Reklama

Jak się wali, to wszystko na raz. Choroba ojca, śmierć brata, strata prawka…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

18 grudnia 2015, 10:06 • 11 min czytania 0 komentarzy

Za każdym razem, gdy jadę do domu, to jednak słyszę: „Czemu nie grasz? Co się dzieje?”. Jak to był największy problem. Rodzina wciąż żyje starymi czasami. Powtarzają: „Kiedyś byłeś taki dobry”, „Zmieniłeś się”. A ja po prostu dziś niczym już się nie przejmuję. Kiedy wychodzę z kolegami, mama od razu ma czarne myśli, że idę się upić. Ja uważam, że wszystko jest dla ludzi. Choć postanowiłem, że teraz, na Śląsku, nie będę imprezował. Stuprocentowe poświęcenie. Może jestem za bardzo wyluzowany? Może za mało poważnie myślę o życiu? – mówi Michał Janota, który udzielił Przeglądowi Sportowemu bardzo szczerego wywiadu.

Jak się wali, to wszystko na raz. Choroba ojca, śmierć brata, strata prawka…

GAZETA WYBORCZA

gw

Mourinho znów upadł. Jedyna piłkarska propozycja.

Kiedyś przychodził, wygrywał i wychodził. Do Chelsea wszedł, odzyskał mistrzostwo, ale upadł na dno i w czwartek został wyrzucony. Niewiele zostało z wyjątkowości José Mourinho. Z drugiego klubu wylatuje jako przegrany. W drugim klubie nie potrafi dogadać się z piłkarzami. W końcu: drugiego klubu nie potrafi doprowadzić do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, choć jego marzeniem było zdobyć to trofeum z trzema zespołami (wcześniej triumfował z Porto i Interem). Porażkę w Realu można było jeszcze zrozumieć. Poróżnił się z żywym pomnikiem klubu Ikerem Casillasem, poszedł na wojnę z lokalną prasą. Na Santiago Bernabéu pracują zresztą niemal wyłącznie trenerzy tymczasowi, trzy sezony Portugalczyka to najlepszy wynik od czasów Vicente del Bosque, który na przełomie wieków pracował w Realu pół roku dłużej. Ostatecznie Mourinho nie wyjechał z Madrytu z pustymi rękami, po 18 latach odzyskał krajowy puchar, zdobył jedyne mistrzostwo Realu w ostatnich siedmiu latach. W Chelsea nie tłumaczy go nic. Na Stamford Bridge był u siebie. U swoich kibiców, którzy widzieli w nim cudotwórcę, w lidze, którą uwielbiał. Pierwszy raz nie przybywał do klubu na chwilę, by wejść, wygrać i wyjść. Dostał czas na budowę zespołu, który zdobędzie Puchar Europy. Dlatego gdy skończył pierwszy sezon bez żadnego trofeum, paniki nie było. Rok później spokój dały triumfy w Pucharze Ligi i Premier League. Ale to nie była drużyna na miarę tej, którą stworzył w Londynie dekadę wcześniej. Wtedy w drodze po tytuł w Premier League jego piłkarze stracili ledwie 15 goli, teraz – 32.

Reklama

gw2

Ale w Magazynie Stołecznym znajdziemy również dość spory wywiad ze Stanisławem Czerczesowem, zatytułowany: Nie jestem od podobania się. A trener Legii wypowiada się swoim stylu – jest kilka perełek.

Mieszka pan w centrum czy na obrzeżach Warszawy?
– Może jeszcze adres podać?

Sprawdzamy, czy zna pan miasto.
– Nawet taki, który nic nie rozumie, włączy GPS i wszędzie dojedzie.

(…)

Jest pan znanym bohaterem memów. Jak pan myśli dlaczego?
– Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym najpierw wiedzieć, co to jest mem. Skoro nie wiem, oznacza to, że ich nie widziałem i trudno mi powiedzieć, kto je robi i dlaczego.

Reklama

Pana też przedstawiają jako surowego trenera. Taki pan jest?
– Czy pani może siebie ocenić?

Oczywiście.
– Ale czy ta ocena będzie obiektywna?

Pewnie nie.
– No to po co oceniać nieobiektywnie?

I tego typu przepychanka, drobne uszczypliwości czy gadanie o pierdołach mamy na całą stronę. Konkrety? Niewiele, choć jest jeszcze fragment: Od pierwszego dnia od wszystkich słyszę słowo „problem”. Nie wiem, gdzie jest ten problem, jak wygląda. Ale narzekajcie sobie, narzekajcie. Ja nie będę. Nie jestem przyzwyczajony do płaczu.

