Inter pragnie derbowej wygranej. Zieliński może pomóc

Marcin Ziółkowski

23 listopada 2025, 18:37 • 6 min czytania 1

Choć do zgarnięcia potrójnej korony w ubiegłym sezonie było całkiem blisko, to Inter pozostał z niczym. Do tego przestał wygrywać w derbowej rywalizacji z Milanem i to nieważne w jakiej formie byłby wielki rywal. Ostatnie zwycięstwo Nerazzurrich? To, które zapewniło drugą gwiazdkę. Od tego czasu sporo się zmieniło. Seria bez zwycięstwa trwa już pięć spotkań. Czy w niedzielny wieczór Inter dokona derbowego przełamania? Piotr Zieliński może w tym pomóc.

Inter pragnie derbowej wygranej. Zieliński może pomóc
Reklama

Derby w końcu na swoim

Starcie włoskich potęg jest wyjątkowe w skali światowej. Mowa w końcu o rywalizacji pomiędzy drużynami, które grają na tym samym stadionie. Teraz, po prawie 100 latach – stał się on w końcu własnością klubów.

Do tej pory, czyli od otwarcia stadionu w 1926 roku – należał do miasta. To dla klubów duży krok do pewnego rodzaju normalności. W dobie ogromnych przychodów z tytułu praw telewizyjnych w Premier League, mediolańscy działacze świetnie zdają sobie sprawę z tego, że trzeba szukać źródeł zarobku.

Reklama

Łącznie za przejęcie stadionu w dzielnicy San Siro zapłacono blisko 200 milionów euro. Teraz obydwa kluby mogą m.in. poszukać sponsora tytularnego dla obiektu. Za parę lat powstać ma z kolei nowy stadion, celem choćby większej monetyzacji dnia meczowego. To już jednak melodia przyszłości.

Najnowsza historia derbów, czyli zero z pięciu

Wróćmy jednak na boisko. Patrząc na historię ubiegłego sezonu, można mocno się zdziwić. Inter do końca walczył praktycznie o każde możliwe trofeum.

W lidze, krajowym pucharze, superpucharze, czy nawet Klubowych Mistrzostwach Świata – Nerazzurri zaszli bardzo daleko. Koniec był jednak bardzo gorzki. Inter mógł poczuć się jak Bayer Leverkusen w 2002 roku.

Milan? Gdzieś na odległym biegunie, żenujący poziom gry i ósma pozycja w Serie A, na którą „zapracowało” dwóch trenerów – fatalny Paulo Fonseca i nieco lepszy Sergio Conceicao. Mimo to było blisko dwóch trofeów w gablocie.

Jedyna rzecz, jaka na dobre wyszła Rossonerim to derby Mediolanu. Jeszcze niedawno były one piętą achillesową. Stefano Pioli, kończąc z Milanem po 240 meczach na ławce trenerskiej, miał na koncie sześć derbowych porażek z rzędu. To bardzo ważne dla kibiców i pozostało rysą na wizerunku szkoleniowca, który dał upragnione Scudetto.

Rossoneri po raz pierwszy w historii przegrali wszystkie mecze derbowe (5) w jednym roku kalendarzowym – było to w 2023 roku. Inter w Lidze Mistrzów wziął odwet za 2003 rok, gdzie odpadł z rywalizacji. To był ten słynny paradoks, że przez… stosunek bramek wyjazdowych, choć oba mecze rozegrano na San Siro.

To już się zdezaktualizowało. Teraz to Milan nie przegrał ostatnich pięciu derbów. Składają się na to trzy wygrane i dwa remisy. Po zmianie trenera wyniki tych starć odwróciły się o 180 stopni. Ostatni mecz pomiędzy drużynami z Mediolanu to rewanż w półfinale Coppa Italia. Milan mógł być słaby, leżeć na deskach i płakać, a w derbach Mediolanu grał jak nakręcony samochodzik.

23 kwietnia 2025 roku Luka Jović i Tijjani Reijnders zapewnili awans do finału. Milan sensacyjnie i łatwo wygrał 3:0 (4:1 w dwumeczu). Inter był bezradny, nie istniał. Rossoneri znokautowali największego rywala, leżąc na ziemi. Dlaczego? Bo kilka dni wcześniej przegrali u siebie z Atalantą. Oddali raptem jeden celny strzał. La Dea wygrała 1:0, ale na boisku – była to widoczna różnica klas.

Milan wykorzystał fakt, że Inter grzał się już na półfinałowy dwumeczem w Lidze Mistrzów z FC Barceloną. Fenomenalny dwumecz z Dumą Katalonii kosztował bardzo dużo całą drużynę, przede wszystkim fizycznie. Majowe dni pozostawiły ślad w pamięci fanów, ale dzięki owocnej pracy wykonanej latem w USA i ośrodku w Appiano Gentile – bolesne wspomnienia trafiły całkiem szybko do szuflady.

Zieliński z szansą na odwrócenie trendu

Ten beznadziejny derbowy bilans spróbuje pomóc odczarować Zieliński. Polaka na razie trudno chwalić za występy w Mediolanie. Tyczy się to całego pobytu po odejściu z SSC Napoli. Mecz z Hellasem, który zakończył przepięknym golem to tak naprawdę Zieliński w pigułce po przeprowadzce na północ kraju.

Bywają czasem dobre momenty, ale później zwyczajnie znika. Cristian Chivu wydaje się doceniać formę pomocnika polskiej kadry, bo trzyma go regularnie pod prądem. Wygląda to więc inaczej od tego, co sezon wcześniej.

La Gazzetta dello Sport przewiduje go do pierwszego składu. Po październikowej przerwie na kadrę, Zieliński zagrał znakomitą większość swoich meczów właśnie od początku. To dobry prognostyk pod kątem najbliższej przyszłości.

U Inzaghiego było kurczowe trzymanie się tercetu Mchitarjan – Barella- Calhanoglu, a pierwszy z ławki wchodził strzelec kluczowych goli, Davide Frattesi. Zieliński przegrywał w hierarchii także i z Kristjanem Asllanim, który jest już w Torino. Teraz podejście się nieco zmieniło.

Ormianin zbliża się do końca kariery, a Petar Sucić bardzo pozytywnie wypada po przeskoku z ligi chorwackiej. Wygląda też na to, że Zielińskiego przestały prześladować problemy zdrowotne, jakich miał wiele sezon temu.

Trudno było mu złapać ciągłość gry, choć też wydawał się zawodnikiem nie do końca dostosowanym do tego, co chce grać Inzaghi. Te dni dla Polaka na szczęście już minęły. Derby mogą być nowym rozdaniem w jego przygodzie na północy Włoch. Cristian Chivu bacznie będzie się mu przyglądać.

Cristian Chivu i jego pierwsze derby Mediolanu. Po drugiej stronie – jeden z najlepszych

Derby della Madonnina nie tylko dla Zielińskiego będą wielkim testem. Dla Rumuna Cristiana Chivu to pierwsze takie starcie w roli trenera. Piłkarz legendarnego składu Jose Mourinho z 2010 roku ma od początku ogromny kredyt zaufania od kibiców. W końcu kochali go jako zdobywcę potrójnej korony.

W czerwcu panowała złość, że klub nie jest przygotowany na ewentualną zmianę trenera i rzucono Rumuna na głęboką wodę. Pojechał z drużyną na Klubowe Mistrzostwa Świata i tam poznał się z nią lepiej. Wcześniej pracował już w klubowych strukturach.

Niedawny trener Parmy dostał czystą kartę i po dwóch wpadkach na starcie sezonu – wygrał 11 z 12 kolejnych meczów. Jego drużyna kreuje sporo okazji (aż 47 w 11 spotkaniach Serie A), do tego poza boiskiem nie jest fanem narzekania, bo „ma swoją godność”. Bardzo chce zmienić ten aspekt we Włoszech, choć sam przyznaje, że wie, że będzie trudno.

Po drugiej stronie ma za rywala Massimiliano Allegriego, jednego z najbardziej utytułowanych włoskich trenerów. Jego Milan ma najgorszy w lidze wskaźnik PPDA. Rossoneri potrzebują więc najwięcej podań ze wszystkich drużyn w lidze do przechwytu piłki w wyniku pressingu na rywalu. Znaczy, że naciskają najgorzej.

To nieważne. Najważniejszym jest tu jednak fakt, że Rossoneri świetnie bronią. Pavlović, Gabbia i Tomori wraz z Mike’em Maignanem zanotowali zaskakującą przemianę i są uosobieniem pewności siebie. Tego brakowało w Milanie od wielu lat.

Allegri doskonale odpowiedział na potrzeby, jakie miał jego nowy – stary zespół. Derby będą więc świetnym testem zarówno dla defensywy Allegriego, jak i ofensywy Interu. W końcu kto inny ma sprawdzić sprawność działania świetnego defensywnego monolitu?

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

1 komentarz

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama