W minionej kampanii ligowej Stal Mielec zrealizowała swój cel – utrzymała się w Ekstraklasie. Choć w pewnym momencie wiele wskazywało na to, że nie uniknie spadku, w samej końcówce rozgrywek nieoczekiwanie zaczęła punktować. Pokazała ogromne zaangażowanie i zachowała dyscyplinę taktyczną. Oczywiście szczęście również mocno jej sprzyjało. Ostatecznie nie okazała się jedyną czarną owcą w stadzie, która musiała je opuścić, ale w tym sezonie nie będzie już tak sprzyjających okoliczności. Z ligą pożegnają się trzy drużyny i nie ma sensu zakrzywiać rzeczywistości. Mielczan ponownie czekają nerwowe miesiące. Brak wzmocnień i kolejne zawirowania na ławce trenerskiej nie wróżą niczego poza walką o ekstraklasowy byt.
Stare, nieco oklepane, piłkarskie porzekadło mówi: dla beniaminka najtrudniejszy jest drugi sezon. Marek Papszun i spółka mają na ten temat inne zdanie, jednak w przypadku Stali próżno liczyć, że nieoczekiwanie zacznie mieszać w stawce i zapuka do górnej części tabeli. Kibice mieleckiej ekipy zdecydowanie nie mają powodów do optymizmu. Powtórzył się scenariusz sprzed roku, kiedy to na ostatniej prostej przed inauguracją nastąpiła zmiana szkoleniowca. Tym razem oficjalnie Włodzimierz Gąsior sam zrezygnował, co nie zmienia faktu, że stabilizacja w Stali to pojęcie nieznane, oksymoron.
Owszem, dla kilku piłkarzy nie będą to już pierwsze kroki na tym poziomie. Wszak nabrali doświadczenia w tej lidze, w pewnym stopniu ogłady. Nie muszą uczyć się Ekstraklasy. Tego samego nie można powiedzieć o trenerze Adamie Majewskim. Dopiero posmakuje jej z perspektywy głównodowodzącego. Rzecz jasna wcale nie musi to oznaczać tego, że sobie nie poradzi. Niemniej stoi przed nie lada wyzwaniem, a działacze podjęli duże ryzyko. Być może w tej dozie szaleństwa jest metoda. Tylko że na tę chwilę włodarze w żaden sposób nie zadbali o to, by zminimalizować szanse na ewentualne niepowodzenie. Nowy opiekun nie będzie dysponował kadrą silniejszą niż poprzednicy.
Skoro zespół o takiej samej sile personalnej w minionym sezonie rzutem na taśmę uniknął powrotu na zaplecze, to dlaczego teraz miałby przejść przez rywalizację suchą stopą? Przecież liga będzie składać się już z 18 drużyn, a strefa grillowana z trzech. Ponadto Radomiak i Bruk-Bet na papierze prezentują się lepiej. Nie zapowiada się na to, by powtórzyły kazus ŁKS-u Łódź czy Zagłębia Sosnowiec. Tak więc ten sezon będzie dla Stali prawdziwą weryfikacją.
Ocena rozdania (1-5): 1,5
Jeżeli walkę o utrzymanie określilibyśmy mianem wielomiesięcznej bitwy z przeznaczeniem, to Stal nie przygotowała się do niej należycie. Niestety, może przypominać to atak husarii wyposażonej w szable na czołgi pancerne. Generalnie dowódcy klubu nie uszykowali także zapasów odpowiedniego sprzętu. Kadra drużyny jest wąska, nie ma głębi składu, a i niektórzy podstawowi żołnierze momentami nie pokazują odpowiednich umiejętności.
Jakkolwiek spojrzeć, to największym wzmocnieniem jest brak znaczących osłabień. Jedynie odejście Roberta Dadoka może być odczuwalne. Poza tym? Po Wojciechu Błyszko, Wojciechu Lisowskim, Petterim Forsellu czy Andreji Prokiciu nikt w Mielcu nie będzie wylewać łez. Trzon zespołu pozostał praktycznie nienaruszony. Fundamenty nie doznały uszczerbku. To na pewno pozytywny aspekt w przypadku tego okienka transferowego.
