90 minut Ziółkowskiego z Juventusem. Sporo plusów i jeden minus

Marcin Ziółkowski

20 grudnia 2025, 22:59 • 4 min czytania 4

Jan Ziółkowski ma za sobą pierwsze 90 minut w barwach Romy. Jego drużyna w Turynie przegrała 1:2. Polak miał dziś wiele dobrych zagrań. Na minus udział przy golu na 2:0 dla gospodarzy. Trudno dopatrywać się w tym występie fajerwerków gry defensywnej, ale można tu wyciągnąć wiele pozytywów. Pierwsza połowa była bardzo dobra w jego wykonaniu.

90 minut Ziółkowskiego z Juventusem. Sporo plusów i jeden minus
Reklama

Ziółkowski kontra Stara Dama

Polski stoper wyszedł w Turynie w podstawowym składzie Romy. W bloku obronnym wraz z nim zagrał kapitan Gianluca Mancini, a także Devyne Rensch, który w ostatnich meczach pokazuje się z dobrej strony.

Zabrakło Evana Ndicki, który poleciał na Puchar Narodów Afryki, Mario Hermoso nie czuł się gotowy na sto procent, a Zekiego Celika przesunięto na prawe wahadło – zrobiła się więc luka. Polak przed meczem w Piemoncie wyszedł w Serie A tylko raz w pierwszym składzie i było to blisko miesiąc temu – z Cremonese. Starcie z Juventusem, będące dla niego ósmym występem dla Giallorossich, było więc wielkim testem.

Reklama

Polak wyszedł ustawiony w trójce obrońców jako ten w środku defensywy. Na pierwszy pojedynek musieliśmy chwilę poczekać. W czwartej minucie na linii własnego pola karnego, wygrał pojedynek główkowy z Loisem Opendą. Piłkarz Juventusu do czasu występu przeciwko naszemu rodakowi nie strzelił gola w dwunastu ligowych meczach w nowym klubie.

Ziółkowski w pierwszej połowie odpowiadał przede wszystkim za krycie Belga. Po piętnastu minutach i przechwycie Juventusu, piłka powędrowała na wolne pole. Na połowie Romy ścigali się Ziółkowski z Opendą. Polak znów był górą; uspokoił sytuację, wybijając piłkę w aut.

22. minuta to z kolei następne starcie z Opendą. Belg zbiegł na skrzydło, a po kilkunastu sekundach uciekł Polakowi na granicy pola karnego i zrobiło się groźnie po podaniu Khephrena Thurama. Z tej okazji bramkowej Juventusu nic finalnie nie wyniknęło, ale temperatura mogła się odrobinę podnieść.

Ziółkowski zapędził się też do ofensywy. Wrzutka w pole karne Juve doprowadziła do pojedynku z Lloydem Kelly’m, ale z tej akcji także nic nie wyniknęło. Ustawienie Polaka parę minut później spowodowało, że sędzia boczny wychwycił spalonego Opendy.

Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy Ziółkowski stanął naprzeciw Francisco Conceicao. Portugalczyk próbował wykorzystać swój duży atut – drybling. Górą w starciu był Polak.

Przy bramce Francisco Conceicao w 44. minucie były stoper Legii próbował ratować sytuację, ale to jego koledzy zostali ograni jak dzieci we mgle. Kibice jednoznacznie oceniali występ Ziółkowskiego na plus. Jedynym mankamentem było niefortunne trafienie w piłkę głową.

Ziółkowski mógł lepiej zachować się przy golu na 0:2

Druga część meczu rozpoczęła się tak, jak pierwsza – pojedynkiem z Opendą. Ponownie Polak był górą, a piłka wylądowała poza boiskiem. Niedługo później zablokował dośrodkowanie z prawego sektora boiska.

Po upływie kwadransa, Ziółkowski dwukrotnie był zagrożeniem podczas rzutu rożnego w ofensywie. Za pierwszym razem jego uderzenie otarło się o Daniele Ruganiego. Gasperini nie pierwszy raz chciał tym samym wykorzystać wzrost Polaka w ataku.

Niestety nasz stoper był uwikłany w trafienie na 2:0 da Juventusu. Po uderzeniu głową McKenniego i interwencji Svilara, futbolówka odbiła się od stopy Ziółkowskiego. Gospodarze znów otrzymali pomoc od defensorów Romy, bowiem Rensch zagapił się i zostawił Polaka w pojedynkę z dwoma napastnikami w pobliżu Svilara. Bramkę zdobył Openda – swoją pierwszą w Serie A.

Niecelne zagranie byłego stopera Legii rozpoczęło też akcję Juventusu w strefie środkowej boiska. Na jej koniec Simone Sozza ukarał żółtą kartką Bryana Cristante. Polak do końca meczu zajmował się wchodzącym z ławki Jonathanem Davidem.

W drugiej połowie Ziółkowski nie był tak aktywny. We włoskiej prasie należy spodziewać się ocen pokroju 5/5,5. Jego zespół przegrał spotkanie i stracił dwa gole, więc o wyjściowej nocie raczej może zapomnieć. Cały mecz na ławce rezerwowych spędził Arkadiusz Milik, który czeka na swój kolejny mecz od 1,5 roku. Wtedy to w czerwcu 2024 roku doznał kontuzji w meczu z Ukrainą podczas przygotowań do mistrzostw Europy.

Juventus – Roma 2:1 (1:0)

  • 1:0 – Conceicao 44′
  • 2:0 – Openda 70′
  • 2:1 – Baldanzi 75′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

4 komentarze

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama