wilk zdążyłby złapać nawet, gdyby w międzyczasie musiał przelecieć się dokoła boiska. Tyłem. Ze sztangą na plecach. Chwilę później bramkarz Pasów popisał się też świetną interwencją po strzele głową Kolewa i w ten sposób zapracował sobie na miano najlepszego piłkarza meczu. Świetna rehabilitacja po słabym występie w Gdyni.

Piłkarze Michała Probierza nie zaprezentowali dzisiaj nic nadzwyczajnego, ale w gruncie rzeczy do niczego nie było im to potrzebne. Sandecja poprzeczkę zawiesiła mniej więcej na poziomie kostek, więc żeby ją pokonać wystarczyło tylko delikatnie podnieść nogę. Delikatnie rozczarował nas Daniel Pik, który na tle słabego rywala wypadł blado, aczkolwiek nie będziemy go jeszcze z tego rozliczać. Chłopak dopiero uczy się ligowej piłki. Powołanie do szerokiej kadry na mundial niespecjalnie pomogło też Krzysztofowi Piątkowi, który zdecydowanie nie zaliczył najlepszego występu w sezonie, ale raz czy dwa pokazał, czym przekonał do siebie Adama Nawałkę. Z boiska schodził jednak wyraźnie niepocieszony.

Reklama

I tyle. Na razie ciężko powiedzieć, co spadek do I ligi oznacza dla Sandecji, ale na pewno nie będziemy za nią tęsknić. Czasem może było przaśnie i całkiem sympatycznie, lecz na dłuższą metę ciężko się na to wszystko patrzyło. Ze szczególnym uwzględnieniem tego, co „Sączersi” prezentowali w meczach ligowych. Szczerze wątpimy, by poza Nowym Sączem, ktokolwiek uronił dziś chociaż jedną łzę. No chyba, że były to łzy szczęścia, ale to o zawodnikach Sandecji świadczyłoby jeszcze gorzej niż wątpliwej jakości popisy, które prezentowali na przestrzeni całego sezonu.

[event_results 460691]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

40 komentarzy

Loading...