Deadline day był pojęciem dla polskich klubów nie tyle obcym, ile nieużywanym, niepraktycznym. Rzadko kiedy musieliśmy śledzić, w których oknach tli się światełko świadczące o tym, że ktoś wciąż ma nadzieję, że faks dojdzie na czas i uda się zakontraktować wyczekiwanego zawodnika. Liczna reprezentacja Ekstraklasy w pucharach sprawiła, że właśnie w taki sposób przeżywaliśmy ostatni dzień na rejestrację piłkarzy w pucharach. Jagiellonia Białystok celebrowała d-day w stylu zachodnim: ściągając potencjalną gwiazdę, Sergio Lozano.
![Sergio Lozano, mistrz prostopadłych podań. Jagiellonia wciąż ściąga kozaków [KULISY]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/09/sergio-lozano-levante-ud.jpg)
Trzy miesiące. Tyle czasu łącznie zajęło Jagiellonii Białystok dopięcie transferu Sergio Lozano z hiszpańskiego Levante UD. Udało się w ostatniej chwili, mniej więcej trzy godziny przed finalnym terminem zgłoszeń w systemie UEFA. To wtedy Granotes rozwiązali kontrakt ze środkowym pomocnikiem, którego Jaga zgarnęła za darmo, jak na promocji. To znaczy: bez kwoty odstępnego, bo przecież dziś darmowych transferów już nie ma.
Jagiellonia na przestrzeni ostatnich tygodni była bardzo bliska transferu „ósemki” przynajmniej dwukrotnie. Raz, gdy rozmawiała z Lucasem Piazonem, którego sprzed nosa sprzątnęła im Wieczysta Kraków. Za drugim razem, gdy rozmawiała z Romario Baro, którego sprzed nosa sprzątnął im Radomiak. O Piazona zabijać się nie mogła, Wieczysta zaoferowała mu najwyższy kontrakt w historii zaplecza Ekstraklasy. Nawet w najwyższej lidze nie wszyscy rzucają na stół takie pieniądze. O Baro zabijać się nie chciała, nie było sensu naginać dawno ustalonych finansowych widełek.
Dla Sergio Lozano też ich nie nagięła, ale coś podpowiada, że akurat o tego gościa w Białymstoku walczyliby do końca. To transfer, który kosztował pion sportowy naprawdę wiele trudu; którego za moment wszyscy mogą Jagiellonii gratulować.
Sergio Lozano w Jagiellonii Białystok. Transfer prosto z LaLiga – jak do niego doszło?
Wystarczy rzut oka na to, jakie asysty Sergio Lozano rozdawał w LaLiga 2, żeby zorientować się, że mowa o zawodniku dużego kalibru. Było ich sporo, najpierw dla rezerw Villarreal, które w ogóle Lozano — swoimi bramkami oraz podaniami — wprowadził do drugiej ligi hiszpańskiej. Następnie natomiast Villarreal B się na tym poziomie utrzymał, znów przy ogromnych zasługach Lozano, autora pięciu goli i siedmiu ostatnich podań.
To wtedy skauting Jagiellonii namierzył go po raz pierwszy. Sergio Lozano nie trafił jednak do Polski, zamiast tego powędrował do Levante UD. Debiutancki sezon okrasił ośmioma asystami. W poprzednim, w którym rozegrał czterdzieści spotkań, lecz często pełnił rolę zawodnika wchodzącego z ławki, dorzucił trzy. Wiele z nich to dzieła sztuki takie jak:
- górna piłka posłana za linię obrony w meczu z Burgos;
- podanie z pierwszej piłki, też górą, w zasadzie dzióbnięcie futbolówki w taki sposób, że kolega stanął oko w oko z bramkarzem — to przeciwko Deportivo La Coruna;
- prostopadłe zagranie rozrywające obronę w spotkaniu z Villarreal B;
- prostopadłe podanie z pierwszej piłki w konfrontacji z Eldense.
Lozano zabierał się za piłki ustawione w miejscu, w narożniku boiska czy też w tym jego fragmencie, w którym akurat kolega z zespołu upadł po nieprzepisowym ataku rywala. W ten sposób też dostarczył kilka ciasteczek, klasowych asyst, ale uwagę przykuwa przede wszystkim to, co robił z piłką, która się toczyła. Znani z polskich boisk lub doniesień medialnych Sergi Samper czy Unai Vencedor operowali na tym samym poziomie rozgrywek jako „szóstki”, powoli tkacze akcji. On był znacznie bardziej dynamiczny, dotykał futbolówki rzadziej, lecz gdy to robił, to zwykle nadawał akcji ton w taki sposób, że przeradzała się ona w konkretne zagrożenie.

