Górnik Zabrze robi w tym sezonie rzeczy wielkie i ani myśli się zatrzymywać. Chwilowe rewelacje Ekstraklasy często szybko wyhamowują i jeśli nie od razu mówią to wyniki, zjazd widać po samej grze. W przypadku podopiecznych Michala Gasparika wciąż zgadza się jedno i drugie. Ba, mamy tu raczej tendencje wzrostową, drużyna z Roosevelta gra coraz lepiej. Dziś przekonała się o tym Jagiellonia Białystok.

18 meczów. Przez tyle Jaga była niepokonana. W Zabrzu długo wydawało się, że jej passa będzie trwała. Składna akcja Pozo z Imazem zaowocowała golem tego drugiego, który na raty pokonał Marcela Łubika. Bramkarz Górnika pierwszy strzał obronił, przy dobitce już niewiele mógł zrobić, bo Josema jeszcze lekko trącił piłkę, co okazało się kluczowe.
Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok 2:1. Sędzia Bartosz Frankowski zapomniał kartek
Gospodarze szybko odpowiedzieli i zrobili to kapitalnie. Kubicki błysnął wysokim piłkarskim IQ. Znakomicie i nietypowo wykonał rzut rożny, płasko wycofując piłkę do Hellebranda, a ten precyzyjnym uderzeniem przy słupku nie dał szans Piekutowskiemu.
Z czasem dało o sobie znać pucharowe zmęczenie gości. Niby oglądaliśmy otwarty mecz, jedni i drudzy chcieli atakować, ale znacznie łatwiej do kolejnych zalążków sytuacji dochodził Górnik. Zalążków, bo z konkretami było znacznie gorzej, zawodnicy Gasparika często posyłali piłkę daleko, daleko od bramki. Najbardziej ma czego żałować Chłań, który mając bardzo dobrą okazję przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką.
Jagiellonia złapała drugi oddech po zmianach i zaczęły się dziać rzeczy, których po prostu nie pojmujemy. Sędzia Bartosz Frankowski podjął serię irracjonalnych decyzji – wszystkie na niekorzyść białostoczan.
Josema powinien mieć czerwoną kartkę, a potem… żółtą
Rzecz najważniejsza. Josema musiał wylecieć z boiska, gdy po kontrze podręcznikowo wyprowadzonej przez Drachala, faulował wychodzącego sam na sam Rallisa. Frankowski z ekipą uznali jednak, że nic nie było i… odgwizdał faul na Łubiku, który miał miejsce na zakończenie akcji. Coś niesamowitego.
Później Josema nie dostał nawet żółtej kartki, kiedy przy linii bocznej łatwo objechał go Mazurek. Młokos z Jagi przewrócił się, wstał i grał dalej, ale upomnienie dla Hiszpana przy pierwszej okazji zdawało się być formalnością. Nie dla Frankowskiego.
No i też co najmniej, naprawdę co najmniej „żółtko” w samej końcówce powinien obejrzeć rozpędzony Podolski za uderzenie Pietuszewskiego. Pewnie chciał mu pokazać, że poważny futbol boli i takie tam. 17-latek nie mógł udawać, bo Jagiellonia przegrywała, a był to już czas doliczony. Nie zgadniecie – Bartosz Frankowski nie zareagował.
Mieliśmy już kilka sędziowskich „popisów” w trwającym sezonie, ale ten przeszedł wszelkie pojęcie. I tylko szkoda, że w takich okolicznościach mniej uwagi poświęcamy samemu Górnikowi, który zadał decydujący cios, gdy Pozo skierował piłkę do własnej bramki po mocnym wstrzeleniu Janży. W Zabrzu świętują odzyskanie pozycji lidera właśnie kosztem Jagiellonii.
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix