Kibic piłkarski ma klarowne oczekiwania wobec piłkarzy. W pierwszej kolejności chce być oszukiwany. Ewentualnie w grę wchodzi absolutne minimum – powstrzymanie się przed przesadną szczerością. Zawodnik kłamiący lub chociaż unikający drażliwych kwestii to dzisiaj ktoś, kto ma szansę zdobyć poklask tłumów.
Dlatego tak wielu zawodników „od zawsze kochało” klub, „cały życie marzyli”, aby w nim zagrać, oczywiście „chcą w nim zakończyć karierę”, a także „osiedlić się w tym mieście na stałe”. Czasami zdarzają się piłkarze bardziej powściągliwi, którzy po prostu nie składają żadnych deklaracji, mówią, że „czas pokaże” albo że „na razie nigdzie się nie wybierają”. Tych też fani są w stanie zaakceptować. Najgorzej mają jednak ci szczerzy. Szczerość w tym zawodzie oznacza problemy.
Oczywiście żaden kibic się z tym nie zgodzi. Powie, że już od dawna nie nabiera się na głupie gadki i że nie przywiązuje wagi do wzruszających opowieści piłkarzy, którzy po latach prób wreszcie znaleźli swoje miejsce na świecie. Mówiąc krótko – kibice zawsze będą zgrywać tych, którzy każdego piłkarza prześwietlą w trzy minuty i którzy nie podniecają się byle czym i nie zakochują na zabój, ale… życie pokazuje co innego.
Wczoraj na Weszło mogliście przeczytać wywiad z Jakubem Czerwińskim (TUTAJ), obrońcą Pogoni Szczecin. Chłopak ma bardzo mocne wejście do ligi – na sześć meczów, rozegrał sześć dobrych. Szerszej publiczności jest jeszcze nieznany, ale to się powinno wkrótce zmienić. Gość jest trudny do przejścia, wygarnia piłki jak zły, nie popełnia błędów (na pewno zacznie, ale można liczyć, że będzie ich stosunkowo niewiele). Niestety, jak wynika z lektury komentarzy na stronie kibiców Pogoni (TUTAJ), przez wiele osób przestał być lubiany, nie brakuje takich, które wręcz nawołują do wyrzucenia go ze składu. A wszystko dlatego, że Czerwiński powiedział, iż jest otwarty na transfer zagraniczny lub na przejście do Legii i Lecha. Jakby co – to nawet w tym okienku. Generalnie Pogoń nie jest dla niego miejscem docelowym.
Sam się tym wywiadem trochę zdziwiłem. Oto mamy piłkarza, który spędził kilka lat w pierwszej lidze i dopiero co dostał się do ekstraklasy. W zasadzie to on jak na razie tę ekstraklasę tylko liznął. Z miejsca jednak uznał, że miejsce w którym aktualnie się znajduje, nie jest jego wymarzonym. Zamiast cieszyć się chwilą, już snuje dalsze plany. Nie mówi o wdzięczności wobec nowego pracodawcy, nie zbywa też w sposób taktowny pytań o wyjazd ze Szczecina. Czytałem i myślałem: brakuje mu wyczucia, nie ten moment, nie ta formuła. Po prostu – źle to robisz, Kuba.
Niemniej kibice Pogoni muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czego od piłkarzy oczekują. Prawdy czy fałszu? Prawda jest taka, że Pogoń nigdy w historii nie była stacją docelową dla jakiegokolwiek poważnego zawodnika. Może kiedyś się to zmieni, ale do tej pory tak było i tak pewnie przez jakiś czas jeszcze będzie. Tylko słaby piłkarz może traktować Szczecin jako miejsce marzeń. Czerwiński widocznie nie uważa się za słabego. Mógłby więc w wywiadzie nakłamać i powiedzieć, że widzi się w Pogoni przez następne cztery lata. Zapewniłoby mu to spokój, może nawet z czasem uwielbienie, a jak ktoś by złożył ofertę – to chłopak by czmychnął przy pierwszej okazji (w stylu Radovicia). Mógłby też w wywiadzie w ogóle unikać tematu transferu, co też byłoby jednak kłamstwem. Kłamstwem przez zatajenie. Nie ujawniłby prawdziwych intencji, co też gwarantowałoby mu komfortowe życie w Szczecinie.
Ale jednak powiedział prawdę.
Zastanawiam się – czy to źle? Czy naprawdę kibice wolą tych, którzy prowadzą z nimi jakąś sztuczną grę? Sam przyznaję, że Czerwińskiemu zabrakło dyplomacji i w jednej chwili w myślach wysyłam go na kurs komunikacji z mediami, ale po chwili sam siebie prostuję: czy my wszyscy chcemy z normalnych ludzi tworzyć wypluwających utarte zwroty robotów? Po co mu ta dyplomacja? Co z niej miałoby wyniknąć? Że piłkarz skuteczniej zamydli nam oczy? Przecież nie tego oczekujemy. Czy wywiady mają służyć „kupieniu” fanów ckliwymi deklaracjami, czy pokazaniu, kim jesteśmy naprawdę?
Chce z Pogoni odejść do lepszego klubu. Rozumiem. Droga do tego jest tylko jedna – musi bardzo dobrze grać. Jeśli będzie bardzo dobrze grał, to jego obecny klub na tym zyska, a kibice będą mieć chwile radości. Anglicy powiedzieliby, że to sytuacja „win – win”.
Rzeczywistość jest bowiem taka, że łatwo być Maldinim, Giggsem, Puyolem, Messim czy Gerrardem. Łatwo być lojalnym wobec największych klubów świata, płacących największe na świecie pieniądze. Żaden z nich nie byłby jednak lojalny, gdyby owa lojalność oznaczała grę za 6 tysięcy euro miesięcznie w polskiej lidze.
Dajcie Czerwińskiemu marzyć. I nie zmuszajcie go do kłamstw.