Wygrywaj tak często, że zapomnisz, jak to jest przegrać. Nike, znana z tworzenia kultowych haseł towarzyszących kampaniom reklamowym tej marki, umieściła ten slogan obok zdjęcia Rodriego tuż po sięgnięciu po mistrzostwo Europy przez Hiszpanię. Pomocnik Manchesteru City ma w gablocie tyle złotych świecidełek, że faktycznie mógł już zapomnieć, jak to jest być drugim. Bardzo dobrze, że France Football mu o tym nie przypomniała, bo Złota Piłka jak najbardziej mu się należy.
Triumf w Berlinie sprawił, że głosy o Złotej Piłce dla Rodriego przestały być jedynie mokrym snem fascynatów cyferek, według których po światowych boiskach nie biega ani jeden zawodnik, który prezentowałby podobny poziom. Dziennikarze The Athletic już przed rokiem wymienili go w gronie alternatywnych zwycięzców plebiscytu, niekoniecznie zgadzając się z faktycznymi wynikami, które orzekły wygraną Lionela Messiego.
Był świetny, mówili, doprowadził Argentynę do mistrzostwa świata. Nie było jednak piłkarza, który w uwzględnianym przez France Football sezonie miałby większy wpływ na dokonania swojej drużyny niż Rodri w Manchesterze City. W klubie, który kompletnie zdominował rozgrywki klubowe, zwyciężając na każdym polu.
Bernardo Silva, jeden z najbardziej inteligentnych zawodników obecnej generacji, z żalem zauważał:
– Patrzę na poszczególne nagrody, które zdobywają tylko faceci, którzy strzelają bramki. Czuję, że to nie reprezentuje tego, czym jest piłka nożna.
Nic dziwnego, że gdy na Wyspach Brytyjskich typowano, kto jako pierwszy otrzyma Złotą Piłkę grając dla The Citizens, wielu wskazywało, że rola ta przypadnie Erlingowi Haalandowi, następcy Roberta Lewandowskiego w roli najlepszego napastnika globu. Norweg był już zresztą blisko, bliziutko, bo to on finiszował za Messim po sezonie chwały Manchesteru City.
W Hiszpanii, gdzie Rodri otoczony jest kultem i opinii publicznej, i kolegów z reprezentacji kraju, Alvaro Morata żartował, że trzeba będzie założyć mu Instagram, żeby w końcu mógł sięgnąć po tę nagrodę. Tak się bowiem składa, że Rodrigo Hernandez Cascante z mediów społecznościowych nie korzysta.
Wszyscy ci, którzy wieszczyli zerowe szanse na najważniejszą indywidualną nagrodę dla najbardziej drużynowego piłkarza obecnych czasów, mogą się uśmiechnąć, ciesząc się, że nie mieli racji. Rodri wygrał statuetkę dla najlepszego zawodnika świata, którym niewątpliwie jest.
Rodri zwycięzcą Złotej Piłki 2024. Najlepszy piłkarz świata, który wciąż od siebie wymaga
Ciekawą dykteryjką podzielił się ze mną niegdyś Carlos Julio Martinez, którego kariera zawiodła do Miedzi Legnica. Tak się składa, że żadna postać kojarzona z futbolem nad Wisłą nie była bliżej Rodriego niż Carlos, który przeciął się z nim w rezerwach Villarrealu. W tamtej szatni byli również Carlitos czy Chuca, ale to Martinez regularnie wybiegał na boisko, na którym Rodri ustawiał się tuż obok niego, oczekując na podania, żeby w swoim stylu tkać ataki pozycyjne drużyny.
– Był trochę dziwny, bardzo cichy, jakby żył w swoim świecie. Podobnie zachowywał się na boisku. Podawałeś mu, krzyczałeś, żeby odegrał, bo ma „plecy”, a on udawał, że cię nie słyszy. Ale wszystko mu wychodziło, więc po czasie stwierdziłem, że jest tak dobry, że może robić, co mu się podoba.
Udawanie, że koledzy nie istnieją, to ostatnia rzecz, którą moglibyśmy dziś przypisać Rodriemu. Nazwanie go najbardziej drużynowym zawodnikiem nie jest przesadą, taka rola pomocnika, zwłaszcza środkowego, zwłaszcza pełniącego rolę — z racji na ubogość polskiego słowniczka piłkarskiego muszę wtrącić tu anglicyzm — holding midfielder. Zadaniem takiego człowieka jest poświęcanie się dla zespołu w zasadzie w każdym elemencie gry. Tak sam zainteresowany opowiadał w BBC, z czym to się je.
– Jako holding midfielder masz większą odpowiedzialność. Musisz upewnić się, że zespół działa, nikt się nie obija, nie jest rozproszony. Gdy nie działa, to trochę twoja wina. Jesteś jak trener na boisku, ale nie jestem Guardiolą, to, na szczęście, prostsze!
Rodri wyznał wówczas, że swój pierwszy sezon na angielskich boiskach uznaje za katastrofalny. Dobrowolnie przyznaje się, że chciał po prostu grać w piłkę, nie zwracając takiej uwagi na to, co do niego mówiono. Czytaj: na założenia, ich wykonanie. Gdy rozmawiam o Rodrim z człowiekiem, który zna Premier League od podszewki, przywołuje on historię od swoich kolegów z Manchesteru City, którzy nie mogą się nadziwić, że Hiszpan nie uważa się za świetnego piłkarza. Ma bardzo krytyczne podejście, bywa z siebie bardzo niezadowolony, ma sobie wiele do zarzucenia.
Być może dlatego po zwycięstwie City w finale Ligi Mistrzów, za który otrzymał nagrodę MVP, nie przebierając w słowach stwierdził, że „jego występ ssie”.
Prawdopodobnie tylko on sam ośmieliłby się ocenić swoją grę w ten sposób, niezależnie od tego, o jakim meczu mowa. The Athletic sprawia mu największy komplement. Uważa, że Rodri ma wpływ na każdą fazę gry, w każdym obszarze boiska. Potrafi wszystko, od rozbijania ataków, przez czytanie gry, po zdobywanie bramek. W Manchesterze nie było zawodnika, który byłby zaangażowany w więcej akcji zakończonych strzałem, czy to bezpośrednio (poprzez ostatnie podanie), czy wcześniej, we wczesnej fazie ataku.
Rodri w Premier League był czołowym pomocnikiem ligi pod względem OBV (wskaźnik wpływu na zwiększenie lub zmniejszenie szans na bramkę zespołu); penetrujących podań (podania wymienione w odległości do dwudziestu metrów od bramki); strat piłki (w pozytywnym znaczeniu, zdarzały mu się one rzadko), jak i działań defensywnych
Rozmawiając o Rodrim z człowiekiem z Premier League słyszę podobne zachwyty. Zwraca on uwagę na to, że Hiszpan zapewnia balans zarówno w fazie posiadania piłki, jak i w fazie przejściowej. Wyśmienite rozegranie to jedno, ale liczy się też to, ile on widzi i jak z tego korzysta: kiedy podać do boku, kiedy popisać się przerzutem, kiedy zagrać penetrujące podanie, przesuwając akcję w kierunku bramki rywala. Zgadzają się warunki fizyczne, niedoceniona pozostaje umiejętność utrzymania się przy piłce pod pressingiem oraz dokładność podań pod naciskiem przeciwnika.
Wszystko to obserwowałem z trybun podczas Euro, gdy Rodri został wybrany najlepszym piłkarzem turnieju. Od wtedy nie mam wątpliwości, że zasługuje na najważniejszy laur, zwieńczenie sezonu w Paryżu, nawet jeśli Vinicius Junior czarował w Lidze Mistrzów, nawet jeśli Lamine Yamal był najbardziej spektakularny podczas niemieckiego turnieju. Nieprzypadkowo Francuzi skupiali się na tym, żeby przede wszystkim odciąć od piłek Rodriego. Nieprzypadkowo był on jednym z najczęściej pressowanych piłkarzy Premier League.
Rodri to taki piłkarz-wszystko, dzieło kompletne. Ci, którzy znają grę, czyli widzą tyle, ile Bernardo Silva, wiedzą, że wyłączenie Rodriego może wbić kołek w serce całej drużyny. Dlatego tak bardzo chcą to zrobić, dlatego tak mocno należy mu się nagroda za to, że im się to nie udało.
Sprawiedliwość dla Hiszpanii, najlepszej drużyny XXI wieku. Rodri wygrywa za Iniestę, Xaviego i resztę geniuszy
Złota Piłka dla Rodriego jest jak zwycięstwo całej drużyny, jest docenieniem tych wszystkich genialnych tkaczy, którzy przez lata ustępowali pola graczom równie genialnym, ale błyszczącym pięterko wyżej. Zapożyczę z angielskich mediów świetne określenie: rzadko kiedy kultem otaczany jest ktoś inny niż ten, kto swoje show daje w ostatniej tercji boiska, jego najważniejszym sektorze. To rzecz jasna zmienił już Luka Modrić, facet, którego złoty sezon Rodri przebija liczbami, któremu dorównuje osiągnięciami.
Nagroda dla Hiszpana jest jednak czymś więcej, bo jest też docenieniem tegoż właśnie narodu, jako całości. Fakt, że Hiszpania na Złotą Piłkę czeka ponad sześćdziesiąt lat, brzmi jak dziejowa niesprawiedliwość wobec nacji, która przecież w XXI wieku wygrała najwięcej. Trzy tytuły w Europie, czwarty to mistrzostwo świata. Hiszpanom w tym czasie dorównuje co prawda Brazylia, ale trzeba wziąć pod uwagę, że na zdobycie trzech złotych medali na własnym kontynencie mieli o dwie szanse więcej niż La Furia Roja — Copa America odbyła się dziewięć razy, Euro zaś siedmiokrotnie.
Niesamowite, że w tym okresie żaden rodak Rodriego nie doczłapał się do pierwszego miejsca, choć oczywiście trzeba pamiętać, na jakie lata trafili. Skoro mieli za rywali Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, sukcesem jest już obecność sześciu Hiszpanów na podium plebiscytu w latach 2008 – 2012. Teraz jednak Rodri powetuje tamte lata najwspanialszej piłkarskiej nacji naszych czasów. Fakt, że gra dla angielskiego klubu, jest pewną ironią, bo to drużyny z jego ojczyzny najczęściej dzielą między siebie łupy na europejskiej arenie, ale nic to: reprezentuje myśl, ideę i system wpajany każdemu hiszpańskiemu dzieciakowi.
Rodri na tle innych środkowych pomocników na Euro 2024. Ponownie na plus penetrujące podania, ale także dryblingi, prowadzenie piłki czy działania w pressingu
Carlos Julio Martinez wspomniał, że gra Rodriego była bardzo prosta. Jeden, dwa kontakty, jak u Sergio Busquetsa. Prosta gra Hiszpanów jest jednak tym, czego świat najbardziej im zazdrości, ona oddaje ich wielkość. Widzisz, że nie robią niczego szczególnego, ale jednocześnie wiesz, że tego nie powtórzysz. Możesz ściągnąć hiszpańskich trenerów, zaaplikować ich metodykę pracy, co zresztą próbują robić wszędzie, od Peru przez Bliski Wschód po Chiny. Dzięki temu szkolą lepiej, szkolą świetnie, ale wciąż nikt nie doczekał się tak replik Iniesty, Xaviego, Fabregasa czy właśnie Rodriego.
Nieludzkie byłoby, gdyby kolejne pokolenie genialnych Hiszpanów nie miało swojego stempelka w postaci Złotej Piłki. Nawet jeśli jest ona plebiscytem popularności, który przez to często wypacza wynik zabawy. Nawet jeśli po żenującym spektaklu sprzed czterech lat, gdy odwołano imprezę, pozbawiając nagrody Roberta Lewandowskiego, czego nie rozumiał nawet najczęściej nagradzany na gali France Football Messi, Ballon d’Or straciła na znaczeniu, wciąż jest ona wyróżnieniem potwierdzającym najwyższą klasę.
Rodri jest jak nikt inny w tak wielu cechach i aspektach gry w piłkę, że jak nikt inny zasługuje, żeby taki dowód jakości otrzymać.
WIĘCEJ O ZŁOTEJ PIŁCE 2024:
- Carvajal czy Vinicius? Nasz ranking „Złotej Piłki”
- A dlaczego nie Carvajal? Czyli smutna jest dola obrońców [KOMENTARZ]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix