Reklama

Browar w plenerze? Z nimi jak najbardziej. Czas na kolejny ranking.

redakcja

Autor:redakcja

25 lutego 2015, 13:38 • 7 min czytania 0 komentarzy

Wiosna to pora roku, która po prostu wymusza uśmiechy i łagodny nastrój. Wiemy, że do jej pierwszego dnia jeszcze sporo czasu, ale wystarczyło trochę słońca i zieleni w parkach, byśmy już teraz złapali czysto wiosenną pogodę ducha. Stąd też nasz najnowszy ranking, w którym tym razem nie punktujemy żadnych patologii, nie wyróżniamy żadnych absurdów i idiotyzmów, a zwyczajnie… chwalimy. W dodatku za coś, czego zazwyczaj w ogóle nie bierzemy pod uwagę, czyli… „sympatyczność”. Kto z polskich piłkarzy da się lubić? A kogo wręcz nie da się nie lubić? W ramach wiosennej euforii przedstawiamy wam zawodników, z którymi chętnie napilibyśmy się piwa w jakimś parku pierwszego dnia wiosny.

Browar w plenerze? Z nimi jak najbardziej. Czas na kolejny ranking.

10. Marek Wasiluk

Przez lata nie kojarzył się nam z niczym poza wzrostem. Ot, taki dryblas, który pobujał się przez kilka klubów, zaliczył Jagiellonię, Cracovię, Śląsk i Widzew, ale nigdzie nie potwierdził, za co tak naprawdę go holowano. Za centymetry? Możliwe, ale przecież niespecjalnie przydawał się przy stałych fragmentach. Głową też raczej grał kiepsko. To może za robienie atmosfery? O, to już chyba właściwy trop. Bo Wasiluk to tak po prostu równy koleś. Bez napinki, ze zdrowym podejściem do krytyki i dystansem do własnej osoby (dowód poniżej). W tym sezonie jeszcze dorzucił do tego naprawdę obiecującą grę. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w drużynie – było, nie było – wicelidera Ekstraklasy wykręcił już 19 występów, nie oddając miejsca praktycznie od pierwszej kolejki. Aż do momentu kontuzji… Liczymy jednak, że Marek nie zniknie z Twittera. Bez takich ludzi polska piłka byłaby po prostu smutna. Zdrowiej!

Zrzut ekranu 2015-02-25 o 11.37.16 Zrzut ekranu 2015-02-25 o 11.37.28

9. Bracia Mak

Reklama

Duet śmieszków z Bełchatowa, który przejąłby każdą szatnię. Skreśleni w Wiśle, potem utknęli w Bełchatowie, leci im już tam czwarty sezon i chyba powoli czas wypłynąć na szersze wody. W tym roku bracia skończą bowiem 24 lata, więc powinni przestać już uchodzić za młode talenty, za jakie przecież wciąż uchodzą. Za co ich lubimy? Bo ich po prostu nie da się nie lubić. Szerszej publiczności pokazali się w Lidze+ Extra. BigMaki dali się poznać jako otwarci goście, dla których nie ma tematów tabu. Praca na stolarni, nocowanie w palarni Metalliki, uciekanie przed kanarami… Zwierzęta telewizyjne. Gdyby dopisywało im zdrowie – bo jeden bez drugiego traci przynajmniej 50% – i gdyby grali w bardziej medialnym klubie, byliby wizytówkami Ekstraklasy. Na razie są sympatyczną ciekawostką. Na razie.

8. Marcin Krzywicki

Legenda Twittera. Największa osobowość pierwszej ligi. Człowiek, który swoją popularnością zjada nie tylko Wisłę Płock, ale całe rozgrywki. Król autodystansu. Adorator Soni Śledź (jak zakończy się ta saga?!). Dlaczego w trasie od Berlina do Płocka stał w autokarze? Bo nasiedzi się w sezonie. Kibice wyzywają go od pedałów, a on mógłby mieć ich kobiety w 30 sekund. Początek okresu transferowego? Jedyne okno, przez które może wypaść, a o Orange Sport trzeba walczyć jak Piech w szpitalu. Cytatów z „Krzywego” są już setki. „Złote usta” naszego futbolu. Po karierze musi zostać w piłce. Po prostu musi. Polski Joey Barton. Tylko gdzie popełnił błąd?

Zrzut ekranu 2015-02-25 o 11.39.11

7. Artur Jędrzejczyk

Przyzna to każdy piłkarz, który z nim grał. Dusza towarzystwa. Człowiek od atmosfery. Bez wrogów. Sebastian Mila mówi wprost: „Chciałbym grać z Messim i Jędrzejczykiem”, a koledzy z kadry śmieją się, że „Jędza ma wszystko ogarnięte”. Tak naprawdę nie ma ogarniętego nic. Chodzący chaos. Kolegom z Legii kazał do siebie mówić „Jędza mistrz”, aż w końcu przymknęli go w budzie na sprzęt. Michał Żewłakow twierdził, że Artur to materiał na bardzo dobrego prawego obrońcę lub wybitnego stopera, a w reprezentacji przekonaliśmy się, że świetnie daje też radę na lewej obronie. No i ten mecz ze Szwajcarią… Akcja marketingowa, jakiej nie powstydziliby się najwięksi piarowcy z Doliny Krzemowej. Żywa reklama hasła „Łączy nas piłka”. Pada bramka dla Polski, co robi „Jędza”? Obrazek, jakiego nie zapomnimy już nigdy.

Reklama

MIEDZYNARODOWY MECZ TOWARZYSKI: POLSKA - SZWAJCARIA --- INTERNATIONAL FRIENDLY FOOTBALL MATCH: POLAND - SWITZERLAND

6. Kamil Glik

Od kiepskiego stopera spadającego Piasta do kapitana Torino i bohatera meczu z Niemcami. Człowiek, który wypracował sobie taką markę we Włoszech, że niektórzy kibice Juventusu wstawiliby go za Chielliniego i który powoli buduje legendę w reprezentacji. A prywatnie? Prywatnie całkiem normalny koleś, którego minęlibyście na ulicy i pewnie nawet byście się za nim nie obejrzeli. Glik nie budzi negatywnych emocji. Nie dostarcza kontrowersji. Nie przyjeżdża na kadrę w futrze od Breżniewa, ani nie chwali się mediom zegarkiem za kilkadziesiąt tysięcy euro. Każdy ma do tego prawo, ale… polscy kibice po prostu lubią takich ludzi jak Glik. A włoscy na ich punkcie szaleją i śpiewają dla nich piosenki. O tym, że nie chcą w Torino przepłacanych lalusiów jak Matri czy Borriello tylko takich hardkorowców jak Kamil.

5. Jakub Rzeźniczak

Momentami jest go w mediach za dużo. Otwierasz każdą lodówkę, a tam Rzeźniczak. Sam jednak twierdzi, że chce dać ludziom to, czego oczekiwał od swoich idoli jako kibic. Wpuszcza więc do swojego domu. Pokazuje, jak żyje. Wrzuca przepisy, promuje ubrania, dyskutuje z fanami, uczestniczy w dziesiątkach akcji charytatywnych i napina się z sympatykami przeciwników. Bloger modowy, dietetyk i piłkarz w jednym. Nie wszystkim się to podoba – „Rzeźnikowi” często zbiera się za innych. Raz nawet – gdy został zwyzywany po którejś z porażek – nie wytrzymał ciśnienia i pokasował te wszystkie social media, ale koniec końców wrócił. I dobrze. Bo Kuba uczy się budowania wizerunku na żywym organizmie. Nie w sposób sztuczny – rękami osób trzecich – jak Milik. Jest autentyczny. O to chodzi.

4. Arkadiusz Głowacki

Lata mijają, a on trwa. Niezniszczalny. Czasem śmieje się, że na czole brakuje mu już miejsca na blizny. Dwa lata temu – gdy okazało się, że nie pojedzie na Euro – opowiadał, że czuje się jak Syzyf, który wpycha głaz na górę i ciągle musi robić to od zera, a spada na dół akurat w tym momencie, gdy czuje, że jest dobrze. Teraz jest na tej górze. W polskiej Ekstraklasie osiągnął szczyt. Najlepszy stoper ligi ostatniej dekady? Można wybierać pomiędzy nim i Arboledą. Ale Arboleda błyszczy już tylko w butikach Louis Vuitton, a Głowacki na swojej pozycji wciąż przerasta Ekstraklasę. Psychika ze stali. Umiejętności też ogromne (vide ostatnie zagranie w stylu Pirlo). Żywa legenda Wisły. Mówcie, co chcecie – „Głowy” można nie lubić, ale szanować trzeba.

GALA EKSTRAKLASA SA --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE GALA IN WARSAW

3. Maciej Korzym

Gość, którego nie trzeba przedstawiać. Herszt „Bandy Świrów” drący się wniebogłosy: „chuligaaani, koroniaaarze”. Nas ujmuje zarówno uśmiechem i dystansem (słynne przestawianie szafy), jak i charakternością. Wszyscy pamiętają jego emocjonalną reakcję, gdy wrócił ze szpitala o kulach na stadion, wszyscy pamiętają jego gesty w stronę kibiców Korony, prowadzenie dopingu na Sandecji oraz kapitalną reakcję na obelgi kibiców Ruchu Chorzów (którzy zresztą potem skandowali jego nazwisko). Fan hip-hopu, zainteresowany środowiskiem kibicowskim, inicjator akcji charytatywnych, promotor Korona TV. Materiał na doskonałego kompana na każdą okazję – niezależnie, czy idziemy się lać, chlać czy wspólnie modlić.

2. Sebastian Mila

Kiepscy, zrzucenie kilku kilo, spektakularny powrót, gol z Niemcami, długo wyczekiwany transfer do Lechii… Nie ma sensu powtarzać się po raz setny. Mila to coś więcej niż piłkarz. Mila to już maskotka. Wręcz dyrektor ds. marketingu Lechii Gdańsk. Autografy, zdjęcia, rozdawanie pączków, kręcenie serialu… Jak jeszcze dojdzie do tego taka forma, jak pod koniec w Śląsku, to już w ogóle będzie genialnie. Aha, tak, pamiętamy, że śpiewał na Legię. Ale to nie odbiera mu miana jednego z najsympatyczniejszych polskich piłkarzy. Swoje winy już odkupił.

1. Marcin Budziński

Człowiek-instytucja. Robi dla Cracovii więcej na boisku i poza nim, niż kilkudziesięciu piłkarzy tego klubu na przestrzeni ostatnich paru lat. Nagrywa etiudy, kręci filmy, a rapując namawia do kupowania karnetów. Postać nie do końca zdefiniowana. Faktycznie aż tak nie szanuje swojej profesji i tak gardzi swoimi występami czy tylko sobie ze wszystkimi pogrywa? – Moja gra nie nadaje się na pokaz. Może po prostu nie jestem prawdziwym piłkarzem? Może najlepsi nie czytają książek, a za to są geniuszami na boisku. Niektórzy chcieli mnie zrobić wielkim zawodnikiem. Bardzo to doceniam, ale nigdy nie widziałem w sobie takiego talentu, jaki dostrzegali inni. Moje muzykowanie to coś, co nie nadaje się na pokaz… W sumie tak jak gra w piłkę. Piłkarzem zresztą też wielkim nie będę, choć myślałem, że uda się zostać choćby przeciętniakiem na poziomie ekstraklasy. Ale nawet o to jest ciężko – mówił przed kilkoma laty w „GW”, a dziś trwa przy tej samej retoryce. W młodości pokonał nowotwór, dziś jest najbardziej niedocenianym piłkarzem Ekstraklasy. Z papierami, by zostać jednym z najlepszych.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Obrońca Cracovii z nieba do piekła. Najpierw gol, później poważna kontuzja

Bartosz Lodko
0
Obrońca Cracovii z nieba do piekła. Najpierw gol, później poważna kontuzja
Niższe ligi

Przepychanki na trybunach w Bielsku-Białej. Starcie kibiców w czasie derbów [WIDEO]

Antoni Figlewicz
5
Przepychanki na trybunach w Bielsku-Białej. Starcie kibiców w czasie derbów [WIDEO]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...