W sobotę RKS Okęcie świętował awans do IV ligi. W poniedziałek… przeżył katastrofę. Gdy na stadionie pojawiły się osoby zaangażowane w klub, zobaczyły jeden wielki staw. Kompletnie zalane było nie tylko boisko boczne, ale także i główne. Do zalanego boiska bocznego od jakiegoś czasu w RKS-ie się już przyzwyczajono, do widoku zatopionej głównej płyty – nie.
Od razu pojawiło się pytanie – czy uda się to w ogóle uratować?
Płytę boiska w RKS-ie określają jako swoje „główne dobro”. Przy klubie jest osoba, która dba o to, by murawa była równiutka. Tylko wiosną wydano 12 tysięcy na wertykulację boiska. Trawa jest pielęgnowana codziennie, a teraz klub zbiera środki na nowy traktorek, który usprawniłby jej pielęgnację.
Przez cały dzień w Warszawie potwornie padało. Tylko tego dnia strażacy mieli 250 interwencji. Jedna z nich miała miejsce przy ulicy Radarowej. Woda z ulicy przedostawała się do okolicznych nieruchomości. To właśnie tam swoją siedzibę ma RKS Okęcie. Osoby z klubu zdziwiły się, gdy zobaczyły, że strażacy wypompowują wodę właśnie na ich boisko.
Prezes klubu, Stanisław Gajlewicz, oburzył się na ten fakt na Twitterze.
Jak mam nie przeklinać?!!! Straż właśnie wpompowuje wodę na nasze boisko! @WarszawaWlochy @K_Stanowski zobacz jak dobija się nasze boisko. Co się w @warszawa?! pic.twitter.com/FdRsuis9ZH
— Stanisław Gajlewicz (@SGajlewicz) June 22, 2020
Dlaczego strażacy wylewali wodę na boisko? Czemu nie można było wylać jej gdzie indziej? Czy ratowanie jednej posesji może się odbyć kosztem zalewania drugiej? Czy to strażacy są winni zalania boiska? A może wina jest niczyja i wybrano po prostu mniejsze zło?
***
Rozmawiamy ze Stanisławem Gajlewiczem, prezesem RKS-u.
Dlaczego? Jakie było wytłumaczenie straży pożarnej?
Panowie widząc częściowo przylane boisko boczne doszli do wniosku, że nie zaszkodzi jak wodę z ulicy i okolicznych mieszkań wpompują dodatkowo na nasz teren. I już. Bo tak fajnie się to rozlewa. Cała woda przelała się na boisko główne i wszystko jest zalane. To nie jest tak, że strażacy to zalali, ale dolali do tego sporą część. Tłumaczyli się, że mogli tak zrobić, bo była wyższa konieczność, były zalewane mieszkania, ale przepisy mówią, że nie można zalewać jednej posesji kosztem drugiej. Byli zaskoczeni naszą reakcją, że zjawili się jacyś ludzie i zaczęli na nich krzyczeć. Ciekawostką jest to, że najpierw przyjechała straż pożarna, zawodowcy, zobaczyli co się dzieje i stwierdzili “nie ma zagrożenia życia, jedziemy tam, gdzie jesteśmy potrzebni”. I pojechali. Potem przyjechała OSP z Wesołej i uznała “jest woda, trzeba pomóc”.
Szlachetnie, ja rozumiem, że są od tego, by pomagać, natomiast nie kosztem klubu. Tak się nie robi, po prostu. Wpompowali nam tę całą chemię, nie wiem co ludzie trzymają w garażach. Boję się o trawę. Na dziś mamy po prostu bagno. I to na dwóch boiskach.
O zalaniu dowiedzieliście się wczoraj, co się działo dzisiaj?
Wsiąkło sporo wody, ale nie można wchodzić na boisko, bo jest bagno. Odwołaliśmy wszystkie treningi, bo zniszczylibyśmy murawę. Tunel wyjściowy mamy wciąż zalany. Przygotowujemy pisma do straży, skargę na ich działanie. Dodatkowo pismo do jednostki wojskowej, która mieści się po drugiej stronie, z ich strony byliśmy też zalewani. Jestem też po rozmowie z burmistrzem, który zaoferował nam pomoc i co miłe z jego strony – załatwił nam treningi na Bemowie. Nasi seniorzy będą mogli tam trenować nieodpłatnie, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Wciąż czekamy. Obawiamy się najbardziej deszczy, które jeszcze nadejdą. To może być dla nas absolutna katastrofa. Przy czym trzeba zaznaczyć, że to zalewanie zdarza się po remoncie ulicy Radarowej. Odpływy burzowe są albo źle wykonane, albo niedrożne. Coś się ewidentnie dzieje. Na razie jest katastrofa – bez treningów, bez przygotowania, z wielkim znakiem zapytania, co będzie z murawą, jak to wszystko wyschnie. Kolejny trudny moment dla nas.
Ile kosztowało was to boisko?
Ciężko mówić. Boisko to stała pielęgnacja. Jesteśmy po wertykulacji murawy, po dosianiu. Taka jednorazowa akcja na wiosnę kosztuje 12 tysięcy złotych. Później dochodzi do tego codzienna pielęgnacja – docinanie, dowożenie, uzupełnianie. Jest człowiek, który zajmuje się płytą. Płyta to nasze główne dobro. Trudno mi ocenić, jakie są straty. Będziemy powoływać rzeczoznawcę, który je oceni. Zobaczymy też, co w klubie podlało.
Budynki klubowe też są zalane?
Jeszcze się okaże. Nie byłem w stanie do nich wejść, bo dookoła była woda. Prosiłem też energetyka, by wyłączył prąd, żeby nikomu się nic nie stało. Klub mamy ubezpieczony, murawę nie.
Jaka pomoc ewentualnie jest wam potrzebna?
Na tę chwilę… Nawet nie wiem. Będziemy wiedzieć, jak to wszystko wyschnie. Mamy zbiórkę na traktorek, on tak czy siak się przyda. Wczoraj ją rozpoczęliśmy, bo nasz do cięcia trawy jest już wysłużony…
Feralny dzień na taką zbiórkę.
Na pewno wielką pomocą byłoby, ale to już sprawa urzędowa, żeby zrobić coś z tym kanałem burzowym. Żeby to się po prostu skończyło. Miałem kiedyś rozmowę z Dariuszem Dziekanowskim (radny Warszawy – red.).
– Macie zaniedbane boisko boczne.
– Tak, zalewa nam to boisko.
– Ale tak nie może być.
– Pomoże nam pan, panie Dariuszu?
– Tak nie może być.
– Ale nas zalewa.
– To źle wygląda.
Skończyła się moja rozmowa. Mamy siłownię, na której mamy medalistów. Też jest zalana. W styczniu prosiłem o pomoc pana Dariusza Dziekanowskiego. Złożyliśmy stosowne pismo. Pozostało bez odzewu. Robimy piękną trawę, piękną murawę, przychodzi deszcz – koniec. A murawa kosztuje setki tysięcy.
***
Karol Kierzkowski, oficer prasowy warszawskiej straży pożarnej.
Dlaczego została wypompowana woda akurat na boisko?
W momencie, gdy strażacy przyjechali na miejsce, boisko było już zalane. Rozlewisko było duże. Spowodowane było ono urwaniem chmury, w Warszawie spadło od 40 do 70 litrów wody na metr kwadratowy. Strażacy generalnie mieli w Warszawie już ponad 250 interwencji w podtopionych budynkach. Natura nie była łaskawa. Ostrzeżenia meteorologiczne rzeczywiście się sprawdziły. Zalało między innymi boisko Okęcia. Woda była dość wysoka w momencie, gdy przyjechali strażacy, którzy podejmowali interwencję w sąsiadującym budynku mieszkalnym, który był zalany. Dowódca stwierdził, że ilość wody z piwnicy, niewielką, wypompuje na boisko, które – podkreślam – było już zalane. To nie tak, że strażacy zastali zieloną murawę i ją zalali. To nie strażacy, a siły natury, a boisko było jedynym miejscem. Spłynęła woda, urwanie chmury, takiego natężenia wody nie jest w stanie odebrać żadna studzienka kanalizacyjna, ziemia też nie przyjmuje tyle wody. Po prostu – jest zalane.
Strażacy ratowali budynek. Był to priorytet, by mieszkańcy mieli swój obiekt zdatny do użytku. To nie jest taka ilość wody, która może spowodować tak wielkie rozlewisko, jakie było na zdjęciach. Można powiedzieć, że dolali do tego wielkiego rozlewiska małą kropelkę.
Procentowo jakby pan to oszacował?
Myślę, że to nawet nie był jeden procent. Znikoma ilość. Problem przy masowych zatopieniach tego typu polega na tym, że czasem nie ma gdzie odpompować wody. Wybiera się mniejsze zło. Standardowo staramy się wypompować ją do przydrożnego rowu, na tereny zielone, gdzie nie będzie to nikomu przeszkadzało i nie wyrządzi więcej szkód. To był priorytet dla dowodzącego – budynek mieszkalny, ludzie, gdzieś trzeba wypompować wodę, żeby ona znowu nie spłynęła i nie zalewała dalej sąsiednich budynków. Jak mówię – to ułamek procenta wody, która już stała. Strażacy przyczynili się do tego w znikomym stopniu, o ile w ogóle. Dolanie do tego troszeczkę więcej wody nie zmieniało postaci rzeczy. Bardziej tego terenu się nie dało zalać.
Osobną kwestią jest to, dlaczego tam się zalewa. Pan prezes podnosił różne kwestie, budowlanka, remonty. Niestety, tak jest. Obserwujemy wskutek powstawania nowych osiedli, że są zalewane tereny, które nigdy wcześniej zalewane nie były. Trzeba też brać pod uwagę, że gdy w mieście lunie, ziemia nie ma gdzie odbierać wody, bo jest dużo chodników, asfaltów, betonów.
Na jaką pomoc ze strony straży może liczyć RKS Okęcie?
Pytanie – gdzie tę wodę z Okęcia teraz wylać? Na sąsiadujący obiekt, budynki, ulice? Częściowo będzie pewnie opadała i wsiąkała, a częściowo być może zostanie przetransportowana do innego miejsca czy studzienki. Na ile to będzie możliwe, deklarujemy pełną pomoc w tym zakresie. Tak jak każdy inny obywatel – wystarczy zadzwonić na 998, przyjedziemy, oszacujemy, zrobimy, co możliwe. Zresztą jednostka z Mokotowa prowadziła już dziś takie rozmowy. Biorąc pod uwagę skalę rozlewiska – to kilka ładnych godzin pompowania. Trzeba być rozważnym, by nie zalać przy tym innych posesji. Niestety – siły natury, ich się nie ustrzeżemy, ale nie zostawiamy nikogo samemu sobie.
***
Kto ma rację? Czy wylanie wody na boisko było konieczne? Czy faktycznie był to znikomy procent w stosunku do zbiornika, jaki powstał po ulewnych opadach? Kto zawinił i czy ktoś w ogóle?
Pytań jest wiele, wątpliwości nie ulega natomiast to, że RKS-owi potrzebna teraz będzie pomoc, być może na obecnej murawie nie będzie się już dało grać i trzeba będzie położyć nową. Ale wygląda na to, że sprawa może mieć swój pozytywny finał.
Drogie @okeciewarszawa prośba o kontakt w sprawie spotkania. Jesteśmy gotowi do pomocy! ⚽️⚽️👍🏻@SGajlewicz https://t.co/HaiscZXAUE
— Danuta Dmowska-Andrzejuk (@DanutaDmowska) June 23, 2020
Minister sportu zadeklarowała wsparcie. I bardzo możliwe, że taka forma zażegnania problemu, pomoc ministerialna właśnie, to najsprawiedliwsze wyjście z sytuacji. Klub nie zawinił niczym, straż być może też nie zawiniła, bo niewykluczone, że to było jedyne wyjście z sytuacji, by ratować domy. No i wpływ straży na stadionową powódź faktycznie mógł nie być aż tak wielki.
Oby po wznowieniu rozgrywek RKS rozgrywał mecze na własnym stadionie. Już w IV lidze.
Fot. RKS Okęcie