Sergio Lozano w barwach Levante
To nie puste słowa i wrażenia wizualne, są na to dowody w postaci liczb. Serio był wręcz mistrzem prostopadłych podań na drugoligowych boiskach w Hiszpanii. W poprzednim sezonie posłał największą liczbę takich piłek (1,12/90 minut). Rok wstecz też był najlepszy (1,48), natomiast trzy sezony temu był drugi, ale tylko dlatego, że grał wówczas na lewym boku pomocy, wahadle, więc Hudl WyScout zestawia go z piłkarzami na tej pozycji, nie z pomocnikami.
WyScout ma też rubryczkę o nieco mglistej nazwie — smart passes. Tak zwane inteligentne podania to, wedle definicji, „kreatywne i przenikliwe zagranie, które próbuje przełamać linię obronną przeciwnika, w celu uzyskania znacznej przewagi w ataku”. Gdy przedstawimy to w taki sposób, z dopiskiem, że Lozano pod tym względem raz był najlepszym środkowym pomocnikiem, innym razem był zaś ósmy w stawce, zyskamy obraz rozgrywającego pełną gębą.
Takiego, którego Levante chciało zatrzymać w szerokim składzie. Takiego, któremu dało nawet minuty w LaLiga. To, że Jagiellonia była w stanie go nakłonić i przeciągnąć na swoją stronę, budzi podziw. Nawet jeśli zajęło to trzy miesiące.
Piłkarze chcą grać u Adriana Siemieńca. Kto by nie chciał?
W tym miejscu warto jednak dodać: nie do ostatnich chwil Jaga walczyła o to, żeby Sergio Lozano w ogóle na nią spojrzał. Z tym było trochę tak, jak z AZ Jacksonem — wystarczyła obszerna, detaliczna prezentacja projektu klubu i kariery Hiszpana w zespole, żeby serce zabiło mocniej. Można się nabijać, można szydzić, że jeden i drugi błyskawicznie podłapali, że Białystok to świetne miejsce do życia, a drużyna Adriana Siemieńca to świetne miejsce do gry w piłkę, tyle że… tak właśnie było.
Nowy ofensywny magik w Jagiellonii. AZ marzył o grze w Białymstoku [KULISY]
Jeśli jesteś zawodnikiem, który kocha grę w najczystszej postaci, ciężko, żeby nie świeciły ci się oczy po tym, jak zobaczysz analizę tego, o co chodzi trenerowi Siemieńcowi. Wciąż za mało mówi się o tym, jak dużym atutem Jagiellonii w rozmowach z zawodnikami jest szkoleniowiec z proaktywną wizją futbolu, rozwijający zawodników, preferujący lubiane przez nich metody pracy. Swoje robi coraz liczniejsza hiszpańska kolonia na Podlasiu, ale oni są tu właśnie z tego powodu — w Białymstoku grają tak, jakby wcale nie wyjechali z Półwyspu Iberyjskiego.
Trzymiesięczny czas oczekiwania na „realizację zamówienia” dotyczył więc nie tego, żeby Sergio Lozano wysypały się wszystkie inne opcje, bo on sam był od dłuższego czasu nakręcony na transfer do Polski. Jasne, szczęśliwie złożyło się, że nikt nie pisnął słowem o trwających rozmowach, bo gdyby mleko się rozlało, to taki piłkarz mógłby przyciągnąć jeszcze ciekawsze oferty. Ten temat można jednak uznać za załatwiony. Czekać trzeba było tylko na to, aż drugi z klubów uczestniczących w transakcji ogarnie się organizacyjnie.
Przepisy i realia finansowe miażdżą LaLigę. Po części dlatego do Polski trafili Kamil Piątkowski i Kacper Urbański. Lozano też dotknęły lokalne problemy. Levante UD po awansie musiało poukładać papiery oraz budżet, przez co przeciągała się wypłata należnych mu pieniędzy. Typowa próba sił: może uda się, żeby druga strona zrzekła się zaległości w zamian za wolną rękę? Jak to bywa: nie udało się, ale kompromis pozwolił ugrać coś klubowi i wyszarpać część tego, co swoje, piłkarzowi.
To wtedy drzwi do transferu zostały otwarte na oścież.
Czołowy rozgrywający LaLiga 2. Sergio Lozano – nowy mózg i kreator Jagiellonii Białystok
O tym, co potrafi Sergio Lozano, przekonamy się bardzo szybko. Pomocnik załapał się przecież na minuty w LaLiga, więc jest gotowy do gry w Ekstraklasie. Ba, ma mieć do tego nawet ciut lepsze predyspozycje niż Unai Vencedor, który był bardzo blisko Pogoni Szczecin. Portowców ubiegło… Levante. Nie miało to wpływu na rozwiązanie umowy z Lozano, ale fakt, obydwie rzeczy zgrały się w czasie. W każdym razie Vencedor to absolutnym kozak z piłką przy nodze, ale jako wadę wymieniano jego predyspozycje motoryczne.
Lozano w tym aspekcie na pewno stoi półkę wyżej od niego. Jasne, głównie futbolówkę rozgrywał, jednak czasem też za nią ganiał. W poprzednim sezonie był szóstym środkowym pomocnikiem LaLiga 2 pod względem pojedynków w obronie. Zablokował też więcej strzałów niż ligowa średnia dla jego pozycji.
Zakładamy jednak, że gdy trzeba będzie się ubrudzić, wyręczy go Taras Romanczuk. Sergio ma dostać piłkę do nogi i robić z nią cuda. O tym, jak bardzo potrzeba w Jagiellonii kogoś takiego, niech świadczy statystyka Hudl StatsBomb za dwa ostatnie sezony – kto najczęściej posyłał kluczowe podania (ostatnie przed strzałem) z drugiej linii? Jarosław Kubicki oraz Nene. Bystre oko dostrzeże, że żadnego z nich na Podlasiu już nie ma. Owszem, Jesus Imaz też był w czołówce, lecz opieranie się tylko na dziesiątce sprawiało, że konkretnych sytuacji Jagi bywało po prostu mniej.

Kluczowe podania z gry Jagiellonii Białystok w minionym sezonie. Sezon wcześniej zestawienie otwierał Jarosław Kubicki
Sergio Lozano w idealnym świecie będzie tym, kto to zmieni. Odwróci do góry nogami. Minione rozgrywki kończył z czwartym najwyższym wynikiem przewidywanych asyst. Wcześniejsze jako czwarty najlepszy środkowy pomocnik pod względem asyst drugiego stopnia. Jeśli jeszcze nie wierzyliście, że to piłkarz, który „ma to coś”, niech to będzie ostateczny dowód jego klasy.
On sam natomiast niech stanie się dowodem klasy i fachowości skautów oraz dyrektora sportowego Jagiellonii. W gnającej ku lepszemu światu Ekstraklasie, w której więcej niż połowa klubów pobiła rekord transferowy, oni dokonali znaczącej przebudowy kadry bez większych kosztów. Stracili kilka istotnych postaci, kilka ważnych i skutecznych ogniw, ale wychodzą z tej batalii zwycięsko. Znów są w Europie, wciąż są w czołówce.
Sergio Lozano to dla nich taki stempelek na udanym oknie. Najważniejsi konstruktorzy kadry Jagi pojechali na zasłużone urlopy. Oby z kranów w ich hotelach leciał Johnny Walker, oby mieli kogoś, kto za wszystko, co zrobili w ostatnich miesiącach, zabierze ich nawet do muzeum lotnictwa.
WIĘCEJ O TRANSFERACH NA WESZŁO:
- Yannick Agnero walczył o przetrwanie. Teraz wywalczy trofea w Lechu Poznań?
- To koniec tego piłkarza w Rakowie Częstochowa? Skreślony z listy! [NEWS]
- Lech Poznań czekał na niego całe lato. To dlatego postawił na tego napastnika [KULISY]
- Raków Częstochowa ściąga nowego napastnika! Powrót do Polski [NEWS]
- Kim jest Noah Weisshaupt, nowy zawodnik Legii?
- Raków Częstochowa przelicytował? Czesi już nie chcą Brunesa [NEWS]
- Kontakty Bobicia i absurdy LaLiga. Jak Kamil Piątkowski trafił do Legii?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix