– Nie widzę żadnej możliwości, żebym pełnił w Widzewie jakąkolwiek funkcję administracyjną. Natomiast: ja Widzew w sercu mam od zawsze. Jeśli ktoś pyta mnie o zdanie, to chętnie odpowiadam – twierdzi w drugim odcinku cyklu „Zibi Top” Zbigniew Boniek. 80-krotny reprezentant Polski znów odpowiada na Wasze i nasze pytania, oceniając choćby to, co w ostatnich miesiącach dzieje się w łódzkim klubie. Byłego prezesa PZPN pytamy też o wyjazd Roberta Lewandowskiego do USA, nadchodzący mecz z Holandią, wejście Jana Ziółkowskiego do Romy czy zatrudnienie Łukasza Piszczka w GKS-ie Tychy.
![Boniek znów w Widzewie?! Wyjazd Lewego i mecz z Holandią [Zibi Top]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/11/WhatsApp-Image-2025-11-14-at-11.24.42.jpeg)
Postaw 2 zł na remis do 10. minuty”w meczu Polska – Holandia i odbierz 400 zł za poprawny typ – kliknij po szczegóły

Przypomnijmy: „Zibi Top” to cotygodniowy cykl, w którym Zbigniew Boniek odpowiada na siedem pytań, zadanych przez dziennikarzy i czytelników Weszło. Wy także macie okazję zadać swoje pytanie legendzie polskiego futbolu – przed każdą rozmową będziemy zbierać interesujące Was tematy w naszych social mediach. Pytania możecie także zostawiać w komentarzach do tego tekstu.
Pierwszy odcinek cyklu możecie znaleźć w tym miejscu:
Kara dla Maccabi, Lewandowski i bunt w PZPN! [Zibi Top]
A teraz, bez zbędnego przedłużania, oddajmy głos naszemu felietoniście.
Co sądzi o obecnych wydarzeniach w Widzewie? Czy Pan Robert Dobrzycki stylem zarządzania nie przypomina mu choć trochę Józefa Wojciechowskiego?
— lolasty (@lolasty799) November 13, 2025
O tym, czy Robert Dobrzycki to nowy Józef Wojciechowski i zmianie dyrektora sportowego w Widzewie:
Porównywanie Roberta Dobrzyckiego do Józefa Wojciechowskiego jest totalnym nieporozumieniem. Mogą tak mówić tylko ci, którzy nie znają rzeczywistości. Pan Wojciechowski robił wszystko osobiście, zatrudniał, wyrzucał, udzielał wywiadów… Natomiast pan Dobrzycki, mając doświadczenie korporacyjne, działa w zupełnie inny sposób. Wybiera ludzi, deleguje im zadania i sam nie ingeruje w procesy klubowe. Latem zaufał dyrektorowi sportowemu Mindaugasowi Nikoličiusowi i jeśli coś do tej pory nie wychodziło, to spada to właśnie na barki „Niko”.
Nie znam osobiście byłego już dyrektora Widzewa, ale jego letnie działania przypominały mi giełdę samochodową. Sprzedam samochód, kupię samochód, sprzedam, kupię, sprzedam, kupię… To absolutnie nie była słuszna droga! Nawet kiedyś rozmawiałem z panem Robertem i powiedziałem mu, że trzeba było zostawić drużynę z zeszłego roku i dokupić tylko trzech-czterech zawodników. To byłaby baza, pozwalająca pójść do przodu. A co do Niko… Dyrektora sportowego trzeba rozliczać z tego co robi. Kupienie na szybko, w pięć minut, trzeciego bramkarza – nie wiadomo po co, czy kupienie dwóch napastników – Ba i Zeqiriego, na których właściciel wydał potężne pieniądze, to były ruchy, które pokazują absolutną nerwowość i nieznajomość tematu.
Należy pamiętać, że żadna rewolucja nie przynosi natychmiastowych skutków. Ba, po każdej rewolucji trzeba posprzątać. Uważam, że Widzew zrobił błąd zatrudniając właśnie tego dyrektora sportowego. Bo choć pan Nikoličius jest z pewnością człowiekiem inteligentnym, z kontaktami, to nie miał żadnej idei, jak ustawić drużynę. Jedynym jego zajęciem było sprzedać-kupić. Przecież chciał nawet sprzedać Juljana Shehu! Z tego co wiem ten pomysł zablokował właściciel, który stwierdził, że Shehu nie jest na sprzedaż. To zawodnik, na którym trzeba budować drużynę.
