Reklama

2-3-5, Lwów, pierwszy mecz kadry, Makkabi i cała reszta. Zanim powstała liga

redakcja

Autor:redakcja

11 września 2017, 15:02 • 25 min czytania 12 komentarzy

Czasy, gdy Cracovia była potęgą, czasy, gdy najgorętszymi derbami Krakowa był mecz Jutrzenka – Makkabi, a Lwów aspirował do miana piłkarskiej stolicy Polski. Czasy, gdy w całej Warszawie było tylko jedno boisko, a zapłacenie piłkarzowi za grę wywoływało skandal. Czasy, gdy na kapitana drużyny mówiło się „matka”, a zwycięstwo z zagraniczną drużyną miało daleko idące znaczenie polityczne.

2-3-5, Lwów, pierwszy mecz kadry, Makkabi i cała reszta. Zanim powstała liga

Paweł Gaszyński pisze właśnie o tym okresie – „Zanim powstała liga” ma udokumentować futbol w Polsce sprzed 1927 roku. Archiwista Uniwersytetu Jagiellońskiego robi to piekielnie szczegółowo – sam tom o 1921 roku wyniósł… 1697 stron. Dzięki swojemu perfekcjonizmowi odmalowuje bardzo dokładny krajobraz ówczesnej piłki nad Wisłą, z jej wyznaniowym i narodowościowym tyglem, czterdziestogodzinnymi podróżami na mecze, brakiem znajomości zasad u sędziów, popularną taktyką 2-3-5, rodzącą się reprezentacją Polski. Zapraszamy.

***

Screen Shot 09-11-17 at 01.42 PM

Praca w Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego musiała pomóc przy pracy nad książką, wiedziałeś jak się do tego wszystkiego zabrać.

Reklama

Nauczyła mnie pracy ze źródłami. Piętnaście lat temu pewnie myślałbym, że np. lwowska klasa B lat dwudziestych jest nie do odtworzenia. Tymczasem jest mnóstwo źródeł, potrzeba tylko zainwestować czas. Pierwotny pomysł był skrajnie przeszacowany: chciałem zrobić w jednym tomie osiem lat rozgrywek przed powstaniem ligi. W pierwszym roku meczów było stosunkowo niedużo, więc wyszło mi 160 stron. Już rok 1920 zaburzył moje wyobrażenie, że wszystko pójdzie szybko, bo tom miał 440 stron. Z kolejnym mam wrażenie, że przesadziłem.

Screen Shot 09-11-17 at 01.52 PM

1697 stron.

Nie chcę niczego opuścić. Każdy wynik, jaki znajdę w prasie, chcę pokazać i udokumentować źródłem. Staram się też nie przegapić żadnego nazwiska, które pojawia się w relacjach. Być może to jedyna szansa, by o tej osobie jeszcze ktoś wspomniał. Być może już nigdzie indziej nie widnieje o niej ślad.

Praca taka, że nie wiadomo w co w ręce włożyć.

Biblioteki cyfrowe wówczas nie dawały jeszcze takich możliwości, jak dzisiaj. Jeździłem więc po Polsce i z aparatem w ręce przeglądałem w bibliotekach stare czasopisma. Przyjeżdżałem rano, siadałem z wózkiem, na którym miałem pięćdziesiąt tytułów i tak do wieczora. Na podstawie zebranego materiału tworzyłem szkielet książki, mecz po meczu, dzień po dniu. Czasem na jeden wynik składa się kwerenda z kilku czasopism – ta gazeta poinformowała o strzelcu, druga o minucie, w trzeciej jest wynik do przerwy. We Lwowie wychodziło 6-7 dzienników. „Gazeta Poranna” sympatyzowała z Pogonią, „Wiek Nowy” za Czarnymi. W „Porannej” mogłeś przeczytać o trzeciej drużynie Pogoni, o której „Wiek Nowy” nigdy nie wspomni, da natomiast relację z meczu juniorów Czarnych.

Reklama

Screen Shot 09-11-17 at 01.48 PM

Czasowo bardzo wymagające.

Wzięcie się za 1921 rok zbiegło się z narodzinami syna. Doba zrobiła się za krótka. Dobrze, że żona podeszła do pomysłu z entuzjazmem. Nigdy złego słowa nie powiedziała, zawsze dawała mi wsparcie, choć czasem domowe obowiązki spadały jej na głowę, szczególnie w końcówce opisywania roku 1921, kiedy spałem po 3-4 godziny. Mam problem z powiedzeniem sobie, że książka mogłaby już pójść do druku – wciąż przecież może gdzieś tam być mecz, który ominąłem, wciąż może czegoś nie sprawdziłem. To podejście jest trochę przekleństwem, ale chwile, gdy się szuka, są najciekawsze. Znajdujesz nowy tytuł, o którym wcześniej nie słyszałeś, powiedzmy orędownik na powiat wolsztyński. Piszą o jakimś meczu. I docierasz do takiej historii, jak starcie Unitasu Wolsztyn z niemiecką drużyną.

Po tym ile piłka nożna zabierał miejsca w prasie, można ocenić jak była istotna dla ówczesnego społeczeństwa.

