Reklama

Całus od Maradony, milczenie na temat Putina. Kim jest Aleksiej Szpilewski?

Wojciech Górski

02 czerwca 2025, 20:04 • 13 min czytania 66 komentarzy

Jako małe dziecko trafił z ojcem do Polski. Trenerskie szlify zbierał w Niemczech, gdzie poznał się z Ralfem Rangnickiem, Julianem Nagelsmannem i… Fredim Bobiciem. Był najmłodszym trenerem w historii ligi białoruskiej i kazachskiej. W czoło całował go Diego Maradona. Preferuje futbol ofensywny, intensywny i agresywny. Jacka Góralskiego określał mianem idealnej szóstki. – Polska mentalność jest wspaniała. Wasi piłkarze są bardzo pracowici i niezwykle profesjonalni – chwali. Na temat Łukaszenki, Putina i wojny na Ukrainie milczy.

Całus od Maradony, milczenie na temat Putina. Kim jest Aleksiej Szpilewski?

Aleksiej Szpilewski nie zdążył jeszcze dobrze nauczyć się czytać i sznurować butów, a już po raz pierwszy w życiu mógł nazwać Polskę swoim domem. Na razie tylko chwilowym – ale faktem jest, że jeszcze zanim skończył cztery lata, po raz pierwszy w życiu przeprowadził się do naszego kraju. Niedługo może zrobić to po raz kolejny. Wiele źródeł potwierdza, że urodzony w Mińsku 37-letni Białorusin jest o krok od objęcia sterów Legii Warszawa i może niebawem zastąpić na stanowisku Goncalo Feio.

Reklama

– Ojciec do dziś mówi znakomicie w waszym języku, ja niestety sporo pozapominałem – mówił w jednym z wywiadów, wspominając czas spędzony w Polsce. Ten jest pewnie jednak w jego pamięci dość mglisty – Aleksiej miał tylko nieco ponad trzy lata, gdy jego ojciec, Mikołaj, przeszedł do trzecioligowego Górnika Konin, przeprowadzając się za zachodnią granicę Białorusi.

Jego piłkarska przygoda w Polsce nie jest szczególnie dobrze udokumentowana, lecz w archiwach można znaleźć między innymi informację o tym, że w sezonie 1991/92 Szpilewski senior zdobył dla Górnika dziewięć bramek, pomagając mu w awansie do II ligi. Doskonale wiadomo za to, co działo się później – Mikołaj Szpilewski wyjechał do Niemiec, grał tam w niższych ligach, a później próbował swoich sił jako agent piłkarski.

W tej roli przytrafiła mu się prawdziwa perełka – to właśnie on reprezentował Aleksandra Hleba, najlepszego białoruskiego piłkarza w historii, najpierw dopinając jego transfer do Arsenalu, a później do Barcelony, z którą Hleb w 2009 roku wygrał Ligę Mistrzów. W sieci wciąż można znaleźć cytaty, w których Mikołaj Szpilewski deklaruje, że jego podopieczny zamierza opuścić Kanonierów mimo obowiązującego kontraktu. Co ciekawe jako potencjalny kierunek sugerował Inter Mediolan.

– Aleksandr przygotowuje się do podjęcia najpoważniejszych i najważniejszych decyzji w swoim życiu – mówił w 2008 roku w białoruskiej gazecie „Prasball” Szpilewski senior. – Opuszcza Arsenal, mimo że chcą mu zaproponować nowy, długoterminowy kontrakt i lepsze warunki.

Wcześniej, w 2005 roku, na mocy umowy transferowej negocjowanej także przez Szpilewskiego, londyński klub przelał 15 mln euro na konto VfB Stuttgart, w którym przez pięć wcześniejszych lat występował Hleb. Koszulkę z tym samym herbem, lecz w mniejszym rozmiarze, nosił już wtedy Aleksiej, trenujący w młodzieżowych zespołach VfB.

Aleksiej Szpilewski. Kim jest potencjalny trener Legii Warszawa?

