Kto najbardziej obniżył loty w trakcie ostatnich dwunastu miesięcy w europejskiej piłce klubowej? Maccabi Hajfa w 2025 roku osiągnęło szczyt głupoty własnych kibiców, pobłażliwości UEFA, ale na pocieszenie zaliczyło też największy regres spośród wszystkich klubów naszego kontynentu. Pewien klub z Transylwanii spadł, choć nie miał na to szans. Rapid Wiedeń notuje najgorsze wyniki w swojej historii ciągnącej się od XIX wieku. Jednak na tym tle Legia wcale nie wypada blado.
Sami sprawdźcie i oceńcie, czy jakikolwiek klub zaliczył w 2025 roku większy regres niż warszawiacy.
Kluby, które najbardziej obniżyły loty w 2025 roku
Spis treści
- Klęska w Transylwanii
- Pokonał ich system
- Maccabi Hajfa z najgorszym wynikiem w Europie i z najgłupszymi kibicami
- Mądrość UEFA
- Najgorszy Rapid w historii
- Celtic trafia na wschodzące gwiazdy europejskiej piłki
- Van Persie sobie nie radzi
- Nieudany rok kwartetu z Italii
- Czy Fiorentina zagrozi Polakom?
- Brescia znika z ligi
- Czas na regulowanie rachunków w Katalonii
- Kryzys w Kraju Basków
- Koniec wielkiego Montpellier
- Liverpool - mistrz, ale wielki zawód
- Już nie takie niepokonane Leverkusen
- Polskie kryzysy
- Wszyscy bledną przy Legii
- CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
Klęska w Transylwanii
Jeden z najbardziej spektakularnych upadków w europejskiej piłce zdarzył się w Rumunii. Musi bardzo boleć szczególnie Viktora Orbana. Przywódca Węgier postawił sobie za punkt honoru finansowanie klubów mniejszości węgierskiej z sąsiednich krajów. Opisywał je kilka lat temu Szymon Janczyk:
- DAC Dunajska Streda – na Słowacji
- Sepsi OSK –w Rumunii
- TSC Backa Topola – w Serbii
- NK Osijek – w Chorwacji
- NK Nafta –w Słowenii
Dziś ostatnie cztery z nich radzą sobie raczej przeciętnie, ale wybitne osiągnięcia na tym polu ma przede wszystkim Sepsi.
Sylwestra 2024/25 kibice tego klubu spędzili w może nie szampańskich, ale z pewnością pozytywnych nastrojach. Siódme miejsce w lidze z zaledwie punktem straty do miejsca dającego grę w grupie mistrzowskiej, tylko siedem oczek za liderem i aż dwanaście punktów przewagi nad miejscem spadkowym.
Wiosną jeden z konkurentów zbankrutował i praktycznie wycofał się z ligi. Sepsi nigdy dotąd nie zajęło w lidze miejsca niższego niż dziewiąte, a jeszcze niedawno w europejskich pucharach rozgromiło CSKA Sofia, wyeliminowało Astanę i o mały włos kosztem Bodo/Glimt zagrałoby w fazie grupowej Ligi Konferencji.
Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno było spoglądać pesymistycznie na przyszłość klubu z serca Transylwanii. Jednak w 2025 przeciwko Sepsi sprzysięgło się wszystko: przede wszystkim słaba forma piłkarzy, ale znaczącą rolę odegrała organizacja sezonu ligowego w Rumunii.
Pokonał ich system
Podział szesnastozespołowej ligi na grupy mistrzowską i spadkową jest najczęściej po prostu bezsensowny, o czym mogliśmy się przez kilka lat przekonać w Polsce, ale Rumuni poszli jeszcze o krok dalej: grupy nie liczą po osiem drużyn, ale w mistrzowskiej gra sześć najlepszych zespołów po sezonie zasadniczym, a w spadkowej – dziesięć pozostałych.
Sepsi oczywiście zajęło najbardziej pechowe – siódme miejsce. Jego gra w grupie spadkowej byłaby z pewnością przerażająco nudna, bo mieli aż piętnaście punktów przewagi nad strefą spadkową. Jednak, by walka byłą ciekawsza, oczywiście zarządzono podział punktów.
W drugiej części sezonu Sepsi wygrało tylko jeden mecz i mimo, że jeden z konkurentów został rozwiązany, klub mniejszości węgierskiej spadł, a do gry w barażach zabrakło mu tylko punktu.
W ten sposób zespół z siódmą (!) najwyżej wycenianą kadrą w kraju spadł z ligi, choć rok temu spokojnie mógł przymierzać się do walki o europejskie puchary, a spadek trudno było sobie wyobrazić.
Maccabi Hajfa z najgorszym wynikiem w Europie i z najgłupszymi kibicami
Maccabi Hajfa od 2018 roku zajmowało w lidze wyłącznie pierwsze lub drugie miejsce. Potrafiło także zagrać w fazie grupowej nie tylko Ligi Konferencji i Europy, ale jeszcze trzy lata temu występowało w Lidze Mistrzów.
W ostatnich dwunastu miesiącach wszystko się jednak posypało. Choć na początku roku Zieloni mieli niewielką stratę do lidera i planowali pewnie kolejne mistrzostwo, to skończyli sezon z prawie dwudziestoma punktami straty nie tylko do zespołu z Tel-Awiwu, ale nawet do Hapoelu Beer-Szewa. W kryzysie aktywny udział bierze były gracz Śląska: Nahuel, a także znany z Lechii Kenny Saief.
Jesienią jest jeszcze gorzej. Maccabi Hajfa zajmuje zaledwie szóste miejsce z dużą stratą do czołówki. Od 1988 roku ten klub skończył zmagania ligowe na gorszej lokacie tylko raz.
Na domiar złego Zieloni nie dostali się nawet do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji, a powstrzymał ich Raków. Nie z tego zapamiętamy jednak drużynę z Izraela. Jakub Radomski komentował skandal z transparentem kibiców Maccabi:
– Wiszący na trybunie stadionu w Debreczynie, podczas spotkania Maccabi Hajfa z Rakowem, transparent: „Mordercy od 1939”. Przecież to jest coś niepojętego. Kibice z kraju, który dokonuje ludobójstwa w Strefie Gazy i powinien być w ogóle wykluczony z międzynarodowej rywalizacji, sugerują, że to Polacy są odpowiedzialni za holocaust. Nie mówiąc już o tym, że jeden z fanów Maccabi imitował uprawianie seksu z lalką, która miała na sobie polską flagę.
Mądrość UEFA

To jednak nie był koniec. Na decyzję UEFA o nałożeniu kary na Izraelczyków czekaliśmy trzy miesiące. Gdy w końcu została podjęta, okazało się, że wyniesie mniej, niż suma, którą musiał zapłacić Raków za transparent „Izrael morduje, a świat milczy”. Ten napis był tak samo niezwiązany z meczem, jak wyczyn fanów z Hajfy, ale przynajmniej był prawdziwy.
Wygląda na to, że UEFA zlitowała się nad klubem, który w 2025 roku zaliczył, uwaga: największy spadek w rankingu Elo spośród pół tysiąca notowanych w nim zespołów europejskich.
W sumie, dobrze im tak.
Najgorszy Rapid w historii
Rok temu napastnik pobił na ulicy zawodnika Rapidu Wiedeń Guido Burgstallera. Napastnik złamał podstawę czaszki i choć wrócił do gry w końcówce sezonu, to ostatecznie zakończył karierę. Gdy doszło do tego przykrego zdarzenia, Rapid zajmował trzecie miejsce w tabeli z zaledwie dwoma porażkami. Tak wysoko nie kończył sezonu od wielu lat.
Tymczasem wiosną Zielono-Biali ledwo dostali się do grupy mistrzowskiej, a przegrali dziesięć z szesnastu rozegranych meczów ligowych. Dopiero dzięki barażom dostali się do europejskich pucharów, a przecież grali w nich pięć razy z rzędu z niezłymi wynikami. Jednak patrząc na to, co stało się jesienią, chyba lepiej byłoby im się do nich nie kwalifikować.
W Lidze Konferencji Rapid zdobył bowiem okrągły punkcik. Lepszy wynik zanotowały nawet Noah Erywań i kosowska Drita (po osiem punktów), Shkendija i Lincoln (siedem), Breidablik (pięć), Hamrun (trzy). Nawet outsiderzy potrafili wygrać jakieś spotkanie (a niektórzy nawet wejść do play-offów), ale nie udało się to najbardziej utytułowanemu austriackiemu klubowi.
Rapid strzelił łącznie trzy gole, z czego dwa polskim rywalom – Lechowi i Rakowowi, których wygrane 4:1 cieszą, ale wygląda na to, że zostały odniesione nad zespołem wchodzącym w olbrzymi kryzys. W lidze drużyna z Wiednia jest obecnie na miejscu oznaczającym grę w grupie spadkowej.
