Nowe otwarcie w jakimkolwiek aspekcie życia często wymaga niełatwych decyzji. Żeby odciąć się grubą kreską od złych zjawisk z przeszłości, nie można mieć żadnych skrupułów. Postawienie na lepsze rozwiązania i analiza, czy to przynosi oczekiwane efekty – to jedna z koncepcji na rozwój. Cały ten proces – a właściwie jego początek – widzimy obecnie w Barcelonie. Jej trener, Xavi, od dobrych kilku tygodni daje wyraźnie do zrozumienia, że syte koty z szeregiem zasług na koncie nie są w żaden sposób faworyzowane, co nie było oczywistością.
W Barcelonie od dawna mówi się o wymianie pokoleniowej, która powinna nastąpić prędzej niż później. Panowało przekonanie, że weterani mają w klubie za wygodnie i że przeżywają kolejne sezony, przede wszystkim kolejne blamaże w Lidze Mistrzów, a ich pozycja jest właściwie niezmienialna. Nie chodzi o Messiego przed przejściem do PSG czy obecnie Busquetsa, to akurat wyjątki, a o Hiszpanów w linii obrony. Kapitanów, którzy w tej chwili trafili na margines.
Pique i Alba – symbole przemiany Barcelony
Na przykładzie Jordiego Alby i Gerarda Pique śmiało można dzisiaj powiedzieć, że w stolicy Katalonii wątpliwa jakość piłkarska, nawet mimo ogromnego doświadczenia w bagażu, przestała być tolerowana. Nikt nie zabierze tej dwójce naprawdę dobrego sezonu 2021/2022, ale tej liny nie można przecież przeciągać w nieskończoność. Na szczęście dla Xaviego, umożliwiły to letnie transfery, które mocno zwiększyły rywalizację. Jak się okazuje, rywalizację dla zasłużonych staruszków bolesną w skutkach. Dość powiedzieć, że Pique nie zagrał ani jednej minuty w trzech spotkaniach nowego sezonu, co jeszcze mu się w Barcelonie nie zdarzyło. To wymowne, ale też naturalne. Barcelona ma młodszych, lepszych i bardziej perspektywicznych stoperów. Pique musiał mieć świadomość, że taki moment, kiedy zostanie odstawiony na boczny tor jako czwarta-piąta opcja, wreszcie nadejdzie.
Trochę inny przypadek prezentuje Jordi Alba, który rozpoczął sezon w spotkaniu z Rayo Vallecano od 1. minuty, ale po nim zjechał do bazy – raz wszedł z ławki na końcówkę meczu, a wczoraj z niej w ogóle nie wstał. Xavi nie ukrywa, że Hiszpan nie jest przygotowany do grania na wysokim poziomie tak jak powinien, ot, w jasny sposób potwierdził, że notowania 33-latka spadły. Co więcej, nie zapowiada się, żeby taki stan miał szybko ulec zmianie, bo młodziutki Balde prezentuje się na lewej stronie boiska przynajmniej solidnie. Albo na tyle dobrze w oczach sztabu szkoleniowego, że Barca wstrzymała proces transferowy Marcosa Alonso z Chelsea, choć z najnowszych dosienień Gerarda Romero wynika jednak, że hiszpański obrońca trafi do stolicy Katalonii, tak czy siak.
Oba te zdarzenia prowadzą nas do punktu, w którym należy stwierdzić “Xavi, robisz to dobrze”. Nie jest to żaden manifest, który ma wymusić na piłkarzach obniżkę pensji. To wynik kalkulacji trenera, który nie ma problemu, żeby sprawiedliwie ocenić swoich byłych kolegów z boiska. Warto sobie przypomnieć, że hiszpańskie media miały o to obawy, kiedy legenda “Dumy Katalonii” przejmowała zespół po Ronaldzie Koemanie. Okazało się jednak, że Xavi potrafi zrobić dwie rzeczy z obu skrajności, zdaje się, w odpowiednich momentach – najpierw wykorzystać maksymalny potencjał weteranów (poprzedni sezon), przedłużyć ich lepszy czas w karierze, a następnie zdiagnozować ich mankamenty i po prostu odstawić.
Xavi jest bezlitosny nie tylko względem weteranów
Dzisiaj Barca ma na tyle konkurencyjny skład na wielu pozycjach, że Xavi może pozwolić sobie na więcej. A jeśli takiego komfortu nie posiada, tak jak w przypadku prawej strony defensywy, o której pisaliśmy, sięga po słuszną opcję awaryjną. Teraz wystawił tam Julesa Kounde, co może być częstszym obrazkiem w tym sezonie. I niech też wymowny będzie fakt, w nawiązaniu do odstawiana weteranów, że Sergino Dest został całkowicie odsunięty. Do miana weterana oczywiście mu daleko, to 21-latek, ale tutaj można zauważyć dopełnienie pewnej tendencji.
Otóż – nieważne, czy jesteś młody i masz jakiś talent, skoro tu i teraz nie prezentujesz wymaganego poziomu na miarę Barcelony. Nie ma tu litości, ciągania za rękę, co może się podobać. Mówiąc wprost, za rządów Xaviego, kiedy ten ma już lepiej zbudowaną kadrę, nie ma miejsca na przeciętniactwo. Tyczy się to każdego, niezależnie od wieku czy gamy zasług dla klubu.
Jesteś wiecznym talentem jak Riqui Puig, który nie odpala – przykro nam, musisz odejść. Jesteś tu bardziej z przypadku jak Martin Braithwaite – znajdź sobie inny klub. Jesteś nawet Frenkiem de Jongiem z ogromną gażą i wielkimi umiejętnościami – wybacz, są lepsi, dlatego startujesz z ławki rezerwowych. O weteranach już napisaliśmy, więc dłużej nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Trzeba zwyczajnie zauważyć, że w Barcelonie pod tym względem wreszcie zapanowała jakaś normalność. Paradoks polega na tym, że w ostatnich latach to nie było normą.
WIĘCEJ O BARCELONIE:
- Pedri. Historia najcenniejszej perły na Teneryfie
- „Bawół” z Urugwaju. Historia nowego lidera defensywy Barcelony
- Mateu Alemany – kim jest budowniczy nowej Barcelony?
Fot. Newspix