Reklama

Kądzior: Już widać, że Piszczek ma pomysł na tę drużynę [WYWIAD]

Przemysław Michalak

13 listopada 2025, 20:12 • 6 min czytania 6 komentarzy

Damian Kądzior to najbardziej doświadczony i najbardziej znany zawodnik GKS-u Tychy, który od czwartku jest prowadzony przez Łukasza Piszczka. Sześciokrotny reprezentant Polski mówi o pierwszych wrażeniach dotyczących współpracy z tak dużą postacią i pierwszych diagnozach dotyczących funkcjonowania drużyny. Przyznaje także, że kadra tyszan jest słabsza niż w poprzednim sezonie i przydałoby się w niej więcej zawodników ogranych na najwyższym szczeblu. 

Kądzior: Już widać, że Piszczek ma pomysł na tę drużynę [WYWIAD]

Co pomyślałeś, gdy pierwszy raz usłyszałeś, że Łukasz Piszczek może zostać trenerem GKS-u Tychy?

Reklama

Nie śledziłem aż tak uważnie tych doniesień, ale wiedziałem, że miał wcześniej propozycje dołączenia do sztabu reprezentacji czy z klubów Ekstraklasy. Z jednej strony uważałem, że to fajnie, iż w kontekście naszego klubu mówi się o tak dużym nazwisku, a z drugiej zastanawiałem się, czy to faktycznie dojdzie do skutku. Cieszę się, że doszło. Jestem bardzo ciekawy, jak będzie się pracowało z osobą, która przez lata funkcjonowała na najwyższym poziomie w piłkarskim świecie.

Wy poznaliście się jako reprezentanci Polski, uczestniczyliście wspólnie we dwóch zgrupowaniach. 

Za pierwszym razem generalnie zaliczyłem gigantyczny przeskok. W maju kończyłem pierwszoligowy sezon w Wigrach Suwałki, potem poszedłem do Górnika Zabrze i już w październiku zostałem powołany przez Adama Nawałkę. Był Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Kamil Grosicki, „Piszczu”. Wiele znakomitości naszej piłki, poczułem się wyróżniony. Mieliśmy mało czasu na treningi, więc byłem trochę statystą, przyglądałem się z boku, jak funkcjonują ci najwięksi. W oczy od razu rzucił się wielki profesjonalizm tych zawodników.

Czyli wielkiej interakcji między wami nie było?

Pewnie nie, choć już dokładnie nie pamiętam, to się działo w 2017 roku. Wiem, że na pewno chwilę pogadałem z Lewym. On jako kapitan drużyny pytał nowych o samopoczucie, czy czegoś potrzebujemy i tak dalej. Z Kubą Błaszczykowskim też się jakieś zdania zamieniło, bo ćwiczyliśmy na jednej pozycji.

Z Łukaszem na kadrze najczęściej się mijaliśmy. Gdy zacząłem mieć najlepszy okres za granicą i Jerzy Brzęczek regularnie mnie powoływał, Łukasz już kończył reprezentacyjny rozdział. Ale na jego pożegnanie, gdy wygraliśmy 3:2 ze Słowenią, znalazłem się na ławce. To właśnie było to drugie zgrupowanie.

Dziś mówisz do niego „Łukasz” czy „panie trenerze”?

Zawsze – również w codziennym życiu – czuję się niezręcznie, gdy osoba starsza proponuje przejście na „ty”. Łukasz jest dziś moim szefem i to normalne, że na treningach mówię do niego „panie trenerze”. Tak jest znacznie bardziej profesjonalnie.

Łukasz Piszczek podczas treningu GKS-u Tychy

Łukasz Piszczek podczas treningu GKS-u Tychy. 

Jakie masz pierwsze wnioski? 

Za nami dwa treningi, w piątek następny, w sobotę gramy sparing z Wieczystą Kraków. Jestem naprawdę ciekawy, w jaką stronę pójdziemy, ale mam przeczucie, że będzie dobrze. Kariera piłkarska swoją drogą, ale też widać, że Łukasz potrafi zarządzać ludźmi i ma pomysł na tę drużynę. Zawsze z przyjściem nowego trenera do zespołu wchodzi też nowa energia. Mam nadzieję, że tak nam zostanie także po pierwszych dniach.

A jaki jest ten pomysł? Rozmawiałem z asystentem Łukasza i przyznał on, że doceniali to, jak wyglądaliśmy na początku sezonu, że mieliśmy odwagę w działaniach z piłką. W pewnym momencie to zatraciliśmy. Nie wiem, czy spadała nam pewność siebie po kolejnych niepowodzeniach, czy może rywale zaczęli nas rozszyfrowywać. Budowanie akcji od tyłu i parę innych rzeczy będziemy chcieli kontynuować. Jednocześnie nie funkcjonowaliśmy dobrze w defensywie, zwłaszcza jeśli chodzi o organizację gry po stracie piłki. W wielu meczach atakowaliśmy pozycyjnie i dominowaliśmy, ale nadziewaliśmy się na kontry. Pewnie z połowę goli straciliśmy w ten sposób.

Nad tym nowy sztab na pewno będzie teraz pracował. Oprócz tego nie możemy być tak jednowymiarowi, co często nam się zdarzało. Jak szybko traciliśmy gola i spychaliśmy rywala do defensywy, to byliśmy bardzo schematyczni, za mało było zdobywania przestrzeni i ruchu na wolne pole. Zamiast tego graliśmy jeden do drugiego, co nie przekładało się na sytuacje. Musimy szybciej transportować piłkę. Jeśli okoliczności są sprzyjające, nawet bramkarz może szybkim podaniem uruchomić wahadłowego czy skrzydłowego.

Jak się funkcjonuje w szatni zespołu, który z ostatnich jedenastu meczów przegrał aż 10? Zakładam, że jako jeden z liderów masz nie tracić ducha i być przykładem dla innych, ale przy takiej passie coraz trudniej o wiarygodność.

No nie jest to łatwe, zwłaszcza że w drużynie nie mamy zbyt wielu doświadczonych piłkarzy, a pewnie na palcach jednej ręki policzylibyśmy chłopaków, którzy mieli już podobną sytuację w życiu. Najłatwiej byłoby teraz się poddać i stwierdzić, że po prostu na tyle nas stać, ale to nieprawda. Uważam, że Artur Skowronek do pewnego momentu wykonywał w Tychach znakomitą pracę i pokazaliśmy już, że potrafimy grać w piłkę.

Jesteśmy świadomi, w jak trudnej sytuacji się znajdujemy i że aktualnie gramy o utrzymanie w I lidze. Latem po udanym starcie gdzieniegdzie przebąkiwano, że idziemy na awans, ale okoliczności się zmieniły. Trzeba jak najszybciej zapewnić sobie spokój na dole i daj Bóg, żebyśmy zdążyli jeszcze powalczyć o coś więcej.

Nie ma co patrzeć w tabelę i powtarzać sobie, że nie wygraliśmy od sierpnia, bo to nic nie da. Musimy wychodzić z kryzysu małymi krokami. Zostało 10 dni do meczu ze Stalą Rzeszów, wcześniej rozegramy sparing. Każdy musi wziąć na siebie większą odpowiedzialność. W takich momentach widać naprawdę, jaki masz mental. Jeżeli to dźwigniemy, będzie mogli powiedzieć, że jesteśmy prawdziwymi kozakami. Spinamy dupę, zaciskamy zęby i próbujemy odwrócić kartę.

Jaką wizję roztaczano ci latem, gdy przychodziłeś do GKS-u? Obecna kadra zespołu jest nieporównywalnie słabsza niż z tamtego sezonu. Byłeś na to przygotowany? 

Z pierwszych rozmów z trenerem Skowronkiem wynikało, że oprócz mnie chcą ściągnąć jeszcze dwóch zawodników z przeszłością w Ekstraklasie i odpowiednim doświadczeniem. Wiedziałem, że GKS opuściło sześciu podstawowych piłkarzy, z czego dwóch stoperów, dlatego pytałem, jak to będzie wyglądało. Start sezonu mieliśmy bardzo obiecujący i nie wiem, czy w oparciu o to zarząd nie uznał, że nie ma już potrzeby większego wzmacniania się. Uważam, że w pierwszych kolejkach byliśmy w top3 ligi jeśli chodzi o atrakcyjność gry. Później, gdy na transfery było za późno, zaczęły pojawiać się większe problemy.

Jako zawodnik nie mogę ingerować w działania klubu, ale zgadzam się, że w tamtym sezonie – mimo że nie grałem jeszcze w Tychach – kadra była silniejsza i znajdowało się w niej więcej doświadczonych zawodników. Chociażby Nemanja Nedić, który odszedł już po rozpoczęciu sezonu.

Sportowo znaczył coraz mniej, ale miał duży wpływ na funkcjonowanie szatni.

Oczywiście. Zdążyliśmy złapać fajny kontakt i bardzo żałowałem, że odchodzi. A moim zdaniem również na boisku mógłby nam jeszcze wiele dać. Ale jest jak jest, musimy się odnaleźć w obecnej rzeczywistości, wziąć odpowiedzialność i doceniać to, w jakim klubie się znajdujemy. Dużo widziałem za granicą, sporo czasu spędziłem w Ekstraklasie i jeśli chodzi o warunki, infrastrukturę czy podejście ludzi pracujących dla klubu, jest to poziom ekstraklasowy. Wielu zawodników I ligi nie ma takich warunków do rozwoju.

CZYTAJ WIĘCEJ O ŁUKASZU PISZCZKU W GKS-ie TYCHY:

Fot. Newspix

6 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Betclic 1 liga

Reklama
Reklama