Wylosowanie Apollonu Limassol w Poznaniu przyjęto z umiarkowanym optymizmem. Lech oczywiście nie jest murowanym faworytem dzisiejszego starcia z Cypryjczykami, nie przesadzajmy, ale nie stoi też na straconej pozycji. A to już coś, jeżeli chodzi o występy polskich klubów w eliminacjach do europejskich pucharów. Przyjrzeliśmy się bliżej Apollonowi. Zapraszamy do lektury naszej analizy – prześwietliliśmy wszystko, od taktyki, przez historię i siłę kadry, po… nieładnie pachnące interesy możnych protektorów Apollonu.
Najlepsi na starcie sezonu
Punktem wyjścia dla całej opowieści niech będą bieżące rozgrywki, jak na razie całkiem udane dla Apollonu. Wręcz niepokojąco udane, patrząc na sprawę z perspektywy “Kolejorza”. Ekipa z południowego wybrzeża Cypru przewodzi bowiem w lidze po czterech kolejkach. Wygrała trzy spotkania, jedno zremisowała. Strzeliła jedenaście bramek, tracąc tylko dwie. Zaczęło się od nieco rozczarowującego remisu 1:1 z ekipą Doksa Katokopia, jak dotąd również niepokonaną w lidze, ale potem było już tylko lepiej. Wyjazdowy triumf 6:0 nad Ermisem Aradipu (czerwona latarnia ligi), domowe zwycięstwo 1:0 z Pafos FC. I wreszcie niedzielne spotkanie. Bardzo cenna wyjazdowa wygrana 3:1 z Anorthosisem Famagusta. Jeżeli zaś chodzi o eliminacje Ligi Europy, Apollon zaczął je od bardzo pewnego zwycięstwa w starciu z Saburtalo Tbilisi. Gruzini wyjechali z Cypru z wynikiem 1:5. W kolejnej rundzie zespół z Limassol uporał się natomiast z OFI Kreta.
AWANS APOLLONU? KURS 1.75 W eWINNER!
Rozegrane na Krecie spotkanie miało naturalnie swoją dramaturgię, jak to często bywa w przypadku grecko-cypryjskich potyczek. Na pewno nie był to mecz, w którym Apollon zademonstrował w pełni swój ofensywny potencjał. A rywal trafił się Cypryjczykom, co tu dużo gadać, dość przeciętny. Oczywiście liga grecka jako taka robi pewne wrażenie, ale przypomnijmy sobie ubiegłoroczny dwumecz Legii Warszawa z Atromitosem. OFI to przeciwnik podobnego kalibru. Ledwie szósta siła greckiej ekstraklasy w sezonie 2019/20, która zanotowała aż 20 (!) porażek w 36 ligowych meczach. Do pucharów dostała się dlatego, że czwarty w stawce Panathinaikos został ukarany wykluczeniem.
Apollon długo nie potrafił przełamać Greków. W pierwszej połowie goście nie oddali ani jednego celnego uderzenia na bramkę Krety i zupełnie niepotrzebnie wdali się w rąbankę w środku pola. Popełnili aż siedem fauli, przy pięciu przewinieniach gospodarzy. Nie mówimy tu o drobnym przekraczaniu przepisów. Kości trzeszczały po obu stronach.
OFI Kreta 0:1 Apollon Limassol (eliminacje Ligi Europy)
Dopiero po przerwie Apollon znalazł sposób na przełamanie defensywy rywali. W 50 minucie spotkania Attila Szalai zdobył zwycięskiego gola dla przyjezdnych, wykańczając szybki kontratak. Cała akcja bramkowa składała się w sumie z ledwie kilku podań Cypryjczyków. Środkowy obrońca Hector Yuste posłał długą piłkę za linię obrony do Bagaliy’ego Dabo. Napastnik opanował futbolówkę, wpadł w pole karne i wykreował strzelecką okazję Szalaiowi. Akcja prosta jak budowa cepa, ale tak właśnie grał Apollon w starciu z OFI. Cypryjski zespół zakładał od czasu do czasu wysoki pressing, podejmując tym samym próbę odbioru piłki na połowie przeciwnika, ale jeżeli to się nie udawało, uciekał się często właśnie do długich podań z pominięciem środkowej strefy boiska.
Poniekąd podobnie to wyglądało we wspomnianym starciu z Anorthosisem. Apollon wprawdzie przegrywał 0:1 po dwudziestu minutach gry i sytuację zdołał opanować ponownie dzięki tym teoretycznie prostym środkom – stałym fragmentom gry. Wyrównująca bramka padła po dość kuriozalnym rzucie karnym. Defensorzy Anorthosisu kompletnie się zagrzali na widok łatwej do rozczytania świecy posłanej w pole karne i staranowali Bagaliy’ego Dabo. Cała akcja zaczęła się zresztą od wyrzutu z autu. Trafienie na 2:1? Świetnie rozegrany rzut rożny, zakończony precyzyjnym strzałem z dystansu w stylu Toniego Kroosa. Z kolei trzecie bramka padła po fatalnym błędzie defensywy gospodarzy w wyprowadzeniu piłki. Do siatki trafił Daniel Larsson, asystę zanotował wszędobylski Dabo. Tutaj kolejny raz dała o sobie znać duża klasa Apollonu jeżeli chodzi przechwyty na połowie przeciwnika. Zespół z Limassol ma niewątpliwie pojęcie o pressingu.
Anorthosis Famagusta 1:3 Apollon Limassol (4. kolejka ligi cypryjskiej)
Apollon najlepiej czuje się w szybkich atakach, więc często pozornie oddaje inicjatywę swoim przeciwnikom. Co z jednej strony może być dla Lecha Poznań błogosławieństwem, bo piłkarze “Kolejorza” lubią narzucać rywalowi własny styl, a z drugiej przekleństwem, bo gra defensywna podopiecznych Dariusza Żurawia wciąż pozostawia bardzo wiele do życzenia. Cypryjczycy tymczasem potrafią korzystać z luk w obronie. Wiedzą, jak skarcić oponenta z niechlujstwo w rozegraniu albo przyśnięcie przy stałym fragmencie gry. Dobrze się czują w akcjach wyprowadzanych bocznymi sektorami boiska. Mają wypracowanych kilka skutecznych schematów rozegrania takich ataków.
Bardzo często boczni defensorzy ekipy z Limassol ustawiają się dość wąsko – nie szukają dośrodkowania spod linii bocznej boiska, ale wyłożenia piłki na dziesiąty-dwunasty metr już z wnętrza pola karnego. Ba, nie boją się też uderzać na bramkę. Zwłaszcza gdy trener Sofronis Avgousti zastosuje ustawienie 3-5-2 z wysoko ustawionymi wahadłowymi. Taką formacją Apollon zagrał w obu meczach eliminacyjnych do Ligi Europy (5:1, 1:0), a także w ligowych konfrontacjach z Anorthosisem (3:1) oraz Ermisem (6:0).
Bogata historia i polskie akcenty
W historycznym ujęciu Apollon to jeden z pięciu-sześciu najmocniejszych Cypryjskich klubów. Theos (“Bogowie”) powstali w 1954 roku, a swoje największe sukcesy odnosili na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. W 1990 roku posadę trenera Apollonu objął Diethelm Ferner – najpierw całkiem niezły piłkarz między innymi Werderu Brema, z którym wywalczył mistrzostwo kraju, a potem wieloletni szkoleniowiec rozmaitych klubów z 1. i 2. Bundesligi. Ferner otrzymał od władz klubu spore kompetencje i sprofesjonalizował klub na wielu płaszczyznach, naturalnie na niemiecką modłę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 1991 i 1994 roku Apollon zdobył mistrzostwo Cypru. Odpowiednio pierwsze i drugie w swych dziejach. W 1992 roku udało się też dorzucić puchar kraju, czwarty do kolekcji.
Jesienią 1993 roku Apollon postraszył nawet Inter Mediolan w Pucharze UEFA. Nerazzurri pokonali Cypryjczyków na San Siro zaledwie 1:0 po bramce Dennisa Bergkampa. Po ośmiu minutach rewanżu prowadzili dwiema bramkami i wydawało się, że dwumecz jest rozstrzygnięty, ale Cypryjczycy nie poddali się i zdołali wyrównać. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 3:3. Dla gospodarzy uniknięcie porażki było sprawą honorową, ponieważ przed rewanżem Walter Zenga, golkiper Interu, nazwał ich “zespołem cypryjskich rybaków” i zapowiedział gładki triumf Interu. Mediolańczycy finalnie wygrali zresztą całe rozgrywki.
