Białek z Kazania: Przesiadka z 23-godzinnego kloca na TGV
Gdy tylko ujrzałem w przedziale swojego towarzysza niedoli, zaczęło robić się absurdalnie. Pochodził z Dagestanu, miał telefon, który trącił myszką już w 2008 i słuchał na nim polifonicznej melodii. Wyglądał, jakby właśnie wyszedł spod prysznica. Nie miał koszulki, a z włosów wręcz spływała woda. I właśnie to zastanowiło mnie najbardziej. Na przywitanie nie rzucił żadnego tam „zdrastwujcie” czy choćby „hello”, a to właśnie pierwsze słowa wymienione między nami zdefiniowały moją całą, 23-godzinną […]