Kolarstwo, najbardziej przeżarty dopingiem sport na świecie. A może po prostu najdokładniej kontrolowany? Tak naprawdę bardziej związkom kolarskim opłacałoby się przymykać oko na doping. Dziś wielu sponsorów jest zrażonych do tego sportu, nie chce mieć z nim nic wspólnego, również kibice się odwracają. Gdyby kontrole wykonywano mniej dokładnie, wówczas pieniądze do zespołów i kolarzy – a w konsekwencji również do centrali związkowych, ze światową włącznie – popłynęłyby znaczne szerszą rzeką.Doping w futbolu? Już dziś wiele dużych klubów to kolosy na glinianych nogach, często uzależnione od pieniędzy właściciela, który w każdym momencie może się wycofać i zostawić klub w ruinie. Wykrycie dopingu, jakkolwiek naturalnie moralnie etyczne, nie opłaca się nikomu. Ani klubom, ani piłkarzom, ani federacjom. Gdy słyszy się, jak wiele kontrowersji otacza FIFA oraz UEFA, jak wiele zakulisowych gier jest tam prowadzonych, nie trudno przynajmniej wziąć pod uwagę zmowę milczenia. Sportowy agent Stefan Matschiner przyznaje wprost: – Doping jest tak samo problemem w futbolu, jak jest w kolarstwie, lekkoatletyce i innych sportach. To codzienność, pracowałem z piłkarzami, używają testosteronu, EPO, efedryny, różnych stymulantów.
Eufemiano Fuentes, bohater największego skandalu dopingowego ostatnich lat, przyznał, że współpracował z klubami piłkarskimi. Na pytanie dziennikarza Le Monde, by zdradził coś więcej na ten temat, powiedział tak: – Są sporty, przeciwko którym nie możesz wystąpić, ponieważ osoby z nimi związane mają ogromną władzę i możliwości, by bronić swoich interesów. Otrzymywałem groźby śmierci. Powiedziano mi, że jeśli powiem niektóre rzeczy, zarówno ja jak i moja rodzina znajdziemy się w stanie zagrożenia życia.
Kontrowersyjne sytuacje, w przypadku których tłem były różne dziwne substancje, odnotowywaliśmy przez dekady na samych szczytach futbolu. Oto najsłynniejsze przykłady tego typu zdarzeń.
1954 – Cudowny finał mistrzostw świata
To był czas złotej jedenastki Węgier. Dominowali oni również w turnieju mistrzowskim, ale do czasu. A konkretnie – aż do finału, w którym zmierzyli się z reprezentacją RFN i przegrali 3:2. Choć przecież Madziarowie w grupie, kilka dni wcześniej, ten sam zespół rozbili aż 8:3, czyli dokonali brutalnego pogromu.
Po meczu odnaleziono strzykawki i igły w szatni niemieckiej. Doktor kadry RFN powiedział, ze wstrzykiwał graczom witaminy oraz placebo. Wyjątkowo niedoskonałe były jeszcze wówczas testy mogące wykryć tego typu nadużycia, dlatego z braku dowodów zamieciono sprawę pod dywan, a mecz przeszedł do historii. Do dziś jednak sprawa nie uschła. Niemiecki naukowiec Erik Eggers dokładnie przeanalizował różne przesłanki, relacje oraz dane, a potem wydał następujące oświadczenie: – jest wiele mocnych dowodów, że bynajmniej nie wstrzykiwano wówczas witaminy C, albo innych równie neutralnych dla organizmu substancji. Więcej wskazuje raczej na pervitin, stymulant, który był również rozdzielany wśród niemieckich żołnierzy podczas drugiej wojny światowej.
1960 – Kawka u Herrery
Słynny zespół Helenio Herrery, nazywany “Il grande Inter”. Herrera, mistrz catenaccio, a na boisku wspaniały rozgrywający Sandro Mazzola. Playmaker miał brała Feruccio, który także należał do zespołu, jednak był postacią spędzającą większość czasu na ławce rezerwowych. W swojej autobiografii otwarcie jednak mówi on o używaniu dopingu przez tamten zespół:
“Herrera zapewniał nam tabletki, które umieszczaliśmy pod językami. Eksperymentował najpierw na nas, rezerwowych, a dopiero potem dawał je zawodnikom z pierwszego składu. Potem, gdy część zawodników nie chciała ich brać, dodawano je do kawy. Niektóre miały efekt bliski do amfetaminy, ale niektóre były nieudanymi wersjami i powodowały trzydniowe bóle, a także czasowe halucynacje. Dlatego najpierw braliśmy je my, potem gwiazdy”.
Odkąd Feruccio opublikował autobiografię, jego słynny brat zerwał z nim kontakt.
1967 – Ajax na czekoladowym proszku
Nie ma wielu bardziej podziwianych zespołów w historii futbolu niż Ajax Rinusa Michelsa i Johana Cruyffa. Do tej jedenastki należał również obrońca Barry Hulsholf, który miał duży udział w wygraniu Pucharu Europy w 1971, 1972, 1973. Przyznał on, że czasami dostawali różne pigułki od klubowego szefa sztabu medycznego, doktora Rolinka. Fragment jego wypowiedzi z wywiadu:
“Pamiętam, ze graliśmy z Realem. Otrzymałem przed meczem białą pigułkę, a także jakąś kapsułkę. Nazywaliśmy to “Hagelslag”, czekoladowy proszek. Nie mam pojęcia co to było. Ale czułeś się po tym bardzo mocny i nigdy nie brakowało ci tlenu. Efektem ubocznym był brak śliny w ustach”.
1977 – Krew Beckenbuera
W 1977 Beckenbauer udzielił magazynowi “Stern” wywiadu, w którym między innymi zdradzał sekret swojej niezrównanej wydolności:
“Mam specjalną metodę, dzięki której pozostaję w świetnej formie. To przetaczanie własnej krwi. Kilka razy w miesiacu, mój przyjaciel Manfred Kohnlechner pobiera krew z mojego ramienia, a potem wstrzykuje ją z powrotem. To powoduje kontrolowany stan zapalny, którego rezultatem jest wzrost ilości czerwonych i białych krwinek w organizmie”.
1980 – Feyenoord, czyli powszechność tajemniczych środków w latach 80tych
W maju 1980 roku Feyenoord bił się o mistrzostwo z Ajaxem. Ostatecznie zawodnicy z Rotterdamu stoczyli się aż na czwarte miejsce w tabeli, będące niemal na równi z kompromitacją dla tamtej ekipy, szczególnie, że Ajax wygrał ligę… Jednak był jeden sposób na to, by przynajmniej częściowo zmazać z siebie piętno porażki. Jaki? Wygranie Pucharu Holandii. Oczywiście rywalem w finale był Ajax. Feyenoord ograł odwiecznego rywala i świętował sukces. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie wywiad, którego udzielił w 2010 Jon Peters, napastnik tamtego zespołu, a który przyznał się do praktyk dopingowych:
“Otrzymywaliśmy rożne specyfiki przed ważnymi meczami. Napoje, tabletki, a nawet zastrzyki. Nie mam pojęcia co tam było, ale wtedy nie dbałem o to. Czułem się lepiej przed meczem, miałem więcej energii. Po finale Pucharu Holandii w 1980 wciąż miałem dość sił dzięki takim zabiegom, żeby prosto z meczu pójść na dyskotekę i bawić się o rana. Byłem w tak świetnym stanie. Później, gdy kontynuowałem karierę w Belgii, Hiszpanii i Portugalii praktyki były podobne”.
1980 – Tragiczne losy algierskich zawodników
Algieria, sensacja lat osiemdziesiątych. Zespół praktycznie znikąd, a któremu nagle udaje się awansować dwukrotnie do największej imprezy futbolowej na planecie – mistrzostw świata. Cóż, mogło być po prostu tak, że akurat trafił się wyjątkowo utalentowany zespół i tyle, prawda? W 1982 pokonali nawet RFN, wspaniały sukces. Niestety okupiony ogromnymi kosztami. Gdyby piłkarze mogli cofnąć czas, na pewno woleliby zostać w domu. Powód?
Djamel Menad, ówczesny gracz Algierii przyznaje, że zespół przyjmował nielegalne środki od sowieckiego doktora, który towarzyszył kadrze. Dziś zawodnik, oraz siedmiu jeszcze piłkarzy, którzy przyjmowali regularnie podawane przez medyka substancje, ma ciężko upośledzone dzieci.
1987 – Toni Schumacher mówi jak jest
Jak mówi stare piłkarskie porzekadło, dobry piłkarz powinien być trochę szalony. Taki też w stylu gry był Toni Schumacher, który nigdy nie obawiał się włożyć głowy tam, gdzie inni baliby się spojrzeć. Jak się okazuje ta odwaga przekładała się także na jego wypowiedzi. W wydanej w 1987 biografii Schumacher pisał:
“Niektórzy zawodnicy w kadrze Niemiec byli prawdziwymi mistrzami świata. Mistrzami świata w szprycowaniu się różnymi substancjami wzmacniającymi. Wśród nich był pewien znany grac z Monachium, którego nazywano chodzącą apteką”.
Po tych rewelacjach bramkarz został wyrzucony z kadry przez Beckenbauera, ówczesnego trenera reprezentacji.
1987 – Breitner: doping to normalka
Po tym, jak Schumacher opublikował swoją biografię, stał się centrum ataków z wielu stron, szczególnie natarczywy był choćby Berti Vogts. Ale znalazł się też jeden głos, który potwierdzał każde słowo Toniego. Paul Breitner:
“Berti nie może mówić poważnie. Przez swoją długą karierę musiał dostrzec problem dopingu w piłce. To jest normalka dla wszystkich klubów w Bundeslidze. Albo piłkarze używają go na własną rękę, albo zauważają, że ich koledzy lub przeciwnicy to robią. Po tylu latach grania potrafisz dostrzec różnicę”.
1987 – Zico szprycowany już jako nastolatek
Zico. Dla wielu symbol wszystkiego, co piękne w futbolu. Jeden z najwybitniejszych graczy dekady. Gracz ten przyznał w 1987 roku, że brał różne substancje wspomagające. I to już od najmłodszego wieku:
“Na początku mojej kariery, gdy miałem 16 – 17 lat, otrzymywałem dwa do trzech zastrzyków miesięcznie. Dawały mi znacznie więcej siły do trenowania. Zyskiwałem masę mięśniową, a jednocześnie nie traciłem siły ani zwinności”.
1993 – Marsylia. Korupcja to za mało
Niewiele jest bardziej skompromitowanych drużyn w historii futbolu niż Marsylia z 1993 roku. Nie tylko byli uwikłani w jeden z największych skandali korupcyjnych jakie widziała płka, ale również jak przyznają się dziś gracze tamtej drużyny, w powszechnym użyciu były różne dziwne środki. Tony Cascarino przyznał się w swojej biografii do ich brania, a powiedział również, że je po prostu lubił:
“Po tych zastrzykach czułem się bardziej skoncentrowany i miałem więcej energii. Prawdopodobnie gdyby odkryli wtedy, że brałem te środki, zostałbym zdyskwalifikowany. Ale to było ryzyko, które byłem dla nich gotów podjąć”.
Jeszcze szerzej na ten temat wypowiada się obrońca tamtego składu, Jean-Jacques Eydelie. W 2006 powiedział, że Marsylia miała “program dopingowy”, odgórny klubowy system. Tak opisuje czas przed finałem Ligi Mistrzów:
“W dniu finału Bernard Tapie rozkazał piłkarzom wzięcie środków. Wszyscy ustawiliśmy się w linii, poza jednym graczem: Rudi Vollerem. Był wściekły, rzucał wyzwiska po niemiecku przeciwko całemu sztabowi szkoleniowemu. Nie mógł się opanować”.
1994 – Maradona na World Cup
Biorąc pod uwagę powszechnie znane historie, które krążą o Maradonie, czy naprawdę może dziwić jego obecność na dopingowych kartach historii? W 1982 Maradona był jedną z twarzy kampanii antydopingowej, choć już wtedy był uzależniony od kokainy. W 1994 został przyłapany na dopingu po meczu Argentyny z Grecją na mistrzostwach świata, wykryto u niego pięć niedozwolonych substancji, a wśród nich efedrynę, metafedrynę i pseudoeefedrynę. Maradona oskarżał wtedy federację Argentyny, że to oni bez wiedzy zawodników aplikowali im doping:
“Dorzucają nam czegoś do napojów, dzięki czemu mamy więcej sił. Sztab powiedział nam, że dopingowe kontrole nic nie wykryją”.
Lata 90-te – Ronaldo na sterydach
W wieku 21 lat Ronaldo miał już na koncie dwie Złote Piłki. Nie brakowało wtedy głosów, że być może mamy właśnie do czynienia z zawodnikiem, który okaże się najwybitniejszym w historii, odstawiającym o milę nawet Pele, Cruyffa czy Maradonę. Potem jednak połamały go kontuzje. Bernardino Santi, członek antydopingowej komisji w Brazylii, nie ma wątpliwości: nie były one przypadkiem. Głównym ich powodów był doping.
“Rommawiałem z kolegami po fachu z Holandii. Podejrzewają, że w tamtym czasie Ronaldo przyjmował sterydy, w konsekwencji których jego mięśnie rozrosły się do rozmiarów tak wielkich, ze jego ścięgna nie wytrzymywały obciążenia. Stąd i kontuzje”.
Santi został wyrzucony z federacji Brazylijskiej. Niedługo po nim, takie same podejrzenia co do Ronaldo zdradził jednak Enzo Palladini, który pisał nieautoryzowaną biografię zawodnika.
1994-98 – Juve na EPO
Vialli, Ravanelli, Deschamps, Del Piero, Vieri, Zidane, EPO. To są główne przyczyny sukcesów Juve w końcówce lat 90tych. Pierwszy swoje zastrzeżenia odnośnie fizycznego stanu graczy Juve zgłosił Zdenek Zeman, wówczas trener Romy. Według niego rozwój mięśniowy graczy takich jak Vialli i Del Piero był tak nienaturalny, iż byłby możliwy tylko poprzez doping. Zeman został zaatakowany ze wszystkich stron za swoje wypowiedzi, ale reprezentant turyńskiego magistratu, Raffaele Guariniello zdecydował się na rozpoczęcie dochodzenia.
Po dwóch latach Włoch zebrał dostatecznie dużo dowodów, żeby udokumentować sprawę prawnie. Przed sądem znalazł się szef sztabu medycznego Juve i został uznany winnym, a konsekwencją całego zajścia było drastyczne unowocześnienie testów antydopingowych. Co zdumiewające jednak, nikt z piłkarzy, ani nawet klub, nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Nawet feralny doktor, mimo wiszącego na nim wyroku, z czasem powrócił do Juve.
1998 – Anglicy w kolejce po zastrzyki
Gary Neville w swojej biografii wspomina zajścia w trakcie Mistrzostw Świata we Francji:
“Kiedy mistrzostwa się zaczęly, niektórzy piłkarze zaczęli brać zastrzyki od ulubionego medyka Glenna, francuskiego doktora Rougiera. Po jakimś czasie ci gracze mówili, że odczuwają ogromny przypływ energii, reklamowali go nawet innym, by także spróbowali. Przed meczem z Argentyną ustawiała się już cała kolejka na wizyty z z Francuzem”.
Co było w tych zastrzykach, nigdy się nie dowiemy.
2000 – Kroplówki w Parmie
Zamieciona pod dywan afera Juve, udokumentowana i w której były skazane osoby, nie zmieniła nic w futbolu włoskim. Matias Almeyda otwarcie opowiadał o tym, że jest on przeżarty przez doping, nie wyłączając bynajmniej Parmy, w której grał od 2000 do 2002:
“W Parmie dostawaliśmy kroplówki przed meczami. Mówili, że to tylko witaminy, ale wchodząc na boisko miałem siłę, jakbym mógł wskoczyć z boiska na trybuny. Piłkarze wtedy nie zadawali pytań, ale wiem od kolegów, że kilku z nich miało po latach poważne problemy z sercem, albo z mięśniami”.