Sporo pisano o jeździectwie, ale poza futbolem sporty drużynowe nie funkcjonowały. W 1921 rozegrano pierwszy mecz w rugby, a także w koszykówkę przy okazji jubileuszu piętnastolecia Wisły Kraków. Piłkę różne pisma traktowały w różny sposób. Lwowska „Gazeta Poranna” miała znakomity dział sportowy, prowadzący go Rudolf Wacek później uruchomił własną gazetę sportową „Kurjer Sportowy”. Ale były też gazety, gdzie sport traktowano na zasadzie: o, raz na jakiś czas coś tam napiszemy. Najlepiej dajmy zapowiedź meczu, ale nigdy nie informujmy o wyniku. Takich zapowiedzi bez wyniku mam całkiem sporo, ale zazwyczaj w regionach mniej rozwiniętych piłkarsko.

sport7_NN

Screen Shot 09-11-17 at 01.48 PM 001

Screen Shot 09-11-17 at 01.49 PM

W zaborze austriackim piłka nożna rozwijała się bezproblemowo, drużyny grały, nie miały obostrzeń, rejestrowały się w namiestnictwie. W Wielkopolsce natomiast za zaborów nie można było nawet rozmawiać po polsku, więc czytało się o przypadkach, gdy zawodnik wylatywał z boiska za polską odzywkę. Na Śląsku pisano o piłce sporo, a tak jak Polacy i Niemcy mieszkający tam mieli swoje gazety, tak pisali w nich tylko o swoich drużynach.

A gdy te grały między sobą?

Praktycznie się nie zdarzało. W 1920 zorganizowano mecz pomiędzy reprezentacją Lwowa i Beuthener SuSV 09 (względnie Bytom 09 – przyp. red.), teoretycznie najlepszą niemiecką drużyną Górnego Śląska. Lwowiacy wygrała i według słów Korfantego, to zwycięstwo dało o wiele więcej korzyści w kontekście plebiscytów niż jakiekolwiek wiece. Słowo Polskie, nr 322 z 14.07.1920:

„Jakie znaczenie dla narodowej sprawy plebiscytu, miały tryumfy Lwowian na Górnym Śląsku, niech poświadcza zamieszczone tu w dosłownem tłumaczeniu sprawozdania polakożerczej i hakatystycznej Ostdeutsche Morgenpost. Tej chyba o miłość do nas posądzić nie można, a jednak widzimy co była zmuszona napisać Niemiec ma się uczyć od Polaka!

„Zwycięzcy dali nam grę, jakiej Góry Śląsk, a i niejedno wielkie miasto, dotychczas nie widziało. Lekka gra, skończona technika piłki, szybkość drużyny i inne jeszcze zalety, to wszystko pokazało, że drużyna przeszła dobrą szkołę. Uważni sportsmeni zobaczyli tu wiele, co prawdopodobnie w swoich drużynach na przyszłość zużytkują, a to jest głównym celem takiej gry: uczyć się od drużyny mającej przewagę”

Screen Shot 09-11-17 at 01.45 PM 001

Niemcy, bojąc się kolejnych porażek, unikali kontaktów z polskimi drużynami. Sytuacja była wyjątkowo napięta, w 1920, gdy dwóch Polaków przeszło do niemieckiej drużyny, „Sportowiec” pisał „Hańba zdrajcom”. W 1921 zabity został Józef Fabian, jeden z najlepszych piłkarzy Słupny Mysłowice. Było kilka wersji tłumaczących jego morderstwo, a jedną z nich porachunki za to, że nie chciał przejść do niemieckiej drużyny.

Screen Shot 09-11-17 at 01.44 PM 001

Screen Shot 09-11-17 at 01.44 PM

Jak wyglądała wówczas struktura piłki w Polsce?

W grudniu 1919 mamy założenie PZPN i połączenie struktur z okresu zaborów w jedną całość. Związek siedzibę ma w Krakowie. Istnieje pięć okręgów: krakowski, lwowski, poznański, łódzki, warszawski – śląski wówczas jeszcze nie, bo jego sytuacja była niejednoznaczna przez przygotowania do plebiscytów.

Mistrzowie okręgów na jesień spotykali się w rywalizacji o mistrza, ale między okręgami istniały duże dysproporcje. W Galicji od lat drużyny grały o mistrzostwo, a Cracovia miała dużą klasę związku austriackiego, przymierzano ją nawet do gry w Pucharze Austrii. Tutaj struktury były najmocniejsze. W Poznaniu w czasach zaborów istniały polskie Ostrovia, Posnania czy Warta, ale nie miały swobody działania jak kluby galicyjskie. Najbiedniej było początkowo w Warszawie. W 1919 poza Polonią i Koroną nie istniał żaden zespół. Legia powstała w Legionowie na Wołyniu w 1916, a dopiero później stołeczny WKS miał być jej kontynuatorem. Podstawowy problem okręgu warszawskiego stanowiło posiadanie w zasadzie jednego nadającego się do gry boiska, które znajdowało się w parku Sobieskiego.

Dla porównania Cracovia i Makkabi miały swoje boiska, Jutrzenka i Wisła otworzyły w 1922. Pogoń miała swoje, Czarni grali jako gospodarz na boisku Towarzystwa Zabaw Ruchowych, Lechia na boisku Sokoła Macierzy, Hasmonea budowała się. Te drużyny miały czas, miejsce, możliwości. Natomiast Kurier Polski w Warszawie publikował godziny, w których dane warszawskie zespoły mogą trenować w parku Sobieskiego. To już problem organizacyjny, nie można się spotkać kiedy chcesz, zawsze wisi groźba straty terminu. Paradoksalnie Polonia okazała się jednak bardzo silna, zaskakując resztę kraju i zdobywając wicemistrzostwo w 1921, choćby przed faworyzowaną Pogonią Lwów.

