Właściciel Miedzi Legnica Andrzej Dadełło podziękował dzisiaj za pracę Wojciechowi Stawowemu, co oznacza, że próba zaszczepienia jego ambitnej filozofii futbolu na dłuższą metę nie udała się ani w ekstraklasie, ani na boiskach pierwszej ligi. Ba, w Miedzi nie udała się nawet na krótką, bo Stawowy pracował w Legnicy niewiele ponad trzy miesiące, zaliczając tylko 11 ligowych kolejek.
W poprzednim sezonie Miedź pod wodzą najpierw Rafała Ulatowskiego, później Adama Fedoruka i wreszcie na koniec Dariusza Żurawia – mimo zawirowań – zajęła dość bezpieczne, 10. miejsce w tabeli. Przejęta przez Stawowego wygrała ledwie dwa mecze i z 9 punktami w 11 spotkaniach zjechała do strefy spadkowej. 21 straconych bramek (gola Miedzi nie strzelił w tym sezonie tylko Widzew) również jest przedostatnim wynikiem w całej pierwszoligowej stawce. A ostatnie wyniki to już zupełna tragedia…
0:1 z Niecieczą
0:4 z Legią w pucharze
0:3 z Flotą Świnoujście
0:1 z Chojniczanką…
…która nota bene zwalnia w tym sezonie jednego trenera po drugim. W trzy tygodnie z kolei Chojniczanka „zmieniła” szkoleniowców w Arce, Widzewie i w Miedzi. W efekcie, ze Stawowym z Legnicy odchodzą też dwaj doskonali teoretycy futbolu, których skompletował jako asystentów – Marcin Gabor i Krzysztof Przytuła. W przypadku tego drugiego nie ma tego złego – przynajmniej mecze pierwszej ligi nie będą więcej kolidować z telewizyjnymi analizami poczynań Realu, Bayernu czy Barcy.
Stawowy, podobnie jak wcześniej w Cracovii, w Legnicy próbował grać nowocześnie i mądrze… Niestety znowu ZBYT MĄDRZE jak na materiał ludzi, który posiadał. Pytanie, kiedy sam to wreszcie dostrzeże, że nie wszędzie i nie za wszelką cenę można skupiać się na ofensywnym futbolu, “bo taki preferuję, taki mi się podoba”, że nie wszędzie da się grać trójką obrońców albo że istnieją zespoły zwyczajnie zbyt prymitywne piłkarsko, żeby uczyć ich tiki-taki i oczekiwać dobrego efektu. Jeśli:
a) stoperzy błądzą jak dzieci we mgle, non stop popełniając proste błędy
b) boczni nie potrafią się podłączyć do akcji, zrobić przewagi itd. itp.
c) defensywny pomocnik nie umie niczego poza faulem na kartkę i podaniem do najbliższego
d) zbyt wielu ofensywnym piłkarzom piłka przy nodze przeszkadza, a nie stanowi przewagę…
To sorry, tiki-taki z tego nie będzie. Najwyżej 21 straconych goli w 11 spotkaniach.
Próbujemy spojrzeć na całą tę sytuację na chłodno i odnosimy wrażenie, że Stawowy jako trener znów jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Chwilę było fajnie, ale zwróćmy uwagę na fakty:
Sezon 2010/2011 – 11. miejsce w I lidze z GKS-em Katowice
Sezon 2011/2012 – prawie cały bez pracy
Sezon 2012/2013 – awans z Cracovią do Ekstraklasy
Sezon 2013/2014 – 14. miejsce z Cracovią (zwolniony 4 kolejki przed końcem sezonu)
Sezon 2014/2015 – 17. miejsce w I lidze z Miedzią (w chwili zwolnienia).
Mamy wątpliwości czy ktoś będzie pamiętał, że Cracovia po zasadniczej fazie sezonu była o krok od grupy mistrzowskiej, czy jednak utkwi w pamięci firmowana przez WS bezradność końcówki sezonu, kiedy w oczy nagle zajrzało nawet widmo spadku. Albo czy Stawowy w jakikolwiek sensowny sposób wyjaśni przedostatnie miejsce w tabeli z zespołem, w którym do niedawna bardzo nieśmiało, ale myślano nawet o ekstraklasie. I wreszcie czy właściciele kolejnych klubów nie zaczną sobie zadawać pytania – czy oczekują trenera, który będzie ich bawił grą miłą dla oka, czy może jednak zdobytymi punktami.
Tych drugich, jak się okazuje, w przypadku Stawowego nie można być pewnym.