Apollon Limassol 3:3 Inter Mediolan (Puchar UEFA 1993/94)
Swoje ostatnie mistrzostwo kraju Apollon zdobył w sezonie 2005/06. Losy tytułu ważyły się wówczas do ostatniej kolejki rozgrywek. W przedostatniej serii spotkań Apollon w spektakularnym stylu pokonał AEL w derbach Limassol, natomiast w spotkaniu zamykającym sezon Theos zwyciężyli 3:1 z czwartym w tabeli Anorthosisem. Królem strzelców cypryjskiej ekstraklasy został wówczas po raz trzeci z rzędu napastnik Apollonu, czyli nie kto inny, tylko Łukasz Sosin. Jeżeli chodzi o polskie akcenty w ekipie z Limassol, Sosin jest zdecydowanie tym najbardziej wyrazistym. Spędził w Apollonie pięć lat, strzelił dla klubu przeszło 120 bramek.
REMIS W MECZU APOLLON – LECH? KURS 3.10 W TOTALBET!
– Nigdy nie było też tak, że ja i długo, długo nikt – opowiadał o swoich strzeleckich wyczynach Sosin. – Dwukrotnie strzelałem najwięcej goli ex aequo z innymi zawodnikami. W 2004 roku skompletowaliśmy po tyle samo trafień z Jozefem Kozlejem, a w 2008 z Brazylijczykiem Costą. Z tym drugim przypadkiem wiąże się o śmieszna historia, że w ostatnim spotkaniu ligowym, mając już zapewnione mistrzostwo, biegliśmy z kolegą na bramkę rywala w sytuacji dwa na jeden, on wiedział, że brakuje mi jednej bramki do samodzielnego wygrania klasyfikacji strzelców, ale mi nie podał. Nie żebym miał żal, ale pozostaje w pamięci.
Sosin na Cypr trafił z Wisły Kraków. Przy Reymonta przekreślono go definitywnie po tym, jak strzelił bramkę… Wiśle. Przebywał na wypożyczeniu w Odrze Wodzisław, która przez lata miała patent na “Białą Gwiazdę”, no i w 2002 roku się to potwierdziło. Sosin wykorzystał rzut karny, zapewniając Odrze wyjazdowy remis, który w końcowym rozrachunku pozbawił Wisłę mistrzostwa kraju.
– Strzeliłem bramkę z karnego w 71. minucie. Nie zrobiłem nic złego. Serio. Miałem nie trafić? – pytał retorycznie Sosin. – Nie bądźmy śmieszni. Ale przy Reymonta tego nie rozumieli. Po tym spotkaniu Zdzisław Kapka powiedział mi, że mam pięć lat kontraktu, ale już nigdy nie zagram w Wiśle. To był okres, kiedy nie było w Polsce zespołu, który nie chciałby mnie wypożyczyć. Problem w tym, że Kapka postawił jeszcze jedno ultimatum. Kolejne wypożyczenie oznaczało przedłużenie umowy o kolejne pięć lat. Chciał, żeby ktoś mnie wykupił, a przyszła tylko jedna taka propozycja. Egzotyczna. Z Apollonu Limassol.
Łukasz Sosin
– Cypryjczycy zaproponowali mi dwa razy więcej pieniędzy niż mogłem dostać z Krakowa. Decyzja była prosta. Cypr był wtedy popularnym kierunkiem dla Polaków. Wojtek Kowalczyk został tam królem strzelców, grali tam przecież Radek Michalski czy Mariusz Piekarski. Pozostaje satysfakcja, że żadnemu z nich nie udało się zrobić tam takiej kariery jak mnie. Nobilitujące, bo to nie jest taka łatwa liga. Naprawdę trzeba być świetnie przygotowanym fizycznie. Pamiętam pierwszy mecz. Graliśmy akurat z będącą wówczas na topie Omonią. Trybuny zapełnione, a do meczu pozostawały dwie godziny. Przechodziliśmy przez boisko, obejrzałem się w lewo, w prawo i takiej atmosfery na polskim stadionie nie widziałem nigdy. Szaleństwo. Gramy, biegam przez pierwszy kwadrans i nagle czuję takie wypompowanie, że aż mi się słabo robi na samo wspomnienie. Oddychałem jak ryba, leżąca w oddaleniu od wody – dodał Sosin.