Co ciekawe, po porażce z Rakowem zwolniony został trener Peter Stoeger.
W tabeli roku 2025 są dopiero na siódmym miejscu. Rapid nie był tak słaby nigdy okresie objętym rankingiem Elo, a więc od drugiej wojny światowej, a biorąc pod uwagę, jak potężny to był zespół przed 1945 rokiem (był przecież mistrzem Niemiec po Anszlusie), wygląda na to, że mamy do czynienia z najsłabszym Rapidem w całej jego historii, która zaczęła się już w XIX wieku!
Celtic trafia na wschodzące gwiazdy europejskiej piłki
Celtic w 2025 rok wchodził bez porażki z czternastopunktową przewagą w lidze nad Rangersami i z nadziejami, że pierwszy raz w historii (!) uda mu się wygrać jakiś mecz w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Odpadł jednak w barażach z Bayernem, a cztery porażki wiosną odebrały szansę na zachowanie statusu drużyny niepokonanej w swoim kraju.
Jesienią The Bhoys przegrali kolejne cztery spotkania ligowe, a w całym roku było tych porażek aż osiem, dla porównania w 2024 roku przegrali tylko raz. Ostatni raz w tylu ligowych spotkaniach w jednym roku kalendarzowym Celtic poległ osiemnaście lat temu, gdy występował tam Artur Boruc.
Na domiar złego pojawił się ktoś, kto zdobył w tym sezonie więcej punktów. Pewną ulgę przynosi kibicom fakt, że nie są to znienawidzeni Rangersi, a Hearts of Midlothian, opisywani w artykule o największych sensacjach 2025 roku.
Do tego mistrz Szkocji kiepsko radzi sobie w rozgrywkach UEFA. Ligi Mistrzów pozbawił go Kajrat, a w Lidze Europy stracił punkty z Crveną Zvezdą oraz przegrał z Romą, Bragą i Midtjylland, przez co obecnie musi drżeć o awans choćby do baraży.
Celtic ma wyjątkowego pecha do trafiania na zespoły notujące w 2025 olbrzymi progres, bo oprócz ligowego rywala są nimi między innymi właśnie Kajrat, Roma, Midtjylland. Co ciekawe, Szkoci wygrali w Lidze Europy z Feyenoordem, który akurat mijających dwunastu miesięcy także nie zaliczy do udanych.
Van Persie sobie nie radzi
Holenderski klub rok rozpoczynał od dużej straty do PSV, ale też znacznej przewagi nad Ajaxem, który jednak ostatecznie wyprzedził go w walce o drugie miejsce. Wiele mówi się o kryzysie zespołu z Amsterdamu, tymczasem Ajax w 2025 roku zdobył w lidze… więcej punktów od Feyenoordu.
Drużyna z Rotterdamu wiosną musiała stawiać czoła duetowi z Mediolanu w Lidze Mistrzów, ale jesienią jej wyniki były znacznie gorsze. W walce o elitarne rozgrywki została rozbita przez Fenerbahce. Może to i lepiej, bo skoro w Lidze Europy wygrała tylko jedno spotkanie, a pięciokrotnie poległa, to jak radziłaby sobie w Lidze Mistrzów?
Wszystko wskazuje na to, że zespół prowadzony przez Robina van Persiego nie zagra nawet w barażach.
Nieudany rok kwartetu z Italii
We Włoszech wybitnie obrodziło klubami, które o 2025 roku będą chciały za wszelką cenę zapomnieć. Cofnijmy się w czasie do 1 stycznia. Tak wyglądała wówczas sytuacja piątki naszych dzisiejszych bohaterów z Italii:
- Atalanta była liderem Serie A i szykowała się do gry w fazie pucharowej Ligi Mistrzów
- Fiorentina była czwarta i miała nadzieję na wygranie Ligi Konferencji
- Empoli było dwunaste z niewielką stratą do Romy i dość bezpieczną przewagą nad strefą spadkową
- W Serie B o utrzymaniu mogła myśleć Brescia
Wiosną Atalanta spadła na trzecie miejsce, a w Lidze Mistrzów rozprawiła się z nią Brugia. W Serie A jest obecnie dopiero na dziesiątej pozycji. Oczywiście wiele rekompensują jej fantastyczne wyniki w Lidze Mistrzów, ale punkty zdobyła głównie na przeciętnych rywalach: Slavii, Eintrachcie i Marsylii, a do tego zemściła się na Brugii. Niestety dość niewielki udział miał w tym Nicola Zalewski.

Jednak ostatnia wygrana z Chelsea napawa optymizmem i gwarantuje grę w fazie pucharowej, a przy odrobinie szczęścia może nawet bezpośrednio w 1/8 finału. Fakt, że w całym 2025 roku La Dea zdobyła w Serie A mniej punktów niż Como, wskazuje, że mamy do czynienia z dość poważnym kryzysie w szybko rozwijającym się dotąd klubie z Bergamo.
Czy Fiorentina zagrozi Polakom?
Znacznie gorzej wygląda sytuacja Fiorentiny, która nie tylko wiosną ledwo utrzymała pozycję dającą europejskie puchary, ale do tego jesienią wygrała w Serie A tylko jeden mecz i wszystko wskazuje na to, że pewnie zmierza ku spadkowi.
W Lidze Konferencji wiosną dotarła do półfinału, co trzeba uznać za pewne rozczarowanie. Jesienią zaś potrafiła wygrać z zespołami przeciętnymi (Dynamo, Rapid, Sigma), ale przegrała z niewiele mocniejszymi: AEK-iem, Mainz i Lausanne.
W efekcie będzie musiała zagrać w barażach, w których wśród dwóch jej możliwych przeciwników znajduje się Jagiellonia Białystok. Moim zadaniem wcale nie stoi na straconej pozycji, bo choć drużyna Moise Keana straszy siłą składu, to nie wygląda jakby stanowiła w tym roku zgrany kolektyw.
Brescia znika z ligi
Empoli nie tylko wiosną grało fatalnie, w wyniku czego drużyna Szymona Żurkowskiego spadła z ligi. W Serie B już bez Polaka w składzie radzi sobie równie słabo i obecnie jest poza miejscem dającym choćby baraże o powrót do elity.
Brescia z kolei niby najpierw się utrzymała, by potem dowiedzieć się o odjęciu czterech punktów i degradacji. Jednak nie to było najgorsze. Właściciel klubu nie uregulował na czas zadłużenia i po raz pierwszy w ponad stuletniej historii Brescia nie została zgłoszona do żadnych profesjonalnych rozgrywek w trwającym sezonie.
Pozostali bohaterowie dzisiejszego tekstu muszą zatem pamiętać, że zawsze może być gorzej.
Czas na regulowanie rachunków w Katalonii
Girona w 2023 roku była klubem, który zanotował najszybszy progres w Europie. Teraz przyszedł czas na uregulowanie rachunków. Jeszcze rok temu drużyna trenera Michela była na ósmym miejscu w lidze i wciąż miała przed sobą dwa mecze w Lidze Mistrzów. Wiosna była jednak fatalna i Biało-Czerwoni ledwo się utrzymali.
Dziś są już w strefie spadkowej. Przez cały 2025 rok wygrali tylko siedem spotkań, w których stracili ponad dwukrotnie więcej goli, niż strzelili. Są pod tym względem najgorsi w Hiszpanii i wszystko wskazuje na to, że piękny sen kopciuszka z Katalonii dobiega powoli końca.
Czarne chmury zbierają się także nad Baskami. W Nowy Rok 2025 Athletic Bilbao wkraczał jako kandydat do wygrania Ligi Europy, jednak zaczęło od klęski 1:4 z Besiktasem. Potem nieźle szło mu w 1/8 finału i ćwierćfinale, ale w walce o finał został wręcz rozgromiony przez Manchester United, który w dwumeczu zwyciężył aż 7:1.
Kryzys w Kraju Basków
Znacznie gorzej idzie drużynie Ernesto Valverde jesienią. Wygrała tylko jedno spotkanie z Karabachem i strzeliła tylko cztery bramki. Gorszą skuteczność ma tylko Slavia. O awans do fazy pucharowej może być niezwykle trudno, choć przed Baskami spotkanie z dołującą ostatnio Atalantą.
Na domiar złego ofensywa Bilbao równie fatalnie spisuje się w lidze, w której mniej goli strzeliło tylko pięć drużyn. Głównym winowajcą wydaję się być Oihan Sancet, który jeszcze w zeszłym sezonie trafił do siatki rywali siedemnaście razy i był pod tym względem najlepszy w zespole. W tym roku udało mu się to także w pierwszym meczu sezonu przeciwko Rayo, a od tego czasu uderzał 31 razy i nie strzelił… żadnej bramki.