2001 – Nandrolon popularny jak ochraniacze
Afera z nandrolonem była kolejną, w której po prostu wszystko zostało oficjalnie ujawnione, a jednak rozeszło się po kościach. Pomiędzy 2001 a 2002 rokiem duża pula znanych powszechnie graczy miała pozytywne testy badań antydopingowych. Wśród nich byli Stam, Davids, Frank De Boer, Dugarry, Couto, a także Guardiola. Wymówka, za którą się skryli? Niewiedza. Ł¹le dobrane, przypadkowo “skażone” suplementy.
Guardiola został przyłapany podczas swojego okresu w Brescii. Ówczesny szef sztabu medycznego, Ramon Segura, czyli człowiek, od którego przyjmował niedozwolone środki, znalazł potem zatrudnienie w Barcy za czasów, gdy Guardiola był tam trenerem.
2003 – Zidane w szwajcarskim spa
Zidane został już zamieszany w wykorzystywanie EPO w Juventusie, ale oskarżenia na Francuza padły również w 2003 roku. A przynajmniej jeśli wierzyć znanemu francuskiemu muzykowi, Johnnemu Hallydayowi. W telewizyjnym wywiadzie gwiazda przyznała, że została potraktowana kompleksowym kurażem poprzez dotlenianie krwi. Wszystko odbyło się w szwajcarskiej klinice, którą rzekomo polecił mu jego przyjaciel, Zidane. Praktyki, o których wspomniał, naturalnie są zakazane dla profesjonalnych sportowców.
2004 Wenger o EPO
Wenger może i nie słynie z najbardziej barwnych konferencji prasowych, na jego wypowiedzi nie czatują dziennikarze. Jednak w 2004 było inaczej: zdradził bowiem, że wielu zawodników, których sprowadził do klubu z innych europejskich drużyn, w badaniach miało nienaturalnie wysoką liczbę czerwonych krwinek we krwi.
“Przychodzili do nas zawodnicy z innych klubów, a ich wyniki krwi były nienormalne. Takie rzeczy zaczynają cię zastanawiać. Czy powszechne jest, że zespoły dają doping swoim piłkarzom bez ich wiedzy? Sztab może powiedzieć, że to zwykłe witaminy i piłkarz nawet nie zorientowałby się, że ma podany niedozwolony środek”.
2006 – Fuentes, Król Hiszpanii
W 2006 dochodzenie wykryło, że wokół Eufemiano Fuentesa i jego praktyk koncentrowała się potężna siatka dopingowa. Wielu znajdujących się na topie kolarzy regularnie brało jego specyfiki. Jak tylko jednak zaczęły krążył pogłoski, iż również piłkarze znajdowali się wśród zażywających te środki, sprawa przestała być drążona pod tym kątem. Oficjalne oskarżenie stwierdza, że chodzi tylko kolarzy, o żadnych sportowców z innych dziedzin. Choć przecież sam Fuentes w wywiadzie dla Le Monde przyznawał: – pracowałem dla klubów z Primera Division i Segunda Division. Czasem bezpośrednio z piłkarzami, czasem dzieląc się moją wiedzą z klubowymi lekarzami.
Ponoć chodziło o Real San Sebastian. Choć Le Monde w swoim dochodzeniu dotarł do dokumentów, według których również Barca i Real nie szczędziły uwagi Fuentesowi. Na listach osób, które brały magiczne zastrzyki, znajdowało się większość graczy złotej kadry Hiszpanii.
Beckenbauer, Zico, Ronaldo, Cruyff i wiele innych słynnych nazwisk przewinęło się przez ten artykuł. Słusznie czy nie? Plotki, ktoś chce im zaszkodzić, a może jednak prawda? Opinię wyrób sobie sam. Arsene Wenger w lutym tego roku powiedział jednak: – Futbol pełen jest legend, które tak naprawdę były po prostu oszustami.
Ł¹ródło i zdjęcia: 4dfoot.com