Ekstraklasa jeszcze nie skończyła grać, zostały trzy mecze w niedzielę, ale już na spokojnie można podsumować to, co zobaczyliśmy jesienią. I niestety póki co widzimy słaby sezon. Można tuszować, pudrować, używać eufemizmów, że jest dużo niespodzianek i trudno coś przewidzieć, ale na końcu ma to jeden mianownik: jest po prostu słabo.

Niektórych to ekscytuje, że tabela jest płaska, ale w zasadzie powinno to interesować tylko kibiców drużyn z dołu tabeli, bo mają jeszcze na coś szanse. Natomiast mają, gdyż są bardzo słabi, a tamci wyżej są tylko ciut lepsi, ale nadał słabi (tyle że już bez „bardzo”). Jeśli jednak ktoś patrzy bez emocji, to musi widzieć: wygląda to źle.
Nie jest to przecież normalne, że nikt nie potrafi odbić od reszty stawki na więcej niż parę punktów. Nie udało się wypracować żadnych sensowych podziałów, nikt w tej lidze nie jest jeszcze skreślony i nikt nie może się czuć pewnie na szczycie. Obserwujemy po prostu szarą masę, która toczy się od kolejki do kolejki. Zostawiając już nawet zaległe mecze, to różnica między pierwszym a ostatnim zespołem wynosi 13 punktów. W zeszłym sezonie po 18. kolejce – tyle rozegrał teraźniejszy lider, Górnik – było to 28 oczek.
Ktoś może powiedzieć, że to dobrze, bo wszyscy są mocni i żaden zespół nie odstaje, ale to przecież byłaby kompletna bzdura. Przecież taka Legia wygląda paskudnie i nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że jest mocna. Tymczasem gdyby wygrała dwa mecze z Piastem – co się już oczywiście nie wydarzy – to miałaby 25 punktów. Wisiałaby wtedy spokojnie w środku tabeli i wcale nie miałaby jakoś bardzo daleko do lidera, kiedy nastroje są tam takie, że powinna mieć do niego dalej niż jest z Gdyni do Zakopanego.
I te przykłady można mnożyć – Widzew to chodząca katastrofa, przegrał już 10 spotkań w tym sezonie, ale nawet nie jest w strefie spadkowej i gdyby nie wypuszczał z rąk punktów jak ostatnio z Lechią czy przede wszystkim z Zagłębiem, to nie miałby daleko do pucharów (a może i dalej nie ma). Pogoń to samo – wielkie zapowiedzi, badziewna gra. Tyle że Pogoń jest… dziesiąta i trudno powiedzieć, że na 100% nie załapie się do Europy.
Oczywiście: to jest wszystko w pewien sposób oparte na gdybaniu, to znaczy gdyby ktoś wygrał, to by było lepiej, no ale jednak przegrał. Natomiast nie jest to gdybanie odrealnione. Dla porównania – faktycznie głupio byłoby gdybać o przykładowym Southampton i mówić, że gdyby Bednarek z kolegami wygrali dziesięć meczów więcej, to by się utrzymali. Natomiast tutaj sytuacja jest inna, opieramy się na przykładach dwu, trzymeczowych.
Taka „seria” jest w stanie wystrzelić zespół w górę tabeli. Nie potrzeba wiele, by wytrzymać tempo tej ligi, ponieważ ta liga obecnie nie ma tempa.
Słabość Ekstraklasy 2025/2026 pokazują absurdy
Absurdy są dostępne wszędzie – gdyby regulamin to dopuszczał, Arka nie musiałaby w ogóle jeździć na wyjazdy, bo i tak byłaby nad kreską (zdobyła przecież tylko punkt w Warszawie). Górnik spuchł, przestał grać, a i tak jest liderem. Wisła Płock (beniaminek!) jest druga, mimo że ma więcej remisów niż zwycięstw. Trzeci Raków jeszcze niedawno był skreślany, a Papszun zwalniany, tymczasem teraz na luzaku jest trzeci, a może i skończy rundę jako lider.
To wszystko naprawdę nie jest normalne, a przede wszystkim nie świadczy o tym, że oglądamy dobry sezon. Kochamy futbol za brak przewidywalności, ale jednak podstawowa logika musi zostać zachowana i tutaj niby jest, ale nie taka, jaką byśmy chcieli. To znaczy skoro wszyscy są słabi, to nikt nie odskoczył, logiczne. Natomiast chcielibyśmy logikę inną – ci mocni, więc odjechali, ci słabsi, więc zostali w tyle.
A losować wyniki co kolejkę… No jednak jest to na dłuższą metę nudne. Tak naprawdę ręce i nogi przez całą rundę miała tylko Wisła Płock, która od początku do końca grała to, co chciała i nie straciła w żadnym spotkaniu więcej niż jednego gola. Natomiast nie powinno to wystarczyć do wicelidera, gdyby czołówka okazała się poważniejsza.
Zresztą – nie macie wrażenia, że przybyło nam w ostatnim czasie paździerzy? Wisła Płock z Cracovią w środku tygodnia – obrzydlistwo. Zagłębie z Jagiellonią – paskudztwo. Korona z Cracovią – nudy. Cracovia z Zagłębiem – nudy. Legia z Lechem – koszmar. Wisła Płock z Lechem – o matko jedyna. Gdzie nie spojrzeć, tam paździerz, no i niektóre zespoły się powtarzają, prawda?
Czy wszystkie są nisko w tabeli – nie. Czasem wręcz przeciwnie.
Dlaczego oglądamy tak słaby sezon Ekstraklasy?
No dobrze, ale z czego to wynika? Po pierwsze na pewno z tego, że gramy sezon wyjątkowy i aż cztery polskie zespoły występują jesienią w pucharach. Kiedyś dwa były sensacją, a dziś mamy czterech przedstawicieli. Jak widać żaden z nich nie może odskoczyć, złapać rytmu i być pewnym swego przez całą rundą. Jaga dobrze zaczęła, ale teraz wygląda fatalnie, Raków odwrotnie, Lech gra raz tak, raz tak, Legia jest beznadziejna całą rundę (ale jednocześnie nie ma kosmicznej straty).
Nikt z tego grona nie potrafił nadać tempa i też pewnie niejako zmotywować reszty do gonitwy. My gramy słabo, wy gracie słabo, w porządku, nadrobimy kiedy indziej.
Jednocześnie tej mizerności nie są w stanie wykorzystać na 100% drużyny pokroju Górnika, Wisły, Cracovii, Korony, Zagłębia czy Radomiaka, bo po prostu nie mają na dzisiaj tyle jakości. One przed sezonem optymistycznie mogły liczyć na skorzystanie z dodatkowego miejsca w pucharach. Jednak na odjazd i zdecydowaną walkę o mistrza nie ma tam po prostu mocy przerobowej.
Po drugie – transfery. Zachwycaliśmy się latem, kto do tej ligi przychodzi i za jakie pieniądze, a widzimy flop za flopem. O Rajoviciu powiedziano już wszystko, Fornalczyk nie dojechał w Widzewie, Zeqiri obudził się na sam koniec, podobnie Agnero, Greenwood jest przeciętny i gdyby Pogoń wzięła w jego miejsce Getingera, to miałby podobną jesień (albo i lepszą). Tylko ta piątka miała kosztować w sumie ponad 10 milionów euro, tymczasem ligi nie podbił żaden z nich.
A to wierzchołek góry lodowej, bo przecież inne transfery Widzewa, Pogoni, Legii, Lecha czy Rakowa wyglądają często przeciętnie. Czy potracicie sobie wyobrazić tę ligę bez Bulata i Baratha? No chyba tak…
Oczywiście Ekstraklasa nie notowała samych flopów, by wspomnieć choćby Palmę, Stojilkovicia czy Svetlina, ale jednak rozczarowań było bardzo dużo. Za dużo, by ta jesień mogła wyglądać inaczej.
Trzeba liczyć, że wiosna będzie lepsza. Choć niewykluczone, że ten pociąg już odjechał i do końca będziemy się toczyć nieśpiesznie.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Projekt Arka się sypie? Odejścia, problemy i inwestycje w Gdyni
- Maruderzy kontra czołówka. Ekstraklasa najbardziej wyrównana w Europie
- Raków nie zdradza objawów destabilizacji
Fot. Newspix