Być może Yannick Agnero jeszcze stanie się kozakiem w barwach Lecha Poznań i będziemy go oklaskiwali w największych meczach ekipy z Bułgarskiej. Na dziś jednak trzeba sobie powiedzieć jasno: pierwsze i drugie wrażenie jest fatalne.
Minęły dwa miesiące od jego pozyskania z Halmstads BK i na razie możemy powiedzieć tylko tyle: faktycznie, facet jest strasznie nieskuteczny. Już w Szwecji wskazywano, że to jego poważny mankament. Przynajmniej jedna z zapowiadanych rzeczy się potwierdziła…
Nie chodzi o to, że Agnero miał od razu wygryźć ze składu Mikaela Ishaka. Takiego scenariusza nawet w samym Lechu nikt nie zakładał i nie w takim celu go sprowadzano.
Jeżeli jednak polski klub wydaje na zawodnika ponad 2 mln euro, to przykro mi bardzo, ale oczekiwania są konkretne od samego początku.
Yannick Agnero ma już 10 meczów w Lechu Poznań i ani jednego dobrego momentu
Agnero miał być tym, kto może bardziej niż dotychczasowi konkurenci odciążyć kapitana Kolejorza bez większej utraty jakości. Tymczasem w praktyce wychodzi dziś na to, że gdyby Lech zakontraktował Macieja Rosołka zamiast Iworyjczyka, boiskowo wyszłoby na to samo, za to w kasie klubu zostałyby ponad dwie bańki w europejskiej walucie (Agnero nie gra przecież za czapkę gruszek). A jak wiadomo, zielony Excel przy Bułgarskiej zawsze jest pożądanym zjawiskiem.
W Ekstraklasie nowy napastnik Lecha wystąpił dotychczas siedem razy. Łącznie spędził na murawie 100 minut. Niby niewiele, ale jeśli na takiej podstawie nie da się znaleźć ani jednego pozytywu, ani jednego światełka w tunelu, to coś jest nie tak. Wiadomo, że rezerwowi często mają trudniej, wiele zależy od momentu, w którym wchodzą. Gdy jednak dostajesz kilkanaście lub kilkadziesiąt minut z Zagłębiem Lubin, Termaliką, Rakowem czy GKS-em Katowice, chyba można czegokolwiek oczekiwać, prawda?
Anonimowe wejścia w Ekstraklasie, pucharowa nieskuteczność
Tymczasem Agnero nie pokazał dosłownie nic, był kompletnie zagubiony. Znikał w grze, nie dochodził do sytuacji, nie napędzał zespołu. W lidze łącznie oddał jeden niecelny strzał, jego całościowe xG wynosi symboliczne 0.10. Wykonał 18 podań, stoczył 17 pojedynków (wygrał 6). Nie ma chłopa.
Jeśli ktoś nadal uważał, że wejścia z ławki w Ekstraklasie są niemiarodajne, wątpliwości co do zasadności coraz głośniej wypowiadanych obaw miały rozwiać pucharowe występy Iworyjczyka. Z gibraltarskim Lincolnem w Lidze Konferencji dostał całą pierwszą połowę i prezentował się dramatycznie. Raz zdołał oddać celne uderzenie, a poza tym problemy sprawiało mu wszystko, od najprostszych rzeczy począwszy. Fakt, iż większość kolegów wypadła równie słabo, niewiele tu zmienia.
Z kolei z Gryfem Słupsk Agnero wszedł od razu po przerwie i szybko mógł, a nawet powinien skompletować hat-tricka. Zamiast tego nie trafił do siatki ani razu, przez co później zrobiło się nerwowo i na koniec Lech mimo wygranej 2:1 w powszechnej opinii obserwatorów się skompromitował.
Wchodzi Agnero, kończy się strzelanie
Nie przez przypadek poznański zespół z tym zawodnikiem na boisku przeważnie kończy z ofensywnymi konkretami. Po prostu momentalnie wyraźnie traci na jakości. Wyjątek to gole Bengtssona z Rapidem Wiedeń i Pogonią Szczecin, ale Agnero nie miał w nich żadnego udziału.
No nie tak powinien wchodzić do drużyny twój rekordowy transfer. Pytanie, czy Lech został nabity w butelkę, czy okazał się sprytniejszy i wyprzedził konkurencję. Fakty są takie, że Agnero mając już 22 lata – w polskiej lidze nie byłby nawet młodzieżowcem – dotychczas w seniorskiej karierze zdobył 10 bramek. Wydano na niego duże pieniądze w oparciu o naprawdę wąski wycinek rzeczywistości.
Może chłopak potrzebuje czasu, może ma jakieś problemy z aklimatyzacją. Nie wykluczamy tego. Może chodzi o to, że nie przepracował okresu przygotowawczego i nie potrafi jeszcze zgrać się z drużyną. Z drugiej strony, przychodził ze Szwecji w pełni sezonu i w pełni formy. Jeszcze dwa tygodnie przed wyprawą do Polski wyszedł od początku na mecz ligowy z Malmoe. Odpada więc argument stosowany w wielu przypadkach, że zawodnika pozyskano bez rytmu meczowego, z zaległościami treningowymi.
Na tę chwilę Yannick Agnero prezentuje się w Lechu Poznań gorzej niż Bryan Fiabema, a to naprawdę spory wyczyn. Kibice mogą tęsknić za Filipem Szymczakiem, mimo że najczęściej go krytykowali. Iworyjczyk dokleił już do siebie łatkę, którą z tygodnia na tydzień coraz trudniej będzie mu odkleić.
CZYTAJ WIĘCEJ O YANNICKU AGNERO:
- Lech Poznań czekał na niego całe lato. To dlatego postawił na tego napastnika [KULISY]
- Yannick Agnero walczył o przetrwanie. Teraz wywalczy trofea w Lechu Poznań?
Fot. Newspix