Ostatecznie jednak Sosin z całkiem niezłym skutkiem przystosował się co cypryjskich warunków i spędził w tamtejszej lidze właściwie cały swój piłkarski prime time. Karierę kończył w Arisie Limassol, po drodze zahaczył też o Anorthosis Famagusta. – Mogłem grać w Niemczech, Rosji, Anglii czy Holandii. Do wyboru, do koloru. Mogłem decydować dowolnie. Ale na Cyprze miałem stabilizacje. Żadna oferta ani finansowo, ani piłkarsko nie była ciekawsza od tego, co miałem zagwarantowane tutaj. Z tyłu głowy miałem perspektywę tego, że będę grał tylko do trzydziestego piątego roku życia, a potem też trzeba jakoś funkcjonować.
Przez Apollon przewinęli się także inni Polacy.
Najświeższy przypadek to Arkadiusz Piech, który w sezonie 2016/17 rozegrał w ekipie Theos osiemnaście ligowych spotkań. Wcześniej o Apollon zahaczył także Kamil Kosowski, ale skrzydłowy trafił akurat na okres finansowego kryzysu w klubie i dość szybko rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Do wyliczanki załapali się również Paweł Sibik, Stefan Majewski czy Radosław Michalski. Szkoleniowcem Apollonu w końcówce lat osiemdziesiątych był natomiast Jerzy Engel. W sezonie 1988/89 wywalczył nawet wicemistrzostwo kraju, więc można powiedzieć, że położył pewne fundamenty pod późniejsze sukcesy, odnoszone już z Diethelmem Fernerem na ławce trenerskiej.
Jerzy Engel
W ostatnich latach Apollon największe sukcesy odnosił w krajowym pucharze. Theos wygrali te rozgrywki w 2010, 2013, 2016 i 2017 roku, osładzając sobie tym samym oczekiwanie na kolejny mistrzowski tytuł. Jeśli zaś chodzi o rozgrywki ligowe, przed dwoma laty Apollon zajął drugie miejsce w tabeli, z zaledwie czterema punktami straty do dominującego w cypryjskiej ekstraklasie APOEL-u. Sezon 2017/18 pozostawił wśród kibiców Apollonu wyjątkowo gorzki posmak, bo drużyna przegrała też finał Pucharu Cypru z niżej notowanym AEK-iem Larnaka. Dwie dotkliwe porażki zamiast podwójnej korony.
Tak czy owak, Apollon z ligowej czołówki raczej nie wypada. W przedwcześnie zakończonym sezonie 2019/20 podopieczni Sofronisa Avgoustiego uplasowali się na czwartym miejscu. Jak to wyglądało wcześniej?
- 2018/19 – trzecie miejsce
- 2017/18 – drugie miejsce
- 2016/17 – trzecie miejsce
- 2015/16 – trzecie miejsce
- 2014/15 – trzecie miejsce
Trzecia siła cypryjskiego futbolu jak w mordę strzelił.
Mocne plecy
Dobre wyniki osiągane na krajowym podwórku pozwalają Apollonowi regularnie reprezentować Cypr na europejskiej arenie. Z całkiem przyzwoitym skutkiem. W sezonie 2013/14 Theos niespodziewanie przebrnęli przez ostatnią rundę eliminacji do Ligi Europy, eliminując OGC Nice. W fazie grupowej Apollon trafił wówczas między innymi na Legię Warszawa. Jednak ani Cypryjczycy, ani Polacy nie wyszli wówczas z grupy zdominowanej przez Trabzonspor i Lazio. Legia pokonała Apollon na Cyprze, a Apollon zwyciężył z Legią w Warszawie. Choć trzeba zaznaczyć, że triumf Theos był znacznie cenniejszy, bo odniesiony w momencie, gdy w grupie nie było jeszcze pozamiatane.
W sezonie 2014/15, 2017/18 i 2018/19 Apollon również wystąpił w fazie grupowej Ligi Europy. Awansować dalej się jednak Cypryjczykom nie udało. Inna sprawa, że zwykle brakowało im szczęścia w losowaniach i trafiali na drużyny celujące nawet w końcowy triumf w rozgrywkach. Choćby w 2018 roku. Apollon zajął trzecie miejsce w grupie – za Eintrachtem Frankfurt i Lazio Rzym.
Udało się Apollonowi wyprzedzić innego znaczącego rywala – Olympique Marsylia.
Olympique Marsylia 1:3 Apollon Limassol (Liga Europy 2018/19)
Pod względem pucharowych osiągnięć Lech Poznań w ostatnich latach nie umywa się zatem do Apollonu. Cypryjski klub cieszy się zresztą wsparciem potężnego protektora. “Football Leaks” ujawniło, że właścicielem sporej części udziałów w klubie jest Pini Zahavi, jeden z najpotężniejszych agentów w świecie futbolu. Zahavi był swego czasu oskarżany o uczynienie z cypryjskiej drużyny “stacji tranzytowej” – ściągał do Apollonu zawodników tylko po to, by lada moment sprzedać ich znacznie drożej do innego z kontrolowanych przez siebie klubów – belgijskiego Royal Excel Mouscron. I rzeczywiście – swego czasu transfery na linii Apollon – Mouscron odbywały się na porządku dziennym. Jesienią 2018 roku do siedziby belgijskiego klubu wkroczyła nawet policja.
Skąd Zahavi wziął się ze swoimi wpływami w Limassol? Pisaliśmy o tym przed laty.
“Zahavi to jeden z najlepszych kumpli Mariosa Lefkaritisa – Cypryjczyka, który z pomocą izraelskiego przyjaciela zbudował wokół siebie prawdziwą futbolową monarchię. Lefkaritis jest postacią tak barwną, że wszyscy skorumpowani rodzimi działacze powinni wywiesić sobie jego portret nad łóżkiem. Dla ludzi z obsesją na punkcie władzy – wzór tego jak po nią bezkarnie sięgać. Dla organów ścigania – najgorszy koszmar. Człowiek o ogromnych wpływach na Cyprze, a za sprawą między innymi Zahaviego, również daleko poza jego granicami. Uważany za wielkiego przyjaciela rumuńskiego futbolu, który z czystością ma przecież tyle wspólnego co stół Durczoka.
Swoją pozycję na Cyprze zbudował dzięki firmie Petrolina, której dyrektorem i głównym udziałowcem jest od niemal pół wieku. Obecnie siedmiu z dziesięciu członków zarządu Petroliny to Lefkaritisowie. Między innymi dzięki rodzinnym wpływom, jego bratanek, zanim ostatecznie wylądował za kratkami, przez długi czas umykał wymiarowi sprawiedliwości mimo udowodnionych zarzutów o pedofilię. Marios nigdy też nie ukrywał, że jego największą miłością jest Apollon, klub z rodzinnego Limassol. Jak sam mówi o sobie w krótkim dossier na stronie FIFA, za najpiękniejsze wspomnienie uważa zdobycie przez ten zespół mistrzostwa w 1991 roku. Oficjalnie Lefkaritis nie zajmował jednak nigdy pozycji w swoim ukochanym klubie. Przez kilkadziesiąt lat należał natomiast do Komitetu Wykonawczego UEFA i oczywiście prężnie działał jako szef cypryjskiej federacji piłkarskiej.
Marios Lefkaritis (w środku)
Trochę kłóci się to jednak ze słowami Mihaia Stoichity, trenera Apollonu w latach 2011-2012: – Spotkałem się z panem Lefkaritisem wiele razy podczas mojego pobytu. Nie potrafię powiedzieć, kim w rzeczywistości są właściciele klubu. Na Cyprze to w ogóle działa na bardzo dziwnych zasadach. Byłem trenerem we wszystkich klubach z Limassol. Wszyscy ich prezesi są dobrymi przyjaciółmi. Cała liga jest jak jedna wielka pajęcza sieć. Oficjalne zatrudnienie w Apollonie uniemożliwiałoby Lefkaritisowi zajmowanie znacznie ważniejszej dla jego klubu i interesów z Zahavim funkcji w cypryjskiej federacji piłkarskiej. Gdy jednak spojrzeć na listę sponsorów klubu z Limassol, jedną z głównych pozycji od lat zajmuje na niej – cóż za niespodzianka – Petrolina”.
Cypryjskiego barona oskarżano nie tylko o szemrane interesy z Zahavim, ale również o nieczyste zakulisowe zagrywki przy kontrowersyjnych wyborach gospodarzy mistrzostw świata w 2018 i 2022 roku. “Dziwnym trafem dwa dni przed ogłoszeniem Rosji gospodarzem mundialu 2018 jego Petrolina podpisała wielomilionową umowę z Gazpromem, natomiast w 2011 roku Qatar Investment Authority wykupił ziemię należącą do rodziny Lefkaritisów grubo powyżej jej rynkowej wartości. Za około trzydzieści dwa miliony euro”.
Cóż – dopóki Lefkaritis dba o Apollon, klubowi zapewne żadna krzywda się nie stanie. Obecnie Cypryjczyk zasiada w Radzie FIFA.
Doświadczona kadra
Na boisku jednak nawet najprzebieglejszy działacz nie ma już nic do powiedzenia. Kogo zatem powinni się obawiać piłkarze Lecha Poznań z czysto sportowego punktu widzenia? Cóż – nie ma co odkrywać Ameryki, centralną postacią ofensywy Apollonu niewątpliwie jest w ostatnim czasie napastnik Bagaliy Dabo. Urodzony we Francji 32-latek o senegalskim pochodzeniu przed sezonem 2020/21 trafił na Cypr z Neftci Baku, gdzie był gwarantem kilkunastu bramek na sezon. Po transferze złapał kapitalną dyspozycję – ma już na koncie dwa gole w cypryjskiej ekstraklasie oraz trzy w eliminacjach do Ligi Europy. Ale jego rola nie sprowadza się tylko do pakowania piłki do sieci. Dabo również asystuje, inicjuje kontrataki, znakomicie gra tyłem do bramki. Trudno go okiełznać.
OVER 2.5 GOLA W MECZU? KURS 2.05 W TOTOLOTKU!
Wiodącą rolę w środkowej strefie boiska ma natomiast odgrywać Florentin Matei. Kolejny z nowych nabytków, momentalnie obdarzony przez trenera Sofronisa Avgoustisa dużym zaufaniem. Groźni są także wahadłowi obrońcy – Diego Aguirre i Joao Pedro. Może się podobać stoper Hector Yuste, jednocześnie twardy i świetnie grający piłką. A także Attila Szalai – obrońca chętnie podłączający się do ataków swojego zespołu. Co też świadczy o tym, jak ofensywnie potrafi grać Apollon, jeśli się rozpędzi.
Większość kadry Theos – przynajmniej jeżeli chodzi o zawodników walczących o miejsce w wyjściowej jedenastce – to piłkarze po pierwsze bardzo doświadczeni, często grubo po trzydziestce, a poza tym zagraniczni. Przeciwko OFI Kreta na boisko w pierwszym składzie wybiegł tylko jeden Cypryjczyk. Poza nim, w drużynie pojawili się Francuzi, Hiszpanie, Serb, Węgier, Rumun, Portugalczyk, Argentyńczyk, a na ławce rezerwowych zasiadał również Grek i przybysz z Curacao. Spaja tę ekipę i nadaje jej tożsamość przede wszystkim osoba trenera. Wspomniany Avgousti to legenda Apollonu i faworyt lokalnej publiczności.
Sofronis Avgousti
Co ciekawe, Theos mają bardzo poważny problem z obsadą bramki. Przeciwko Krecie na boisku pojawił się 21-letni Dimitris Dimitriou. Niesamowity żółtodziób jak na standardy Apollonu, gdzie regularne szanse gry spośród młodych zawodników otrzymuje właściwie wyłącznie
fot. NewsPix.pl