Stadion_Pogoni_Lwow_1938

Screen Shot 09-11-17 at 01.59 PM

Stadion Czarnych

Pierwszy mecz o punkty w Polsce rozegrano w ramach krakowskiej klasy B 18 kwietnia 1920. Rezerwy Cracovii pokonały Wawel 3:1. W tym roku rozgrywki przerwała jednak ofensywa bolszewików, przez co całą klasę A i klasę B udało się rozegrać tylko w Krakowie i Poznaniu. Dopiero rok później na spokojnie rozegrano pełne mistrzostwa. W Krakowie najlepsza została Cracovia, we Lwowie przy dwóch drużynach klasy A – uznano, że tylko Pogoń i Czarni ją reprezentują – lepsza była Pogoń, w Łodzi wygrał ŁKS, ale dopiero na tydzień przed pierwszą kolejką zapewnił sobie mistrzostwo. Z Poznania przyjechała Warta, z Warszawy wspomniana już Polonia. Od 21 sierpnia 1921 grano dziesięć kolejek systemem każdy z każdym o mistrzostwo.

Screen Shot 09-11-17 at 02.07 PM Screen Shot 09-11-17 at 02.08 PM 001 Screen Shot 09-11-17 at 02.08 PM

Warto wspomnieć, że oprócz meczów związkowych rzeczą wielkiej rangi piłkarskiej był Puchar Żeleńskiego, który wystartował już w 1912. Grały dwie najsilniejsze reprezentacje miast, czyli Lwowa i Krakowa. Regulamin przewidywał, że puchar na stałe otrzyma ten, kto wygra trzy razy z rzędu. Ostatecznie w 1925 zrobił to Kraków. Podczas Pucharu Żeleńskiego przerywano mistrzostwa kraju, choć on z kolei ustąpił priorytetem wyjazdowi Cracovii do Budapesztu 1-2 października 1921. W prasie krakowskiej miano za złe Pasom, że stawiają własny interes nad reprezentowanie miasta, ale wyniki z Węgier zadziałały na korzyść Cracovii. Ostatecznie 2 października do Lwowa wysłano jedenastu graczy Wisły, ponieważ Żydzi mieli akurat święto związane z obchodami nowego roku wg kalendarza hebrajskiego, więc ani gracze Makkabi, ani Jutrzenki, nie mogli zagrać. Wisła przywiozła remis i wyzerowała stosunek meczów, krakowski związek był tak zadowolony, że dziękował Białej Gwieździe na łamach Przeglądu Sportowego za godne reprezentowanie miasta. We Lwowie natomiast nie mogli się pogodzić, że nie dali sobie rady z tak osłabioną drużyną krakowską. Nie mogli zrozumieć jak z Pogoni i Czarnych nie stworzono dużo mocniejszej drużyny. Ich zdaniem zamiast wziąć tyły od Czarnych, a przód z Pogoni, zrobiono na opak i wyszło nie tak jak trzeba.

Screen Shot 09-11-17 at 01.43 PM

W Szczecinie rozmawiałem z p. Marianem Kielcem, legendą Pogoni lat sześćdziesiątych. Mówił, że futbol na wysokim poziomie zaszczepili tam lwowiacy. Tak działo się w wielu miastach. Na czym polegał fenomen piłkarskiego Lwowa?

Lwów przed pierwszą wojną światową był stolicą Galicji. Tam znajdowało się namiestnictwo, był głównym miastem polskim na terenie zaboru austriackiego. Tam odbywały się pierwsze udokumentowane mecze, tam najszybciej złapano piłkarskiego bakcyla, chociaż już Puchar Żeleńskiego w 1912 pokazywał, że siła drużyn z Krakowa jest podobna. Pierwsze mistrzostwa Galicji też wygrała Cracovia. We Lwowie powstawało dużo drużyn, istniały trzy rozbudowane klasy rozgrywkowe, grano w prowincjonalnych miastach jak Stryj, Sambor, Stanisławów czy Przemyśl – w tym ostatnim samych drużyn żydowskich było w 1921 trzy.

400px-1921.10.23_Czarni_Lwów_-_Wisła_Kraków_4-2

Każdy kibic zna Pogoń Lwów, natomiast Czarni byli wówczas niemal równie mocni.

Czarni równorzędnym partnerem dla Pogoni byli przed I wojną światową. Później Pogoń ich przerosła. Stosunki między klubami były takie, że nie grały ze sobą meczów towarzyskich, co wtedy uznawano za ewenement. W 1922 zdarzył się przypadek, że Pogoń nie stanęła do meczu o mistrzostwo lwowskiej klasy A, bo jej gracz wyjechał na zgrupowanie kadry do Szwecji. Mecz miał być przełożony, Czarni protestowali, stawili się na boisku, żądali walkowera. Potem wyznaczono nowy termin, to z kolei w proteście Czarni się nie stawili, a spekulowano o walkowerze dla Pogoni. W pierwotnym terminie meczu o punkty normalnie zagraliby towarzysko, ale wtedy pisano w prasie: „ze względu na brak kontaktów między drużynami mecz towarzyski nie odbędzie się„. Czarni byli w czołówce Polski, uważano, że niektóre okręgi są po prostu słabsze. Mistrz okręgu łódzkiego nie prezentował poziomu ich, Wisły czy BBSV Bielsko. Wiele osób uważało, że system rozgrywek jest niesprawiedliwy. Od 1921 zaczęła się dyskusja o założeniu ligi, ale na początku zwiększała się tylko liczba okręgów. Wkrótce było ich osiem, podzielonych w mistrzostwach na dwie grupy – północna, południowa – których zwycięzcy grali baraż o tytuł mistrzowski. Potem doszedł Toruń i zrobiło się dziewięć okręgów. W 1927 powstała liga, jako jedna z pierwszych w Europie, także patrząc na czołowe kraje.

250px-1912.06.23_Wisla-BBSV

Logistyka musiała być wówczas problemem.

Tak, już w drugiej kolejce pierwszego sezonu dała o sobie znać, trwał bowiem strajk kolejarzy. Do Poznania udawała się Pogoń Lwów. Jej podróż trwała czterdzieści godzin. Prasa lwowska nie mogła zrozumieć dlaczego pojechali tylko w sile jedenastu graczy, nie biorąc nikogo ewentualnego w zapasie. Podczas jazdy obrońca Ignarowicz nabawił się czterdziestostopniowej gorączki i nie był w stanie wyjść na boisko. Po piętnastu minutach jeden z graczy dodatkowo nabawił się kontuzji, Pogoń grała więc w dziewiątkę. Warta to wykorzystała odrabiając z 0:2 na 3:2.

Czytałem też, że „ministerjum kolei” nie chciało dać zniżek piłkarzom.

W innych krajach piłkarze mieli takie zniżki, podawano choćby przykład Czechów. A propos Czechów jest przypadek, kiedy w marcu 1921 Cracovia chciała się tam udać na umówiony mecz. Po drodze miała postój bodajże w Oświęcimiu, gdzie przebywali polscy uchodźcy przybyli zza południowej granicy. Gdy dowiedziano się, że polska drużyna ma grać u naszych sąsiadów, w delikatny sposób jej to wyperswadowano – jedna z gazet pisała nawet, że piłkarzom wymierzono po kilkadziesiąt kijów. Oni twierdzili, że chcą pokazać siłę polskiego sportu, ale jakkolwiek propagandowo zwycięstwo dałoby pewnie wiele, tak stosunki między krajami były wówczas zbyt napięte. Zresztą w polskiej prasie wychodzącej wtedy w Czechosłowacji znalazłem list czytelnika, który informował, że nawet jakby doszło do meczu, Polacy mieszkający w Czechach planowali wbiec na boisko i przerwać zawody.

Mecze z drużynami zagranicznymi, choć w teorii nie o stawkę, zdają się mieć gigantyczny wymiar.

Żaden mecz związkowy nie był tak ważny, jak mecz z drużyną z zagranicy. Dzisiaj jak słyszymy o meczu towarzyskim, wyobrażamy sobie sparing, w którym trener testuje zawodników, ustawienie, a jak ma fanaberię to wpuszcza na skrzydło masażystę. Ale wtedy to było wielkie wydarzenie, na które ściągały tłumy. Przyjeżdżały do nas najczęściej zespoły węgierskie i austriackie, później też czeskie, gdy wznowiliśmy z nimi stosunki dyplomatyczne. Czesi mieli ciekawą taktykę: drużyny były odgórnie przez państwo nakłaniane do rozgrywania meczów. Gdy Galatasaray odbywało tournee po Europie, rząd czeski nakazał Sparcie z nimi grać. Nie miało to wielkiej wartości sportowej, bo wygrali dwucyfrówką, ale chodziło o propagandowy sukces. Jedna z czeskich drużyn została wysłana na północ Afryki. W czeskiej prasie znalazłem artykuł opisujący mecze Slovana Moravsko-Ostrava w Polce. Cracovia ograła ich gładko 4:0. Nasi dziennikarze pisali o wyższości polskiego sportu nad czeskim, a tamci, że jaki jest sens wysyłania za granicę lipnej drużyny, która przegrała z oldbojami Slavii 0:5 i za którą trzeba się wstydzić.

Screen Shot 09-11-17 at 01.53 PM

Co było największym sukcesem polskich drużyn w starciach z zagranicznymi klubami?

Największym sukcesem propagandowym i sportowym była wizyta Cracovii w Budapeszcie 1-2 października 1921. Porażka 0:1 z Ferenvcarosem i remis 0:0 z MTK Budapeszt, wówczas czołową drużyną europejską. To były wyniki, w które zachodnia prasa nie chciała uwierzyć. Podobnie z debiutem reprezentacji, która przegrała tylko 0:1 z Węgrami. Węgrzy byli o wiele bardziej doświadczeni, wyłaniali swoich mistrzów już na przełomie wieków, gdy myśmy jeszcze w piłkę nie grali. Dla nas oni i Austriacy byli profesorami futbolu.

W Polsce wówczas Cracovia była zdecydowanie najlepsza?

Paradoksalnie przed mistrzostwami w 1921 było sporo głosów, że faworytem jest Pogoń. Lwowiacy nie trafili jednak z formą na jesień. Czołówkę w Polsce stanowili Czarni, Polonia, Wisła, Warta, ŁKS szybko nadrabiał, ale Cracovia w pierwszych latach była najlepsza. Gdzieś z końcem 1922 zaczęło się coś psuć. Odbył się wtedy mecz z Wawelem Kraków, który skończył się dość mocną zadymą, po której czterech graczy Cracovii dostało dyskwalifikacje. Później Pogoń na cztery lata przejęła prymat w kraju.

W czym tkwiła sekret siły ówczesnej Cracovii?

W osobie trenera. Pasy były jedną z niewielu drużyn, które nie ćwiczyły same. Ich szkoleniowiec był Węgrem, przedstawiał im wzorce, uczył taktyki, ustawiania się. W opisach ich meczów z innymi polskimi drużynami regularnie powtarzają się opinie o różnicy klas w dyscyplinie, a także organizacji gry. Remis z nimi stanowił duży sukces. Cytat ze Sportowca, nr 18 z 05.12.1920:

„Szwedzki Iddrottsbladet, najpoważniejsze pismo sportowe Szwecji, pisze, że dziś Austria jest niewątpliwie silniejsza nie tylko od wszystkich drużyn, które Czechosłowacja tak łatwo na Olimpiadzie pobiła, ale i o Belgii, której Czechosłowacja nie miała sposobności pobić. Zmniejszona terytorialnie Austria w sporcie staje się jedną z najsilniejszych reprezentacji na świecie. To samo twierdzą i pisma angielski, które pisały niedawno, że dziś reprezentacji Anglii nie może marzyć o zwycięstwie z reprezentacją Austrii.

Cracovia grała w Wiedniu dwa mecze, jeden z Admirą stojącą w pierwszej klasie na piątym miejscu wśród drużyn z całego świata, z którą łatwo rozegrała na remis 4:4 i w Wafem, który stał na pierwszym miejscu w rozgrywkach o mistrzostwo Austrii, i z którym przegrała honorowo 3:1. To czyni Cracovię mimo wszystko jedną z najlepszych drużyn w Europie, w ten sposób pisała o Cracovii cała prasa wiedeńska”.

cracovia

W tomie z 1920 znalazłem opis narzekań na poziom piłki na Śląsku, właśnie przez pryzmat porównania z Cracovią. Sportowiec, nr 12, 20.11.1920:

„Pierwszy błąd i może najważniejszy, to brak taktyki w drużynie, najbardziej dające się we znaki przez niewyzyskiwaniu pomyślnych sytuacji. Tylko konsekwentna, zwarta, zawsze czujna i pracowita taktyka usunąć może ten wielki i dotkliwy błąd. Drugi błąd z którego wynika i pierwszy to dziwny nigdzie nie stosowany brak stałych stanowisk w drużynie i ztąd przechodzący brak zgrania. Trzeba raz skończyć z tą ustawiczną wędrówką gra czy z ataku do bramki, z lewego łącznika na środek pomocy (…) Pamiętajmy co za mistrzowskie kombinacje pokazał am atak Cracovii podczas pobytu w Katowicach i Lipinach, podczas gdy nasi ludzie walili w piłkę jak najbezmyślniej, ale za to jak najmocniej”.

Cracovia już tego nie uprawiała, to dawało jej przewagę. Jej gracze to też polska czołówka, bo przecież reprezentacja, która pojechała w 1921 na swój pierwszy mecz, to siedmiu z Cracovii, dwóch z Polonii, jeden z Pogoni Lwów, jeden z Warty. Cracovia: charakterystyczny Gintel w obronie, do tego Fryc, który miał swoją słynną karykaturę, na której szedł na boisku po trupach. Tadeusz Synowiec, najstarszy zawodnik i kapitan, Kałuża w ataku, który strzelał mnóstwo bramek. Jak 4 września 1921 Cracovia strzeliła tysięczną bramkę, Kałuża z tego tysiąca miał ponad jedną czwartą. Zdobywał gole kiedy chciał.

Screen Shot 09-11-17 at 01.47 PM

Największe derby Krakowa to Wisła – Cracovia, czy może mecz z Makkabi?

Największe emocje budził w tamtym okresie mecz Makkabi z Jutrzenką. Z jednej strony syjoniści, a z drugiej Żydzi asymilujący się, czyli dwa odmienne podejścia środowiska żydowskiego do funkcjonowania w Polsce. Powiedzieć, że się nie lubili, to delikatne określenie. Do tego kolosalne zakłady pieniężne stawiano na ten mecz:

„Makkabii” i „Jutrzenka” to dwa przeciwne charaktery. Pierwszą cechuje gwałtowność, siła i buta – drugą zaś spokój i pewnego rodzaju skromność. Obie natomiast mają wspólną cechę – wzajemną nienawiść. Rywalizacja tych dwu drużyn trwa już od szeregu lat – dotychczas jednak „Makkabii” odnosiła zwycięstwa. Dopiero wczoraj po raz pierwszy zwyciężyła „Jutrzenka”. (…) Zwycięstwo „Jutrzenki” zabolało mocno przede wszystkiem zwolenników „Makkabii”, którzy na boisku urządzili totalizatora. Jak wtajemniczeni opowiadają t. zw. Makabeusze przegrali sumy przekraczające krocie tysięcy marek. Zakłady robiono np. 20.000. za 1000 na „Makkabię”. Wypłaty uskuteczniano natychmiast po matchu. To tez ciekawy widok przedstawiały liczne grupki zwolenników obu klubów, którzy handrycząc się wyrównywały zobowiązania. (źródło: Ilustrowany Kurier Codzienny nr 248 z 13.09.1921, s. 3)

Makkabi było drużyną silniejszą, częściej triumfującą, ale gdy Jutrzenka wreszcie wygrała podczas turnieju czterech drużyn na Cracovii… Sensacja. Zwycięzcę bramki zniesiono na rękach do dorożki. Henryk Leser, związany z Makkabi redaktor naczelny „Tygodnika Sportowego”, ubolewał, że Makkabi dało się wrobić w turniej i ograć. Mecze Cracovii z Makkabi też miały swoje emocje, ale sportowo między tymi zespołami była zbyt wielka dysproporcja, żeby walczyły jak równe. Sportowo Wisła potrafiła powalczyć z Pasami w 1920, ale w 1921 była już znacznie słabsza. Później zatrudniła trenera i znacznie się poprawiła, w latach 23-25 to ona grała w mistrzostwach Polski jako przedstawiciel Krakowa.

Zdarzały się „transfery” między klubami polskimi i żydowskimi?

Piłkarze wyznania mojżeszowego grywali w polskich klubach, choćby Gintel i Sperling w Cracovii, zresztą zarazem członkowie reprezentacji Polski. Sperling wcześniej grał w Jutrzence. Józef Klotz, strzelec pierwszej bramki w historii biało-czerwonych, jak już odszedł z Jutrzenki, to do warszawskiej Makabi. To było całkiem normalne wówczas, piłkarze byli mocno związani ze środowiskiem klubu, spektakularne przejścia się nie zdarzały.

Kluby były w stanie cokolwiek zaproponować piłkarzom?

Niewiele. Gdy Warta grała tournee po Małopolsce, na ostatni mecz brakowało jej dwóch graczy, bo skończył im się urlop. Oficjalnie nikt nikomu nie płacił, nieoficjalnych przecieków nie zanotowałem. Tylko tyle co wyłowiłem, to aferę profesjonalizmu na Węgrzech, gdzie Kispesti AC płacił piłkarzom i to niemałe pieniądze. Pisano, że to problem, łamanie wszelkich zasad. U nas panowało amatorstwo. Pamiętajmy, że grały głównie stosunkowo młode chłopaki, wówczas gdy ktoś miał 32-33 lata i wciąż – jak Tadeusz Synowiec – biegał po boisku, był uznawany za ewenement.

Ale największe gwiazdy, choć może kokosów nie zarabiały, musiały być bożyszczami tłumów.

Na pewno byli rozpoznawalni. Kuchar we Lwowie to była postać. Kałuża, później Reyman w Krakowie, również. W 1922 w szamotaninie zginął podstawowy piłkarz Cracovii, Bolesław Kotapka. Działo się to po meczu z Makkabi, przegranym u siebie 0:1, sensacja całkowita. Jego brat szarpał się z kimś na klatce schodowej, Kotapka wyleciał pomóc i został ugodzony nożem. Na jego pogrzebie zjawiły się tłumy.

Jak powszechne były kluby żydowskie?

W Krakowie na poziomie klasy A istniały dwa. We Lwowie dochodzi Hasmonea, Makabi Warszawa pukało do klasy A. Później drużyny żydowskie w Wilnie, ale nie odgrywające wielkiej roli. W Łodzi była Barkochba, ale tam bardziej się z niej śmiali. W jednym meczu chciała wystąpić w dwunastu. Na polecenie sędziego, by kapitan usunął nadliczbowego gracza padła odpowiedź, że mają dwóch kapitanów i obaj chcą grać w dwunastu. Nie szło ich przekonać. Byli najsłabsi klasie B, od wszystkich odstawali. Ostatni swój mecz zakończyli zejściem z boiska około 30 minuty. Sporo klubów żydowskich funkcjonowało na poziomach niższych, choćby C klasy. Jedna ciekawa rzecz: w statutach podawały, że członkami mogą być tylko piłkarze wyznania mojżeszowego. Chrześcijanie tu więc nie grywali.

 

 

SAMSUNG DIGITAL CAMERA

A kluby niemieckie?

Było kilka, zwłaszcza na Śląsku Cieszyńskim. Gdy zlikwidowano okręg wschodniośląski, tamtejsze kluby zostały dołączone do krakowskiego związku. BBSV Bielsko w 1922 był trzecią siłą krakowskiej piłki. Grali tam starsi gracze z Wiednia, którzy jeszcze sobie kopali i to całkiem nieźle.

Jak podchodziło się do klubów niemieckich?

Krakowski związek zgodził się, by bielskie kluby mogły przemawiać w języku niemieckim, pod warunkiem, że przemówienia ich będą tłumaczone i objaśniane w języku polskim . Najbardziej z niemieckimi klubami nie lubiano się na Śląsku, ze zrozumiałych przyczyn – walczono plebiscytowo, a potem wybuchło powstanie. Nawet sławetny mecz Lwowa z niemieckim Bytomiem 09: jedna z bramek bytomian padła nieprawidłowo, piłka wpadła z boku przez dziurę w siatce, a sędzia pod presją niemieckiej publiczności uznał jednak gola. W Łodzi istniało wiele klubów o niemieckojęzycznych tradycjach. ŁKS na początku był jedynym typowo rdzennym polskim klubem. Turyści, Union, Sturm czy ŁTSG miały niemiecki rodowód. Wypominano sobie nawzajem te niemieckie konotacje. Choćby to, że Sturm grał w trakcie wojny, gdy Niemcy zajęli miasto. Z drugiej strony padały zarzuty do żołnierzy 31 pułku strzelców kaniowskich, że w cywilu niektórzy są graczami Sturmu. Nawet strzelcy grali raz ze Sturmem, prowadzili wysoko, aż kapitan wojskowych nakazał przesunięcie napastników do obrony, a obrońców do ataku, żeby swojej cywilnej drużynie nie wyrządzić swojej cywilnej drużynie zbyt wielkiej krzywdy.

Gazeta Poranna z 24.05.1920 o ŁKS-ie:

Łódzki Klub Sportowy zjechał dziś do Pogoni. Ciekawa jest historia tego klubu. Założony i postawiony na dzisiejszej wyżynie przez dawnych graczy Cracovii Millera i Polaka jeden jedyny klub polski w Łodzi do dnia dzisiejszego zachował charakter polski, mimo prześladowań podczas okupacji niemieckiej zachował się zawsze godnie i mimo przyrzeczeń, że na wypadek zmiany nazwy klubu znajdzie poparcie, nie dał się temi obiecankom uwieść, będąc do dnia dzisiejszego ostoją sportu polskiego w Łodzi.

łks

Na jakich zasadach funkcjonowały zespoły wojskowe?

Przyjednostkowe drużyny konkretnych pułków, niezrzeszone w tamtym czasie, ale grywające sparingi z cywilnymi zespołami. Choć drużyny cywilne miały większą renomę, tak gdy przychodził rozkaz i 2o pułk piechoty ziemi krakowskiej – mistrz armii – jechał do Poznania na mecz, w Krakowie przerywano rozgrywki, bo wojskowi grający na codzień w Cracovii, Wiśle, Sparcie czy Podgórzu, musieli stawić się do drużyny pułkowej.

Zdarzały się kluby wiejskie?

