Lech mógł zarobić za asystenta jak Raków za Papszuna. Nie chciał!

Szymon Janczyk

21 grudnia 2025, 08:09 • 3 min czytania 13

Transfery trenerów zdominowały ostatnie tygodnie, ale przed nami koniec kolejnej sagi. Portal Weszło dowiedział się, że — zgodnie z tym, co zapowiadaliśmy — Lech Poznań nie sprzeda asystenta Nielsa Frederiksena do Norwegii. Mimo że chętni chcieli zapłacić za niego… jak za Marka Papszuna!

Lech mógł zarobić za asystenta jak Raków za Papszuna. Nie chciał!
Reklama

Sindre Tjelmeland zostanie trenerem Molde FK – to pewne. I, tak jak informowaliśmy, stanie się to po zakończeniu obecnych rozgrywek. Lech Poznań nie ugiął się przed Norwegami, którzy odwiedzili Wielkopolskę przed wylotem mistrza Polski na mecz z Sigmą Ołomuniec. Kolejne próby rozmów ze strony Molde nie przyniosły rezultatu, więc Skandynawowie w końcu odpuścili, dali za wygraną.

Musieli być w niezłym szoku, bo Kolejorz odrzucił nawet ofertę, którą możemy porównać z ostateczną wersją porozumienia Legii Warszawa z Rakowem Częstochowa w sprawie Marka Papszuna.

Reklama

Ekstraklasa. Lech Poznań mógł zarobić na transferze asystenta tyle, ile Raków Częstochowa na odejściu Marka Papszuna!

Niedawno ujawniliśmy, że transfer Marka Papszuna z Rakowa Częstochowa do Legii Warszawa zamknął się w przedziale 300-400 tysięcy euro plus bonusy. Teraz dotarliśmy do informacji, że… na podobnych warunkach Lech Poznań mógł sprzedać nie swojego pierwszego trenera, lecz asystenta! Jak wynika z informacji Weszło kwota, którą Molde FK oferowało mistrzom Polski za zgodę na wcześniejsze odejście Sindre Tjelmelanda dotarła do bariery 300-400 tysięcy euro.

Gdy Lech poinformował Molde FK, że nie odpuszczą członka sztabu szkoleniowego nawet za grubo ponad milion złotych, norweska delegacja podziękowała za rozmowy, spakowała się i ruszyła w drogę powrotną. Kontrakt z Tjelmelandem i tak został jednak podpisany. Wkrótce powinniśmy otrzymać oficjalne potwierdzenie tego, że trener dołączy do nowego klubu po zakończeniu sezonu Ekstraklasy.

Sinde Tjelmeland zostanie trenerem Molde FK. Lech Poznań zatrzyma go do końca sezonu

W Lechu Poznań uronią za nim łezkę, ale słyszymy, że obydwie strony zdawały sobie sprawę z warunków współpracy. To znaczy: Sindre Tjelmeland dołączył do polskiego klubu jako pierwszy trener i odejdzie z niego, żeby wrócić do tej roli. Chciał w międzyczasie dokształcić się, poznać specyfikę pracy w dużym klubie oraz metody doświadczonego szkoleniowca, jakim jest Niels Frederiksen.

Sindre to profesjonalista. Umawialiśmy się na dwuletni projekt, więc go dokończy. To pokazuje też, że naprawdę chcieliśmy go zatrzymać za wszelką cenę. Mielibyśmy przecież sporą przebitkę, przystając na takie warunki, bo sami wykupiliśmy go z poprzedniego klubu – mówi Weszło źródło z Poznania.

Lech od dłuższego czasu otrzymuje ofertę za ofertą. Jak słyszymy, po mistrzostwie Polski zdobytym w roli asystenta Nielsa Frederiksena o Sindre Tjelmelandzie zrobiło się głośno w całej Skandynawii. Zgłosiło się cztery, pięć klubów, które niekiedy naprawdę mocno nagabywały Lecha do odsprzedania asystenta. Z nich wszystkich to Molde było jednak najbardziej konkretne. Z Norwegii płynęły nawet sygnały o tym, że wizyta w Polsce była owocna, że może przynieść happy end, ale nie – nic takiego nie mogło nastąpić.

W Poznaniu chwalą sobie podejście samego zainteresowanego do całej sprawy. Zwracają uwagę na to, co przebijało się także w kontekście samego Frederiksena: różnice kulturowe. Mianowicie to, że Tjelmeland bezproblemowo podszedł do całego tematu, nie próbował się wykręcać, kopać dołków, próbować żadnych gierek, które pomogłoby mu uwolnić się z kontraktu i przenieść się do Molde FK przed czasem.

Obie strony rozejdą się więc w dobrych relacjach, w pozytywnej atmosferze i… kto wie, może drogi Sindre Tjelmelanda oraz Lecha Poznań jeszcze kiedyś się przetną, tyle że w nieco innej roli?

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ NA WESZŁO:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

13 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama