Reklama

Klub z Championship oskarża Derby o niepowodzenia. I żąda dużego odszkodowania

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

19 stycznia 2022, 19:42 • 6 min czytania 13 komentarzy

Czym jest niedopowiedzenie? Ot, taki piłkarski przykład: życie kibica Derby County nie jest usłane różami. Do The Rams należy nie tylko najgorszy wynik punktowy w historii Premier League, ale też coraz dłuższa lista kłopotów finansowych. Klub wisi nad granicą bankructwa, niebawem może spaść z Championship. Co więcej, nie może liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową. 

Klub z Championship oskarża Derby o niepowodzenia. I żąda dużego odszkodowania

Kluby są obecnie spółkami komercyjnymi. Nie ma co się oszukiwać, liczy się przede wszystkim ich interes. Dlatego trudno dziwić się Middlesbrough, które konsekwentnie dochodzi swoich praw. Włodarze tego zespołu chcą otrzymać od Derby County stosowne odszkodowanie, ponieważ uważają, że machlojki finansowe The Rams były bezpośrednią przyczyną ich niepowodzenia w sezonie 2018/19.

Tak, tak, dokładnie wtedy podopieczni Franka Lamparda otarli się o Premier League. Dotarli aż do finału baraży, gdzie ostatecznie lepsza okazała się Aston Villa. Marzenia koniec końców uciekły i zamieniły się w koszmar. Tamten moment wyznacza bowiem początek upadku Derby County, który może pociągnąć cały klub na samo dno.

Życie ponad stan

Celem włodarzy Derby County był awans do angielskiej ekstraklasy. Problem w tym, że był to cel stosunkowo odległy. The Rams nie dysponowali najmocniejszą kadrą, potrzebne były konkretne wzmocnienia. Właściciel klubu – Mel Morris – postanowił wówczas postawić wszystko na jedną kartę. Spróbował życia ponad stan, ale ryzyko było wielkie. Jeśli misja awansu do Premier League by nie wypaliła, jego klubowi groziły wielkie kłopoty finansowe. Taki też okazał się efekt końcowy.

Reklama

Morris zainwestował w klub mnóstwo pieniędzy, ale gdy nadszedł kryzys, biznesmen chciał je odzyskać. To tylko napędzało spiralę, która coraz mocniej zaczynała zaciskać się dookoła ciała całego klubu. Dość powiedzieć, że próbowano uciekać się do wciskania papierów własnościowych w ręce osób cokolwiek kontrowersyjnych. Jednym z kandydatów był Khaled bin Zayed Al Nehayan. Szejk drzewiej próbował przejąć Liverpool, lecz nie dawał żadnego zabezpieczenia finansowego takiej transakcji.

Ostatecznie Mel Morris postawił na kreatywną księgowość. By ratować płynność finansową, zaciągał kolejne pożyczki. Doszło również do tego, że stadion Derby County, Pride Park, został sprzedany… innej formie Mela Morrisa. Chociaż sam proceder brzmi niedorzecznie, to jednak nie jest nielegalny. Trzeba jednak uważać.

A Derby uważać nie potrafi. Aby uniknąć łamania FFP, wartość stadionu oszacowano ponad miarę. To już musiało pociągnąć za sobą reakcję ze strony władz ligi, chociaż w opinii kilku klubów – przyszła ona zdecydowanie zbyt późno.

Dlaczego Middlesbrough domaga się odszkodowania?

Wracając – Middlesbrough ponownie domaga się dużego odszkodowania. Zdaniem włodarzy klubu ich żądania są jak najbardziej zasadne. W końcu pierwsze zgłoszenie o nieprawidłowości działań Derby County wystosowali już w felernym sezonie 2018/19. W maju 2019 roku do English Football League wpłynęła skarga ze strony Boro. Klub podkreślał, że Derby County złamało regulacje finansowe i musi zostać ukarane redukcją punktów. Roszczenia zostały jednak zawieszone, zaś dochodzenie EFL w tej sprawie zakończono, przynajmniej wówczas. Middlesbrough czuło się bardzo skrzywdzone i na dobrą sprawę trudno im się dziwić.

Gdyby decyzję o odjęciu punktów podjęto od razu, to właśnie Boro grałoby w barażach o Premier League. The Rams wyprzedzili ich o jedno oczko, odpowiednia kara rozwiązałaby tę sprawę na korzyść klubu z Riverside Stadium. W całej sytuacji nie bez powodu pomija się aspekt sportowy – Middlesbrough przegrało siedem z ostatnich dwunastu meczów. Awans był w ich zasięgu, lecz pozwolili mu się wymknąć.

