Kiedy w październiku Roma przerżnęła 1:6 z Bodo/Glimt w fazie grupowej Ligi Konferencji, a niedługo potem dorzuciła też zawstydzającą porażkę w lidze z walczącą o utrzymanie Venezią, wydawało się, że rzymski projekt Jose Mourinho legnie w gruzach, zanim zdąży się na dobre rozpocząć. Ale mijają kolejne tygodnie i coraz więcej wskazuje na to, że najgorsze już za Portugalczykiem. Wprawdzie Giallorossim dalej przytrafiają się trudne do zaakceptowania potknięcia, lecz mimo wszystko udaje im się utrzymać kontakt z ligowym topem.
Po osiemnastu kolejkach Serie A rzymianie mają na koncie 31 oczek i plasują się na szóstej pozycji w tabeli. Punktują zatem ze średnią 1,72 na mecz, co stanowi zauważalnie lepszy wynik niż w poprzednim sezonie (średnio 1,63 punktu na spotkanie). Naturalnie wciąż daleko Romie do poziomu prezentowanego za kadencji Luciano Spallettiego czy Eusebio di Francesco, ale pewien kroczek we właściwym kierunku chyba udało się podopiecznym Mourinho wykonać.
Kłopoty ze skutecznością
Mało tego. Jeśli zajrzeć do nieco bardziej zaawansowanych statystyk, to okazuje się, że Roma cierpi przede wszystkim z powodu własnej nieskuteczności. Tylko siedem zespołów we włoskiej ekstraklasie znajduje się obecnie na minusie pod względem stosunku goli zdobytych do spodziewanych. Giallorossi należą do tego grona z wynikiem -1,4. Dla porównania Lazio notuje +12,4, Inter Mediolan +8,2, Hellas Werona +7,8 a Napoli +7. W ekipie z Neapolu różnicę na plus robią Fabian Ruiz, Dries Mertens czy Piotr Zieliński. W Hellasie wodę w wino zamienia Giovanni Simeone, zaś w Interze i Lazio imponujące rezultaty notują Edin Dżeko, Hakan Calhanoglu, Pedro oraz Ciro Immobile. A kto jest zatem kulą u nogi w Romie? Przede wszystkim Tammy Abraham.
ROMA WYGRA Z SAMPDORIĄ? KURS: 1,53 W FUKSIARZU!
Angielski napastnik należy do najmniej skutecznych piłkarzy w Serie A. Jak dotąd oddał w meczach ligowych aż 45 strzałów (15 celnych), ale tylko sześć uderzeń znalazło drogę do siatki. Jest to tym bardziej rażące, że Abraham raczej nie sili się na strzały zza pola karnego, średnia odległość jego prób od bramki wynosi niewiele więcej niż dwanaście metrów. Rasowa dziewiątka powinna w tym obszarze boiska czuć się jak ryba w wodzie. Tymczasem Anglik notuje znacznie mniej trafień, niż wskazywałby na to jego współczynnik xG. Dokładnie: -2,8. Gorszy jest tylko Lorenzo Insigne, ale on często lutuje z daleka, no i spartolił kilka karnych.
– Jose powiedział mi, że muszę być potworem – przyznał Abraham. – Powiedział mi, że na boisku zachowuje się zbyt miło i powinienem pokazywać więcej agresywności. Dodał też, że ta cecha przychodzi z wiekiem. Nie zawsze powinieneś być uprzejmy wobec przeciwników. Musisz pokazywać ogromny charakter na boisku. Twoja obecność musi sprawiać, że obrońcy będą się obawiać starć z tobą. Cały czas się tego uczę i idzie mi to coraz lepiej.
Cóż – do celu daleka droga, panie Abrahamie.
Tammy Abraham
– To normalne, że napastnik nie od razu imponuje skutecznością we Włoszech. To samo przeżyli Zapata, Osimhen czy Dżeko. Tammy Abraham i Eldor Shomurodov są młodzi i niesamowicie utalentowani. Potrzebują czasu – stwierdził dyrektor sportowy Tiago Pinto. Ale to wytarte slogany. Obecnie włoska jest niezwykle łaskawa dla napastników. Chyba tylko w Bundeslidze łatwiej o bramki, jeśli brać pod uwagę czołowe rozgrywki Starego Kontynentu.
Swoją drogą to jest pewnym zaskoczeniem, że Mourinho na tak wiele pozwala podopiecznym w ofensywie. Jak dotąd Roma oddała bowiem na bramkę rywali aż 294 uderzenia (16,3 na 90 minut gry). Częściej próbują szczęścia tylko piłkarze Interu. Między innymi dlatego spotkania Giallorossich bardzo często dostarczają sporych emocji postronnym widzom, przeradzają się w ostrą wymianę ciosów. Choć medal, jak to zwykle bywa, ma też drugą stronę. Rzymianie stracili już 20 bramek w samej tylko Serie A. Na pewno nie są zespołem równie stabilnym w defensywie co ekipy budowane przez Mourinho przed laty, choćby jego niezapomniany Inter. Potrafią zmobilizować się na starcia z ekipami z czołówki – tak jak 24 października przeciwko Napoli (0:0) albo tydzień wcześniej przeciwko Juventusowi (0:1). Ale to wyjątki. A przecież Mourinho trafił do Wiecznego Miasta głównie po to, by uporządkować sytuację w tyłach.
W poprzednim sezonie Roma w lidze straciła aż 58 bramek w Serie A (średnio 1,53 na mecz) i z uwagi na dziurawą defensywę uplasowała się dopiero na siódmym miejscu w lidze. Za kadencji portugalskiego managera poprawa pod względem suchych liczb jest wyraźna (średnio 1,11 traconej bramki na spotkanie), lecz do ideału wciąż cholernie daleko. Mourinho zaczął nawet kombinować z ustawieniem 3-5-2.
Wreszcie prestiżowy triumf
Jak dotąd największym zmartwieniem Romy w sezonie 2021/22 – nie licząc kompromitującego dwumeczu z Bodo/Glimt – były konfrontacje z ligową czołówką. Jako się rzekło, rzymianie potrafili rozegrać świetne zawody w defensywie i wyhamować rozpędzone Napoli, z Juventusem przegrali zaś dość pechowo. Jeśli jednak zebrać do kupy wszystkie ich występy przeciwko topowym włoskim ekipom, bilans jest zatrważająco słaby.
- 0:3 z Interem
- 0:0 z Napoli
- 1:2 z Milanem
- 4:1 z Atalantą
- 0:1 z Juventusem
Dopiero sobotni triumf nad Atalantą Bergamo pozwolił nieco podreperować katastrofalny dorobek Romy w meczach z ligowym topem. To jeden z nielicznych przypadków w tym sezonie, gdy Giallorossi faktycznie wycisnęli swoje sytuacje bramkowe jak cytrynę. Jeśli bowiem rzucić raz jeszcze okiem na współczynnik spodziewanych goli (który naturalnie nie mówi wszystkiego o przebiegu spotkania, ale stanowi jednak pewien cenny wyznacznik), to akurat tym razem Roma znacznie przerosła oczekiwania. Zdobyła cztery gole przy xG wynoszącym zaledwie 1,2. Dublet zapisał na swoim koncie Abraham.
Atalanta 1:4 Roma (18. kolejka Serie A)
– Jest jedna rzecz, która cały czas się w tym zespole rozwija. Jedność – skomentował po końcowym gwizdku Mourinho. – To ewidentne. Od początku byliśmy pod tym względem mocni, ale stajemy się coraz bardziej zjednoczeni jako zespół. Widać to właśnie w takich momentach. Gdy przechodzimy przez trudniejszy okres, gdy notujemy gorsze rezultaty, ta drużyna potrafi odpowiednio zareagować. Uważam, że to niezwykle ważne dla tego klubu, dla tego miasta. Na boisku zaprezentowaliśmy się fantastycznie, podobnie jak przed meczem kapitalną robotę wykonało czterech moich analityków. Razem dostarczyliśmy piłkarzom mnóstwo informacji na temat rywala, co zaowocowało doskonałym przygotowaniem do spotkania.
– Straciliśmy gola w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, co na ogół jest dużym ciosem psychologicznym. Ale po moich piłkarzach w ogóle nie było tego widać. Drużyna wyszła na drugą połowę zwarta i z jasnym celem do zrealizowania. To był popis świetnej gry zespołowej – dodał Jose.
Mourinho wytrzyma ciśnienie?
Jeśli zatem pozbierać wszystko do kupy, Roma pod wodzą Mourinho – choć powolutku, drobnymi kroczkami i potykając się od czasu do czasu – zdaje się zmierzać w dobrym kierunku. A już na pewno nie można oceniać całej pracy byłego szkoleniowca Tottenhamu tylko na podstawie pamiętnej klapy z Bodo/Glimt. Problem w tym, że tempo rozwoju może się okazać niewystarczające, by już w sezonie 2021/22 zapewnić sobie miejsce w TOP4 i powrócić do Ligi Mistrzów. O ewentualnej walce o scudetto w ogóle nie ma co dyskutować, sam Portugalczyk wypisał swoją drużynę z dyskusji o mistrzostwie Italii. – Ciągle słyszałem głosy, że Roma od 19 miesięcy nie pokonała nikogo z pierwszej piątki. Teraz możecie napisać, że wystarczyło dwadzieścia minut. Nie chcę nawet rozmawiać o Interze, ponieważ moim zdaniem są na wyższym poziomie niż wszystkie inne zespoły w Serie A. Tutaj nie wystarczy tylko taktyczna organizacja lub agresja fizyczna, jak przeciwko Atalancie, Milanowi czy Napoli. Z nimi potrzebujesz, aby wszystkie aspekty zagrały idealnie.
Widać wyraźnie, kogo “The Special One” uważa za faworyta do tytułu.
Na razie nie wygląda na to, by władze klubu nakładały na Mourinho szczególnie wielką presję w związki z takimi, a nie innymi wynikami. Ma spokój. Z drugiej strony w Tottenhamie, Manchesterze United czy Realu Madryt również długo cieszył się on poparciem działaczy, ale jednocześnie wikłał się w tak wiele konfliktów z zawodnikami i zatruwał atmosferę w szatni do tego stopnia, że nie było innego wyjścia, jak tylko się go pozbyć.
SAMPDORIA POKONA ROMĘ? KURS: 5,60 W FUKSIARZU!
Na początku bieżących rozgrywek Portugalczyk – jak to on po objęciu nowego klubu – tryskał optymizmem, dowcipkował i wymieniał się uprzejmościami z przedstawicielami mediów, a piłkarzy obsypywał pochwałami. Ale potem przyszły pierwsze niepowodzenia i retoryka uległa gwałtownej zmianie. Po klęsce 0:3 z Interem szkoleniowiec wypalił do jednego z dziennikarzy na konferencji prasowej: – Wasza praca jest znacznie łatwiejsza niż nasza, dlatego to my zarabiamy więcej. Po norweskim blamażu odstawił na jakiś czas na trybuny aż pięciu zawodników, którzy ponoć mogą sobie już szukać nowych klubów, a po porażce z Venezią zrugał sędziów. Jeszcze dalej posunął się zresztą po wpadce z Bolonią, kiedy nękał arbitra w tunelu po końcowym gwizdku, a całą sytuację spuentował zdumiewają konstatacją, że na miejscu młodych zawodników, takich jak Nicolo Zaniolo, rozważyłby… odejście z Serie A z uwagi na poziom sędziowania.
Zdarzyło mu się też wysunąć kilka cierpkich uwag pod adresem działaczy. W jednym z wywiadów stwierdził, że letnie okienko transferowe Romy było reaktywne, bo klub tylko łatał dziury kadrowe, zamiast się realnie wzmocnić. Wyraził też żal, że nie ma do dyspozycji Juana Jesusa oraz Bruno Peresa.
Może się zatem okazać, że największym wrogiem Jose Mourinho w Romie okaże się – a jakże! – on sam. Że jego chorobliwa ambicja nie pozwoli mu cierpliwie konstruować drużyny, która dopiero za rok czy dwa włączy się do walki o najwyższe cele w Serie A. Oczywiście Portugalczyk lubi opowiadać o dalekosiężnych planach i o doskonałym zrozumieniu między nim a właścicielami klubu, ale jednocześnie potrafi zachowywać się tak, jak gdyby dowodził ekipa już gotową na sukces. Tymczasem Roma – to o niej wiemy – zespołem gotowym zdecydowanie nie jest. Ani pod względem siły kadrowej, ani organizacji taktycznej.
Zatem do roboty, panie Jose. Proszę pokazać, że jeszcze pan ma to coś.
CZYTAJ TAKŻE:
- Mourinho w swoim stylu: „Co dla mnie jest katastrofą, dla innych jest sukcesem”
- Tripletta Jose Mourinho. 10 lat temu Inter był najlepszy na świecie
- Siał wiatr, zebrał burzę. Zapomniany sukces Mourinho w Madrycie
- Skandale, gierki, groźby i Ronaldinho. Dwumecz, w którym było wszystko
fot. NewsPix.pl