SUPER EXPRESS

se

W Pogoni śpią na podłodze. To nie jest nowy temat – był poruszany w Przeglądzie Sportowym bardzo szeroko – ale teraz Portowcy akurat jechali do Krakowa.

Piłkarze Pogoni wyruszyli na dzisiejszy mecz z Wisłą w Krakowie już w środę przed północą. Jechali pociągiem ze Szczecina aż 11 godzin. Łącznie w tym roku pokonali rekordowy dystans około 23 tys. km! – Dla nas nie jest problemem grać co 3 dni, ale podróżować na mecze i z powrotem – mówi trener Czesław Michniewicz (45 l.). – Widzę po zawodnikach i po sobie, że po 9-10-godzinnej podróży autokarem raz boli noga, innym razem plecy, a Jarek Fojut wypadł nam niedawno ze składu przez kontuzję, której doznał w… autokarze, bo naciągnął mięsień w plecach na mało wygodnym siedzeniu. Portowcy ratują się jak mogą. Gdy podróżują autokarem, rozkładają w przejściu na podłodze karimaty, na których próbują się wyciągnąć i zasnąć. Życie ułatwiłoby im podróżowanie samolotem, ale rejsowych połączeń z pobliskiego Goleniowa jest mało, a na czartery klubu nie stać. – Lot czarterowy to wydatek rzędu 50 tys. złotych, a to przekracza nasze możliwości – mówi Michniewicz.

se2

Z kolei Piast może założyć koronę. Tak twierdzi odkurzony przez tabloid Werner Liczka.

– (…) Ale teraz piłkarze muszą zmierzyć się z presją, coraz częściej padać będą bowiem pytania o tytuł. Latal to wytrzyma, jest przyzwyczajony do presji. Niczego nie odpuści, zadba o każdy detal.

Zawsze taki był?
– Tak, to typ zwycięzcy, walczak. Zawsze chciał wygrywać. Był stawiany za wzór w kadrze Czech.Nigdy nie odpuszczał treningów, jego podejście było fantastyczne. Był bardzo ważnym zawodnikiem reprezentacji Czech, która w 1996 r. sięgnęła w Anglii po wicemistrzostwo Europy.

W Polsce robi furorę, ale w Czechach wiodło mu się różnie…
– Każdy trener potrzebuje czasu, aby zdobyć doświadczenie. Niekiedy potrzeba na to 10 lat. Radek, zanim przyjechał do Polski, dostał angaż w Koszycach. I tam było już bardzo dobrze, zdobył Puchar Słowacji.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Piątkowa okładka.

ps

Na dzień dobry: Nawałka ma gotową kadrę.

Adam Nawałka nie zamierza tracić czasu na kolejne eksperymenty. O wyjazd do Francji powalczy grupa 30-35 piłkarzy, których selekcjoner bardzo dobrze zna z eliminacji EURO 2016. Początek pracy trenera z reprezentacją stał pod znakiem głębokiego, wydawało się wręcz mało racjonalnego, przeglądu wojsk. U Nawałki debiutowało aż 18 piłkarzy, ale tylko dwóch w meczu o punkty – Filip Starzyński i Bartosz Kapustka z Gibraltarem. Wcześniej swoje szanse wykorzystali Krzysztof Mączyński czy Karol Linetty. Na teraz stop. Teoria, że kilka miesięcy przed turniejem finałowym drzwi do reprezentacji stoją dla wszystkich otworem, jest błędna. Szkoleniowiec nie sięgnie po zawodników, których nie sprawdził lub u których nastąpiła tzw. selekcja negatywna. Nie będzie nerwowych powołań. W przyszłym roku na zgrupowaniu zobaczymy tych samych piłkarzy, których widzieliśmy w ostatnich miesiącach. To ustalona strategia wynikająca z zasady: reprezentacja to nie klub i rządzi się swoimi prawami.

ps2

Przechodzimy kilka stron dalej, do Ligowego Weekendu. Głównym tematem deser na koniec roku: lider kontra mistrz. Czyli – jak pisze Antoni Bugajski – zwieńczenie jesieni, o jakim układającym kalendarz się nawet nie śniło. Z tej okazji pytanie: Jak żyć bez Hamalainena?

Kiedy Kasper Hamalainen trzy lata temu przychodził do Lecha, wynegocjował kontrakt na poziomie 15 tys. euro miesięcznie. 180 tys. euro rocznych zarobków sytuowało go w czołówce najlepiej opłacanych piłkarzy klubu, ale byli tacy, co zarabiali więcej (liderem był Manuel Arboleda z kontraktem przekraczającym 400 tys. euro). Fin w umowie miał zagwarantowaną progresję zarobków, ale nie był to wzrost skokowy – w ostatnim roku trwania zarobi ok. 200 tys. euro. Na takie pieniądze zasługuje, nikt tego nie kwestionuje. Kłopot w tym, że teraz Fin chciałby zarabiać więcej. Lech proponuje mu lepsze warunki, określił ofertę już latem, ale najwyraźniej nie zadowoliła ona piłkarza.

Padają też w tekście dwa nazwiska: Rudnevs i Marquitos, który obecnie gra w Miedzi. Konkretów brak.

Jak Czech Piasta odmienił. Latal zabiera głos na różne sprawy.

O transferach…
– Mamy wytypowanych piłkarzy, których chcemy pozyskać. Jeden jest ze Sparty Praga. Rozmowy trwają i nie są proste. Kamil Vacek, zanim do nas przyszedł, kilka tygodni zastanawiał się nad decyzją, bo nic nie wiedział o Piaście. Nowych zawodników szukamy przede wszystkim za granicą, bo w Polsce trzeba więcej za nich płacić. Obrońca kosztowałby co najmniej 300-400 tys. zł, a Piasta nie stać na takie transfery. Szukamy też wśród młodych polskich piłkarzy. Na ławkę nie potrzebuję już nikogo, tylko do pierwszego składu.

O Kamilu Vacku…
Zespół jest w niego wpatrzony. Ma szacunek i posłuch. Jeśli ktoś ma problem, idzie do niego. Odgrywa bardzo ważną rolę na boisku i poza nim. Rozmawiałem z nim i przyznał, że nie ma ofert z innych klubów, więc nigdzie się nie wybiera. Kamil bardzo chce jechać na EURO. W Piaście łatwiej mu będzie osiągnąć ten cel.

ps4

Dużo meczów to zatruta pigułka – mówi w wywiadzie Maciej Wandzel, przewodnicząc rady nadzorczej Ekstraklasy SA.

Było dużo szumu, a ostatecznie kolejny sezon ekstraklasy odbędzie się bez zmian i piłkarze znowu rozegrają 37 kolejek ligowych.
– Wszystko wynikało z dwóch wypowiedzi, prezesa Bońka i Bogusława Leśnodorskiego, i maszyna ruszyła. Zwolniła dopiero po zapowiedzi grudniowego spotkania klubów, choć nadal wszyscy spodziewali się zmiany. Musimy sobie uświadomić, że te 38 meczów do rozegrania jesienią stworzyło problem i trwanie w tej sytuacji jest szkodliwe. Legia jest sfrustrowana. Lech także. Oczywiście są powody wewnętrzne słabszej gry tych drużyn, z którymi muszą sobie poradzić. jednak istnieją też te zewnętrzne, czyli wspomniana liczba spotkać. Jest bardzo duża różnica, jedni rozegrają ich 21, inni 38. Chciałbym, by krytykując te drużyny, mówiąc że znowu jest fatalnie, zwrócić na to uwagę, bo w liczbie meczów jesiennych tkwi zatruta pigułka. Nie tylko te dwie drużyny o tym się przekonały, przecież duże problemy miał rok temu Ruch, teraz także Jagiellonia czy Śląsk. Taka naturalna frustracja powoduje, że chciałoby się coś zmienić. Pierwsza myśl: system jest zły. Nie, choć rozumiem te narzekania, szczególnie jesienią, kiedy wszyscy są wkurzeni i zmęczeni. Jednak dochodząc do końca rundy zasadniczej kończą się narzekania, wracają pozytywne emocje. Bo nie ESA37 jest problemem, a kształt europejskich pucharów i te 12 meczów Legii i Lecha w Lidze Europy.

Na kolejnych stronach:
– Rakels bije rekord za rekordem
– Benfica była naprawdę, a Bereszyński nie zamierza na razie wyjeżdżać
– Nikolić, czyli lek do użytku wewnętrznego
– Naj naj… długiej i niełatwej jesieni w Białymstoku
– Kibice Śląska wpadli w furię
– Siłacz (Polacek) posadził kapitana (Forenca)
– Banaczek czeka na rozwój wydarzeń
– Brożek przegrał z czasem i nie może grać

ps5

Jest i „Chwila z…” Michałem Janotą. Piłka trzyma mnie na powierzchni – mówi.

Bałam się do pana zadzwonić.
– Niepotrzebnie. Ale nie pani jedyna, po śmierci brata dużo osób mówiło, że nie chciało przeszkadzać, nie wiedziały, jak się zachować.

