Skra Częstochowa? Szóste miejsce w sezonie zasadniczym. Górnik Łęczna? Szóste miejsce w sezonie zasadniczym. Co jeszcze łączy te zespoły? Wywalczenie promocji do wyższej ligi w barażach. Nie ma co, tegoroczne play-offy w niższych ligach zafundowały nam niespodzianki. Dzisiaj w Łodzi Górnik, który jeszcze miesiąc temu notował serię dziewięciu meczów bez wygranej, który do ostatniej kolejki nie był pewny miejsca w TOP 6, przyklepał powrót do Ekstraklasy.
69% procent posiadania piłki i 0 celnych strzałów – choć niektóre źródła wspominają o jednym – do przerwy. Dwa uderzenia w obramowanie bramki po przerwie. Kilka liczb i już wiemy, że łodzianom nie było dziś dane przypieczętować wygranej. To był finisz sezonu wręcz typowy dla ŁKS-u. Najpierw dotarli do finału, po raz pierwszy w historii wygrywając w Gdyni. Nie byli faworytem tamtego spotkania. A potem, kiedy już faworytem byli, dostali w łeb od Górnika.
Górnik – przy całym szacunku dla ekipy, która awansowała – nie była dziś ekipą, która schowała rywala do kieszeni i pokazała efektowny, ofensywny futbol.
Krykun robił wiatr
W zespole Kamila Kieresia było dwóch gości, którzy zagrali wcześniej na poziomie Ekstraklasy. Pierwszy to Maciej Gostomski. Golkiper Górnika, mimo urazu, zaliczył dziś kluczowe interwencje. Wyciągnięcie strzału Piotra Janczukowicza w 60. minucie gry? To mogła być sytuacja, która poda ŁKS-owi tlen. Dlatego to, że Gostomski wystawił nogę i uratował swój zespół, zasługuje na docenienie. A druga osoba? Serhij Krykun. Sprowadzenie jego występu do zwycięskiej bramki to za mało. Krykun robił dziś niesamowity wiatr na skrzydle, bawił się z obrońcami łódzkiego klubu. Czasami brakowało mu w tym wszystkim wsparcia, jak w kontrze, którą musiał zatrzymać, bo najzwyczajniej w świecie nie miał komu podać piłki. Czasami brakowało też dobrej decyzji, jak wtedy, gdy wjechał w pole karne i nie wykorzystał dobrej okazji.
Ale mimo wszystko był to występ udany. Ponadprzeciętny.
Nieco w cieniu Krykuna był dziś z kolei Michał Mak, jednak to właśnie on zaliczył asystę przy bramce dla Górnika. I po raz kolejny pokazał, że jego transfer do Łęcznej to był strzał w dziesiątkę. To przecież on zadecydował o tym, że ekipa z Lubelszczyzny dotarła do finału, kiedy zapakował GKS-owi Tychy bramkę tuż przed końcem meczu. Wiosną grę podpierał liczbami i jedno jest pewne – to zawodnik, który potrafi przesądzić o wyniku meczu. A kiedy grasz w tyłach, licząc na jedną czy dwie sytuacje – to kluczowa sprawa.
ŁKS przegrał na własne życzenie
ŁKS też takie indywidualności ma. Tyle że dzisiaj ich chyba nie zabrał na stadion. Owszem, łodzianie przystępowali do tego spotkania osłabieni. Bez Arkadiusza Malarza czy Kamila Dankowskiego. Ale liderzy – Pirulo, Antonio Dominguez czy Ricardinho – na boisku się pojawili. I nie poprowadzili drużyny do wygranej. Było w tym wszystkim trochę pecha.
- Pirulo trafiający w poprzeczkę po niemal identycznym strzale jak ten, który dał ŁKS-owi wygraną w półfinale
- Carlos Moros Gracia strzelający w słupek, kiedy mógł tylko zapytać, w który róg posłać piłkę
Natomiast trzeba przyznać, że Górnik też takie sytuacje miewał. Np. gdy Paweł Baranowski po rzucie rożnym trafił w obramowanie bramki Dawida Arndta. Albo kiedy łęcznianie zmarnowali idealną kontrę, nieudolnie lobując bramkarza. Ale koniec końców to ŁKS dziś atakował, a Górnik się bronił. Problem tkwił jednak w tym, że długimi momentami gospodarzom brakowało na to pomysłu. Widzieli rywala, który ustawił się na własnej połowie i nie potrafili się przedrzeć przez jego szyki.
A kiedy nie masz ani pomysłu, ani skuteczności, to nie możesz się dziwić, że spędzisz kolejny rok w 1. lidze.
***
Aha, osobne brawa należą się Kamilowi Kieresiowi. Może w Łęcznej nie obserwujemy tiki-taki, może i gra bardzo doświadczonym zespołem. Ale skuteczności nie można mu odmówić. To kolejny sezon, w którym wypełnił misję. W dwa lata wprowadził Górnik z drugiej ligi do Ekstraklasy. Wywalczył czwarty awans w karierze.
Szacuneczek.
KAMIL KIEREŚ: NIKT NIE POWIEDZIAŁ, ŻE GÓRNIK NIE DOJDZIE NA SZCZYT [WYWIAD]
ŁKS Łódź – Górnik Łęczna 0:1
- Serhij Krykun (12′)
fot. Newspix