Czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy i… nic. Nie doczekaliśmy się. Cracovia – zazwyczaj jednoosobowo reprezentowana przez Janusza Filipiaka – do teraz nie uznała za stosowne odnieść się do flagi wywieszonej przez kibiców. A odnieść się powinna chociażby dlatego, że wniesienie takiej flagi bez wiedzy zatrudnionej przez klub ochrony wydaje się niemożliwe.
Żadnego „przepraszam” ani „pocałujcie nas w dupę”. Nic. Cisza. Można oczywiście udawać, że sprawy nie ma, ale to zwyczajnie żałosna zagrywka.
Panie Januszu, skoro nie uznał pan za stosowne wyjaśnić, w jaki sposób flaga znalazła się na trybunie i nie dostrzega pan konieczności, aby za to przeprosić, to powoli dochodzimy do wniosku, że może się panu te bestialskie mazidła podobają.
Proponujemy więc, aby w biurze na tym wielkim obrazie – gdzieś między Einsteinem, Newtonem a Filipiakiem – pierdolnął pan tam sobie paprykarza szczecińskiego przebijanego nożem. Proszę być spokojnym, nie oszpeci to tego niesamowitego dzieła.