W La Liga gorszą skuteczność notuje jedynie jego kolega z drużyny Gorka Guruzeta (który przynajmniej strzela w Europie) oraz Federico Valverde z Realu, który ma jednak nieco inne zadania i uderza na bramkę przeciętnie z dwukrotnie dalszej odległości niż Baskowie.
Konsekwencje słabszej formy Bilbao mogą być bardzo bolesne, bo klub zajmuje obecnie ósme miejsce w lidze. Nie byłoby to wielkim problemem, ale strata do miejsc dających puchary jest już niemała, a do lokaty gwarantującej Ligę Mistrzów wynosi już dwanaście punktów. W dodatku Baskowie doznali już dziewięciu porażek, czyli więcej niż wspominana już Girona, która jest w strefie spadkowej.
Gdy wydawało się, że dla Bilbao przychodzą tłuste lata, po kilku sezonach posuchy, trener Valverde sprowadził klub na chyba niższy poziom niż ten, na którym go obejmował.
Koniec wielkiego Montpellier
Rok 2025 będzie także zapamiętany jako koniec szesnastoletniego pobytu Montpellier w Ligue 1, którego najjaśniejszym punktem było mistrzostwo w 2012 roku i występy w Lidze Mistrzów.
Za rządów Michela Der Zakariana klub zbliżał się do powrotu do europejskich pucharów, jednak wiosną wygrał zaledwie dwa spotkania i z hukiem zleciał z ligi francuskiej. To jednak nie był koniec, bo jesienią w Ligue 2 wcale nie idzie mu tak, jak przystaje na spadkowicza. Zajmuje ósmą lokatę i na powrót do elity może jeszcze poczekać.
Luton, który jeszcze półtora roku temu grał w Premier League, spadł także z Championship, a na trzecim szczeblu wciąż ma problemy z wygrywaniem meczów. Sheffield Wednesday rok temu mogło jeszcze myśleć o dostaniu się do baraży o awans do elity, a dziś z jednym zwycięstwem zajmuje ostatnią lokatę w Championship, a osiemnaście odjętych punktów oznacza, że chwilę jeszcze zajmie mu osiągnięcie dodatniej liczby oczek.
Jeżeli jednak miałbym wskazać największy regres w Premier League, to wybór musi niestety paść na Liverpool. W Sylwestra 2024/25 miał na koncie tylko jedną ligową porażkę i pokaźną przewagę nad Arsenalem. Był też na czele tabeli Ligi Mistrzów z kompletem zwycięstw.
Liverpool – mistrz, ale wielki zawód
Na wiosnę przegrał nie tylko z PSV, ale przede wszystkim odpadł na starcie występów w fazie pucharowej z PSG. Odpadł też z Pucharu Anglii z Plymouth, a w finale Pucharu Ligi z Newcastle. Dość szybko z wymarzonej poczwórnej korony ostało się tylko i aż mistrzostwo kraju.
Jesienią wcale nie jest lepiej. Aż sześć porażek (z czego cztery z rzędu dwa miesiące temu) oznacza, że drużyna Arne Slota jest dopiero na czwartym miejscu w tabeli. W Pucharze Ligi lepsze okazało się Crystal Palace.
W Lidze Mistrzów The Reds radzą sobie ze zmiennym szczęściem. Domowe wygrane z zespołami z Madrytu, efektowną wygraną we Frankfurcie i z Interem przeplatają z porażką w Stambule i 1:4 z PSV. Całe szczęście, że zostały im dwa stosunkowo łatwe spotkania, które powinny utorować drogę do 1/8 finału.

Nie zmienią one jednak faktu, że 2025 rok był tym, w którym Liverpool spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań swoich fanów. W tabeli Premier League za ostatnie dwanaście miesięcy zajmuje dopiero czwarte miejsce mając o pięć punktów mniej od Aston Villi, która rozegrała o jedno spotkanie mniej.
