Piłkarzom Piasta Gliwice i Korony Kielce najwyraźniej udzielił się halloweenowy nastrój, ponieważ ich starcie to był prawdziwy horror dla każdego, kto wpadł na tak szalony pomysł, by spędzić ten piątkowy wieczór z Ekstraklasą. Skończyło się bezbramkowym remisem i jest to akurat wynik, który – trzeba przyznać – dość dobrze oddaje przebieg całego spotkania. Natomiast w samej końcówce zapachniało jeszcze kolejnym sędziowskim skandalem na boiskach Ekstraklasy. Damian Kos został na szczęście wyratowany przez VAR.

A zatem znów, jak w horrorach – powiało grozą.
Piast Gliwice – Korona Kielce 0:0. Mecz straszniejszy niż niejeden horror
Jeśli jakiś złoczyńca przystawiłby nam lufę do skroni i kazał wytypować drużynę, która mocniej zapracowała dziś na trzy punkty, to pewnie wymienilibyśmy Koronę. Ale to tak już naprawdę pod przymusem. Bo to był naprawdę marny występ zarówno Piasta, jak i kielczan.
Jeśli chodzi o pierwszą połowę dzisiejszego spotkania, to na palcach jednej ręki można policzyć interesujące sytuacje wykreowane przez piłkarzy obu ekip.
A żeby nie być gołosłownym, rzeczywiście je wyliczymy.
- bardzo mocny strzał Stjepana Davidovicia z ostrego kąta, który wylądował na poprzeczce
- sytuacyjne uderzenie Martina Remacle’a piętką, które przetestowało czujność Frantiska Placha
- nieuznany gol Slobodana Rubezicia (minimalny ofsajd)
- kiepskie uderzenie Leandro Sanki z całkiem niezłej pozycji
I to by było na tyle.
Jak widać – konkrety przed przerwą były po stronie drużyny gości, choć – jako się rzekło – dalecy jesteśmy tutaj od wychwalania podopiecznych Jacka Zielińskiego za ich postawę w pierwszej połowie spotkania. Wręcz przeciwnie. Korona bardzo ochoczo dostosowała się do warunków gry, jakie tradycyjnie zaproponował Piast. Dlatego przyszło nam obserwować nieznośnie siermiężne widowisko, z całą masą niecelnych podań i naprawdę beznadziejnych wrzutek-niedolotów.
Aż sobie z ciekawości zerknęliśmy na statystyki, no i one tylko potwierdziły to, co było i tak widać gołym okiem. Ekipa gospodarzy w pierwszej odsłonie meczu zanotowała jedno celne dośrodkowanie na… czternaście prób. Korona wypadła w tym elemencie odrobinę lepiej (3/7), natomiast w przypadku kielczan prawie wszystkie próby przeniesienia ciężaru gry długim podaniem kończyły się posłaniem futbolówki daleko w maliny (17% celności długich piłek przed przerwą).
Masakra. Nie „teksańska” i nie „piłą mechaniczną”, ale gliwicko-kielecka i piłką. Po prostu.
Stjepan Davidović mógł zapewnić trzy punkty Koronie
Tak szczerze mówiąc, to gdybyśmy mieli wskazać naprawdę najciekawsze wydarzenie pierwszych 45 minut, byłaby nim historia Quentina Boisgarda, który w 29. minucie obejrzał żółtą kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego, a parę chwil później zszedł z boiska z urazem, którego – jak się zdaje – nabawił się właśnie w akcji zinterpretowanej przez arbitra jako symulka (bo i faktycznie – wyglądało to na padolino). Rzadki zbieg okoliczności.
A najgorsze jest to, że po przerwie obraz gry wcale nie uległ poprawie.
Owszem, Piast pokusił się o kilka obiecujących akcji oskrzydlających, miał parę groźnych wstrzeleń piłki w szesnastkę. Raz w całkiem niezłej sytuacji strzeleckiej znalazł się Jorge Felix. Ale znów – jeśli już na boisku działo się coś naprawdę ciekawego i godnego szerzej wzmianki, to w polu karnym gliwiczan. Po przerwie rozhulał się bowiem wspomniany już Davidović, który doszedł do trzech naprawdę niezłych okazji bramkowych. A to już coś, kiedy mówimy o tak dziadowskim meczu. Problem w tym, że żadnej nie zamienił na gola – albo nie potrafił się wstrzelić w światło bramki, albo na posterunku był Plach.
Niewiele jednak zabrakło, by ten nudny jak cholera mecz zakończył się grubym skandalem. Już w doliczonym czasie gry szarżujący Mateusz Głowiński został w rozpaczliwy sposób zatrzymany przez Michała Chrapka. Chyba nawet pomocnik Piasta nie miał złudzeń – to było wręcz podręcznikowe przewinienie na czerwoną kartkę.
Tymczasem sędzia Damian Kos z sobie tylko znanych przyczyn sięgnął po żółty kartonik.
Czerwona kartka po interwencji VAR w meczu Piast – Korona! 🟥 Przypomina Wam to coś? 🧐 pic.twitter.com/4zhDpGxPfG
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) October 31, 2025
VAR naprawił jego pomyłkę, jednak niesmak pozostał.
***
Mecz – summa summarum – do jak najszybszego zapomnienia. Pewnie trener Jacek Zieliński będzie podkreślał niewykorzystane szanse Davidovicia, ale nie ma co ukrywać, że jego drużyna znalazła się ostatnio w dołku formy i na razie się z niego nie wydostała. A Piast… Jak to Piast. Zmienił się trener, ale gra – niekoniecznie.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trela: Korona Kielce to jeszcze solidny średniak czy już rewelacja?
- „Max Moelder dał nam bazę, na której możemy budować przez lata” [WYWIAD]
- Finanse Ekstraklasy. Legia Warszawa – potentat, który nie wygrywa [ANALIZA]
fot. NewsPix.pl