Reklama

„Ciota to przyjazne słowo”. Ciąg dalszy afery z seks-skandalem

redakcja

Autor:redakcja

02 grudnia 2015, 13:45 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ta afera już dawno przestała być skandalem o charakterze obyczajowym. To już sprawa, w której głos zabierają najważniejsi ludzie w państwie. Oliwy do ognia dolał wczoraj premier Francji, deklarując, że jeżeli Benzema nie jest wzorem, to nie powinien grać dla Tricolores. – Gdyby dotyczyło to ministra, już nie byłoby go w rządzie – stwierdził Manuel Valls, co wywołało burzę wśród opinii publicznej nad Sekwaną. Adwokat Karima Benzemy zaczął dopytywać, co z domniemaniem winy i „kiedy w takim razie głos zabierze prezydent”, więc… odezwała się była głowa państwa. Nicolas Sarkozy wyraził zniesmaczenie, że Valls  – cytujemy – „wykorzystał Benzemę”. 

„Ciota to przyjazne słowo”. Ciąg dalszy afery z seks-skandalem

Całej sprawy od początku do końca chyba nie ma już sensu opisywać. Kojarzy ją każdy średnio orientujący się kibic, bo afera nie schodzi od kilku tygodni z okładek. Ale załóżmy, że ktoś przez ten czas nie wychodził z piwnicy i jakoś te newsy do niego nie dotarły. Otóż Karim Benzema postanowił zaszantażować swojego kolegę z kadry, że ujawni seks-taśmę z jego wyczynami, jeżeli nie wpłaci 150 tysięcy euro. Całość bardzo szczegółowo opisaliśmy TUTAJ, ale w tzw. międzyczasie zaczęły wypływać kolejne fakty. Wywiadu udzielił główny poszkodowany, który stwierdził, że „nie zrobiłby tego najgorszemu wrogowi”. – Dałem się wciągnąć w jego grę. Powiedziałem, że chciałbym zapłacić za swoją wolność, ale wszyscy wiemy, że muszą być kopie. Karim odpowiedział, żebym się nie martwił, bo w pełni ufa swojemu przyjacielowi i wszystko zostanie zniszczone – tłumaczył Valbuena.

Sam Benzema, którego wizerunek doszczętnie legł w gruzach, do tej pory nie zabierał głosu. O 20:00 ma porozmawiać z dziennikarzami stacji TF1, natomiast dzisiaj na łamach dziennika „Le Monde” zdążyły wypłynąć fragmenty jego przesłuchania. Pierwsze wnioski? Benzema miota się niczym ryba wyjęta z wody, a na pytanie – to dopiero absurd! – dlaczego nazywał Valbuenę „ciotą”, tłumaczy, że… tak można nazywać każdego, bo to dla nowego pokolenia przyjazne słowo. Jak jednak piłkarz Realu ocenia całe zamieszanie? Jako jedno wielkie nieporozumienie. – Początkowo chciałem, żeby Mathieu miał świadomość, o co chodzi w sprawie, bo mi zrobiono kiedyś coś w takim samym stylu. Przecież tu chodzi o kogoś, kto gra ze mną w reprezentacji, o mojego przyjaciela – tłumaczył Benzema przed sądem.

Ponadto stwierdził, że:

– nie przyznaje się do zarzutów

Reklama

– przez całą rozmowę z Valbueną generalnie żartował

– chciał jedynie pomóc koledze z reprezentacji

– nie wie, dlaczego powiedział, że widział film, bo tak naprawdę go nie widział

– ma pseudonim „Coco”

– Karim Zenati, który rzekomo był w posiadaniu taśmy, to bliski przyjaciel Benzemy, niemal jak brat i pracuje w jego firmie

– podczas obiadu z Zenatim do Benzemy podszedł tajemniczy człowiek, który miał mu wręczyć prezent od Louis Vuitton, a następnie poinformował, że „istnieje gorący film z Valbueną”.

Reklama

Cała sprawa wręcz od początku cuchnie na sporą odległość, a wyjaśnienia Benzemy tak naprawdę niewiele w tej kwestii zmieniają. Niby teoretycznie istnieje szansa, że facet jakoś wybieli się wieczornym wywiadem, natomiast z samych zeznań – które są przecież kluczowe – aż bije po oczach brak logiki. Jedno jest pewne – ta afera nie ma prawa zakończyć się happy-endem. W końcu – jak stwierdził sam Valbuena – nie da się wybronić czegoś, co jest nie do wybronienia.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
27
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...