Dziś Niko już nie ma, jest Adamczuk. Ja po nim nie będę płakał, miał swoją szansę. Widzew musi teraz spokojnie przeanalizować to, co się stało, wyciągnąć wnioski i iść do przodu. Sukcesu nie da się wybudować w kilka miesięcy. Pamiętam, że gdy przyszedłem do Widzewa, a ten awansował do Ekstraklasy, to proces budowania drużyny był dwu-trzyletni. Tak samo jest dziś, nic się nie dzieje w ciągu pięciu minut. Życzę panu Dobrzyckiemu, by miał więcej szczęścia do osób, które wybiera.

O tym, czy wyobraża sobie powrót do Widzewa:
Nie widzę żadnej możliwości, żebym pełnił w Widzewie jakąkolwiek funkcję administracyjną. Natomiast: ja Widzew w sercu mam od zawsze. Grałem tam, budowaliśmy razem wielki Widzew. Kiedy w 2004 roku poproszono mnie, żeby reaktywować klub, który spadł do I ligi, w ciągu dwóch lat zrobiliśmy bardzo mocną drużynę i oddaliśmy ją panu Sylwestrowi Cackowi. Wówczas był to bardzo wiarygodny człowiek. To było jego pięć minut, sprzedał Dominet Bank, zarobił setki milionów dolarów, składał deklaracje o nowym stadionie, o Champions League… Wydawało się, że to najlepszy człowiek, jaki mógł się Widzewowi trafić. Rzeczywistość okazała się inna.
Jeśli ktoś więc pyta mnie dziś o zdanie, to chętnie odpowiadam. Jestem w kontakcie z panem Dobrzyckim, znamy się, od czasu do czasu rozmawiamy. Ale nie interesuje mnie żadna oficjalna rola administracyjna.
O Łukaszu Piszczku w GKS-ie Tychy:
Nareszcie! Od dwóch-trzech lat ciągle mówi się o Piszczku-trenerze. Ale aż do dzisiaj nie miał okazji się sprawdzić, bo rola asystenta jest zupełnie innym zawodem. Łukasz wchodzi dziś do poważnego klubu, bo takim jest GKS Tychy.
A jakim będzie trenerem? Mocno trzymam za niego kciuki. Pamiętam go jako świetnego piłkarza i znakomitego człowieka. Natomiast Łukasz zawsze był schowany, cichy, spokojny. Te cechy nie zawsze do końca pomagają trenerowi. Szkoleniowiec musi mieć wewnętrzną siłę, być liderem całej grupy, choć, oczywiście, Łukaszowi nie brakuje charyzmy. „Piszczu” będzie teraz pod lupą jak żaden inny polski trener. Wszyscy będą oceniać, a my – wiadomo – lubimy szybko oceniać ludzi znanych. Wszyscy będą od niego oczekiwali nie wiadomo czego, a to dodatkowa presja.
Zresztą, ja sam jestem ciekaw, jak mu pójdzie, bo nareszcie zaczął robić to, na co wszyscy czekaliśmy. Życzę mu samych sukcesów. Znam go dobrze, gdy byłem prezesem, Łukasz grał w kadrze przez niemal pełne dziewięć lat. To fantastyczny facet. Oby mu się powiodło.
Kądzior: Już widać, że Piszczek ma pomysł na tę drużynę [WYWIAD]
O wyprawie Roberta Lewandowskiego do USA:
To totalnie rozdmuchana afera. Taka w myśl zasady: Polacy są o wszystko zazdrośni i zawistni. Sugerowanie, że wyjazd może przeszkodzić w meczu, że drużyna może się na niego obrazić… Dajmy spokój. Zamiast przyjechać w poniedziałek wieczorem, przyjechał na zgrupowanie we wtorek rano, a przy okazji wykonał zadanie, które daje bardzo dużo zarówno jemu, jak i Polakom. Odpalenie biało-czerwonych świateł na Empire State Building to świetna sprawa, a Robert był idealnym człowiekiem, by to zrobić. A dyskusje na ten temat? Tylko pokazują, że u nas bardzo trudno jest komuś dogodzić. I w każdej sprawie możemy być podzieleni.

Lewandowski. Prawdziwy. Nareszcie!