Sęk w tym, że włodarze ledwo, ledwo uzupełnili skład. Marcin Budziński najlepsze lata gry ma już dawno za sobą. Maksymilian Sitek i Wiktor Kłos to ruchy mające na celu względnie zabezpieczyć “pozycję” młodzieżowca. Nie stanowią kandydatów na liderów tej ekipy. A nuż pokażą się z dobrej strony. Niewykluczone. Tyle że trudno oczekiwać, że będą odpowiedzialni za to, by pchać ten wózek do przodu. Dlatego trzeba powiedzieć to wprost: aktualnie rotacje w szerokim składzie wypadają blado, ba, strasznie blado. Nie od dziś wiadomo, że priorytetem dla właścicieli powinno być sprowadzenie napastnika, który zagwarantuje kilka ważnych trafień, a przynajmniej będzie lepszy od innych piłkarzy imitujących pozycję numer dziewięć.
O ile zdajemy sobie sprawę, że nie jest to taka łatwa sztuka wyhaczyć dobrego napadziora, o tyle znaleźć kogoś lepszego od Aleksandara Kolewa czy Macieja Jankowskiego nie należy do heroicznych przedsięwzięć.
Adam Majewski musi mieć na wskroś przeszywający ból głowy w przypadku myśli o obsadzie linii ataku. W dodatku na początku sezonu w drugiej linii nie będzie mógł wystawić kontuzjowanego Maciej Domańskiego, głównego kreatora gry mielczan. Wprawdzie jest Grzegorz Tomasiewicz, jest Marcin Budziński, ale nie mamy przekonania, czy zaoferują drużynie coś ekstra. Z kolei Mateusz Matras odpowiada głównie za destrukcję, choć momentami bardziej przypomina to sabotaż.
Nowy trener w sparingu ze Stalą Rzeszów wyszedł ustawieniem z wahadłowymi: Albinem Granlundem i Krystianem Getingerem. Fin jest synonimem przeciętności, drugi z wymienionych zaś rzadko schodzi poniżej solidnego poziomu. Zasieki obronne także nie wyglądają na prowizorkę. Wprawdzie znaczną część okresu przygotowawczego stracił szef defensywy Bożidar Czorbadżijski, lecz Marcin Flis, Mateusz Żyro czy Jonatahan de Amo wiosną pokazali, że stać ich na to, by uprzykrzyć życie przeciwnikowi.
Najmniejszy problem stanowi pozycja bramkarza. Rafał Strączek był objawieniem poprzedniego sezonu i w dużej mierze za sprawą jego interwencji Stal nie zleciała z ligi. W odwodzie jest też Michał Gliwa, który padł ofiarą przepisu o obowiązku gry młodzieżowca, z tym że, gdy otrzymał szanse gry, ani razu nie zawiódł.
Tylko ile można oczekiwać, że golkiper i poprawna gra w defensywie pozwolą zrealizować cel, jakim jest utrzymanie. Osoby odpowiedzialne za transfery muszą koniecznie poszukać wzmocnień w ofensywie, albo chociaż nieco poszerzyć kadrę, bo posiłki z ławki nie rozpalają wyobraźni. Może i Mateusz Mak czasami potrafi szarpnąć z przodu, Maciej Urbańczyk nieraz też zaliczy niezły występ. A tak? Sama nieopierzona młodzież.
Nowy as w talii: Maksymilian Sitek
Zupełnie szczerze: w tej rubryce przydałoby się zostawić puste miejsce i przejść dalej. Żaden z nowych graczy nie daje argumentów za tym, że z miejsca zacznie odgrywać istotną rolę w drużynie. No ale z racji obligatoryjnego miejsca w składzie dla młodzieżowca i tego, że Rafał Strączek stracił ten status, najprawdopodobniej Maksymilian Sitek otrzyma od szkoleniowca sporo minut. Czy w poprzednim sezonie, w barwach Podbeskidzia, jego gra wywarła na nas jakieś duże wrażenie? Nie. Czy spodziewamy się tego, że nagle zacznie brylować w ofensywie? Też nie. W zespole “Górali” nie mógł ustabilizować formy. Gdy zanotował udane spotkanie, pokazał drzemiący w nim potencjał, automatycznie przychodziły dwa lub trzy słabsze mecze w jego wykonaniu.
Natomiast to, że jest uniwersalnym graczem – może wystąpić na skrzydle, jako ofensywny pomocnik, a także w ataku, bez wątpienia jest sporą korzyścią dla sztabu szkoleniowego. Mają większe pole manewru. Obecnie Sitek nie stanowi bardzo silnej karty w ręku szkoleniowca, jednak zaliczył już 18 występów w Ekstraklasie, ma za sobą pełny sezon gry w 1. lidze. Stal nie zakontraktowała kompletnego żółtodzioba. Nierzadko pod wpływem pełnego zaufania ze strony szkoleniowca młodzi piłkarze ujawniają swoje atuty. Dla 20-letniego wychowanka Stali Rzeszów to ostatni dzwonek, by udowodnić wartość. W przyszłym sezonie bowiem nie będzie już młodzieżowcem.
