Korona Kielce od momentu wejścia w życie planu naprawczego to jeden z sensowniej zarządzanych polskich klubów. Nie ma tam stanowiska za hajs miasta baluj a’la Ruch Chorzów, nie ma ściągania bez sensu wagonów piłkarzy jak w Górniku Zabrze, jest za to całkiem rozsądne podejście do wydawania miejskich pieniędzy. Spójrzmy na zimowe okno transferowe. Kielczanie pozwolili sobie co prawda na dopisanie do listy płac siedmiu piłkarzy (czyli całkiem sporo), ale jednocześnie w ostatnich dniach bardzo zręcznie pozbyli się wszystkich balastów. Nowi piłkarze wskoczyli więc na liście płac na miejsce tych, którzy i tak byli zbędni. I wszyscy są happy.
Kolporter Arena zamieniła się w ubiegłym tygodniu w zakład kasacji szrotu. Z Kielc rzutem na taśmę odeszli:
– Maciej Gostomski, do którego podejścia do zawodu zastrzeżenia miał sztab szkoleniowy, przez co nie widział dla niego miejsca w ekipie (wypożyczenie do Chojniczanki),
– Dmitrij Wierchowcow, z którym w składzie Korona traciła jesienią gola co 23,5 minuty, a bez niego co 77 minut (rozwiązanie kontraktu),
– Michał Przybyła, który w Ekstraklasie jest gwarancją wyłącznie śmiechu, a nie bramek (wypożyczenie do Chojniczanki),
– Charlie Trafford, który okazał się spektakularnym pudłem (odejście za darmo do Sandecji),
– Tomasz Zając, którego ekstraklasowy poziom wciąż przerasta (wypożyczenie do Sandecji).
Czy za którymkolwiek z nich kielczanie zapłaczą? Chyba tylko ze śmiechu, odtwarzając sobie w głowie ich nieporadne akcje z ubiegłych miesięcy. Pozbycie się rzutem na taśmę piątki piłkarzy to sukces o tyle duży, że zawodników potrzebnych jak kamień w bucie, z którymi niewiele można zrobić, bez problemu można znaleźć w wielu ekstraklasowych szatniach. Wygodna posadka jest? Jest. Dobra pensja jest? Jest. Czy taki Gostomski musiał godzić się na zejście poziom niżej, skoro dopiero co był w mistrzowskim Lechu? Czy takiemu Wierchowcowi nie na rękę byłoby siedzenie w ciepełku w Kielcach i liczenie złotówek? Czy taki Zając czy Przybyła nie woleliby powalczyć o plac w klubie, który znają na wylot i w którym czują się doskonale?
Odpowiedzi na te pytania nie są oczywiste, a jednak Paprockiemu udało się zachować stuprocentową skuteczność w kasacji szrotu. Dziś do kadry kielczan – abstrahując od jakości np. defensywy – w zasadzie nie można się przyczepić. Nie jest ani za mała, ani za duża (25 zawodników). Trzon stanowią względnie jakościowi obcokrajowcy, uzupełniają to Polacy ściągnięci z niższych lig. Każda pozycja jest obsadzona, nigdzie nie ma przesytu. Fajnie, naprawdę fajnie to wygląda.
A przede wszystkim – bardzo rozsądnie.
Fot. FotoPyK