Aleksiejowi kariera piłkarska nie wyszła – w przeciwieństwie do ojca nigdy nie zagrał na seniorskim poziomie, nawet na szczeblu trzecioligowym. Kopanie piłki rzucił w diabły jeszcze przed 20. rokiem życia, mimo że regularnie występował w zespole Stuttgartu U19, a chwilę wcześniej reprezentował Białoruś na mistrzostwach Europy do lat 17.

Młody zawodnik narzekał na permanentny ból pleców, który miał uniemożliwiać mu trenowanie z pełną parą. A że – jak sam tłumaczył – lubił robić tylko to, w czym może być najlepszy, przerzucił się na trenerkę.

W pewien sposób trafił idealnie: w Niemczech na początku XXI wieku wybuchał właśnie trend na szkolenie młodych trenerów, czego efekty obserwowaliśmy w ostatnich latach. Rówieśnicy lub niemal rówieśnicy Szpilewskiego zalali niemiecki rynek trenerski – by wspomnieć jedynie sukcesy Juliana Nagelsmanna, Domenico Tedesco, Ole Wernera czy Sebastiana Hoenessa.

Aleksiej Szpilewski w meczu Arisu Limassol z Rangers FC

Aleksiej Szpilewski w meczu Arisu Limassol z Rangers FC

Z Nagelsmannem zresztą – jak twierdzi sam Szpilewski – zna się znakomicie. Inspirowany niemiecką szkołą trenerską przyznaje, że ich spojrzenie i pomysły na futbol są wyjątkowo podobne – oparte na ofensywnej grze z wykorzystaniem faz przejściowych i intensywnego pressingu.

– Po tym, jak miałem okazję z nim porozmawiać dobre kilka godzin, stwierdziłem, że nasze pomysły na futbol są naprawdę podobne. Fazy przejściowe inspirowane Łobanowskim, ruch zawodników kiedy mamy piłkę, zwracanie uwagi na to, by znajdować się w pozycji półotwartej, by móc kontrolować i obserwować to, co dzieje się na boisku, żeby móc stworzyć przewagę. Zawsze poruszać się między liniami, starać się „wiązać” rywali. Jeden zawodnik może „powiązać” dwóch przeciwników. To trzeba zrozumieć: jaką zajmować pozycję, jak głęboko wbiegać, by rozciągnąć przeciwnika i zawsze być gotowym, gdy zaczyna się atak pozycyjny i gdy rywal może stracić piłkę – mówił sam Szpilewski Łukaszowi Wiśniowskiemu w wywiadzie dla Newonce w 2020 roku.

Znajomość z Bobiciem, szlify u Rangnicka

Ale o myśli trenerskiej Szpilewskiego więcej napiszemy za chwilę. Teraz bowiem ważne jest jednak co innego – a raczej ktoś inny. Tu do akcji wkracza bowiem postać Frediego Bobicia.

To właśnie on był dyrektorem sportowym, a później kierownikiem sportowym Stuttgartu, gdy Szpilewski junior wrócił do klubu w roli trenera młodzieży. Białorusin pracę rozpoczął 1 lipca 2010 roku, Bobic – 26 dni później. Gdy trzy lata później 25-letni Szpilewski, za namową Thomasa Albecka, razem z nim opuszczał Stuttgart, przenosząc się do akademii Lipska, niemiecki działacz wciąż był w klubie, co oznacza, że pobyt obu panów w stolicy Badenii-Wirtembergii zbiegł się na osi czasu wyjątkowo dokładnie. Choć trudno zakładać, by wytworzyła się wówczas między nimi zażyła relacja – ale można zakładać, że dawna znajomość była pomocna, gdy przyszło do rozmów na temat potencjalnego zatrudnienia w Legii. O spotkaniu między Bobiciem a Szpilewskim, którego tematem miała być posada trenera Wojskowych, media donosiły już przed kilkoma dniami.

Latem 2013 roku młody Szpilewski znalazł się w jednym z najlepszych miejsc do rozwoju – zarówno dla piłkarzy, jak i trenerów. Talent młodego szkoleniowca docenił Albeck, uważany przez Białorusina za swojego mentora. Ten wcześniej przez ponad dekadę zarządzał akademią VfB, a teraz miał robić to samo w chcącym sięgać szczytów Lipsku. Zaprosił więc Aleksija, by przeniósł się do Saksonii razem z nim.

25-latek propozycję przyjął i z bliska oglądał treningi prowadzone przez Ralfa Rangnicka, a później Ralpha Hasenhuettla. Z pierwszym zespołem jeździł na obozy przygotowawcze, a dla jednego z rosyjskojęzycznych piłkarzy pełnił nawet w szatni funkcję tłumacza.

Spotkanie z Raningickiem i zderzenie z filozofią RB najmocniej wpłynęło na trenerską myśl Szpilewskiego. Żeby było ciekawiej, on sam w wywiadach lubi wspominać anegdotę, w jaki sposób idea pressingu została zaszczepiona w niemiecką piłkę. Jak zaznacza, jej inspiracją dla takiego stylu gry był… trener ze Wschodu.

Szpilewski ma na myśli Walerego Łobanowskiego, wybitnego ukraińskiego szkoleniowca. W latach osiemdziesiątych jego Dynamo Kijów miało mierzyć się w sparingu z jedną z drużyn z niższych niemieckich lig, której grającym trenerem był właśnie Rangnick. Styl gry Dynama, oparty o nieustanny, agresywny pressing, wywarł na obecnym selekcjonerze austriackiej kadry piorunujące wrażenie. Na tyle, że ten sam zaczął wdrażać go w życie,  rezygnując z ówczesnej niemieckiej świętości – gry z libero, pozycji Franza Beckenbauera. Po klęsce na Euro 2004 swoją – wciąż rewolucyjną – metodę gry zaprezentował w niemieckiej telewizji, a lata później zaczął wdrażać ją w Hoffenheim i Lipsku, tworząc z tych klubów liczące się w Niemczech siły. A przy okazji inspirował kolejnych trenerów, w tym młodego Białorusina.

Dynamo Brześć i buziak od Maradony

W lutym 2018 roku Szpilewski, jeszcze w Lipsku, obchodził 30. urodziny. Za chwilę czekał go powrót do ojczyzny – mające ambitne plany Dynamo Brześć skusiło go wizją zostania najmłodszym szkoleniowcem w historii ligi białoruskiej. Tym stał się 29 czerwca, gdy jego zespół pokonał 6:0 FK Homel.

Dwa miesiące później Aleksieja nie było już jednak w klubie. Na stanowisku wytrzymał zaledwie osiem spotkań – cztery ligowe i cztery w europejskich pucharach. Odszedł w potwornym zamieszaniu, w centrum którego znalazł się sam… Diego Armando Maradona.

Żeby uzmysłowić sobie, jak wyglądała wówczas rzeczywistość Dynama Brześć najlepiej przytoczyć właśnie tę jedną anegdotę. W lipcu 2018 roku świat obiegła szokująca informacja, że prezesem klubu zostanie właśnie legendarny Argentyńczyk. Brzmiało absurdalnie? Brzmiało. Ale sam Maradona, prosto z mundialu w Rosji, pojawił się na Białorusi, gdzie rozpętał się prawdziwy cyrk.

Aleksiej Szpilewski

58-latka podejmowano po królewsku. Przyleciał do Brześcia prywatnym odrzutowcem, przemówił do piłkarzy i kibiców. Na stadionie zapowiedziano, że przez najbliższe trzy lata będzie dowodził działaniami Dynama. Szpilewskiemu podał rękę, przytulił go, dał buziaka w czoło. Następnego dnia wsiadł w samolot i do Białorusi nie wrócił już nigdy. Powiedział, że żadnych papierów nie podpisał. Kilka dnia później pojawiła się informacja, że związał się z klubem z Meksyku.