W klasie A krakowskiej grały tylko krakowskie zespoły, w lwowskiej tylko lwowskie, w warszawskiej tylko warszawskie, w łódzkiej tylko łódzkie. W Poznaniu była Ostrovia i Stella Gniezno, ale dominowały miasta okręgowych związków. W Krakowie istniał podokręg wadowicki, gdzie grała Soła z Polonią Wadowice. We lwowskiej klasie C grano w Tarnopolu, Stanisławowie. W Przemyślu, który miał kilka drużyn, narzekano, że traktuje się ich gorzej, weryfikuje mecze przeciwko nim, zarzuca brutalność. To jednak wciąż były miasta. Wiejskie zespoły jednak raczej nie istniał w strukturach związkowych.

Zdarzały się awantury na trybunach?

7 lipca 1920 kombinowana drużyna krakowska Wisła-Makkabi-Cracovia grała z Ujpestem. Węgrzy bezustannie ordynarnie faulowali, a miejscowi nie potrafili się pohamować i zamiast pozostawić wymierzanie sprawiedliwości sędziemu, zaczęli załatwiać to między sobą. W efekcie tego Kogut został wyrzucony z boiska. Reyman I, którego Przegląd Sportowy wyliczał wśród wykluczonych z placu gry, wraz z Kowalskim II dopuścili się samosądu nad gośćmi, przez co w końcówce mecz zamienił się w bijatykę. Sędzia zakończył zawody na kilka minut przed czasem. Publiczność zeszła z trybun i wkroczyła na plac gry celem ukarania Węgrów. Ci zaś uciekali przed tłumem. Dopiero interwencja „inteligencji sportowej” oraz kordon policyjny ochroniły drużynę przyjezdną – chociaż co gazeta to inaczej widziała to zajście… Węgrzy mieli później nawet problemy ze strony swojego związku, wlepiono im dyskwalifikacje.

Inny przykład, ze Sportowca, nr 14 z 27.10.1920:

„Poczęły się dziać skandale, których niestety nie można jakoś wyplenić wśród sportowców górnośląskich. Dość powiedzieć, że na graczy rzucano kamieniami, z których jeden zranił boleśnie bramkarza „Orła”. Całą winę podobnych skandalów trzeba widzieć niestety nie w brutalności drużyn i braku u nich wychowania sportowego, lecz głównie w braku energii i zajęcia odpowiedniego stanowiska przez sędziego druha Hiłka z klubu „Gwiazda” Bogucice. Sędzia, który dopuszcza do wyżej wymienionych skandalów i nadużyć na boisku, nie powinien nigdy jako sędzia znaleźć się na boisku. Wszak graczy grających brutalnie, jego obowiązkiem jest, wykluczyć z gry, a jeżeli publiczność grze przeszkadza, wtenczas przerywa ją chwilowo lub zupełnie. Tak samo do skandali wprost należy, żeby, jak to na grze miało miejsce, bez zameldowania się u sędziego jedni gracze opuszczali boisko, a zamieniali ich drudzy, jak to miało miejsce z bramkarzem „Siły”. Czyż to sędzia Hiłek nie wie, że po upłynięciu piętnastu minut żaden świeży gracz nie może stawać na boisku?!”

Sytuacja trochę z innej beczki. Czas, nr 146, 23.06.1920:

„Kradzież w klubie Cracovia. Do magazynu klubu sportowego Cracovia na błoniach włamano się przed kilku dniami i skradziono piki, koszulki i inne przybory do gry o wartości 10.000 Mk. Wykryto onegdaj i aresztowano sprawcę tej kradzieży 17-letniego Jana Pająka, terminatora kowalskiego. Część rzeczy skradzionych odebrano.”

Przypadek Barkochby Łódź daje natomiast do myślenia jeśli chodzi o znajomość podstawowych zasad.

Pojawiał się nawet problem słownictwa. Sportowiec, nr 3, 18.08.1920:

„Używajmy wyrażeń polskich. Szczególnie w piłce nożnej zakradły się liczne wyrażenia angielskie i niemieckie. Mamy obowiązek używać tylko pięknych naszych polskich wyrażen technicznych.

  1. Anglicy naczelnika drużyny zowią „kapitanem”. U nas w Polsce naczelników przy grze nazywajmy albo naczelnikiem, albo królem albo najczęściej „matką”.
  2. Zamiast out (auf) mówimy połka „śpi” lub „wyszła”.
  3. Zamiast offside mówimy „spalony”.
  4. Zamiast centrować mówimy „grać do środka”, „dośrodkowywać”.
  5. „pęcherz” gumowy nazywa się w języku polskim także duszą piłki, powłokę skórzaną nazywajmy także „pochwą”.

Najczęściej miano problem ze spalonym, który wtedy wyglądał diametralnie inaczej. Przed graczem otrzymującym podanie musiało znajdować się trzech graczy drużyny przeciwnej, inaczej gwizdano ofsajd. Ten przepis zmieniono dopiero w 1925. Czasami drużyny, nieraz z konieczności a nieraz z założeń taktycznych, decydowały się na grę jednym „backiem”, co czyniąc poprawnie, niemalże paraliżowało akcje ofensywne rywali, którzy praktycznie co akcja dawali się łapać na spalone. Pomoc pomagała bronić, kryła boki, skrzydłowi gonili najwięcej, napastnicy mocno wysunięci… W praktyce rzadko na listę strzelców wpisywał się ktoś spoza formacji ataku.

Screen Shot 09-11-17 at 01.42 PM 001

Wykluczenia praktycznie się nie zdarzały, nie było też zmian. Kiedyś w meczu Jutrzenki z drużyną z Budapesztu na początku meczu gracz z Krakowa nabawił się kontuzji. Mógł zostać zastąpiony, gdyby zgodził się na to kapitan Węgrów. Odmówił i prasa krakowska zjadła go za niehonorową decyzję. Z innych przepisów – bramkarz nie mógł zrobić więcej niż trzy kroki z piłką po jej złapaniu. Sędziowie nie byli jednak konsekwentni w interpretacji przepisów, raz dawali pośredni, raz bezpośredni, raz karny, mieli problem z oceną sytuacji… Przegląd Sportowy miał wtedy dział humorystyczny nazwany „Podsłuchane”. Raz zażartowano: „Pięcioletnia córeczka znanego w kręgach sportowych sędziego krakowskiego A – każdy wiedział, że chodzi o Auerbacha – bawi się małą piłką. Przyjaciel przygląda się i pyta:

– powiedz Lusiu, co to jest ofsajd?

– nie wiem proszę pana.

– Nic dziwnego, bo twój tatuś także nie wie.

Sędziowie miewali asystentów, szczególnie na meczach mistrzowskich, ale często przypadkowych. Na jednym z meczów sędziował kilkunastoletni chłopiec, ale zdenerwowany arbiter wyrzucił go z boiska. Cytat ze Sportowca, nr 14 z 03.11.1920: „Zaznaczyć trzeba, że trudno sędziować dobrze, jeśli się stoi pod jedną bramką, a gra toczy się pod drugą, a więcej sto metrów w odległości”. Sędziowie nie imponowali wyszkoleniem, krytykowano ich bardzo często, ale to też trzeba zrozumieć: kolegium sędziowskie dopiero się tworzyło. Potrzeba czasu na wyedukowanie ludzi, a jeszcze nie szło łatwo ze znalezieniem chętnych do prowadzenia zawodów. Nie każdy mógł się cieszyć takim respektem jak Józef Lustgarden, który wzbudzał szacunek piłkarzy, prasy, trybun. Bywało, że zależnie od sympatii gazety jeden dziennikarz pisał „sędzia kalosz”, a drugi wychwalał. Redaktor Sperber w Ikacu tak bardzo krytykował arbitrów, że chciano go bojkotować.

Screen Shot 09-11-17 at 01.46 PM

Czyli zdarzali się wpływowi redaktorzy sportowi.

Tak. Rudolf Wacek we Lwowie to była istotna postać. w Ikacu z kolei Wacław Sperber. W 1920 odbyła się słynna polemika Wacka ze Sperberem, jeden drugiego oskarżał o faworyzowanie klubów ze swojego miasta. Trafiali się tacy, którzy zawsze pisali z nutką szydery, wbijali szpile. Pewien korespondent Kuriera Stanisławowskiego miał dwie kolumny o każdym meczu, rzadko je relacjonował, tylko pisał własne, ostre przemyślenia. Wyróżniał się na tle innych. Ale polotu na szpaltach nie brakowało.

Screen Shot 09-11-17 at 01.50 PMScreen Shot 09-11-17 at 01.50 PM 001 Screen Shot 09-11-17 at 01.51 PM

Screen Shot 09-11-17 at 01.51 PM 001

 Na początku lat dwudziestych PZPN jeszcze działał bez krytyki, ale już wybór składy kadry na mecz 28 maja 1922 w Sztokholmie wzbudził oburzenie np. w Warszawie. Pojechało dziewięciu graczy z Krakowa i dwóch Pogoni. Prasa warszawska wyła, że nie uwzględnia się innych ośrodków i to wina zarządu w Krakowie. Wygraliśmy ten mecz, krytyka została więc wyciszona. Ten wyjazd krakowsko-lwowskiej drużyny był uzasadniony też logistycznie, bo dwa dni po meczu Szwecja – Polska miał się odbyć mecz Sztokholm – Kraków. Ograniczono koszty, dobrano jeszcze dwóch krakusów w rezerwie i tyle. Niemniej było o to sporo krzyku.

Narodziny kadry to też wyjątkowy temat.

Mieliśmy wystartować już na igrzyskach 1920 w Antwerpii. Ofensywa bolszewików przerwała te plany, dlatego reprezentacja zadebiutowała rok później na Węgrzech, już po zatwierdzeniu członkostwa w FIFA. Umówiono nietypowy termin, 18 grudnia, kiedy w Polsce nikt już nie grał. Przygotowania były jednak wyjątkowo solidne – dwa testmecze wyselekcjonowanych graczy, potem mecze z Krakowem, Bielskiem, Lwowem. Powstał szkielet reprezentacji, w którym znalazło się siedmiu graczy Cracovii, dwóch z Polonii, Einbacher z Warty i Kuchar z Pogoni. Podróż do Budapesztu znowu przypominała logistyczny koszmar. Spóźniono się dwanaście godzin. Zmęczenie miało swoje znaczenie, do tego przejedli się w hotelu przed wyjściem na mecz, niesprzyjająca pora roku… Bohaterem został nasz bramkarz, który czynił cuda, Węgrzy nie strzelili jeszcze karnego. Z perspektywy to 0:1 było naprawdę wielkim sukcesem.

Screen Shot 09-11-17 at 01.53 PM 001

DJS94PGX0AAqHt-

Koloryzowana grafika polskiej kadry z 1929

Nie boisz się, że cykl „Zanim powstała liga” to dzieło do pisania przez całe życie?

Ambitne nieprawdopodobnie. Kompletnie niedoszacowane lata temu. Powiem tak: córka poszła do szkoły, syn do przedszkola. Jest jakaś nadzieja na pisanie.

Leszek Milewski

Napisz do autora

Śledź fanpage „Zanim powstała liga”

Grafiki: zbiory autora, HistoriaWisly.pl, Fb Polska piłka nożna 1903-1939

Najnowsze

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
0
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Weszło

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Ekstraklasa

Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”

Jakub Radomski
7
Droga Kapralika wiedzie przez Górnika. „Może być wart więcej niż 10 milionów euro”
Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
2
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

12 komentarzy

Loading...