Reklama

Wietrzenie szatni Wisły? Pion sportowy potrzebny na wczoraj

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

21 kwietnia 2021, 11:26 • 5 min czytania 19 komentarzy

Nawet kilkunastu zawodników może latem opuścić Wisłę Kraków. Z jednej strony to szansa, by przeprowadzić w Krakowie rewolucję kadrową i stworzyć zespół zdolny do walki o coś więcej niż walka w dolnej połowie tabeli. Ale tak po prawdzie – to też symptom tego, jak źle zarządzany jest pion sportowy “Białej Gwiazdy”. O ile o jakimkolwiek pionie sportowym możemy mówić.

Wietrzenie szatni Wisły? Pion sportowy potrzebny na wczoraj

Budowanie zespołów to największa bolączka polskiego futbolu. Nie mamy co do tego żadnej wątpliwości. Jakoś radzimy sobie ze szkoleniem, bo przecież co chwilę wypuszczamy kogoś do lepszych lig. Sama reprezentacja Polski ma wyższy status w Europie niż liga. Ale szwankuje zarządzanie zespołami. W perspektywie krótkoterminowej: prezesi i dyrektorzy sprowadzają słabych piłkarzy, marnują okna transferowe i pieniądze. I w perspektywie długofalowej: trudno mówić o jakichś planach na zespół, utrzymywaniu liderów, jasnej wizji tworzenia kadr.

Z obiema tymi perspektywami mamy do czynienia w Wiśle Kraków. Klub konstruowaniem kontraktów i zarządzaniem kadrą doprowadził do tego, że za dwa miesiące odejść z klubu może – na ten moment – trzynastu zawodników. Zobaczmy:

  • wypożyczeni do końca sezonu są Uros Radaković oraz Żan Medved
  • kończą się umowy Bashy, Błaszczykowskiego, Boguskiego, Brody, Burligi, Buksy, Mawutora, Mehremicia, Sadloka, Kone oraz Carlosa

Oczywiście w kwestiach kontraktowych coś tu się może jeszcze zmienić. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość Jakuba Błaszczykowskiego, który przez problemy zdrowotne niemal nie grał w tym sezonie. Być może do rozważenia jest przedłużenie kontraktu z Bashą, Sadlokiem czy Mehremiciem. Wiadomo, że zamknięta jest już sprawa Buksy, który wyfrunie z Krakowa za ekwiwalent.

Ale idźmy dalej. Czy ktoś jeszcze może odejść? Tu wiele będzie zależało od ofert. Ale nie jest tajemnicą, że skarbiec Wisły potrzebowałby zastrzyku gotówki – choćby po to, by przeprowadzić latem jakieś transfery. Wisła ma kilku zawodników o potencjale sprzedażowym. Ot, chociażby Felicio Brown Forbes, Yaw Yeboah, Patryk Plewka czy Mateusz Lis. Nie będą to kokosy, ale za każdego z nich można wyciągnąć przynajmniej ten milion złotych. Może dwa. Za Plewkę – sprzedając potencjał – pewnie i więcej.

Reklama

Ale nawet odejmując kogoś z grupy kończących się kontraktów i dorzucając kogoś z grupy, która pozwoli Wiśle zarobić, wciąż mamy w notesach kilkunastu zawodników gotowych do odejścia z ekipy “Białej Gwiazdy”. To blisko połowa zespołu. Nawet jeśli nie wszyscy są piłkarzami wyjściowej jedenastki, to wciąż wygląda to ta mocne wietrzenie szatni. Jeśli Wisła założyła sobie, że czas dany Hyballi wiosną się opłaci przyszłościowo, to może być w błędzie. Nawet jeśli w klubie ufają Niemcowi i jego metodom szkoleniowym, to zaraz może się okazać, że tego osławionego gegenpressingu będzie się trzeba uczyć od nowa.

Rzecz jasna optymista może widzieć to inaczej. Że teraz Hyballa nie ma składu do tego, by grać tak, jak trener by chciał. I że takie wietrzenie szatni się przyda – odpali się niepotrzebnych, zrobi miejsce dla kolejnych, zrestrukturyzuje się listę płac. Trener będzie mógł sobie ściągnąć zawodników pod jego model gry – wybieganych, świadomych taktycznie, szybko przechodzących z obrony do ataku. Trochę na zasadzie: latem wypalić ziemię, by jesienią wzrósł na niej nowy zespół.

Ale wydaje nam się, że władze Wisły zbyt kiepsko uwiarygodniły się transferami za ich kadencji, by wierzyć, że faktycznie będą w stanie ściągnąć dobrych zawodników. I to dobrych oraz pasujących do modelu gry Hyballi.

No bo nie ma przypadku w tym, że trudno nam znaleźć w ostatnim czasie jakiś naprawdę kozacki transfer Wisły. Czy widzimy piłkarza, który w Wiśle za kadencji nowych władz się sprawdził? No na przykład Frydrych – fajnie wyglądał, na papierze rozsądny ruch, ale z czasem zgasł. Żukow? Dobre kilka meczów i zjazd. Yeboah? To nawet nie była jedna udana runda. Savić? Widać, ze coś umie, ale tego nie pokazuje. Poza tym cały zastęp Chuków, Kuveljiciów, Medvedów, Beqirajów i Mawutorów.

Niska skuteczność transferowa i problem ze stworzeniem długofalowej polityki kadrowej nie bierze się znikąd. Pion sportowy w Wiśle po prostu nie istnieje. Nie będziemy po raz setny załamywać rąk nad tym, jak bardzo marginalizowana jest w Polsce rola dyrektora sportowego – po prostu przypomnimy nasz tekst w tym temacie. Maciej Bałaziński, wiceprezes Wisły, mówił ostatnio u nas w temacie dyrektora sportowego tak: – W pewnym momencie pewnie zatrudnimy dyrektora sportowego, ale pytanie: kiedy i kto to będzie? To kwestia otwarta. Staramy się odmłodzić zespół. Inwestujemy w wychowanków z akademii. Pozyskaliśmy w ostatnim czasie młodszych, perspektywicznych piłkarzy. Takim przykładem są Mateusz Młyński, Hubert Sobol, Krystian Wachowiak. To inwestycje długoterminowe. W ciągu sześciu czy dwunastu miesięcy się nie spłacą. Stanie się to za kilka lat albo i nie, bo to bardzo młodzi zawodnicy, czysty potencjał.

Dodał też, że można wysyłać CV. Fajnie, ale Wisła potrzebowałaby kogoś na to stanowisko już teraz. By przygotował z działem skautingu listy zawodników na poszczególne pozycje w kontekście tego przeciągu w szatni. Żeby też rozplanował wprowadzanie takiego Młyńskiego czy Sobola (przyjdą latem, do tego jeszcze Alan Uryga). By zadbał o kwestie kontraktowe. Ustalił z trenerem profile pożądanych piłkarzy. I wiele innych rzeczy, na których po prostu trzeba się znać, by prowadzić profesjonalny klub piłkarski.

Reklama

Wisła powoli, powoli wychodzi z finansowego dołu. Ale czas też zrobić progres na boisku. A do tego trzeba ludzi, którzy realnie będą w stanie poprowadzić pion sportowy tak, by to wszystko miało ręce i nogi.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
2
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Paweł Paczul
2
Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości

Komentarze

19 komentarzy

Loading...