Ot, cały późny Diego Maradona i towarzyszący mu latający cyrk. A w jego centrum młody Aleksiej Szpilewski, próbujący stawiać pierwsze kroki w dorosłej karierze trenerskiej.

Czy kogoś może dziwić, że wychowany na niemieckich standardach trener po dwóch miesiącach także pożegnał się z Dynamem?

Przekonał do transferu Góralskiego. „Idealna szóstka”

Młody Białorusin spadł jednak na cztery łapy i już w listopadzie został nowym szkoleniowcem kazachskiego Kajratu Ałmaty. Tam przedstawiono przed nim cel: powrót na mistrzowski tron po pięciu wicemistrzostwach z rzędu.

W pierwszym sezonie skończyło się, a jakże, wicemistrzostwem. Ale w drugim – Kajrat triumfował. Szpilewski zdobył mistrzostwo jako najmłodszy trener w historii ligi, dokładając do tego nagrodę dla najlepszego trenera. Gorzej szło w europejskich pucharach, gdzie Kajrat był bezlitośnie weryfikowany, najdalej docierając do trzeciej rundy eliminacyjnej Ligi Europy.

To właśnie tam Szpilewski miał okazję współpracować z polskimi zawodnikami – Jackiem Góralskim i Konradem Wrzesińskim. Pierwszego z nich zresztą osobiście przekonywał do transferu, a decydującym czynnikiem miała być właśnie wizja wkomponowania defensywnego pomocnika w zespół. Jako miłośnik pressingu i twardej, agresywnej gry, Białorusin był nim zachwycony.

– Dla mnie to idealny piłkarz na pozycję numer sześć. Jest zwierzęciem, ma niewiarygodną siłę – przekonywał Szpilewski w rozmowie z Newonce, porównując styl gry Góralskiego do N’Golo Kante.

U Wrzesińskiego zauważał zaś chęć rozwoju, choć zwracał też uwagę na deficyty techniczne. – Polska mentalność jest wspaniała. Wasi piłkarze są bardzo pracowici i niezwykle profesjonalni – chwalił.

Aleksiej Szpilewski

Aleksiej Szpilewski jako trener Kajratu Ałmaty

Wrzesiński rewanżował się trenerowi, opowiadając, że ten zaszczepiał w drużynie nawyk zwyciężania. Nazywał go też „maniakiem taktycznym”. Tak zresztą styl Kajratu określał sam szkoleniowiec:

– W ostatniej tercji boiska nie ma nic ważniejszego niż piłkarze, którzy skutecznie dryblują. Wiele drużyn w Kazachstanie ustawia się przeciwko Kajratowi nawet szóstką piłkarzy w obronie. Kiedy piłkarz ma już ponad 20 lat trudno nauczyć go grać jeden na jednego. On musi to przyswoić znacznie wcześniej. Musi poczuć, że każda próba dryblingu, którą podejmuje jest czymś pozytywnym. Nawet ta nieudana. Po nieudanej musisz być w gotowości do odbioru piłki. Nie trać energii na załamywanie rąk. Nie bądź zły na siebie, na rywala, na kolegów. Weź tę energię i wykorzystaj ją, żeby odebrać piłkę.

– Pryncypiami naszej gry były kolektywny pressing, intensywność, fazy przejściowe i przemyślane poruszanie się w fazach gry z piłką i bez piłki – dodawał.

Poza Góralskim czy Wrzesińskim Szpilewski w Kajracie prowadził także znanych z gry w Ekstraklasie Jose Kante czy Geogrija Żukowa, a nawet słynnego Vagnera Love.

Tajemniczy Białorusin i milczenie o polityce

Sukcesy w Kazachstanie sprawiły, że o 33-latku przypomniano sobie w Niemczech, gdzie moda na młodych trenerów trwała – i trwa w najlepsze. Po trzech latach w Kajracie, Szpilewski przyjął ofertę drugoligowego Erzgebirge Aue. Był lipiec 2021 roku.

Ten rozdział okazał się jednak dla Białorusina wyjątkowo krótki. Osiem meczów, zero zwycięstw, trzy remisy, pięć porażek. 19 września podziękowano mu za współpracę. Szargane problemami Erzgerbirge, które już sezon wcześniej ledwo utrzymało się w 2. Bundeslidze, trenera zmieniało jeszcze kilkukrotnie, ale ostatecznie nie uchroniło się przed degradacją.

Bezrobocie znów nie trwało jednak długo. Pół roku później ogłoszono, że Szpilewski zostanie nowym trenerem cypryjskiego Arisu Limassol. Transakcji pomógł właściciel ze Wschodu, Władimir Fiodorow. Postać tak tajemnicza, że niemal wyjęta spoza wszystkich radarów.

– Trudno jest znaleźć o Władimirze Fiodorowie jakiekolwiek wiarygodne informacje – mówił nam w sierpniu 2023 roku Karol Bochenek, ekspert tamtejszej piłki. – Kim dokładnie jest, czym się zajmuje, na czym zbił kapitał? Na ten temat media piszą bardzo ogólnikowo. Przedstawia się go jako inwestora, który prowadzi interesy na Cyprze, ale znowu – jakie interesy? Tego nikt nie precyzuje. Stopień tajności, jakim objęte jest jego życie, najlepiej obrazuje fakt, że dopiero w zeszłym roku rosyjski “Championat” ustalił, iż Fiodorow… nie jest Rosjaninem, jak wcześniej podawano (i wciąż się niekiedy podaje), tylko Białorusinem. Oczywiście nie przekazano żadnych więcej szczegółów.

Aris Limassol, czyli białoruskie wpływy, polskie akcenty i historyczny sukces

Skoro tajemniczy Białorusin zatrudnił białoruskiego trenera, przymierzanego dziś na stanowisko szkoleniowca Legii – to chyba dobry moment, by wspomnieć o stosunku Szpilewskiego do Aleksandra Łukaszenki, Władimira Putina, a także wojny na Ukrainie. A raczej warto by było, gdyby tylko Szpilewski cokolwiek na ten temat mówił.

37-latek z Białorusi w tym temacie wybiera jednak milczenie. W mediach próżno szukać jego wypowiedzi na temat dyktatora z jego ojczyzny czy tyrana z Kremla. Szpilewski ani ich nie gani, ani nie chwali. Nie zajął też stanowiska wobec najazdu na Ukrainę, wspieranej militarnie przez Białoruś. Być może wynika to z chęci, by w przyszłości poprowadzić dorosłą reprezentację swojego kraju – bo taką wyraził przed dwoma laty w rozmowie z ojczystymi mediami.

Stanowisko w politycznej sprawie zdarzyło mu się zająć tylko raz, gdy w sierpniu 2020 roku w najprawdopodobniej sfałszowanych wyborach po raz kolejny zwyciężył Łukaszenko. To doprowadziło do fali protestów, brutalnie tłumionych przez służby.

– Nie życzę nikomu niczego złego. Chciałbym tylko, aby niektórzy ludzie spotkali się pewnego dnia. Nadal nie mogę uwierzyć, że istnieją wrogowie własnego narodu. Umiłowana Białorusi, trzymaj się i wybacz im – napisał wówczas na Instagramie Szpilewski.

Kulisy tamtej sprawy obszernie przedstawiał Przemek Michalak w tekście:

Białoruska piłka na chwilę zamarła. Środowisko nie chowa głowy w piasek

Sukcesy na Cyprze

Okej, ale wracając do piłki – przygoda z Arisem (gdzie także prowadził Polaków: Karola Struskiego, Mariusza Stępińskiego i Miłosza Matysika) była dotychczas największym sukcesem w karierze Szpilewskiego. Nie dość, że pod jego wodzą klub po raz pierwszy zdobył mistrzostwo Cypru (2023 rok), to wreszcie prowadzony przez niego zespół zakwalifikował się do fazy grupowej europejskich pucharów.