Blotka: pozycja napastnika
Generalnie to wspomnieliśmy już o tym, że linia ataku Stali Mielec – delikatnie rzecz ujmując – nie prezentuje się okazale. Dobra, nie ma sensu bawić się w półsłówka i bez zbędnych ceregieli napiszemy: prezentuje się fatalnie. Jeśli ktoś stwierdziłby, że w teorii jest to najgorszy atak w lidze, mogłoby zabraknąć kontrargumentów. Z łatwością znajdziemy drużyny w 1. lidze, które dysponują większą siłą rażenia. Wiara w to, że Aleksandar Kolew nagle zostanie rasowym snajperem, to irracjonalne zjawisko. Okay, może i sieknie ze trzy bramki, ktoś strzeli nim gola, albo piłka odbije się od niego i wpadnie do sieci. Z tym, że od napastnika zdecydowanie wymaga się więcej. Maciej Jankowski również nie zbawi Stali. Odejście Łukasza Zjawińskiego nie jest żadnym osłabieniem, ale patrząc na to, kto pozostał, można nawet polemizować z tym twierdzeniem.
Powiedzieć, że linia ataku wygląda nieciekawie, to powiedzieć nic. Zresztą, proszę spojrzeć na “osiągniecia” napastników Stali z poprzedniego sezonu.
- Łukasz Wróbel – 0 goli, średnia not u nas: 2,50
- Paweł Tomczyk – 1 gol, średnia: 3,00
- Łukasz Zjawiński: 1 gol, średnia 3,06
- Aleksandar Kolew: 2 gole, średnia 4,00
- Maciej Jankowski: 2 gole, średnia 3,50
Cóż, obraz nędzy i rozpaczy.
Rozdający: Adam Majewski
Adam Majewski jest piątym trenerem Stali w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Wymowne, prawda? Wydawało się, że Włodzimierz Gąsior, po tym, jak jego misja uratowania ligi zakończyła się powodzeniem, w dalszym ciągu będzie prowadził zespół. Jednak dwa tygodnie temu z przyczyn osobistych zrezygnował. Ponoć wiosenne mecze obarczone dużym ciężarem gatunkowym wpłynęły negatywnie na jego zdrowie i doświadczony szkoleniowiec uznał, że nie da rady w najbliższych miesiącach pracować w takim stresie i rytmie. Z kolei za kulisami słychać głosy, że nastąpił pewien zgrzyt pomiędzy nim i zarządem. To jednak tylko plotki. Nie ma sensu wnikać w ich prawdziwość.
Nowy szkoleniowiec zaś został rzucony na głęboką wodę. Nie przyszedł przecież patronować świetnie zapowiadającemu się projektowi, tylko objął zespół słaby kadrowo, drużynę bez wzmocnień. Wcześniej samodzielnie prowadził tylko Stomil Olsztyn w 1. lidze (w poprzednim sezonie), a trenerskiego rzemiosła uczył się przez kilka lat jako asystent Marcina Kaczmarka w Wiśle Płock. Jasne, olsztyńska ekipa borykała się z wieloma problemami: kadrowymi i organizacyjnymi. Współpraca z zarządem też nie była sielankowa, ale Majewski nie wykręcił wyniku ponad stan. Stomil bardzo przeciętnie radził sobie pod jego wodzą – w 24 meczach zdobył 26 punktów.
Włodarze Stali zdecydowali się na niestandardowe rozwiązanie. Majewski raz, że nie ma dużego komfortu pracy. Dwa – szczerze wątpimy w to, czy po ewentualnym falstarcie jego pozycja będzie pewna. Dlatego w jego przypadku niezwykle istotny będzie początek rozgrywek. Tak czy siak, podjął się wymagającego zadania, choć może też wiele zyskać, na stałe wskoczyć na karuzelę trenerską.
Dżoker: Kamil Kościelny
Wychowanek Stali Mielec, kapitan, na początku zimowego okresu przygotowawczego doznał fatalnej kontuzji – zerwał więzadło krzyżowe i uszkodził łąkotkę. Co ciekawe – jego droga do Ekstraklasy była kręta, w końcu zagrał kilkanaście spotkań w barwach Rakowa Częstochowa, a po awansie mieleckiej drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej, postanowił wrócić do klubu, z którego wyruszył w świat. W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu był filarem defensywy Stali. Jasne, defensywy, która miała na swoim koncie kilka fatalnych występów, na przykład 0:6 w cymbał od Wisły Kraków, tak Kościelny – oprócz tego meczu – nie zanotował jakiś spektakularnych wpadek. W kilku spotkaniach pokazał się z naprawdę dobrej strony.
Jeszcze nie wrócił do pełnych treningów, trener Majewski musi jeszcze poczekać na jego powrót, a z marszu nie będzie też grał na najwyższych obrotach. Ale w przypadku, gdy rekonwalescencja nie skomplikuje się i dojdzie do optymalnej formy, może stanowić ciekawą alternatywę na środku obrony. Biorąc pod uwagę ofensywę Stali, punktem wyjścia będzie poprawna gra w obronie. Kościelny będący w dobrej dyspozycji zapewne wspomoże formację odpowiedzialną za destrukcję.
Świeżak: Wiktor Kłos
Sielanka z obsadą młodzieżowca skończyła się wraz z ostatnim gwizdkiem meczu 30. kolejki poprzedniego sezonu. Co jak co, solidny golkiper z takim statusem był wybawieniem dla trenerów Stali. Rafał Strączek gwarantował olbrzymi komfort pod tym względem. Reszta graczy U-21? Ano kiepściutko. Błyszko i Stasik także przestali być młodzieżowcami i pożegnano ich. 20-letni Łukasz Zjawiński został zaś wysłany na banicję do rezerw, a Kacper Siadłocha, Kamil Duszkiewicz i Eryk Galara to opcje mocno awaryjne, piłkarze niegotowi do gry na tym poziomie.
Nic dziwnego, że do Mielca zawitał Maksymilian Sitek i Wiktor Kłos ze Stali Rzeszów. Lewy pomocnik na poziomie drugiej ligi niejednokrotnie udowodnił, że zasłużył na szansę gry w wyższej klasie rozgrywkowej. Dysponuje dobrym dryblingiem, nieźle dośrodkowuje. Kłos to naprawdę perspektywiczny zawodnik. Tylko nie zapominajmy, że Ekstraklasa to zupełnie inna para kaloszy. Natomiast nie znajduje się na straconej pozycji w walce o miejsce w składzie z Sitkiem. Kibice mogą zżymać się na pasywność transferową włodarzy klubu, ale sprowadzenie gracza z rzeszowskiej drużyny to logiczny ruch. Pewnie trochę czasu upłynie, zanim otrzaska się z tą ligą – o ile w ogóle tak się stanie – aczkolwiek istnieją przesłanki ku temu, że Stal będzie miała z niego pożytek.
Potencjalny skład:
Okiem szatni: Rafał Strączek
To będzie spokojny sezon? Czy jesteś nastawiony na to, że znowu czeka was nerwówka do samego końca rozgrywek?
Żaden sezon nie jest spokojny dla zespołu, który dopiero od pewnego czasu występuje w Ekstraklasie. Myślę, że raczej będzie to nerwówka. Dochodzą kolejne zespoły. Liga została powiększona i spadną trzy drużyny.
Zgadzasz się z powiedzeniem, że dla beniaminka najtrudniejszy jest drugi sezon?
Patrząc logicznie, wydaje mi się, że drugi sezon powinien być właśnie łatwiejszy. Mamy już doświadczenie nabyte w minionej kampanii. Wiemy, jakich błędów nie wolno popełniać. Wiemy też, jak dokładnie wygląda gra w Ekstraklasie – jest inna niż w 1. lidze. Powinno to zaprocentować.
Rzeczywiście tak mocno odczułeś różnicę między 1. ligą i Ekstraklasą?
Może aż tak wielkiej różnicy nie ma, ale na pewno w Ekstraklasie jest szybsze tempo gry. Przede wszystkim nie wybacza błędów. Duże pomyłki skutkują straconą bramką. Po prostu nie ma miejsca na błędy, a drużyna, która popełnia ich mniej, jest wyżej w tabeli i utrzymuje się w lidze.
Czy po udanej końcówce poprzedniego sezonu została u was namiastka entuzjazmu? Jesteście naładowani tym, że finalnie udało się utrzymać w lidze?
Zrobiliśmy fajną rzecz, zwłaszcza dla Mielca. Po 25 latach wróciła tutaj Ekstraklasa i potrafiliśmy ją utrzymać. Wiemy też, ile trudu nas to kosztowało, ile punktów nam uciekło. Dopiero w końcówce zaczęliśmy punktować i grać tak, jak wcześniej powinno to wyglądać. Tak że przygotowujemy sumiennie przygotowujemy się do nowego sezonu, żeby nie zepsuć początku rozgrywek.
Obserwując wasze poczynania, można dojść do wniosku, że lepiej wam się gra z zespołami z górnej części tabeli. Z czego może to wynikać?
Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak jest. Ale w moim przypadku rzeczywiście wolałem grać z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami, bo wiedziałem, że to nie będzie łatwy mecz, że będę miał dużo do roboty. A przez to byłem lepiej skoncentrowany. Myślę, że w końcówce sezonu dotarło do nas, że nie mamy żadnego marginesu błędu. Zaczęliśmy walczyć i gryźć trawę na boisku. Finalnie udało nam się osiągnąć cel.
Poczucie stabilizacji jest dla was obce. W klubie kolejny raz doszło do zmiany szkoleniowca. Nowy szkoleniowiec oznacza nowe rozdanie? Czy będzie to kontynuacja tego, co trener Gąsior próbował w was zaszczepić?
Każdy trener, który przychodzi do klubu, sprawia, że zawodnik ma czystą kartę i od tego, jak ją wykorzysta, będzie zależeć to, czy znajdzie się w pierwszym składzie. Sądzę, że poprzedni sezon pokazał, kto w tym zespole dużo znaczy, kto zaprezentował się z dobrej strony. Nie ukrywam, że mieliśmy sporo zamieszania ze zmianą szkoleniowców. Nie jest to pozytywne, ani nie wpływa dobrze na drużynę, bo cały czas ścieramy się z nową wizją. Zespołowi jest potrzebna stabilizacja.
Piłkarze nie mają bezpośredniego wpływu na decyzję włodarzy klubu. Możecie postawą na boisku, waszym wkładem, przyczynić się do tego, by zapanowała ta stabilizacja.
Bardzo chciałbym, żeby nasza praca, miała przełożenie na dobre wyniki. Wówczas myślę, że każdy będzie spokojny.
Co usatysfakcjonuje cię na koniec sezonu pod względem osiągnięć indywidualnych?
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby Stal kolejny raz utrzymała się w Ekstraklasie. A jeżeli chodzi o moją dyspozycję – każdy bramkarz chce wypaść jak najlepiej w każdym kolejnym meczu, zagrać na zero. Natomiast, gra w takim zespole, jak Stal Mielec, wymaga od bramkarza dużo pracy i nie jest łatwo zachować czyste konto. Cóż, golkiper to trochę niewdzięczna pozycja, ale nie ma zamiaru marudzić. Trzeba ze wszystkim radzić sobie, mieć mocną głowę, nie przejmować się i iść naprzód.
Okiem eksperta: Kamil Sulej “Piłka Nożna”
Uważasz, że, prędzej czy później, na ławce trenerskiej Stali Mielec będą rotacje?
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby był to spokojny sezon pod tym względem, bo niedawno przecież była zmiana szkoleniowca. To po pierwsze. Po drugie – jakość kadry jest na tę chwilę mocno wątpliwa. Jeśli Stal nie zrobi dwóch lub trzech transferów ludzi z nazwiskami – nawet niekoniecznie ogranych w tej lidze, tylko mogących zrobić różnicę, jak Makana Baku – to myślę, że przed kibicami Stali bardzo trudny i nerwowy sezon.
Zapytam wprost: Stal jest aktualnie głównym kandydatem do spadku?
Myślę, że tak. Dla mielczan może potwierdzić się stara piłkarska zasada: drugi sezon dla beniaminka jest najtrudniejszy. Stal ma problem, ponieważ regularnie traci liderów, na przykład rok temu Bartosza Nowaka, a nie potrafi wykreować następców.
W obecnym okienku transferowym trzon zespołu został, ale pod względem wzmocnień, co tu dużo ukrywać: wygląda to bardzo mizernie. Może Wiktor Kłos okaże się nowym asem w talii trenera Majewskiego?
Stal Mielec sprowadziła go i Maksymiliana Sitka po to, by obsadzić “pozycję” młodzieżowca. Będą rywalizować o to jedno miejsce w składzie. Kłosa obserwowałem jeszcze, jak grał w Stali Rzeszów. Był jednym z kilku młodych i utalentowanych graczy w tamtym zespole. Finalnie wybór padł na niego, mielczanie wygrali o niego walkę. Jeżeli w Mielcu liczą na to, że młodzieżowiec zrobi różnicę na boiskach Ekstraklasy i pociągnie ich do utrzymania, to musiałby mieć naprawdę rewelacyjny sezon. I trudno wytypować młodzieżowca, który wywarłby w swoim pierwszym sezonie gry na tym poziomie aż tak duży wpływ na wyniki zespołu.
Co sądzisz o transferze Marcina Budzińskiego? Jest jeszcze w stanie na bazie doświadczenie wnieść jakość do tej drużyny?
Wydaje mi się, że jest już po drugiej stronie rzeki. Bardziej pasowałby do ekipy występujacej w 1. lidze. Przypomina się mi się kazus Mateusza Cetnarskiego, który swego czasu liderował w Cracovii, potem nie występował w Ekstraklasie, następnie wrócił do niej, ale nie wyglądał już tak dobrze. W przypadku Budzińskiego odnajduję analogię. Z gracza, który decydował o sile drużyny, stał się zawodnikiem człapiącym na boisku.
A co może być atutem Stali?
Została dość szybko skazana na najniższe lokaty. Być może brak presji, chęć utrzymania sprawi, że pozytywnie zaskoczą kibiców. W poprzednim sezonie dla kilku zawodników Ekstraklasa była nowością, tak więc w jakimś tam stopniu ograli się już w tej lidze. Myślę, że Stal przeprowadzi jeszcze jakiś głośny transfer. Może czeka na sytuację w innych ligach. Może czeka na sytuację w najlepszych polskich klubach – kto ostatecznie będzie tam 19., 20. lub 21. zawodnikiem. Wyciągnie kogoś, kto zrobi różnicę. Stal musi też liczyć na to, że znajdzie się trzech rywali słabszych od nich. Na tę chwilę Górnik Łęczna słabo prezentował się w sparingach, a moim zdaniem na papierze ma też gorszy skład od mielczan. Osobiście bardzo cenię też pracę Piotra Tworka, ale nic dwa razy się nie zdarza. Odszedł Makana Baku. W nadchodzącym sezonie Łukasz Trałka będzie już rok starszy, Mateusz Kuzimski i tak dalej. A mało było tam perspektywicznych zawodników, jak już to piłkarze, którzy trafili na ostatek swojej dobrej formy. Jeżeli tak ułożyłaby się tabela, Stal miałby tylko jeden zespół do wyprzedzenia. Przy dobrym układzie jest w stanie być lepsza od Bruk-Betu czy Radomiaka.
Bez napastnika będzie o to trudno.
Odszedł Prokić, Łukasz Zjawiński został przesunięty do rezerw. Została młodzież i Aleksandar Kolew, w przypadku którego kibice z Mielca czekają, aż – tak jak Piotr Zieliński – pewnego dnia obudzi się i zacznie grać w piłkę. Aczkolwiek nie zapowiada się na taki scenariusz. Nieciekawie wygląda w Mielcu linia ataku. Stal koniecznie musi ściągnąć napastnika. Wydaję się mi, że obecnie w Ekstraklasie nikt nie ma gorzej osadzonego ataku. Chodzi mi o nominalnych napastników. Lepiej sprawa się ma, na przykład, w Górniku Łęczna, który dysponuje Bartoszem Śpiączką i Pawłem Wojciechowskim.
Dobrze orientujesz się w realiach 1. ligi i obserwowałeś pracę Adama Majewskiego w Stomilu Olsztyn. Czy jest już gotowy na wyzwanie trenerskie, jakim jest angaż w Ekstraklasie i to w dodatku w zespole, którego celem jest utrzymanie?
Moim zdaniem to ryzykowne rozwiązanie. Jeżeli się uda, to wszyscy będą chwalić Stal, ale patrząc na jego niewielkie doświadczenie, jak radził sobie w Stomilu, więcej znaków wskazuje na to, że prędzej podzieli los Dariusza Skrzypczaka i po 10. spotkaniach może zostać zwolniony. Zwłaszcza ten brak doświadczenia może okazać się kluczowy w jego przypadku.
Okiem ankietowanych
Gdyby rozdanie było gifem
W tym sezonie wieszczymy im…
Walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki. Choć nie zdziwi nas, jeśli kwestia spadku Stali rozstrzygnie się już szybciej. Nie można też zapominać o logice Ekstraklasy i względnie spokojny sezon nie jest scenariuszem science fiction. Chociaż… szczerze w to wątpimy. Jeśli włodarze nie wzmocnią drużyny, utrzymanie, niezależnie od okoliczności, będzie dla mielczan dużym sukcesem.