Kraków dziś budzi się skacowany, Kraków dziś budzi się pośród konfetti, serpentyn i pustych butelek. Wczorajsze zwycięstwo Cracovii nad Górnikiem Zabrze oznacza, że “Pasy” – pomimo drakońskiej kary pięciu ujemnych punktów i szalonej koncepcji zakładającej, że z ligi spada aż jeden zespół – utrzymały się w lidze. Ale gdy już opadnie kurz po świętowaniu, gdy już powróci trzeźwość umysłu, trzeba będzie sobie zadać pytanie: co dalej? I niestety, zakres dostępnych odpowiedzi nie jest dla Cracovii szczególnie komfortowy.
Generalnie jednak uważamy, że kolejny artykuł o tym, jak to w Cracovii nic nie funkcjonuje (bo nie funkcjonuje), jak nie ma grama chemii i pozytywnej atmosfery (no bo nie ma) i jak ogląda się to ze smutkiem (bo się tak ogląda) byłby odrobinę wtórny. Największe problemy wszyscy znamy. Wiemy, że w Cracovii wiceprezes i trener chciał w trakcie sezonu uciec na urlop, bo nie mógł już patrzeć na to pokraczne dzieło, które tworzył przez ładnych kilka sezonów. Wiemy, że to drużyna niemal w całości pozbawiona tożsamości, w której trudno znaleźć zawodnika, z którym można się utożsamiać. Sami podkreślaliśmy wielokrotnie, jak fatalna jest sytuacja z młodymi zawodnikami w zespole “Pasów” – nie jest przypadkiem, że w PJS-ie, który może nam służyć za swoiste portfolio przyszłorocznych młodzieżowców, Cracovia jest na samym dnie.
Te problemy można wymieniać i wymieniać, mamy wrażenie, że są ich świadomi wszyscy – profesor Janusz Filipiak, jego najbliżsi współpracownicy, Michał Probierz, a nawet spora część drużyny. Staramy się więc pójść nieco w poprzek i znaleźć parę elementów, na których w Cracovii można coś zbudować. Albo chociaż – elementy, które nie powodują bólu głowy.
OBSADA BRAMKI
Zacznijmy od czegoś prostego – Cracovia na jednej z pozycji ma kłopot bogactwa. Oczywiście, na pozostałych dziesięciu ma kłopot ubóstwa, ale mieliśmy patrzeć optymistycznie. W bramce jest dwóch fachowców, wczoraj nawet zagrali po połówce, każdy spisał się przyzwoicie. Karol Niemczycki to w ogóle jeden z najlepszych piłkarzy Cracovii, a przy tym bez wątpienia najbardziej perspektywiczny. W tym sezonie robił za etatowego młodzieżowca, obsadzając Cracovii równocześnie dwie pozycje – podstawowego bramkarza i podstawowego zawodnika wymaganego przez limity ligi. Ale gdy obniżył loty – wskoczył za niego Lukas Hrosso i wcale nie prezentował się gorzej, choć oczywiście jako 34-letni Słowak ma u nas pewne względy, których nie posiada Niemczycki.
Jasne, przyszły sezon będzie pod tym kątem trudniejszy. Po pierwsze – można być pewnym, że za Niemczyckiego będą oferty. To facet, który ocierał się o Eredivisie, zagrał zresztą na tym poziomie rozgrywkowym dwa mecze jako nastolatek. Do Polski wracał, żeby się odbudować, nabrać doświadczenia, dopisać parę pozycji w CV i wyruszyć z powrotem na podbój Europy. Ale nawet jeśli ponowny wyjazd zostanie odłożony w czasie – Niemczycki przestanie być młodzieżowcem. I – niestety dla Cracovii – Sylwester Lusiusz też przestanie być młodzieżowcem. Trudno też określić, czy uda się drugi sezon z rzędu zachować w pełnej gotowości dwóch świetnych golkiperów, z których każdy ma zapewne ambicje, by być numerem jeden. To już jednak z naszej strony czepialstwo. Ot, o bramkę Cracovia nie musi się martwić, cokolwiek się stanie – powinna zacząć przyszły sezon z solidnym fachurą między słupkami.
PAŃSTWO HANCA
Sergiu Hanca przedłużył kontrakt we wrześniu 2020 roku, wczoraj strzelił gola na wagę utrzymania, biegał również po boisku z opaską kapitana. Sympatyczny Rumun, ale i jego równie sympatyczna żona, to tak naprawdę jedna z ostatnich desek ratunkowych Cracovii, gdy mowa o szeroko rozumianym wizerunku. “Pasy” dość często strzelały sobie w stopę kolejnymi aferami, a to z Wdowiakiem, a to z Golem, a to z kuriozalnymi wycieczkami w stronę sędziów. Na tym tle cała historia życiowa państwa Hanca to róża kwitnąca na betonie. Ich akcje charytatywne, zaangażowanie Andrei w mecze, ale i inicjatywy klubu czy kibiców – to wszystko są rzeczy, na widok których uśmiechają się nawet kibice największych rywali Cracovii.
Poza tym – Sergiu znów dostarcza liczby i odrobinę jakości. Dobrze zagrał ze Śląskiem, z Lechem Poznań i teraz z Górnikiem – nadal mecze dobre przeplata ze słabszymi, ale jest zdecydowanie bliżej powrotu do najwyższej formy niż w momencie dość szarpanej gry po powrocie z przymusowego urlopu. Jesienna kontuzja zdecydowanie zostawiła ślad, było to widać przede wszystkim zimą, na przełomie stycznia i lutego. Jeśli Hanca będzie zdrowy przez cały okres przygotowawczy – to na pewno będzie jeden z najważniejszych piłkarzy Cracovii w kolejnym sezonie. Tak na murawie, jak i poza nią.
STOPERZY PRZESTALI BYĆ (AŻ TAK) ŻAŁOŚNI
Cztery czyste konta z rzędu to nie tylko zasługa dobrej dyspozycji krakowskich bramkarzy. To również wysoka forma duetu stoperów. Rodin i Marquez wreszcie znaleźli wspólny język i obaj zagrali cztery dobre mecze z rzędu, co w warunkach ekstraklasowych jest już naprawdę fajnym wynikiem. Chcielibyśmy jakoś się tutaj przyczepić, no ale nie ma do czego. Zero z tyłu przy Łazienkowskiej przekreśla argument o “słabości rywali”. Zero z tyłu z Górnikiem – że jakoś wybitnie pomagali im boczni obrońcy, bo Rocha i Rapa zagrali średnie zawody. Derbowy bezbramkowy remis to też ich duża zasługa.
Naturalnie nie ma co robić z Marqueza Ramosa, a z Rodina Corluki. Ale solidność to już sporo jak na zespół walczący o utrzymanie. Rzutem na taśmę środek obrony stał się dla Cracovii pozycją, która wcale nie wymaga jakiejś drastycznej rewolucji. Szczególnie, że niedługo do gry wracają też rekonwalescenci, którzy ogółem powinni wzmocnić linię defensywną.
NIE BĘDZIE UJEMNYCH PUNKTÓW
Marna pociecha, ale pociecha. Cracovia przyszły sezon zaczyna od zera, a nie z ujemnym kontem, co wbrew pozorom pewnie jakieś tam konsekwencje ma. Jakub Kosecki w Weszłopolskich już przy okazji swojego transferu mówił, że to szatnia kompletnie nieprzywykła do gry o utrzymanie – a przez to kiepsko radząca sobie w takich okolicznościach, w jakich znalazła się Cracovia 2020/21. Może to trochę naciągane, ale prawda jest taka, że Cracovia zaczęła trochę lepiej punktować, a na pewno lepiej grać, gdy na dnie rozgościły się Stal i Podbeskidzie. Poza tym po dodaniu do jej obecnego dorobku odjętych pięciu punktów, awansowałaby w tabeli nad Jagiellonię Białystok, zostawiając oczywiście za sobą również Lecha Poznań czy Górnika Zabrze.
Brzmi to wszystko trochę jak pocieszanie się jednookiego w krainie ślepców? Pewnie tak. Ale co jeszcze Cracovii zostało, gdy ten skład wygląda jak wygląda, a atmosfera wokół klubu pozostaje ciężka jak poranek po majówce?
Fot. FotoPyK