Oczywiście wielu spodziewa się w tym miejscu wspomnienia o Wolves, które przegrały dziesięć meczów z rzędu i z dwoma punktami notują najgorszy start w historii Premier League. Tyle tylko, że Wilki miały całkiem udaną wiosnę. Dość absurdalne jest to, że w 2025 roku najdłuższą serię wygranych po Aston Villi zanotowała w lidze angielskiej właśnie ekipa Wolverhampton:
Najdłuższe serie zwycięstw w 2025 roku w Premier League:
8 Aston Villa
6… Wolverhampton https://t.co/uX8ukb7UlB pic.twitter.com/6XtwANx3P3— AbsurDB (@DbAbsur) December 28, 2025
Już nie takie niepokonane Leverkusen
W Niemczech najlepszą drużyną całego 2024 roku był Bayer Leverkusen, który zdobył wtedy aż o dziesięć punktów więcej od Bayernu i o osiemnaście od Stuttgartu. W 2025 roku Aptekarze stracili do Bawarczyków aż dwadzieścia jeden oczek. Na domiar złego dostali lanie od ekipy Vincenta Kompany’ego także w 1/8 finału Ligi Mistrzów, choć po fazie ligowej zajmowali wysoką szóstą lokatę.
W tegorocznej edycji idzie im znacznie gorzej, choć zwycięstwo na Etihad musi robić wrażenie.
Poza tym wygrali jednak tylko z Benficą, a porażka 2:7 z PSG nie może być powodem do dumy. Dawni Niepokonani z Leverkusen dziś są na dopiero dwudziestym miejscu w tabeli Ligi Mistrzów.
Polskie kryzysy
W Polsce kandydatów do rozczarowania sezonu jest kilku. W przypadku Śląska trudno mówić o zawiedzionych nadziejach, skoro do Sylwestra 2024 wygrał w lidze jedno spotkanie i jego fani musieli liczyć się ze spadkiem. Choć trzeba przyznać, że wyniki w 1. lidze muszą powodować, że zapala się lampka ostrzegawcza, szczególnie w obliczu fiaska z pozyskaniu inwestora.
Stal Mielec mogła za to myśleć rok temu o utrzymaniu w elicie, tymczasem dziś poważnie drży o to, by nie spaść do 2. ligi, bo zajmuje przedostatnie miejsce na zapleczu Ekstraklasy. Za nią plasuje się tylko Górnik Łęczna, który przecież rok temu wśród noworocznych postanowień miał pewnie wygranie baraży o awans na najwyższy szczebel.
Wszyscy bledną przy Legii
Ale umówmy się. Było cymbalistów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu. Wszystkie te wpadki bledną przy tym, co pokazuje Legia, która wygrała w całym 2025 roku dziesięć meczów ligowych. Żaden zespół grający przez cały zeszły rok w Ekstraklasie nie ma pod tym względem gorszego dorobku. Trzynaście klubów zdobyło w minionym roku więcej punktów od CWKS-u.
Już wiosna była bardzo słaba. Gdyby nie Puchar Polski, warszawska ekipa nie zagrałaby w pucharach. Osiem klubów punktowało w tym czasie lepiej od warszawiaków, ale czegoś takiego, co zdarzyło się jesienią, nie pamiętają najstarsi kibice Wojskowych. Zazwyczaj takie zdania piszemy nieco na wyrost, ale tym razem jest ono dosłownie prawdziwe. Pierwszy raz w historii Legia przegrała bowiem jedenaście spotkań z rzędu.
Bliżej spadku CWKS nie był od II wojny światowej. Razi jednak nie tylko to, że Legia jest przedostatnia i ma tyle samo punktów, co Nieciecza. Te straty wciąż jeszcze da się odrobić. Może nie tak, by zagrać w pucharach (choć jest to możliwe), ale przynajmniej tak, by nie spaść.

Gorzej z wynikami w Europie, bo Legia zaprzepaściła szanse na awans choćby do baraży o 1/8 finału Ligi Konferencji. Zabrakło jej do tego jednego punktu, a przecież w pierwszym spotkaniu z Samsunsporem wystawiła całkowicie eksperymentalny skład. Po to, by wygrać trzy dni później z Górnikiem w lidze.
Ostatecznie oba te spotkania przegrała.
Czy Legia to największa kompromitacja w europejskiej klubowej piłce 2025 roku? Nie wiem. Pewnie nie jesteśmy obiektywni w jej ocenie jako Polacy. Ale ku potwierdzeniu takiej tezy skłaniać może choćby fakt, że za wydarzenie roku uznano w Legii organizację balu charytatywnego.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Największe zeskoczenia pozytywne 2025 roku. Czy ktoś przebił Wisłę Płock?
- Szwedzi i Włosi. Kto najbardziej zawiódł w 2025 roku?
- Norwegia i Curacao. Największy postęp wśród reprezentacji w 2025 roku
- Wydarzenie roku w Legii: bal. (Jeszcze) nie na Titanicu
Fot. Newspix.pl