O oczekiwaniach wobec najbliższych meczów reprezentacji Polski:
Mecz z Holandią jest jednym z najważniejszych w ostatnim czasie. To spotkanie, które może nas zweryfikować, bo Pomarańczowi to bardzo dobra drużyna, która przyjedzie tu z określonym celem i z określoną strategią. Będą chcieli zapewnić sobie tym meczem pierwsze miejsce w grupie. Mogą zamknąć matematyczne rozważania, choć uważam, że i tak wygrają grupę, bo nie sądzę, by w ostatniej kolejce przegrali u siebie z Litwą. Jestem bardzo ciekaw występu naszej reprezentacji, bo nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że poważna próba dla naszej kadry nadejdzie dopiero w marcu. To już jest poważna próba. Uważam, że nasi piłkarze muszą pokazać, że są w stanie grać równorzędny pojedynek z jedną z najlepszych drużyn europejskich.
To dla reprezentacji Polski szansa, by wykorzystać dobry moment. Po przyjściu nowego trenera ludzie znowu chcą oglądać kadrę i dobrze by było, gdyby Stadion Narodowy znów stał się twierdzą naszej reprezentacji. Żeby się nie okazało, że kto przyjedzie na Narodowy, śmiało może wyjeżdżać z punktami.
O swoich spotkaniach przeciwko Holandii:
Kiedy pod koniec lat 70. i w latach 80. graliśmy z Holendrami, byli wicemistrzami świata. To była ekipa naszpikowana gwiazdami, a nie przypominam sobie, żebyśmy mieli z nimi ujemny bilans. Sam grałem z nimi trzykrotnie i nie przegrałem żadnego meczu. Pamiętam mecze w Amsterdamie, kiedy remisowaliśmy, i pamiętam mecz na Stadionie Śląskim w Chorzowie, który wygraliśmy 2:0. Z Holendrami można wygrać, ale tylko wtedy, gdy wierzysz w swoje umiejętności. To wiara sprawia, że się wznosisz, że idziesz do przodu.
W eliminacjach Euro 1980 nie przegraliśmy żadnego meczu z Holandią, a zajęliśmy drugie miejsce w grupie i turniej oglądaliśmy w domach. Bo trzeba pamiętać, że porównywanie piłki z czasów obecnych i ówczesnych jest nieporozumieniem. My nigdy nie mieliśmy możliwości gry z Armenią, Azerbejdżanem, Litwą, Łotwą, Białorusią… My graliśmy ze Związkiem Radzieckim. Tak samo nie było meczów z Kosowem, Macedonią czy Bośnią i Hercegowiną, a z Jugosławią.
Spotkań było mniej, rywale byli znacznie trudniejsi, a przede wszystkim – wystarczała jedna porażka, by nie pojechać na Euro, które rozgrywano wówczas w formule ośmiozespołowej. Dziś turniej jest rozbudowany i dzięki temu zawsze ma się drugą szansę. W tych eliminacjach przegraliśmy z Finlandią, a jesteśmy praktycznie pewni baraży. Kiedyś takie porażki eliminowały nas od razu.
Wiara i umiejętności pomagają😜😜🇵🇱⚽️ https://t.co/EPwBQ5hJ31
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) November 13, 2025
O Janie Ziółkowskim i jego początkach w AS Roma:
Jego wejście do AS Roma jest bardzo pozytywne. Został miło i ciepło przyjęty, od razu zaczął dostawać swoje minuty, chociaż mówiło się o tym, że musi się jeszcze wzmocnić fizycznie. Niestety, kiedy po raz pierwszy dostał szansę w wyjściowym składzie, Roma po 30 minutach przegrywała 0:2 i współudział przy jednej ze straconych bramek miał właśnie Ziółkowski. Ale to są rzeczy, które się absolutnie zdarzają. Trener musiał podjąć decyzję, zmienił system z pięciu obrońców na czterech, zdejmując przy okazji Janka z boiska. Pewnie go to kosztowało trochę zdrowia i oddaliło od pierwszego składu.
Ale dziś Janek jest pełnoprawnym członkiem pierwszej drużyny, jest zmiennikiem Manciniego, Ndicki oraz Celika. Uważam, że będzie się rozwijał. Jak to w życiu – dostanie drugą, trzecią szansę i musi ją wykorzystać. Odbieram go bardzo pozytywnie i gdy rozmawiam z ludźmi z Romy – choćby z dyrektorem sportowym – wszyscy mają o nim pozytywne zdanie, chwalą jak trenuje i jak wygląda na treningach. Ale grać można tylko w jedenastu i dostanie się do składu nie będzie rzeczą łatwą. Janek jest zawsze gotowy do gry. Mam nadzieję, że zagra w dzisiejszym meczu z Holandią i pokaże swoją wartość.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO: