Jeden punkt w ostatnich trzech meczach. W nieco bardziej rozwarstwionych ligach, taki dorobek mógłby oznaczać koniec walki o wyższe cele. Ale Ekstraklasa ligą rozwarstwioną nie jest. Zagłębie Lubin podczas tego swojego delikatnego kryzysu… odrobiło punkt straty do ligowego podium. Dzisiejsze starcie z Wartą Poznań da nam właściwie odpowiedź, czy lubinianie chcą jeszcze o cokolwiek w tym sezonie powalczyć, czy czeka ich kolejny rok wegetacji.
NIEMOC UPPER MIDDLE CLASS
Wysoka klasa średnia to w Stanach Zjednoczonych, gdzie zresztą socjologia jest chyba najlepiej rozwinięta, temat-rzeka. Liczne opracowania, analizy, wykształcony pewien kod kulturowy dla “białych kołnierzyków”, zamieszkujących czyste i spokojne przedmieścia. W Polsce “wyższa klasa średnia” takich tradycji nie ma, pewnie dlatego, że pół wieku byliśmy pod butem, ale za to możemy bez trudu wyróżnić “upper middle class” w Ekstraklasie. Generalnie rzecz ujmując: to grupa klubów, którym od lat nie groził realnie spadek z ligi. Jednocześnie jednak to grupa klubów, która rzadko mierzy w mistrzostwo Polski. Zaczyna się pewnie gdzieś od Górnika Zabrze, potem idzie przez Śląsk Wrocław, Zagłębie Lubin, Piasta Gliwice, Pogoń Szczecin, Cracovię i Lechię Gdańsk, aż po Jagiellonię Białystok.
To kluby, które nie narzekają na przesadną biedę. Ale to też kluby, które nie są w stanie na dłuższą metę rzucić rękawicy bogaczom z Poznania i Warszawy. To kluby, które od lat grają w Ekstraklasie, tak, że trudno sobie wyobrazić ich spadek. Ale to też kluby, które od lat nie potrafią się skutecznie wznieść na najwyższy poziom na okres dłuższy niż jeden sezon. Przytrafić im się może jakiś Puchar Polski, raz nawet mistrzostwo, ale do stałego doskoczenia na szczyt nadal brakuje sporo.
Skąd ten przydługi wstęp?
Ano stąd, że ta wyższa klasa średnia wpadła w delikatny dołek. Właściwie cała, bez wyjątków. Jeśli chodzi o drużyny z miejsc 3-8, odnotowaliśmy po nowym roku tylko dwa zwycięstwa, i to w meczach bezpośrednich dwóch drużyn z tego segmentu. Raków przegrał z Lechią Gdańsk, wcześniej Lechia przegrała z Jagiellonią. Poza tym? Same wtopy, w dodatku często z drużynami walczącymi o utrzymanie. Zagłębie przegrało z Wisłą Płock i zremisowało z Lechem Poznań, ale inni?
- Raków – trzy porażki, z Pogonią, Legią i Lechią
- Śląsk – remisy ze Stalą Mielec i Wisłą Kraków, porażka z Piastem
- Górnik – remis z Lechem, porażka z Podbeskidziem
- Jagiellonia – zwycięstwo nad Lechią, remis z Legią, porażka z Wisłą Kraków
- Lechia – porażka z Jagiellonią, remis z Wartą Poznań, zwycięstwo nad Rakowem
Jak widać – nikt specjalnie nie garnął się, by zorganizować pościg za uciekającymi Pogonią i Legią. Zagłębie wobec tego mogło sobie swobodnie gubić punkty, a i tak dzisiaj znajduje się w komfortowej sytuacji, w której od podium dzielą je tak naprawdę dwie udane kolejki.
TERAZ ALBO NIGDY
Tyle że dzisiejszy mecz z Wartą Poznań, to już chyba ostatni dzwonek na frontalny atak. Zagłębie z jednej strony jest beneficjentem spłaszczenia tabeli. Dzięki potknięciom Rakowa podium nie tylko nie odjechało, ale wręcz się przybliżyło. Rozczarowujący Górnik, chimeryczny i nierówny Śląsk – kolejni rywale, którzy mogliby lubinianom uciec, a zamiast tego jedynie zabuksowali w miejscu. Ale jest i druga strona medalu. Przy obecnej formie środka, za moment może się okazać, że o miejsce w topie zacznie się bić znów Waldemar Fornalik, który już teraz wywindował Piasta na dziesiąte miejsce w tabeli. Poza tym nie ma co się łudzić – ktoś z tego całego peletonu kiedyś musi zacząć wygrywać, nie ma cudów, wskazuje na to matematyka.
Co ciekawe – zdaje się, że kluby tej klasy średniej są świadome i zagrożeń, i szans, jakie daje obecna sytuacja. Nie ma przypadku w tym, że dwa najgłośniejsze transfery całego okienka, to właśnie zespoły z tej części tabeli, gdzie dwa-trzy zwycięstwa z rzędu mogą spokojnie dać miejsce na podium. Richmond Boakye w Górniku Zabrze i Miroslav Stoch w Zagłębiu Lubin to bardzo namacalne dowody, że te ekipy widzą, co się dzieje w tabeli.
I że podium jest dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Gdybyśmy mieli patrzeć na szerokość kadry, na przebieg okienka transferowego oraz po prostu potencjał na papierze – zdaje się, że Zagłębie ma wszystko, by istotnie powalczyć o coś więcej. Po pierwsze, skład jest już dość zgrany i w miarę szeroki. Nawet gdy wypadło osiemdziesięciu sześciu różnych stoperów, to okazało się, że w akademii biega Kamil Kruk – który z miejsca zdobył nasz szacunek udanymi zagraniami. Zagłębie wygląda mocno na kilku pozycjach – ma jednego z najlepszych bramkarzy w lidze, jednego z topowych prawych obrońców, którego w przypadku kontuzji zastępuje inny bardzo solidny.
Starzyński na kierownicy miewa humory, ale mimo wszystko – wielu zdecydowanie lepszych playmakerów w Ekstraklasie nie znajdziemy (głównie dlatego, że rodzimych playmakerów w Polsce jest pięciu, z czego trzech na emeryturze). Teraz do tej ekipy dołącza Stoch, który celuje w powrót do reprezentacji. Brakuje napastnika, ale posiadanie w tej lidze skutecznego i nieograniczonego umiejętnościami snajpera to luksus na jaki mało kto może sobie pozwolić.
Czy Zagłębie jest faworytem, by w tym środku tabeli solidnie zamieszać? Nie, skąd ten pomysł. Natomiast ma wszystko, by faktycznie udanie rywalizować z sąsiadami w tabeli, tak Lechią czy Jagiellonią, jak i Rakowem czy Górnikiem Zabrze. Stoch chce powrócić do reprezentacji i pojechać na Euro. Całe Zagłębie pewnie marzy o europejskich pucharach. Dlaczego właściwie miałoby się to nie udać?
Tu jednak pojawia się Warta Poznań. Jeśli lubinianie planują skok na wyższe lokaty w tabeli, to beniaminków muszą po prostu bezlitośnie oklepać. Nie bez znaczenia jest zresztą w tym wypadku terminarz. 21 lutego Zagłębie przyjmie bowiem u siebie… Raków Częstochowa. Właśnie to mieliśmy na myśli pisząc o dwóch udanych kolejkach. Jeśli Miedziowi zdobędą na Warcie i Rakowie 6 punktów, przeskoczą podopiecznych Marka Papszuna w tabeli.
A wówczas brązowy medal nie stanie się odległym marzeniem, ale po prostu celem do zrealizowania.
Fot. FotoPyK