Reklama

Bez bramek w Szczecinie. Mamy ochotę przybić piątkę z każdym, kto wytrzymał do końca

redakcja

Autor:redakcja

10 września 2017, 20:46 • 2 min czytania 31 komentarzy

Nenad Bjelica sprawia wrażenie gościa, którego niełatwo przestraszyć. Asekuranctwo i kalkulacja raczej również nie odgrywają wielkiej roli w jego filozofii pracy. Ale Pogoni się udało. 0-3 w pucharowym meczu zapadło w pamięć, spowodowało, że respekt do rywala był tak wielki, że nawet nie trzeba było meldować się na stadionie, można go było wyczuć nawet z perspektywy Krakowa, Warszawy czy Białegostoku. Po pierwsze, nic nie stracić. Po drugie, nic nie stracić. Po trzecie, upewnić się, że dwa pierwsze założenia będą zrealizowane. Przynajmniej tak staramy się sobie tłumaczyć to, co zobaczyliśmy dziś w Szczecinie. 

Bez bramek w Szczecinie. Mamy ochotę przybić piątkę z każdym, kto wytrzymał do końca

Mecz zamknięty na cztery spusty. Spotkanie tak nudne, że można było przyciąć komara. Potrafilibyśmy nawet uwierzyć w to, że publiczność korzystając z niezłej pogody, urządziła sobie grillowanie na trybunach – połowa ludzi zniknęła pod pretekstem kupna kiełbasy i już nie wróciła.

No lipa. W przypadku Lecha mocno widoczny był brak duetu, który roboczo nazwaliśmy – mamy nadzieję, że docenicie kreatywność! – „MaMa”. Maciej Makuszewski, najlepszy piłkarz Kolejorza na początku sezonu, pewnie potrafiłby wykorzystać ofensywne zapędy Nunesa i kilka razy rozerwać obronę Portowców. Radosław Majewski, który na placu spędził dziś 10 minut, pewnie nie pozwoliłby zaliczyć tak bezbarwnego występu Gytkjaerowi, chłop dziś po prostu cierpiał. Ich zmiennicy zdecydowanie nie zachwycili. Barkroth miał jedną okazję na gola, ale nawet ciężko powiedzieć, że jakoś poważnie sprawdził Załuskę. Radut urwał się raz, nieźle zacentrował do Trałki, z czego bramki też niestety (dla wszystkich oglądających) nie było.

Najgorsze jest to, że na tym w zasadzie musimy zakończyć podsumowanie dokonań Lecha w ofensywie. Niby poznaniacy dysponują dość silną i wyrównaną kadrą, ale dziś kompletnie nie było tego widać.

Pogoń była zespołem trochę lepszym, ale z naciskiem „na trochę”, bo Portowcy też nie potrafili znaleźć sposobu na Lecha. Dość powiedzieć, że najaktywniejszym graczem w ofensywie był prawy obrońca Niepsuj. Po jego akcji bardzo dobrą okazję miał Drygas (dobijać jeszcze próbował Gyurcso). Uf, było co wrzucić do skrótu. W drugiej połowie chłopak nieźle dograł też Frączczaka, ale ten nie opanował piłki w polu karnym. To jak na standardy tego meczu naprawdę sporo. Do tego kilka prób z dystansu, choćby Korta czy Rapy, ze dwa ofensywne wejścia Nunesa. No i tyle. Łącznie Pogoń uderzała 11 razy, Lech tylko 3. To całkiem nieźle uwypukla przewagę Portowców.

Reklama

Cóż, to chyba tyle, bo naprawdę ciężko coś więcej napisać po takim meczu. Umówmy się, że lepsi dwaj ranni niż jeden zabity, drużyny mogą być względnie zadowolone. Albo umówmy się inaczej – zapomnij, że to spotkanie się odbyło.

[event_results 356710]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Jagiellonia w światowej czołówce. Tylko trzy kluby są od niej lepsze w tym aspekcie

AbsurDB
16
Jagiellonia w światowej czołówce. Tylko trzy kluby są od niej lepsze w tym aspekcie

Komentarze

31 komentarzy

Loading...