Czesław Michniewicz, zapytany wczoraj w Sport.pl LIVE, czy Wojciech Szczęsny będzie numerem jeden reprezentacji, odpowiedział: – Tak. Tutaj innego wyboru być nie może. Wojtek jest świetnym bramkarzem, gra w świetnym klubie. Łukasz Fabiański skończył karierę. Za plecami Szczęsnego jest Skorupski i młode wilki: Drągowski, Grabara, Majecki. Oni się przebijają w Europie. Jasna deklaracja, Szczęsny może spać spokojnie. Pytanie, czy taka decyzja selekcjonera jest jak najbardziej uzasadniona, czy jednak nieco pochopna?
Michniewicz zadziałał w stylu Sousy. Portugalczyk też bardzo szybko, bo jeszcze przed pierwszym zgrupowaniem ogłosił, że to Szczęsny wskakuje do klatki. Natomiast tam sytuacja była nieco inna – rywalem Szczęsnego był Fabiański, czyli uznany reprezentant, który w kadrze właściwie nigdy nie zawiódł, a potrafił dać coś ekstra na turnieju – jak w spotkaniu ze Szwajcarią. Wybór Sousy był więc nieco bardziej kontrowersyjny.
WOJCIECH SZCZĘSNY NUMEREM JEDEN. MINUSY DEKLARACJI
Co nie znaczy, że i tutaj nie mamy pewnych wątpliwości. Trudno bowiem zrozumieć, dlaczego Szczęsny dysponuje aż takim abonamentem na spokój. Oczywiście – to bramkarz wielkiego klubu, Polacy w Juventusie nie wylewają się z każdego kąta. Nasz reprezentant w tym miejscu to dla nas sytuacja dość rzadka. Jednak choć miło ogląda się Szczęsnego w tak uznanych barwach, to zdajemy sobie przecież sprawę, że na kadrę nie ma to wielkiego przełożenie. Innymi słowy – w reprezentacji Szczęsny nie wygląda jak bramkarz Juventusu. Jest po prostu przeciętny.
Czy możemy stwierdzić, że zagrał jakikolwiek dobry turniej od A do Z? Nie. Na Euro 2012 najpierw popełnił błąd przy bramce Greków, potem wyleciał z czerwoną kartką. Na Euro 2016 złapał uraz w pierwszym spotkaniu. To akurat pech, żadna jego wina, ale cóż – we Francji też nie był pierwszoplanową postacią. Mundial 2018 – katastrofa. Spacer na grzyby z Senegalem to już niestety klasyka, ponadto wszystko co szło w bramkę, wpadało. Euro 2020 – nie pomógł ze Słowacją, nie pomógł ze Szwecją. Dobrze pokazał się z Hiszpanią.
Jedno udane spotkanie na cztery turnieje? Kurdę, trochę mało.
W eliminacjach, meczach towarzyskich czy Lidze Narodów miał mecze dobre, miał gorsze. Czy więc jeśli zebrać to wszystko do kupy, można z czystym sumieniem powiedzieć – tak, Wojciech Szczęsny zasługuje na abonament od dwóch kolejnych selekcjonerów z rzędu? Nie wydaje się.
Poza tym to wszystko trochę zabija rywalizację (nawet na polu klubowym przed zgrupowaniem). Nie ma przecież sytuacji, w której dany selekcjoner mówi – tak, ten defensywny pomocnik jest numerem jeden na swojej pozycji. Tak, ten prawy obrońca na pewno będzie u mnie grał i tak dalej. Wyjątkiem jest oczywiście Lewandowski, tutaj nawet nie trzeba mówić, że Robert będzie grał, to oczywiste. Tyle że Lewandowski to przecież zupełnie inna historia niż Szczęsny. Jest genialny w klubie, jest kluczowy w kadrze. Co roku walczy albo odbiera statuetki najlepszego piłkarza globu. Szczęsny nie jest rozważany w tym temacie nawet, jeśli ograniczyć się tylko do bramkarzy.
WOJCIECH SZCZĘSNY NUMEREM JEDEN. PLUSY NOMINACJI
Dlatego znów: abonament dziwi. Ktoś powie – bramkarz to specyficzna pozycja, dobrze gdy wie, że ma spokój, nie musi się oglądać za plecy i bać się każdego błędu. Słuchajcie, Szczęsny miał względny spokój przed mundialem, bo Nawałka przekazał golkiperom, kogo wybiera. Nie pomogło. Szczęsny miał już ogromny spokój po decyzji Sousy. Też nie wpłynęło to na niego jakoś szczególnie.
No, ale dobrze – podzieliliśmy się wątpliwościami, to teraz: dlaczego ta decyzja się broni? Po pierwsze, co już zasygnalizowaliśmy, sytuacja jest prostsza, gdyż nie ma Fabiańskiego. Łukasz był sprawdzony, nie zawodził, mógł rywalizować na równych prawach. Dziś tak doświadczonych i uznanych bramkarzy w dalszej kolejności nie mamy.
Skorupski, Drągowski i Majecki mają w sumie siedem spotkań na poziomie reprezentacyjnym.
Ponadto Drągowski dopiero co siada na ławce rezerwowych Fiorentiny, po tym jak złapał uraz. Ma w tym sezonie ledwie pięć spotkań. Majecki – obecnie też z urazem – nie przebija się w Monaco i grał tylko w Pucharze Francji (tak więc obecnie od wczoraj ciekawszy sezon notuje Marcin Bułka). Solidnie prezentuje się za to Skorupski, ma już więcej czystych kont niż dwóch poprzednich sezonach razem wziętych, ale cóż – to trzydziestolatek ze średniaka Serie A. Odbił się od Romy, w której Szczęsny się wybił. Trudno stawiać go wyżej.
Tak naprawdę więc na Szczęsnego nikt nie naciska.
Po drugie – odsunięcie Szczęsnego to byłaby jednak rewolucja. A my na rewolucje obecnie nie mamy czasu. Zaraz gramy – oby – dwa kluczowe mecze, trzeba tę drużynę przygotować jak najlepiej, ale jednocześnie nie stawiać wszystkiego na głowie. Sousa tak próbował i widzieliśmy efekty – ledwo wyszarpaliśmy remis z Węgrami. A Rosjanie to jednak mocniejsza drużyna.
Ujmijmy to więc tak: Michniewicz nie podpalił się i nie ogłosił Szczęsnego za szybko. Nie ma dziś sensownej alternatywy. Gdyby Fabiański wciąż był dostępny – wówczas tak, bezsprzecznie byłaby to deklaracja zbyt prędka. Teraz? Do przyjęcia. Choć można postawić pytanie – czy to zdanie musiało paść? Szczęsny i tak by bronił, ale czy mógłby być pewny na 100% w tym samym terminie, co inni? Czy uzasadnione jest tutaj specjalne traktowanie?
Cóż, mamy jednak nadzieję, że jeśli Szczęsnemu dojdzie mocny rywal, to ten abonament wygaśnie. Dziś jest bowiem silny słabością innych. No chyba że Wojtek weźmie się w garść i zacznie pisać zupełnie inny rozdział w kadrze. Tyle że wierzymy w to od dawna, a ten nowy rozdział jakoś nie chce nadejść.
Fot. FotoPyk