Tabela sugerowała przed meczem, że Królewscy nie mają się czego obawiać. Oni na samym szczycie, rywale w dolnych rejonach zestawienia. No co tu może pójść źle? Teoretycznie nic, a w praktyce Real Madryt w ostatnich pięciu meczach z Valencią wygrywał tylko dwukrotnie i kibice Los Blancos nie mogli być pewni wyniku wiernie oddającego różnicę poziomów. Futbol czasem bywa jednak nad wyraz logiczny.

Ktoś złośliwy, może jakiś kibic z Katalonii, powie pewnie, że tu wszystko ustawił rzut karny. I tak, i nie – jasne, dobrze otworzyć wynik meczu strzałem z jedenastu metrów. Wysiłek nie za duży, a rywal już napoczęty. Tyle tylko, że Valencia dziś się wielokrotnie prosiła o konkretne gongi i wiele konkretnych gongów dostała. O obronie gości nie ma specjalnie co gadać, gdy tylko gospodarze dociskali, rozłaziło się wszystko. O ofensywie? No też nie powiemy za wiele, bo atakiem zajmował się tu głównie Real, cały czas daleko od własnej bramki. Z piłkarzy Valencii jakkolwiek porwał nas tylko Javi Guerra, który swój bardzo groźny strzał oddawał w… 90. minucie.
Już same statystyki tego meczu byłyby wystarczającym dowodem na to, że Nietoperze nie wzleciały dziś na Santiago Bernabeu zbyt wysoko. Ale zobaczyliśmy to na własne oczy i potwierdzamy – Valencia nie miała nic do gadania.
Real Madryt – Valencia CF 4:0. Mecz lidera ze słabiakiem, ot co
Nie przez jeden, czy drugi rzut karny. Przez to, że była dziś cienka. Wiadomo, najpierw trochę się jej pechowo trafiło z tą ręką Tarregi i jedenastką zamienioną na gola przez Mbappe. Nawet pomyśleliśmy wtedy, że nie można jeszcze gości skreślać, że brak jeszcze dowodu, że są za słabi. Że nawet jeśli w dalszej fazie tej akcji z przewinieniem obrońcy Valencii dopatrywać się można było także faulu, to i tak – pech, zdarza się najlepszym, to i tym nie najlepszym może.
Dowód na ogólną słabość gości przyszedł jednak później, wraz z drugim trafieniem Francuza. Z lewej strony w pole karne wrzucał Guler, a biedny, zagubiony we własnym polu karnym Copete ani nie krył Mbappe, ani nie przecinał dośrodkowania zmierzającego na jego nogę. Wystąpił w roli niezbyt rozgarniętego statysty.
Zresztą jeden z jego kolegów, odpowiedzialny za „próbę” zablokowania dogrania Gulera, też może sobie trochę zarzucić. To chyba był zresztą ten pechowy parę chwil wcześniej Tarrega.
𝐃𝐔𝐁𝐋𝐄𝐓 𝐊𝐘𝐋𝐈𝐀𝐍𝐀 𝐌𝐁𝐀𝐏𝐏𝐄! ✌️⚽
Świetnym dośrodkowaniem popisał się Arda Güler! 🍪 Real Madryt prowadzi 2:0 z Valencią!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/ObSwpSWN1a pic.twitter.com/ypIZ4roJO4
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 1, 2025
Realowi nie wyszło dziś wszystko. Ale nie musiało
Żeby było też jasne – Królewscy nie wznieśli się tego wieczoru na absolutne wyżyny i czasem nawet oni trochę się mogli frustrować. Bo gdy Valencia zostawiała im sporo miejsca w swoim polu karnym i jego okolicach, pozwalała na naprawdę wiele, to i tak zdarzały się takie momenty, jak choćby taki jeden z 38. minuty, kiedy w dogodnej pozycji piłkę pod nogami miał Valverde.
Kapitan Realu skiksował jednak efektownie i zamiast strzału dostaliśmy… „coś”. Trochę się chłop poirytował, ale nie tak, jak parę chwil później Xabi Alonso.
Gdyby hiszpański trener znał język polski, użyłby niewątpliwie słów powszechnie uznawanych za obraźliwe. Przy okazji drugiego w tym meczu rzutu karnego sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Vinicius, lecz strzelił absolutnie beznadziejnie i ułatwił tym samym skuteczną interwencję Agirrezabali. Bramkarz Valencii dał jednak wielki popis także kilka sekund później, kiedy w wielkim stylu odbił też dobitkę Gulera.
To był w gruncie rzeczy właśnie taki mecz. Na zabłyśnięcie bramkarza tych gorszych i kolejne potwierdzenia jakości tych lepszych.
Bellingham pozbawia złudzeń. O ile jakieś były
Jude Bellingham to dobry piłkarz. Niby wiadomo, ale czasem warto sobie przypomnieć. Czasem warto też zauważyć po raz setny, że Fede Valverde potrafi posłać taki przerzut, że klękajcie narody. Urugwajczyk asystował Anglikowi przy bramce na 3:0 – jego podanie faktycznie było bardzo efektowne, lecz to kolega zrobił większość roboty. Przyjął piłkę, krótkim dryblingiem porozstawiał po kątach biernych rywali i strzelił nie do obrony dla Agirrezabali.
𝐉𝐔𝐃𝐄 𝐁𝐄𝐋𝐋𝐈𝐍𝐆𝐇𝐀𝐌! 🔥🔥 Królewscy prowadzą z Valencią 3:0! 💪
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/ObSwpSWN1a pic.twitter.com/gGSDsNcWed
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 1, 2025
Gwóźdź do trumny. A nawet dwóch trumien – w jednej spoczęła drużyna Valencii, w drugiej złożyliśmy szczątki tego meczu, w którym Real nie chciał się już chyba specjalnie przemęczać. Całkiem to zrozumiałe, bo przed Królewskimi starcie z Liverpoolem w Lidze Mistrzów. The Reds może i cieniują, ale bez względu na swoją kiepską formę powinni być bardziej wymagającym wyzwaniem od Nietoperzy.
W sumie spokojnie znaleźlibyśmy na pęczki bardziej wymagających wyzwań od meczu z tak prezentującą się Valencią. Jednym z nich mogłoby być powtórzenie strzału Carrerasa na 4:0. Cudeńko, nie zaginać rogów i najlepiej oprawić w ramkę.
𝐀𝐋𝐕𝐀𝐑𝐎 𝐂𝐀𝐑𝐑𝐄𝐑𝐀𝐒! 🚀 🚀 𝐂𝐔𝐃𝐎𝐖𝐍𝐘 𝐆𝐎𝐋! 𝐖𝐎𝐖! 😍
Real Madryt 4:0 Valencia!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT i w serwisie CANAL+: https://t.co/ObSwpSWN1a pic.twitter.com/YebQXeypkv
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 1, 2025
Razem z całym Realem, który na razie wygląda w Hiszpanii wyśmienicie. Przewodzi tabeli, z dużym zapasem i punkty gubił w tym sezonie tylko raz – tak, w tych wysoko przegranych derbach Madrytu, zgadliście. Każda reguła potrzebuje chyba swojego wyjątku, a teraz w La Liga zasady są jasne – jak Królewscy grają, to wygrywają.
Takie to proste.
Real Madryt – Valencia CF 4:0 (3:0)
- 1:0 – Mbappe 19′ (rzut karny)
- 2:0 – Mbappe 31′
- 3:0 – Bellingham 44′
- 4:0 – Carreras 82′
CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Galaktyczny duet Realu Madryt! Mbappe i Guler znowu to zrobili
- Wiadomo, co ze zdrowiem Lewandowskiego. Flick przekazał dobre wieści
- W Realu Madryt nie ma szans na grę. Odejdzie do Francji
Fot. Newspix