Powiemy szczerze – po ostatnich popisach Grzegorza Krychowiaka coraz bardziej byliśmy gotowi bronić poglądu, że jego czas w kadrze najzwyczajniej w świecie minął i należy szukać nowego lidera środka pola. Kamil Glik w starciu z Albanią też wyglądał na gracza bardzo dalekiego od topowej formy. Dzisiaj jednak obaj weterani dowiedli, że nie należy ich tak po prostu skreślić. Nie zapracowali na nietykalność, nie ma co przesadzać, lecz udowodnili, iż wciąż można na nich liczyć w spotkaniach o najwyższym poziomie trudności.
Glik i Krychowiak pokazali charakter
Grealish pajacuje? Glik w odpowiedzi częstuje go tak głośnym i soczystym “fuck off”, że aż Stadion Narodowy trzęsie się w posadach. Długa piłka w kierunku Harry’ego Kane’a? Glik wyskakuje o trzy metry wyżej niż gwiazdor Anglików, który nawet nie podejmuje walki, bo i po co. Zadyma przed przerwą? Glik w samym centrum akcji i tylko patrzy, kogo z brytyjskiej ferajny jeszcze trzeba naprostować. Groźne dośrodkowanie Shawa? Glik ofiarnie przyjmuje je na splot słoneczny. Moglibyśmy ciągnąć tę wyliczankę bardzo długo. Chyba najbardziej emblematyczna była scena, gdy poturbowany Kamil zaległ za linią boczną boiska. Wyglądało na to, że jest poważnie kontuzjowany i nie zdoła już wrócić na murawę. Co tymczasem zrobił stoper Benevento? Wparował na boisko z zaskoczenia i w pierwszym kontakcie z piłką zanotował kluczowy odbiór. A lada moment został zmieniony, więc jego zdrowotne kłopoty faktycznie nie były błahe.
Co tu dużo mówić – lider. Tętniące serce zespołu. Piłkarz, który uwielbia spotkania o takim ciężarze gatunkowym, czuje się wtedy na boisku jak ryba w wodzie. Dodając tym samym pewności siebie partnerom, bo przecież cała nasza defensywa co do zasady zaprezentowała się z dobrej strony.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Krychowiak z kolei zanotował swój najlepszy występ w kadrze od… meczu wyjazdowego z Anglią. Euro w jego wykonaniu było katastrofalne, starcie z Albanią udało mu się niewiele lepiej. Dzisiaj jednak “Krycha” w środkowej części boiska był dla biało-czerwonych postacią fundamentalną. Statystyki mówią tutaj wszystko – 16/18 celnych podań, 2 udane próby dryblingu (na 2 podjęte), 8/12 wygranych pojedynków, 3 wymuszone faule. Do tego zablokowany strzał, wybicie i dwa przechwyty. Po prostu bestia. Nie ma przypadku w tym, że Kane trafił do siatki, gdy Krychowiaka już na boisku nie było i w naszej drugiej linii powstała luka. Pomny meczu ze Słowacją selekcjoner zdjął pomocnika Krasnodaru z boiska w 68. minucie, ponieważ miał on już wówczas na koncie żółty kartonik.
Glik i Krychowiak wciąż mogą dać jakość
Teraz chciałoby się tylko zaapelować – panowie, oby tak w każdym meczu. Jako się rzekło, Krychowiak już w poprzednim spotkaniu z Anglią spisał się bardzo dobrze. Glik na Euro w konfrontacji z Hiszpanią również stanął na wysokości zadania i dumnie szefował naszej defensywie. Ale futbolowe realia są nieubłagane – tyle samo punktów co za mecz z Anglią przyznaje się również za spotkania z Albanią, Węgrami, Andorą i San Marino. Reprezentacja Polski potrzebuje więc Glika i Krychowiaka w takiej dyspozycji we wszystkich meczach. Również tych, w której to po naszej stronie leży ciężar prowadzenia gry. Chyba, że należy ich – zwłaszcza mamy tutaj na myśli “Krychę” – traktować jako żołnierzy do zadań specjalnych, bez statusu nietykalnych członków wyjściowego składu.
Tak czy owak, jeżeli Paulo Sousa zastanawiał się, jak szybko będzie musiał zmarginalizować w reprezentacji rolę jej dwóch wieloletnich liderów, to dzisiaj może odetchnąć z ulgą – nie ma wielkiego pośpiechu. Na tle wicemistrzów Europy obaj wyglądali bowiem jak za dawnych lat. Czyli – jak panowie piłkarze.
fot. NewsPix.pl