Reklama

W rankingu FIFA są nawet za Ugandą. „Przyjechaliśmy do Polski wygrać”

Jakub Radomski

09 października 2025, 13:02 • 7 min czytania 7 komentarzy

W 1982 roku grali w mistrzostwach świata, ale nie każdy w Nowej Zelandii identyfikował się z kadrą. W 2010 byli w grupie lepsi niż Włosi, obrońcy tytułu. Dziś to zespół mający jedną gwiazdę, strzelającą gole w Premier League, a za duży talent uchodzi zawodnik, który właśnie trafił do serbskiej Backi Topoli. To wiele mówi. Nie ma przypadku w tym, że wieczorni rywale Polaków są w rankingu FIFA za Ugandą. Z kadrą „All Whites” byłoby dużo lepiej, gdyby mierzyła się o stawkę z silniejszymi rywalami. Teraz awans na mundial dało jej ogranie… Nowej Kaledonii.

W rankingu FIFA są nawet za Ugandą. „Przyjechaliśmy do Polski wygrać”

Przed meczem towarzyskim z Polakami, który zostanie rozegrany dziś na Stadionie Śląskim, trener Nowej Zelandii Darren Bazeley odważnie zapowiedział: – Mamy pozytywne nastawienie. Przyjechaliśmy tutaj, by wygrać.

Reklama

Brzmi to bardzo odważnie, tym bardziej, że mówimy o drużynie, która zajmuje dopiero 83. miejsce w rankingu FIFA. Plasuje się tam między Ugandą a Zambią, obok Curacao.

Myślę, że chciał w ten sposób natchnąć swoich piłkarzy. Sprawić, by uwierzyli. Patrząc obiektywnie, remis w meczu z Polską byłby bardzo dobrym wynikiem. Przecież wy potrafiliście zremisować z Holandią, pewnie ograliście Finlandię – mówi w rozmowie z Weszło Michael Burgess, dziennikarz „New Zealand Herald”, zajmujący się reprezentacją tego kraju. I dodaje:

– Wiem jednak, że wasz trener ma zamiar wystawić trochę eksperymentalny skład. U nas wygląda to inaczej. Bazeley na pewno zdecyduje się na najsilniejszą możliwą jedenastkę. Wyjdzie z założenia, że ma rzadką okazję mierzyć się z naprawdę dobrą europejską drużyną. Spotkań z silnymi rywalami naszemu zespołowi narodowemu trochę brakuje.

Darren Bazeley, trener Nowej Zelandii

Darren Bazeley, trener Nowej Zelandii

Nowa Zelandia była w mistrzostwach świata lepsza od Włochów

Problemem Nowozelandczyków jest fakt, że z mocnymi czy po prostu solidnymi rywalami mierzą się tylko towarzysko. Od 2024 roku zagrali w ten sposób z Egiptem (0:1), Tunezją (2:4 po rzutach karnych), Meksykiem (0:3), USA (1:1), Malezją (4:0), Wybrzeżem Kości Słoniowej (1:0), Ukrainą (1:2) i dwukrotnie Australią (0:1 i 1:3). Zespół Bazeleya jest już pewny gry w najbliższych mistrzostwach świata, a żeby to osiągnąć, musiał po prostu okazać się najlepszy w strefie Oceanii. Australia rywalizuje w strefie azjatyckiej, co oznacza, że Nowa Zelandia mierzy się z przeciwnikami, z którymi nawet remis byłby zawstydzający.

Awans na przyszłoroczny turniej dała drużynie Bazeleya taka seria spotkań:

3:0 z Tahiti
8:1 z Vanuatu
8:0 z Samoa
7:0 z Fidżi
3:0 z Nową Kaledonią

Nie brzmi to poważnie, prawda?

