Niewykorzystane asysty. Statystyka, którą wymyśliliśmy w tym sezonie i którą przygotowujemy z dwóch powodów – by mieć szersze spojrzenie na liczby w Ekstraklasie i by żaden piłkarz, któremu przyszło grać ze strzeleckimi impotentami, nie czuł się na dłuższą metę niedowartościowany. W piłce wychodzimy z podobnego założenia, jak Marcin Dorna. Liczby nie są najważniejsze, ale jednak wiele rzeczy pokazują. Kto by bowiem pomyślał – gdyby nie nasza tabelka – że taki Kamil Poźniak powinien po 11 kolejkach mieć aż 6 asyst, a nie ma żadnej? Takich kwiatków jest zresztą więcej…
Czoło naszej tabeli zasadniczo się nie zmienia. Króluje Stilić, któremu życzliwi kumple zabrali aż 10 asyst (podkreślamy – po 11 kolejkach!!!) i Brzyski, któremu licznik mocno podkręcił Dossa na Podbeskidziu. Warto też jednak zwrócić uwagę, że naprawdę świetnie wyglądają (a raczej wyglądałyby) liczby Madeja albo choćby takiego Murawskiego, który niby zbliża się wiekowo do drugiej strony rzeki, a jednak dziś to przez niego przechodzi większość akcji Pogoni. No i przez Robaka, który uchodzi za egzekutora, a – jak widać – potrafi też dograć niemal w każdym meczu. Pozostałe nazwiska w zasadzie nie szokują. Trzeba natomiast oddać choćby Rafałowi Boguskiemu, że po 20 chudych latach w końcu podniósł się z kolan i faktycznie wpływa na ofensywną grę swojego zespołu. Podobnie jak Patryk Tuszyński, który gra z najlepszym strzelcem ligi, a i tak niewykorzystanych asyst naliczył sobie całkiem sporo…
Ogólnie wnioski z prowadzenia klasyfikacji są jednak smutne. W przeciwieństwie do silniejszych lig – u nas przynajmniej raz na kolejkę zdarzają się mecze… bez ani jednej stworzonej sytuacji. To najlepiej świadczy o tym, jak wiele spotkań ekstraklasy jest całkowicie przypadkowych. I jak ważną rolę odgrywa gra na chaos. A kto goni naszą klasyfikację? Po cztery niewykorzystane asysty mają choćby Vranjes, Burliga, Zachara, Golański, Wójcicki, Jevtić czy Hamalainen… Konkurencja jest mocna.
