01 grudnia 2017, 19:54 • 4 min czytania12komentarzy
Bez wątpienia mogliśmy trafić gorzej, bo w drugim koszyku czaiła się przecież jeszcze Anglia i Hiszpania, ale szampanów również byśmy nie otwierali. Co prawa James i spółka nie wydają się już tak straszni, jak przed mundialem w Brazylii, ale o zdobycz punktową łatwo nie będzie.
Jak tu trafili:
Kolumbia o awans drżała do ostatniej chwili, a wszystko przez zjazd w ostatnich pięciu spotkaniach eliminacyjnych – zwycięstwo, porażka i trzy remisy. Nic więc dziwnego, że w ostatnim meczu z Peru lider drużyny nieco zwątpił w siebie i swoich kolegów.
WOW WOW! Video of what appears Falcao convincing Peru players one by one to deal for a draw that would qualify both pic.twitter.com/8laXomElvY
Po bramce Pablo Guerrero dla Peru było jasne, że remis daje awans obu ekipom, dlatego zawodnik Monaco zabawił się w głuchy telefon i latał do Peruwiańczyków, aby oznajmić im, że już nie muszą się starać. Oczywiście rozumiemy, że każdy chce zagrać na mundialu, ale trochę słabo uciekać się do takich sztuczek… Oczami wyobraźni widzimy sytuację, w której Kolumbia potrzebuje naszego zwycięstwa z Japonią, żeby awansować do fazy pucharowej, ale Nawałka postanawia odpuścić, gdyż mamy już pewny awans.
Co już osiągnęli:
Nasi rywale z drugiego koszyka na pewno nie budzą wielkiego respektu, jeśli spojrzymy na ich dokonania mundialowe. Do tej pory jedynie pięć razy zagrali na mistrzostwach świata (1962, 1990, 1994, 1998, 2014), a trzy wyjazdy mają raczej do zapomnienia, ponieważ po fazie grupowej pakowali walizki. Pierwszy nieco bardziej udany występ przypadł na 1990 roku, ale nie mówimy tutaj o rezultacie, po którym bilibyśmy brawo. Fakt, z grupy wyszli, ale wyprzedzając jedynie Zjednoczone Emiraty Arabskie. Tak też awans z trzeciego miejsca nie wydaje się wybitnym osiągnięciem. Tym bardziej, że w 1/8 odpadli z Kamerunem.
Jednak jeśli spojrzymy na najświeższą historię, to możemy schować się w kącie i oddać hołd, bo gdy my oglądaliśmy ostatnie mistrzostwa w telewizji, to oni z każdym meczem stawali się coraz większą rewelacją turnieju. Najpierw w grupie przejechali się po Grecji, Wybrzeżu Kości Słoniowej i Japonii, a następnie ograli Urugwaj w 1/8 i o mały włos w ćwierćfinale nie odprawiliby z kwitkiem Brazylii.
Mocny punkt:
Mocnym punktem wydaje się obrona, ponieważ Kolumbia straciła jedynie 19 bramek w trakcie eliminacji, a to trzeci najlepszy wynik wśród stawki z Ameryki Południowej. Duża w tym zasługa Ospiny, który mimo braku gry w klubie potrafił się zmobilizować na mecze reprezentacji i wykręcić całkiem niezły wynik.
Pięta achillesowa:
Może dziwna sprawa, bo przecież Kolumbia to James, Falcao i Bacca, ale ostatnie eliminacje pokazały, że strzelanie bramek wcale Kolumbijczykom nie przychodzi łatwo. Cała trójka w eliminacjach drogę do siatki znalazła jedynie jedenaście razy, a to dość kiepski wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę, że do rozegrania było 18 kolejek. Sam Robert Lewandowski w zaledwie dziesięciu spotkaniach strzelił jedynie pięć bramek mniej niż cała reprezentacja Kolumbii.
Selekcjoner:
José Néstor Pekerman, czyli Argentyńczyk, którego pokochała cała Kolumbia. Jako szkoleniowiec zasłynął przede wszystkim z tego, że trzykrotnie wygrywał mundial do lat 20 z rodzimą reprezentacją kraju. Mówi się że to dzięki niemu Leo Messi gra dla Albicelestes. Gdy pracował w Leganes, dowiedział się, że hiszpańska federacja chce przygarnąć 16-letniego zawodnika Barcelony. Po tym fakcie natychmiastowo wszczął alarm w kraju, iż taki talent nie może zmienić barw. Poskutkowało, bo zaraz potem Messi dostał powołanie do argentyńskiej młodzieżówki. Po sukcesach w futbolu młodzieżowym dostał szansę w dorosłej piłce – w 2004 roku objął pierwszą reprezentację Argentyny. Wraz z nią pojechał na mundial w Niemczech i odpadł w ćwierćfinale po rzutach karnych z gospodarzem turnieju. Tak wynik był porażką i oznaczał koniec przygody z pierwszą reprezentacją.
Reprezentację Kolumbii przejął w lutym 2012 roku i bardzo szybko udowodnił, że nie będzie zwykłym szkoleniowcem. Piorunujący strat to mało powiedziane, ponieważ Pekerman stworzył maszynę, której obawiał się już każdy przed mistrzostwami w Brazylii. W pierwszych dziesięciu spotkaniach za jego kadencji Kolumbia wygrała osiem spotkań, raz zremisowała i przegrała. Kibice bardzo szybko go pokochali, a prezydent za zasługi dla kraju przyznał obywatelstwo. Stało się już więc jasne, że to trener na długie lata, a nie tylko na chwilę.
Rywal okiem Weszło:
Rywal okiem historii: Do tej pory z Kolumbią tylko raz zagraliśmy w meczu o stawkę, a było to w 1972 roku podczas IO w Ingolstadt. Poza tym pyknęliśmy jeszcze pięć razy towarzysko. Oczywiście najbardziej w pamięci siedzi nam mecz z 2006 roku i wcale nie dlatego, że był ostatnim. Powód jest zupełnie inny:
Adam Nawałka i jego sztab na pewno najbliższe miesiące spędzą nad taktycznym rozpracowaniem Kolumbii, ale coś nam się wydaje, że raczej nie będą skupiać się na kasetach z 1972, 1980, 1985, 1990 i 2006 roku. Obowiązek nakazuje jednak przypomnieć wyniki:
(IO 1972 faza grupowa) 28.08.1972 Kolumbia – Polska 1:5
(mecz towarzyski) 09.07.1980 Kolumbia – Polska 1:4
(mecz towarzyski) 10.02.1985 Kolumbia – Polska 1:2
(mecz towarzyski) 14.02.1985 Kolumbia – Polska 1:0
(mecz towarzyski) 04.05.1990 Kolumbia – Polska 2:1
(mecz towarzyski) 30.05.2006 Polska – Kolumbia 1:2
Poziom zadowolenia: 6,5/10. Nie ma sensu narzekać, bo mogło być tak, że trafilibyśmy na Hiszpanie i od razu należałoby – będąc racjonalnym – przypisać sobie jedną porażkę. A Kolumbia oczywiście groźna, ale zdobycz punktowa już całkiem realna. Po szybkiej analizie można dojść również do wniosku, że mimo wszystko los się uśmiechnął, bo chyba gorzej byłoby zmierzyć się z Anglią, Chorwacją albo Urugwajem.