CV Richmonda Boakye dawało solidne podstawy ku temu, by wierzyć, że zagwarantuje Górnikowi kilka cennych bramek. Choć, gdy zawodnik, który nieco ponad rok temu występował w Lidze Mistrzów, niespodziewanie ląduje w Zabrzu, już wtedy lampki alarmowe powinny zapalić się na pomarańczowo. Tylko zapewne mało kto przypuszczał, że okaże się tak dużym rozczarowaniem. Ostatecznie Zabrzanie bez żalu pożegnali piłkarza, który tylko obciążał kasę klubową, a Ghańczyk będzie teraz występował w Beitarze Jerozolima.
Jasne, to było oczywiste, że nie przyszedł do naszej ligi w szczycie formy, ale też nie był to zawodnik kompletnie zapuszczony, który został wyciągnięty z niebytu. Wszak w sezonie 2019/20 zagrał z Crveną zvezdą w Lidze Mistrzów. Jednak kompletnie nie potrafił odnaleźć się na polskich boiskach. Rozegrał 13 spotkaniach ligowych, ani razu nie strzelił gola. Bryndza na maksa.
Generalnie „wyróżnił” się tylko marudzeniem w wywiadach, że potrzebuje czasu na mityczną aklimatyzację, że nasza liga jest zbyt siłowa, zbyt agresywna. Że sędziowie rzadko gwiżdżą podczas ostrych starć. Wszystko mu przeszkadzało. Dość powiedzieć, że jego najlepszą akcją w Ekstraklasie było ściągnięcie Damiana Zbozienia za linię końcową. No kuriozalna sytuacja.
Boakye z najlepszą akcją od przyjścia do Ekstraklasy. #GÓRWPŁ pic.twitter.com/76Ipj9kic9
— Oskar Mochnik (@Oskar_M04) April 24, 2021
Czy w przypadku niepowodzenia w Izrealu też będzie robił z siebie męczennika? Jesteśmy ciekawi.
fot. FotoPyK