W przypadku poprzednich turniejów Nowa Zelandia po wygraniu rozgrywek w Oceanii mierzyła się w barażu interkontynentalnym z zespołem z Azji lub Ameryki Południowej. Na turniej w 2010 roku udało się awansować po pokonaniu Bahrajnu 1:0 w dwumeczu. W Republice Południowej Afryki popularni All Whites zaprezentowali się, jak na swoje możliwości, świetnie. Znaleźli się w grupie z Włochami, Słowacją i Paragwajem. Gdyby ktoś powiedział im przed mistrzostwami świata, że nie przegrają w nich meczu, pewnie kazaliby takiej osobie puknąć się w czoło. Jednak trzy remisy (po 1:1 ze Słowacją i Włochami, oraz bezbramkowy z Paragwajem) nie dały awansu do 1/8 finału. A było blisko – wystarczyło w ostatnim meczu z zespołem z Ameryki Południowej strzelić choć jednego gola. Zajęli w grupie trzecie miejsce, tylko przed… Włochami.

To był drugi w historii udział tej ekipy w mistrzostwach świata. W 1982 roku Nowa Zelandia wystąpiła na boiskach w Hiszpanii, ale przegrała wszystkie trzy mecze, z bilansem bramkowym 2:12. W kraju były spore kontrowersje: wielu osobom nie podobało się, że połowę składu tworzą Brytyjczycy, którzy w pewnym momencie, wyczuwając możliwość zagrania na dużej imprezie, przenieśli się do Oceanii. Sporo osób nie potrafiło identyfikować się z tamtą drużyną. Od tego czasu dużo bardziej patrzy się na to, by All Whites reprezentowali Nowozelandczycy.

Po turnieju w RPA na trzy kolejne imprezy Nowej Zelandii nie udało się awansować. W barażach lepsi okazywali się Meksykanie, Peru i Kostaryka. Teraz awans jest, ale on był w zasadzie oczywistością.

Wolałbym, żeby nasza drużyna też rywalizowała w strefie azjatyckiej. O awans byłoby ciężej, ale ten zespół rozgrywałby wreszcie mecze o punkty przeciwko dużo mocniejszym rywalom. Przed ostatnimi turniejami mieliśmy bardzo łatwe spotkania w Oceanii i nagle nadchodził baraż, gdzie poprzeczka lądowała zdecydowanie wyżej (wtedy jeszcze zwycięzca eliminacji w tym regionie musiał go rozegrać, teraz kwalifikuje się bezpośrednio – red.). Teraz nie było żadnych trudności. Mam nadzieję, że kadra pokaże na najbliższym mundialu, że nie znalazła się tam przypadkiem – mówi Burgess w rozmowie z Weszło.

Dziennikarz: „Teraz Nowa Zelandia ma największy potencjał”

Pytam Burgessa, kiedy według niego zespół narodowy był najsilniejszy w historii. – Najlepsza była drużyna z 2010 roku, co udowodniła wynikami w RPA. Uważam jednak, że obecna kadra ma większy potencjał. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak wielu zawodników, którzy występują w Europie – przekonuje.

O „All Whites” mówi się, że są drużyną jednego gracza, trochę jak Walia, gdy błyszczał w niej najmocniej Gareth Bale. W przypadku Nowozelandczyków chodzi o Chrisa Wooda, napastnika Nottingham Forest. 33-latek już 86 razy wystąpił w drużynie narodowej, strzelając dla niej 45 goli. Nie ma wątpliwości, że to na niego obrońcy reprezentacji Polski muszą dzisiaj uważać najbardziej.

Wood to kluczowy zawodnik. Lider drużyny, nie tylko piłkarski, ale i mentalny. Gdy nie ma go na boisku, drużyna jest słabsza o jakieś 30 procent, ale nie porównywałbym nas do Walii za najlepszych czasów Bale’a. Nasza kadra ma kilku innych piłkarzy, na których trzeba uważać. Wymienię dwóch – Sarpreet Singh ma w sobie coś nietuzinkowego, jest trochę niedoceniany. To zawodnik, który potrafi popisać się zaskakującym podaniem. A drugi to Ryan Thomas: doświadczony i stabilny pomocnik. On nieprzypadkowo już 10 lat występuje w Holandii – analizuje Burgess.

Sarpreet Singh (z lewej) w walce o piłkę

Sarpreet Singh (z lewej) w walce o piłkę

Singh w 2019 roku przeniósł się z Wellington do rezerw Bayernu. Miał wielkie marzenia, ale nie podbił monachijskiego klubu. Był wypożyczany do różnych zespołów, w końcu odszedł do Hansy Rostock, a później do portugalskiej Leirii. Od lata jest zawodnikiem znanego polskim kibicom serbskiego klubu, Backi Topoli. Można więc powiedzieć, że odbił się od poważnego futbolu. Thomas natomiast w Holandii grał w Zwolle i PSV. Lepiej szło mu w tym mniej znanym z klubów. Wydaje się, że najlepsze lata ma już za sobą.

Bramkarz Lechii Gdańsk może bronić na mundialu

Nowa Zelandia to też bramkarz Alex Paulsen, który niedawno został wypożyczony na rok z Bournemouth do Lechii Gdańsk i w zespole Johna Carvera szybko wskoczył do pierwszego składu. – Chcę, żeby Robert Lewandowski zagrał przeciwko nam. Pragnę zrobić dużą karierę, pokazać się z jak najlepszej strony w Europie. A żeby to się udało, muszę się mierzyć z najlepszymi na świecie – mówił Paulsen w rozmowie z Piotrem Koźmińskim dla Goal.pl.

– Paulsen ma umiejętności i spory potencjał, którego jeszcze nie zaprezentował. Za rok, dwa powinien wskoczyć na wyższy poziom. W tej chwili to jeden z naszych dwóch najlepszych bramkarzy. Według mnie to właśnie on, jeżeli nic się nie wydarzy, powinien stać między słupkami podczas mistrzostw świata. Bardzo się cieszyłem, gdy trafił do Anglii. Jego przenosiny do Polski trochę mnie zaskoczyły, ale to ważne, że regularnie gra w waszej lidze – analizuje Burgess.

Paulsen opisuje reprezentację swojego kraju jako drużynę, którą łączy pasja i ambicja. A jak narodowy zespół ocenia dziennikarz „New Zealand Herald”? – Naszą mocną stroną jest organizacja. Bazeley pracował wcześniej z drużynami narodowymi młodszych roczników, świetnie zna wielu zawodników, ma rozeznanie. Powiedziałbym też, że teraz ten zespół nieźle radzi sobie z piłką. Problemy? To młoda, niedoświadczona drużyna, po której często widać brak ogrania na wysokim poziomie – stwierdza Burgess.

Alex Paulsen gra w Lechii Gdańsk

Alex Paulsen gra w Lechii Gdańsk

Piłka nożna to sport numer trzy

Gdy słyszysz: „Nowa Zelandia”, myślisz przede wszystkim – rugby. To obecnie trzeci zespół światowego rankingu w tej dyscyplinie i drużyna, która cztery ostatnie edycje Pucharu Świata w rugby kończyła na podium, a dwa razy była najlepsza (2011 i 2015 rok). Wiele osób kojarzy Hakę, tradycyjny taniec Maorysów, który rugbiści z Nowej Zelandii wykonują przed meczem. Przed oczami może też stanąć legendarny Jonah Lomu, kiedyś najlepszy zawodnik świata, który w wieku 40 lat zmarł na zawał serca, wynikający z niewydolności nerek.

Rugby to u nas religia, ale paradoksalnie więcej osób uprawia piłkę nożną. Gdybym miał wymienić pięć najpopularniejszych dyscyplin w naszym kraju, w dodatku w odpowiedniej kolejności, ranking wyglądałby tak: rugby, krykiet, piłka nożna, żeglarstwo i netball, czyli sport podobny do koszykówki – kończy dziennikarz „New Zealand Herald”.

JAKUB RADOMSKI

Fot. Newspix.pl 

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:

7 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Kacper Tomasiak: Jeśli będzie progres, to za rok powinienem walczyć o miejsca na podium

Sebastian Warzecha
0
Kacper Tomasiak: Jeśli będzie progres, to za rok powinienem walczyć o miejsca na podium
Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama