Kariera Marcina Budzińskiego to coś, co się nie śniło filozofom. Ostatnie lata to dość szczególny rodzaj rollercoastera, który czasami zwalnia tak, że można wysiąść i wsiąść, a czasami się cofa. Tym razem jednak ruch Budzińskiego jest obiecujący – z tym, że dla niego samego.
Budziński w sezonie 17/18 wyemigrował do Melbourne City. Strzelił parę bramek, ale się tam nie zaczepił na stałe. Wrócił i w sezonie 18/10 wyglądał słabo w Cracovii. 19/20 to katastrofa – mierny czas w Arce, potem dwie kolejki w Radomiaku.
Jesienią 20/21 nie grał nigdzie.
Wiosną 20/21 pomógł rezerwom Cracovii, ale też dwukrotnie wszedł na boisko Ekstraklasy, w tym w pierwszym składzie przeciw Warcie. Delikatnie mówiąc nie były to jednak takie występy, które kazałyby sądzić, że Budzik będzie jeszcze w lidze.
A tymczasem zatrudniła go Stal Mielec.
Cóż, pokazuje to, że Stal wciąż funkcjonuje na ograniczonym budżecie. Ale to też szansa dla Budzińskiego, by się odbudować. Nie jest jeszcze najstarszy, potencjał w nim wciąż na pewno jest.
Budziński podpisał roczny kontrakt.
Fot. FotoPyK