W rodzinnym domu ma wszystkie buty, w których grał, odkąd skończył dziesięć lat. Jest tak małomówny, że w juniorach Werderu nie odezwał się przez cały rok i trenerzy martwili się, że nie zna niemieckiego. Ale nie przeszkadza mu to w tym, by być może największym odkryciem tego lata w Ekstraklasie. Oto historia Maika Nawrockiego, który robi furorę w Legii Warszawa.
Mówi się, że niektórzy są skazani na sport ze względu na środowisko, w którym się wychowali. Nawrocki może na sport nie był skazany, ale dorastał w rodzinie, która rozumiała z czym wiąże się życie sportowca. Jego mama w młodości biegała na 400 metrów. Tata kochał futbol, miał oko do piłkarzy, a dzisiaj współpracuje z drużyną U11.
Jego rodzice to Polacy, którzy wyemigrowali do Niemiec. Maik już urodził się poza Polską, ale w domu mówi się głównie po polsku. Był wychowywany dwujęzycznie – już za dzieciaka znał polski oraz niemiecki. Problem w tym, że… po prostu mało mówił i niektórzy myśleli, że jako dziecko polskich emigrantów nie uczy się języka niemieckiego.
Trener zespołu U8 Werderu po roku gry Maika w drużynie poprosił jego mamę o rozmowę. – Wie pani… Nie chcę być zbyt ostry, ale żyjemy w Niemczech, pracujemy w Niemczech, chłopak gra w niemieckim zespole. Dobrze by było, gdyby nauczył się niemieckiego, bo póki co nie odezwał się jeszcze ani słowem – powiedział.
– Ale Maik mówi i rozumie po niemiecku – odpowiedziała zdzwiona mama Maika.
– Naprawdę? – trener był w szoku. Okazało się, że przez blisko rok i trenerzy, i koledzy z zespołu nie usłyszeli słowa od Maika. Nikt go nie zmuszał, to nie mówił. A gdyby zapytali, to by powiedział.
– Maik to naprawdę dobrze wychowany, skromny chłopak. Nie miałem z nim choćby pół problemu – mówi Bartłomiej Zalewski, który pracował z Nawrockim w reprezentacji U15, U16 i U17: – Ale gdybym miał mu płacić 10 euro za każde wypowiedziane słowo… no, to na pewno bym nie zbankrutował.
– Jak się go o coś zapyta, to grzecznie odpowie. Ale żeby tak sam wyszedł, zagaił, zaczepił, to nie. Natomiast to nie tak, że on jest jakimś odludkiem. Mam wrażenie, że po prostu jest już taki trochę zamknięty w sobie i nie lubi robić wokół siebie zamieszania – opowiada Piotr Tworek, który pracował z Nawrockim w Warcie.
– Na pewno nie jest to chłopiec, który wchodzi po wygranych na stół i intonuje przyśpiewki. Ale jakoś nie było to dla mnie najważniejsze. Grupa go lubiła, to mądry i bystry człowiek. Tylko trochę wycofany – dopowiada Dariusz Gęsior, trener Nawrockiego w reprezentacji U19.
Maik Nawrocki – sylwetka obrońcy Legii Warszawa
– Wielu zawodników mówi “dla mnie liczy się tylko piłka, ona jest na pierwszym miejscu”. Przyjmują taką pozę w wywiadach. Ale dla Maika futbol naprawdę jest najważniejszy. Widać po nim, że choć jest jeszcze młody, to pielęgnuje w sobie taką dziecięca miłość do futbolu. Jest profesjonalistą, ale cieszy się tym, że uprawia piłkę nożną zawodowo – mówi Zalewski.
Dowodem na to może być szafa, która mieści się w rodzinnym domu Nawrockich. Maik odkłada do niej wszystkie buty piłkarskie, w których grał odkąd ukończył dziesięć lat. Niektóre są już popsute, przetarte, nawet popękane. Ale do każdych podchodzi jak do pamiątki, mają dla niego sentymentalną wartość. Są takie, w których grał w młodzikach Werderu, ale i takie, w których debiutował w reprezentacji Polski.
A do zespołu biało-czerwonych trafił dzięki skautingowi PZPN-u. Związek ma swoich ludzi w terenie – w Niemczech czy Anglii, którzy sprawdzają korzenie młodych zawodników. U naszych zachodnich sąsiadów co roku w konsulacie odbywa się spotkanie z zawodnikami i ich rodzicami. Z Polakami, którzy wyjechali do Niemiec i tak się osiedli. Ale też z rodzinami polsko-niemieckimi. Czy po prostu z potomkami Polaków, którzy wciąż czują się związani z naszym krajem. Dziesięcioletni piłkarze zapraszani są na takie spotkania, ich rodzice rejestrują się na stronie Polskaut.pl, wypełniają formularz, a PZPN ma ich już na oku.
– Maika poznaliśmy właśnie w ten sposób. Mamy swoich ludzi w terenie, którzy widzieli, że gra w Werderze Brema. Później śledziliśmy jego rozwój właściwie przez wszystkie kolejne lata. Jako czternastolatek był na konsultacjach, został powołany do kadry. Z perspektywy samego Maika, jak i jego rodziców, była jasna deklaracja, że chce grać wyłącznie dla Polski – wspomina Maciej Chorążyk, który kieruje działem skautów PZPN.
– Poznałem go, gdy miał czternaście lat. Trafił do kadry do lat 15. Czy już wtedy rzucał się w oczy? Ujmę to tak: jeśli nie widzielibyśmy w nim potencjału, to nie trafiłby do reprezentacji Polski. Ale miał cechy, które świadczyły o tym, że może grać na dobrym poziomie. Przede wszystkim rzucało się w oczy to, jak dobrze był przygotowany do uprawiania piłki nożnej. Silny, dobry motorycznie, odważny w grze, swobodnie czuł się z piłką przy nodze. Fundamenty miał opanowane – opowiada Zalewski.
Maik Nawrocki, czyli “trenerze, co za koń!”
Kilka lat później Nawrocki trafił na wypożyczenie do Warty Poznań. Po jednym z pierwszych treningów Piotr Tworek pyta Adama Zrelaka o to, jak mu się grało na młodziaka. A Zrelak to bodaj najsilniejszy piłkarz w Warcie, w dodatku jest mocną zadziorą, lubi grać w kontakcie. – Kurwa, trenerze, ale koń! – dziwi się Zrelak. Bo Nawrocki, choć wygląda na szczupłego, to ma krzepę.
– Na kadrach młodzieżowych robiliśmy zawsze takie podstawowe pomiary fizyczne. Sprawdzaliśmy między innymi procent tkanki tłuszczowej w organizmie. Maik miał ją na tak niskim poziomie, że myśleliśmy, że nam się coś stało z urządzeniem do pomiarów – śmieje się Zalewski.
– To taka “żyła”. Może nie wygląda tak na pierwszy rzut oka, ale on jest bardzo silny. Ja zawsze mówię, że “masa nie gra”, a to u Maika się sprawdza. Silny jest, nie ma co ukrywać. Dlatego tak dobrze wygląda w pojedynkach – recenzuje go Gęsior.
– Prawda. Jeśli chodzi o pojedynki, grę w zwarciu, pójście na wyprzedzenie, to Nawrocki tutaj zawsze się wyróżniał – dodaje Zalewski.
Tworek: – To rzucało się w oczy od pierwszego treningu. Mieć wzrost to jedno, ale wykorzystać te warunki fizyczne, to druga sprawa. A Maik to potrafił. Bardzo podobało mi się to, jak grał blisko rywala. Potrafił wywalczyć sobie pozycję, przepchnąć się, przestawić przeciwnika. Dobrze grał na wyprzedzenie.
Gęsior: – To w sumie dość ciekawe połączenie. W szatni był dość skryty, raczej nie mówił, gdy się go nie spytało. Ale na boisku przemawiał umiejętnościami. Chociaż jeśli chodzi o komunikację w trakcie gry, to tutaj też raczej był cichy. Zawsze w zespołach szukam kogoś, kto będzie podpowiadał, krzyczał, instruował, dowodził. W duecie stoperów w kadrze U19 kimś takim raczej był Kuba Kiwior, a nie Maik.
W Warcie się na nim nie poznali?
Skoro każdy go chwali i każdy dostrzega, że był w nim potencjał, to dlaczego wiosną w Warcie Poznań zagrał tylko trzy mecze? Czyżby w Warcie się na nim nie poznali? Pytamy trenera Tworka.
– Oczywiście, z boku może tak to wygląda, że “Tworek się nie poznał, a teraz go chwali”. Ale myślę, że warto nakreślić całe tło… – zaczyna.
Nawrocki trafił do Warty w ostatnim dniu okna transferowego. Warta szukała stopera na pół roku, który zabezpieczy tyły. W kadrze zespołu byli Robert Ivanov, Aleks Ławniczak i Bartosz Kieliba. Kieliba w meczu z Zagłębiem Lubin doznał urazu, więc Nawrocki stał się trzecim stoperem w hierarchii Warty.
ROBERT IVANOV I SZTUKA PRZYSPOSOBIENIA SIĘ DO EKSTRAKLASY
– Byliśmy już po sparingach, ustaliliśmy duet Ivanov-Ławniczak, który był zgrany po zimie. Obaj mieli z nami podpisane długie umowy. Poza tym… grali po prostu dobrze. Proszę sobie zobaczyć ile czystych kont zaliczyliśmy grając w nimi w defensywie. Z nimi przegraliśmy tylko z Rakowem i Legią Warszawa, czyli najlepszymi drużynami poprzedniego sezonu. No i z Lechem. “Iwan” zapracował na powołanie na Euro 2020 do fińskiej kadry. Tutaj w ogóle nie było dyskusji, że on musi grać, bo wyglądał bardzo dobrze – wyjaśnia szkoleniowiec Warty.
Nawrocki mógł zatem wskoczyć na Ławniczaka, ale ten wiosną też grał dobrze. Umiejętnościami byli wówczas na zbliżonym poziomie. – Ale Aleks miał z nami podpisany kontrakt, z kolei Maik był wypożyczony do końca sezonu bez opcji wykupu. Poza tym…. Dobrze nam szło wiosną, zaczynaliśmy od walki o utrzymanie, a skończyliśmy zamieszani w walkę o europejskie puchary. Skoro było tak dobrze, to nie było sensu w tym, bym dokonywał rotacji na środku obrony. Wiosną zagraliśmy na zero z tyłu z Zagłębiem, Piastem, Wisłą Płock, Podbeskidzie, Stalą, Wisłą Kraków, Jagiellonią… – wymienia Tworek.
– Ale byłem bardzo zadowolony z tego, co Maik pokazywał na treningach. Wkomponował się w grupę, bardzo rzetelnie pracował, nie marudził na to, że nie gra. Wiedzieliśmy doskonale, że sporo potrafi. Spałem spokojnie, bo wiedziałem, że gdyby Aleks czy Robert doznali urazu, to Maik byłby gotowy i wniósłby odpowiednią jakość. Dostał trzy szanse: z Pogonią, gdzie zagrał dobrze. Ze Śląskiem, ale to nie był jego dobry mecz. I na koniec sezonu z Cracovią, gdy wypadł znakomicie. Bardzo chcieliśmy, by został z nami na dłużej – mówi trener rewelacji poprzedniego sezonu. Problem w tym, że Warta nie miała szans podczas letniego okna transferowego. – Mieliśmy 1% szans na to, że Maik do nas trafi. Próbowaliśmy swoich sił. Robert Graf pojechał do Niemiec na rozmowy z Werderem i Maikiem. Ale widzieliśmy, że na planszy są silniejsze pionki.
Do gry weszła bowiem nie tylko Legia Warszawa, ale i Raków Częstochowa. O Nawrockiego pytała też Wisła Płock. Do Bremy pojechał sam Michał Świerczewski, właściciel Rakowa. Oba te kluby były bardzo zdeterminowane, by ściągnąć Nawrockiego. Ostatecznie udało się Legii.
– I cieszę się, że dzisiaj Maik gra tak dobrze. Czy się spodziewałem, że będzie to tak dobrze wyglądało? To dobry piłkarz, wiedzieliśmy to. Może dzisiaj dostaje nagrodę za to, że przez pół roku u nas z uwagi na te wszystkie okoliczności nie grał za dużo? Trzymam za niego kciuki, to dobry piłkarz i bardzo dobry człowiek – zapewnia Tworek.
Maik Nawrocki – odkrycie lata w Ekstraklasie
Dalsza historia Maika Nawrockiego dzieje się już na naszych oczach w Legii Warszawa. Od razu wskoczył do składu mistrzów Polski. Świetnie wygląda zwłaszcza w europejskich pucharach – był jednym z bohaterów meczu ze Slavią Praga, gdy popisał się dwiema asystami. Zwłaszcza przy pierwszym golu popisał się znakomitym podaniem do Emreliego.
– Bardzo dobrze wprowadza piłkę przez dwie linię obrony rywala. To na pewno go wyróżnia – mówi Zalewski.
– Nie gra na alibi. Dużo widzi, jest dobrze przygotowany technicznie, więc nie jestem zszokowany tym, że w Legii też się tym odznacza – potwierdza Gęsior.
Dariusz Mioduski w wywiadzie dla TVP Sport stwierdził wprost, że choć Nawrocki jest do Warszawy tylko wypożyczony, to on traktuje go już jako piłkarza Legii. Wygląda na to, że klub jest gotowy na to, by wyłożyć na niego lata kwotę wykupu. Mówi się o kwocie ponad miliona euro, nawet około 1,5 mln euro.
Po meczu ze Spartakiem Moskwa został wybrany do jedenastki kolejki Ligi Europy. Kwestią czasu jest debiut w reprezentacji młodzieżowej biało-czerwonych. A już nieśmiało przebąkuje się o tym, że na celownik powinien go wziąć Paulo Sousa. Jeśli tak dalej będzie rozwijała się jego kariera, to w tej szafce na pamiątkowe buty w Bremie wkrótce trzeba będzie zamontować dodatkową półkę.
Legia Warszawa – Górnik Łęczna: typy, kursy
Damian Smyk: Jeśli nie z Górnikiem Łęczna u siebie, to kiedy zapunktować ma Legia? Stawiam na to, że legioniści dzisiaj nie tylko wygrają, ale i wygrają wysoko. W Fuksiarz.pl celowałbym w kurs na powyżej 2,5 gola Legii po kursie 2.50.
Jan Mazurek: Tak, to już najwyższa pora, żeby Legia odbijała się w lidze. Mistrz Polski jest naładowany wygraną ze Spartakiem Moskwa. Myślę, że wygra obie połowy z Górnikiem Łęczna po kursie 2.90 na Fuksiarz.pl.