Niemniej cały czas podkreślają, że ich wersja wydarzeń jest słuszna i nie zamierzają odpuszczać Derby County, nawet jeśli klub znajduje się w fatalnej sytuacji finansowej. Wszystko komplikuje postawa Mela Morrisa, który bez odpowiedzi pozostawił propozycję właściciela Boro, Steve’a Gibsona. Zdaniem “The Telegraph” biznesmen chciał dogadać się z Morrisem, oczekiwał znacznie mniej niż 40 milionów funtów, które przewijają się w aktualnych doniesieniach prasowych.

Reklama

Middlesbrough krytykuje również postawę prawników The Rams. Boro postanowiło bowiem iść na wojnę z klubem, a nie z ligą, która karę nałożyła wyjątkowo późno. W związku z tym na początku 2021 roku rozpoczęło się postępowanie arbitrażowe. Jego wynik nie jest jednak znany – Derby County skutecznie opóźnia cały proces, a Steve’owi Gibsonowi coraz trudniej dociekać swojej racji.

Pozostaje jednak pewny, że koniec końców Derby zostanie ukarane, a jego klub otrzyma stosowną rekompensatę.

MFC jest organizacją komercyjną i nie prowadziłaby sporów po ogromnych kosztach, gdyby nie informacje, że mamy duże szanse na sukces. Roszczenie nie ogranicza się jedynie do kwestii amortyzacji, wynikającej z naruszenia zasad P&S przez Derby. Nie naruszając poufności postępowania, MFC zarzuca Derby County i jego dyrektorom systematyczne oszustwa wpływające na uczciwość konkurencji. Jednocześnie nie chcemy, aby Derby zostało objęte stanem likwidacji i mamy realistyczne oczekiwania – czytamy w oficjalnym komunikacie.

Nie tylko Boro jest pokrzywdzone

Przed startem bieżącego sezonu Derby County zostało ukarane odjęciem punktów. Nie trzech czy nawet sześciu, jak miało to miejsce w wypadku Reading. Podopieczni Wayne’a Rooneya zaczynali rozgrywki Championship z minus 21 punktami. Sytuacja zapowiadała się na taką, z której po prostu nie ma wyjścia.

To kara sroga, ale wydawało się, że w pełni zasłużona, bowiem przewinienia włodarzy The Rams tworzą stosunkowo długą listę. W końcu mówi się nie tylko o nieuczciwej sprzedaży stadionu, ale też konsekwentnym łamaniu prawa. Gdyby nie transakcja, która ostatecznie wzbudziła zainteresowanie EFL, przed końcem 2018 roku Derby mogłoby pochwalić się stratami rzędu 48 milionów funtów na przestrzeni trzech lat. To o dziewięć milionów funtów więcej niż wynosi kwota wpisana w regulacje Championship.

Jednocześnie Boro uważa, że to wciąż zbyt mała kara. Ich zdanie podziela Wycombe Wanderers, które zostało pokrzywdzone, tylko że w nieco inny sposób. W sezonie 2020/21 spadli z ligi, co teoretycznie wykorzystało właśnie Derby County. The Rams wyprzedzili rywali o jeden punkt. Ponownie więc wracamy do sytuacji, w której zawiódł czas reakcji władz EFL. Gdyby karę nałożono wcześniej, całej sytuacji mogłoby nie być.

Na tej właśnie podstawie Wycombe również domaga się swego, chociaż nie wystosowało jeszcze oficjalnego komunikatu w sprawie.

Problemów więcej niż punktów

Właściwie nie ma tygodnia, w którym Derby County nie lądowałoby w jeszcze trudniejszej sytuacji. Zwiększono im karę punktową (początkowo było to -12 oczek), nałożono zakaz transferowy, wciąż brakuje chętnych na odkupienie zespołu od Mela Morrisa, a teraz nałożono kolejne embargo. Dzień przed meczem z Sheffield United wygasł kontrakt Phila Jagielki. Anglik nie mógł go przedłużyć z powodu kłopotów The Rams, dlatego opuścił drużynę Rooneya i przeniósł się do Stoke City.

Pozbawione wzmocnień Derby County jest skazane na pożarcie. Chociaż piłkarze i sztab szkoleniowy wykonują tytaniczną pracę, szanse na utrzymanie to iluzja. Teoretycznie uchwytna, ale paradoksalnie coraz bardziej nierzeczywista. Na ten moment tracą osiem punktów do bezpiecznego miejsca – teoretycznie niedużo, ale liczba zawodników robi się coraz krótsza, zaś atmosfera gęstnieje z dnia na dzień.

Sam spadek nie byłby jednak największym koszmarem, bowiem biorąc pod uwagę możliwą konieczność spłaty roszczeń Boro i Wycombe, klubowi coraz głębiej w oczy zagląda widmo likwidacji. Konsekwencja tych wydarzeń jest natomiast oczywista.

Czytaj także:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

13 komentarzy

Loading...