Nic dziwnego, bo co powiedzieć człowiekowi, który tyle przeszedł?
– Tak jest, że kiedy się wali, to wszystko na raz. Szczególnie w ostatnich dwóch latach. Choroba ojca, śmierć brata, a do tego wszystkiego ostatnio straciłem prawko…

(…)

W którym momencie zdał pan sobie sprawę, że może stracić ojca?
– Dwa miesiące przed jego śmiercią zadzwoniłem do lekarza w Kielcach. „Musicie się przygotować, że on niedługo umrze” – oznajmił. Dotarło do mnie, że wkrótce go zabraknie. W lipcu byłem z Koroną na obozie przygotowawczym w Rybniku. Przyjechał do mnie mój brat Krzysiek, który akurat zacumował w Opolu na statku pasażerskim. Powiedział, żebym przyjechał do domu, bo z tatą jest już bardzo źle, schudł. Po zgrupowaniu wsiadłem z nim w auto, ruszyliśmy do Zielonej Góry. Tata właściwie cały czas spał. Po dwóch dniach pojechałem z bratem do Gubina. Krzysiek napił się z kumplami, namawiał mnie, żebyśmy zostali. Uparłem się, by wracać, coś mnie tknęło. Wieczorem wykąpaliśmy ojca, poszedłem spać. W nocy mama mnie przebudziła informacją, że wzywa karetkę, bo tata jest nieprzytomny. O 3 wbiegła do pokoju mówiąc w płaczu, że umiera. Poszedłem do łóżka, miała rację…

(…)

Mówi pan, że musi funkcjonować, ale jak wrócić do życia po takiej tragedii?
– Gram w piłkę, kocham ją, ona trzyma mnie na powierzchni. Ale jest trudno. Niedługo święta, pierwsze bez niego. Cały czas jestem w biegu, coś robię. To pomaga. Za każdym razem, gdy jadę do domu, to jednak słyszę: „Czemu nie grasz? Co się dzieje?”. Jak to był największy problem. Rodzina wciąż żyje starymi czasami. Powtarzają: „Kiedyś byłeś taki dobry”, „Zmieniłeś się”. A ja po prostu dziś niczym już się nie przejmuję. Kiedy wychodzę z kolegami, mama od razu ma czarne myśli, że idę się upić. Ja uważam, że wszystko jest dla ludzi. Choć postanowiłem, że teraz, na Śląsku, nie będę imprezował. Stuprocentowe poświęcenie. Może jestem za bardzo wyluzowany? Może za mało poważnie myślę o życiu?

ps6

I na koniec: rozmowa Łukasza Olkowicza z Łukaszem Madejem. Nawałka otworzył mi oczy.

– Najwięcej krzywdy zrobili mi ci, którzy ustawiali mnie na skrzydłach. To mnie zgubiło. Traciłem jako piłkarz i o to mogę mieć żal. Zeszły sezon, w którym grałem jako ofensywny pomocnik, potwierdził, że tam wypadam najlepiej. Nie tylko pod względem statystyk. Dziś przychodzi młody chłopak, wychowany na rozgrywającego i tam jest ustawiany, a defensywny pomocnik za niego biega. Kiedy ja tak chciałem, patrzyli na mnie dziwnie: „Młody, ty nie gadaj, tylko zap…aj na boku”. Tu był problem.

Marco van Basten powiedział, że z dziesięciu trenerów, z jakimi pracował, jeden pomógł mu zostać piłkarzem, trzech nie zaszkodziło, a sześciu nie chciałby nigdy spotkać na drodze.
– Może i u mnie tak było. Najlepszych trenerów spotkałem po trzydziestce, dobrze wspominam krótki okres pracy z Probierzem czy z Kieresiem, Nawałką i Warzychą, który pomógł mi pokazać to, co najlepsze. Nie mówię, że wcześniej pracowałem ze słabymi szkoleniowcami, ale nie umieli wydobyć mojego potencjału. Może też dlatego, że byłem butny. Trener powinien jednak rozmawiać z zawodnikiem i go słuchać.

Nie ma takiego obowiązku.
– Oczywiście, ale ma obowiązek wydobyć z niego to, co najlepsze. Liczy się tylko to, czy zrobi z ciebie piłkarza. W moim najlepszych latach, kiedy mogłem się rozwijać, wszystko było nie na miejscu. Nie pracowałem nad rozwojem fizycznym, nikt nie zwrócił mi na to uwagi. Dopiero trener Nawałka otworzył mi oczy.

Najnowsze

Anglia

City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Paweł Marszałkowski
1
City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku
Hiszpania

Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Patryk Stec
0
Atletico zrobiło remontadę, a “rekordowy” Simeone nagle przerwał wywiad

Komentarze

0 komentarzy

Loading...