Po zdobyciu mistrzostwa Szpilewski najpierw ograł ojczyste BATE Borysów (11:5 w dwumeczu), ale drogę do Ligi Mistrzów zamknął mu Raków Częstochowa (1:2, 0:1). Aris „spadł” do ostatniej rundy eliminacji Ligi Europy, gdzie pokonał Slovan Bratysława, w rewanżu gromiąc go 6:2. W fazie grupowej potrafił wygrać i zremisować z Rangersami (2:1, 1:1), ale musiał uznać wyższość Realu Betis i Sparty Praga. Z wielu stron był jednak chwalony za bezkompromisową grę i odważne nastawienie.

— Styl gry? Zawsze ofensywny. Za jego czasów Aris tworzył mnóstwo sytuacji. I co istotne, trener zawsze się tego trzymał. We wszystkich meczach. Niezależnie czy grał przeciwko APOEL-owi, Pafos, czyli czołowym drużynom, czy przeciw Ethnikosowi Achnas, który niemal zawsze broni się przed spadkiem. Ulubiony styl gry Szpilewskiego przypomina mi nieco filozofię Hansiego Flicka, czyli z wysoko ustawioną linią obrony – opowiadał dziennikarz Thanos Lakotis Piotrowi Koźmińskiemu.

Porównanie do Hansiego Flicka nie jest przypadkowe – choć to szkoła nieco inna niż redbullowa, Szpilewski nie ukrywa, że inspiruje się także Guardiolą, Simeone, czy Kloppem. – Kradnę pomysły i adaptuje je do swoich warunków – uśmiechał się Szpilewski. A przecież wysoko ustawiona linia obrony Flicka dobrze komponuje się z intensywnym pressingiem RB.

Do bezpośredniej gry w Arisie Białorusin dołożył także element posiadania piłki i dominacji nad słabszymi rywalami. Średnie posiadanie piłki jego drużyny wzrosło na Cyprze do 55%.

Choć bazowo Szpilewski trzymał się ustawienia 4-4-2, to skrzydłowi w tej formacji starali się grać wąsko, co może kojarzyć się z bezpośrednim i nastawionym na grę w pionie 4-2-2-2 preferowanym choćby przez Hasenhuettla, którego młody szkoleniowiec podglądał w Lipsku. Gdy trzeba było jednak dominować, w ataku pozycyjnym boczni obrońcy wychodzili wysoko, a jeden z defensywnych pomocników cofał się między stoperów. To przesuwało zespół do ustawienia 3-1-4-2.

Wiele wskazuje na to, że myśląc o skutecznym prowadzeniu Legii Szpilewski będzie potrzebował zawodników szybkich, agresywnych i potrafiących wytrzymać intensywną grę w pressingu. Ale także skutecznych w dryblingu piłkarzy ofensywnych i umiejących dośrodkować bocznych obrońców.

Poza tym w Warszawie spotka się też ze znacznie większą presją – w tym tą płynącą z trybun. Z Cypru słychać jednak głosy, że dla Szpilewskiego nie powinien być to problem.

– Jego największym atutem jest pasja, którą potrafi zarażać zawodników. Podczas meczów nieustannie przekazuje wskazówki, żyjąc grą i reagując na każdy jej fragment. Preferuje dynamiczny, ofensywny styl oparty na intensywności i agresji. Można odnieść wrażenie, że brak licznej publiczności w Arisie nie do końca mu odpowiadał, zawsze bowiem marzył o pracy w klubie, za którym stoją tysiące oddanych kibiców – oceniał niedawno w Przeglądzie Sportowym Stelios Anastasiou, dziennikarz cypryjskiego portalu kerkida.net.

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:

WOJCIECH GÓRSKI

fot. Newspix

66 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama